piątek, 10 stycznia 2020

Warhammer Fantasy - Wampirze Włości cz6




https://youtu.be/dDDYrFVqOjM


Pochód Vlada
(od 2010 do 2051 roku Imperialnego Kalendarza)

Tłumaczył: Jakub Szyda

Koszmarna prawda odnośnie przeklętych władców została ujawniona światu podczas Geheimnisnacht – momentu kiedy to Morrslieb i Mannslieb górują w pełni nad nocnym niebem, i kiedy to Wiatry Magii są najsilniejsze. Hrabia Sylvanii stając na blankach swej warowni w Drakenhof ujawnił przed mieszkańcami swe prawdziwe oblicze. Przemowę zakończył intonacją straszliwej inkantacji, zaklęcia wprost z jedej z Dziewięciu Ksiąg Nagasha. Wtedy to napędzana spaczeniem wydobywającym się z dziwacznych kamienni Mordheimu, magia Vlada rozlała się po całej Sylvanii, wijąc się przez zniszczone ulice, zaniedbane domostwa, opuszczone ogrody Morra, gromadząc się na cmentarzach i w mauzoleach. Od północy aż po południe, od wschodu aż po zachód, w całej prowincji zmarli powstali ze swych grobów, jako straszliwe szkielety, bezmyślne zombie czy jeszcze paskudniejsze ghule. Wszystkie one rozpoczęły swój marsz w stronę Drakenhof, wszystkie one zmierzały do Vlada – swego nowego pana. Właśnie tym bluźnierczym aktem Hrabia Elektor Sylvanii rzucił wyzwanie Imperium Sigmara. Tak rozpoczęły się Wampirze Wojny.
Mobilizacja nie zajęła zbyt dużo czasu i wkrótce sylvańskie hufce wymaszerowały na północny-zachód, a przekraczając wielką rzekę Stir skierowały się w stronę Talabheimu. Ich siły nie znały końca, rozciągając swe formacje, aż po najdalszy horyzont, gdyż każdy z wampirzych lordów Sylvanii – niezależnie od swej możności – prowadził własną armię umarłych. Lecz nie tylko zmarli rzucili się do walki z dziećmi Sigmara, bowiem i żywi mieszkańcy zbuntowanej prowincji ochoczo ruszali na bezbożną wyprawę, stając ramię w ramię u boku swych wampirzych mistrzów i ich nieumarłych kohort. 
Pierwszą bitwą tej długiej wojny było oblężenie twierdzy Essen, gdzie sylvańczykom przyszło mierzyć się z potężną armią Talabeclandu, dowodzoną przez samego Ottiliiego III. Przed rozgorzeniem samej bitwy, Vlad von Carstein w swej wspaniałomyślności obiecał ludziom ułaskawienie – oraz życie – jeśli tylko się poddadzą i ukorzą przed jego majestatem. Obrońcy jednak nie mieli najmniejszego zamiaru paktować z nieludzkimi bestiami. Ich los został więc przypieczętowany. Bezlitosna furia Vlada została uwolniona, nieprzebrane zastępy umarłych ruszyły do bitwy. Generał Ottilii, choć przerażony, również nie zamierzał ustąpić pola. Strzały, bełty i kamienie dziesiątkowały armię umarłych pod murami fortecy. Setki ożywionych zwłok padało ranione mieczem bądź magią, gdy te starały się przeprawić przez bród. Tysiące zmarłych było tratowane przez kopyta rozpędzonych koni bojowych, szarża za szarżą. Nic to jednak nie znaczyło, bowiem wciąż dziesiątki tysięcy powstawały za sprawą mrocznych zaklęć Vlada, bezustannie napierając naprzód w niepowstrzymanej ścianie z mięsa i kości.
Mściwe duchy i widmowi jeźdźcy przełamali linię obrony wojsk Talabeclandu, zabijając i tratując każdego na swojej drodze, bezmyślni umarli ciągnęli zaraz za nimi. Walcząc z praktycznie nieskończoną hordą, siły Ottiliiego straciły swoją wolę walki i nadzieję na zwycięstwo. Na otoczone i przetrzebione siły żywych ostatecznie uderzenie poprowadził sam Vlad, dowodząc swoją chorągwią Czarnych Rycerzy. W obliczu takiej potęgi obrońcy byli bezsilni.
Wielu z nich starało się uciec, wielu również się poddało, lecz wampirzy hrabia był wierny swojemu słowu. Jego pomioty zabijały wszystkich: walczących, uciekających, poddających się. Vlad jedynie wykorzystał swoje moce, aby ożywić ludzkie ciała raz jeszcze, by wcielić je do swojego rosnącego legionu.
Tego dnia duchy Drakonhof ucztowały na ciele Ottiliiego i jego towarzyszy. Jednak na polu bitwy pozostała jeszcze jedna niezłomna dusza, porucznik Ottiliiego, Hans Schilffen. Gdy tak patrzył, jak jego przyjaciele i znajomi są bezlitośnie mordowani, a potem wskrzeszani przez ciemne siły, wpadł w szał. W ogromny gniew, który pozwolił Schliffenowi wyrwać się z uścisku cmentarnych poczwar. Z mocą samego Sigmara wyrwał zaklęty miecz z rąk Vlada i jednym sprawnym cięciem pozbawił wampirzego władcę głowy. Nim bezgłowe ciało zdążyło upaść na ziemię, Konrad von Carstein – najbardziej szalony ze sług Vlada – rozszarpał Schliffena gołymi rękoma. Dla sylvańczyków bitwa o fort Essen okazała się doprawy pyrrusowym zwycięstwem.
Wraz z rozpowszechnieniem się informacji o zniszczeniu Vlada von Carstein, pozostałe wampiry stanęły do bratobójczej walki o tron i spuściznę wielkiego hrabiego. Lata konfliktu ostatecznie zwyciężył pomniejszy szlachcic Herman Posner – baron z Waldenhof. Radość z wygranej nie trwała jednak długo, bowiem jeszcze tej samej nocy, w której Posner wraz ze swoją armią świętował zwycięstwo, powrócił sam Vlad von Carstein. Herman co prawda rzucił się momentalnie na kolana przed Vladem, lecz nic to nie dało, bowiem ten bez chwili zwątpienia  zdekapitował szlachcica. Dla pretendentów nie było żadnej tolerancji i litości.
Armia Talabeclandu po porażce pod Essen, nadal była rozbita i słaba, więc Vlad skierował swoją uwagę na krainy jeszcze bardziej na zachód. Na miasto-twierdzę Middenheim, stolicę Middenlandu. Wyprawa ta nie poszła jednak tak łatwo, jak kampania przeciwko talabeclandczykom.
Umarli zostali pokonani w bitwie pod Schwarthafen, a sam Vlad zginął z ręki Jereka Krugera – Wielkiego Mistrza Zakonu Rycerzy Białego Wilka. Bez swojego pana raz kolejny pomniejsi watażkowie skoczyli sobie do gardeł, jednak nie minął bowiem rok, a von Carstein znów prowadził legiony na wojnę. Tym razem uzbrojony w doświadczenie i rozwagę odniósł spektakularne zwycięstwo nad wojskami zachodu. Symbolem jego chwały stało się ciało Krugera, ukrzyżowane u stóp iglicy Middenheimu. Po takiej stracie Rycerze Zakonu Białego Wilka i Rycerze Zakonu Pantery nie stanowili żadnego zagrożenia dla nieumarłych hord Vlada. Nieśmiertelne behemoty miażdżyły całe oddziały, a latające poczwary potrafił porwać nawet całą drużynę rycerską – wraz z koniami. W obliczu tak przytłaczającej siły nieprzyjaciela ocaleni żołnierze wycofali się do samego Middenheimu, niszcząc za sobą groblę, jedyne przejście.
Vlad wiedział, że choć ma znaczącą przewagę w polu, oblężenie stolicy Middenlandu jest na razie poza jego możliwościami. Zadowolony z zemsty jaką wywarł na Grafie Krugerze, lecząc tym samym swoją zranioną dumę, rozpoczął serię najazdów i rajdów, pustosząc prowincję, po to by dalej powiększać swoje – i tak już ogromne – siły. Każdej wiosce i każdemu miasteczku, na które w swych rajdach natknął Vlad, składał tę samą ofertę: albo żyć i mu służyć, albo zginąć. Początkowo wielu ludzi próbowało walczyć z nieumarłymi bestiami, ale ostatecznie wszyscy podzielili dokładnie taki sam los jak armia Ottiliiego III. Legiony Sylvanii stawały się coraz większe i silniejsze z każdym dniem i miesiącem. Niektórzy z mieszkańców Middenlandu wybrali trzecią opcję – ucieczkę. Milowe kolumny uchodźców skierowały się jeszcze dalej na zachód, chcąc za wszelką cenę uniknąć gniewu nieśmiertelnego von Carsteina.
Na szczęścia dla nich, wampirzy hrabia stracił zainteresowanie Middenheimem, spoglądając na wschód i północ. Maszerując wzdłuż górnego biegu rzeki Talabec, Vlad sprowadził se armie na ziemie Hochlandu oraz Ostlandu, pustosząc je po równi. Przeciwko niemu były wysyłane armia za armią, zawsze ponosząc klęskę i powiększając zastępy nieprzyjaciela. Wydawało się, że tym razem nic nie powstrzyma Vlada przed osiągnięciem pełnego zwycięstwa, za każdym bowiem razem gdy padł, powracał na pole bitwy silniejszy niż wcześniej. W Bluthof wampirzy lord poległ od aż pięciu rycerskich lanc, które przebiły jego ciało na wylot. Trzy dni później ten sam Vlad wydał rozkaz egzekucji wszystkich więźniów, a ich ciała nim wskrzeszone wywiesił na murach tejże fortecy. Niedługo potem padły Hergig i Wolfenburg, a za nimi cały Hochland i Ostland.
Po opanowaniu północnych prowincji i rozbiciu wszystkich wrogich armii, samozwańczy imperator skierował się na południe, do Reiklandu. Jego zwycięski pochód został na chwilę przerwany, kiedy to podczas potyczki o most w Bogenhafen zabłąkana armatnia kula rozłupała Vladowi czaszkę. Ku zdziwieniu wszystkich, wrogów i sług ledwie godzinę zajęło wampirowi powrócenie do pełni sił. To mogła być nauczka, z której Vlad wyciągnąłby lekcje na przyszłość.

Oblężenie Altdorfu
(rok 2051 Imperialnego Kalendarza)

Już od ponad 40 lat Vlad von Carstein bezkarnie pustoszy krainy Starego Świata, podbijając jednych i niszcząc drugich. Pretendent do miana Imperatora, którego od totalnej dominacji dzielą jedynie potężne mury stolicy Imperium Sigmara. Tron Altdorfu czeka na niego, a Ghal Maraz wzywa.
Wielka bitwa o losy ludzkiego państwa rozegrać się miała w Altdorfie, zimą roku 2051. Dowódcy wojskowi wiedzieli o planowanym ataku na miesiące wprzód, co pozwoliło im poczynić odpowiednie przygotowania, na tyle jak ile było to możliwe. Stolica Reiklandu została otoczona długimi na kilometry rowami, wewnątrz których znajdowały się zaostrzone kołki i pale. Do obrony została zaprzęgnięta sama rzeka Reik, która posłużyła za źródło wody, wypełniającej ogromną fosę.
Niestety wszystkie środki zaradcze nie zatrzymały pochodu umarłych. Wysokie mury były trzaskane z łatwością przez nieopisane machiny oblężnicze, zbudowane z metalu, drewna i ludzkiego mięsa, połączonego za pomocą mrocznych technik w tak bluźnierczy sposób, iż tylko najodważniejsi nie tracili ducha walki, stając przeciwko nim. Przed samą bitwą Vlad postawił swoje słynne już ultimatum – otworzyć bramy i służyć mu za życia, lub walczyć, zginąć, i służyć mu po śmierci. Uczciwa oferta, a co ważniejsze respektowana przez samego wampira, toteż władca Reiklandu, Hrabia Elektor Ludwig, postanowił poddać miasto, chcąc tym samym ocalić życie swoje i swoich ludzi. Decyzję tą nie przyjął do wiadomości Wielki Teogonista Kultu Sigmara – Wilhelm III. Zamknąwszy się w Wielkiej Świątyni, po trzech dniach i nocach nieustannej modlitwy, doznał wizji od samego Sigmara, w której to ukazane mu zostało ostateczne pokonanie sylvańskiego zła. To przekonało Ludwiga do podjęcia wyzwania. Ultimatum zostało odrzucone, a przygotowania do oblężenia rozpoczęte.
Tego samego dnia do obozu nieprzyjaciela został wysłany tajny agent. Nazywał się Felix Mann i był najzdolniejszym złodziejem swoich czasów. Nawet przestępcy w obliczu zagłady postanowili przyłączć sie do sprawy Imperium. Jego zadaniem było wykradzenie dziwacznego, ozdobnego pierścienia, z którym Vlad nigdy się nie rozstawał. Szczęściem i podstępem Mannowi udało się dostać do samego serca obozowiska, przekradając się nietylko przez hordy umarłych, lecz i same wampirze straże. Z sercem w gardle wszedł do wielkiego, czarnego, jedwabnego pawilonu, w którym krwawi arystokraci odpoczywali. Zrządzeniem losu, lub zwyczajną nieuwagą, Vlad letargował w trumnie z otwartym wiekiem. Mistrzowi złodziei niewyjaśnionym sposobem udało się zdjąć pierścień z palca von Carsteina, i co ważniejsze ucieć w jednym kawałku w tylko sobie znanym kierunku. Nigdy już bowiem nie wrócił ani do Altdorfu, ani do Reiklandu. Do dziś nikt nie wie, co się z nim stało.
Po swoim przebudzeniu oraz zdaniu sobie sprawy z zaistniałej sytuacji, Vlad wpadł w ogromną wściekłość i niemalże natychmiast, bez namysłu, bez planu i rozpoznania nakazał atak na miasto. Armia nieumarłych posuwała się naprzód, pokonując okopy, płonące doły i rwącą wodę. Rozszalały gniew Vlada i jego wampirów pchał wielkie kościane wieże oblężnicze ku murom stolicy. Na blankach szkielety i ludccy wojownicy starli się w śmiertelnym boju. Działa i strzelby rozpruwały latające poczwary, a dzielni bohaterowie dzierżąc potężne artefakty stawali w szranki z Arystrokracją Nocy.
W tym chaosie bitwy jedna z walk była ważniejsza niźli jakakolwiek inna. Wśród płonących ruin miasta, Wielki Teogonista Wilhelm III starł się w bezpośredniej walce z Hrabią Wampirów Vlad von Carstein. Po niemalże godzinie walki, w której to święty młot nieustannie stawiał odpór czarnemu ostrzu, Vlad zyskał znaczącą przewagę. Mimo całej swej odwagi i niezachwianej wiary, teogonista był nadal fizycznie tylko człowiekiem. Wyczuwając, że jego koniec jest bliski, Wilhelm rzucił się w rozpaczliwym akcie na wroga, zrzucając obu z miejskich murów. I spadli tak razem, zachowani w zimnym uścisku śmierci. Pierwszy upadł Vlad, nabijając się na drewniany kolec w głębi rodu, następnie upadł Wilhelm, nabijając hrabiego jeszcze jeszcze głębiej. Pozbawiony swego pierścienia, wampirzy hrabia jedynie krzyknął przeraźliwie w agonii, nim ostatecznie wygasł.
Tak Vlad von Carstein został zniszczony, a jego armia rozpadła się. Po porażce pod Altdorfem wojska Sylvani zostały zmuszone wycofania się. Na ich szczęście straty ludzkie po stronie obrońców skutecznie uniemożliwiły pościg. Ostatnią ofiarą bitwy stała się Isabella von Carstein, gdyż mie mogąc stawić czoła wieczności bez ukochanego męża, nabiła się na pal, i również jak on przeminęła. Wszystko to uczyniła oczach hrabiego Ludwiga i jego ochroniarza. Wreszcie pojawiła się tak długo wyczekiwana szansa na ostateczne zniszczenie krainy zła. Na zrównanie Sylvani z ziemią, i posypanie jej gruzów solą, coby nigdy więcej nie być świadkiem powrotu nieśmiertelnych wynaturzeń. Lecz fortuna raz jeszcze obruciła się na stronę wampirów.
Wspaniałe zwycięstwo przysporzyło Ludwigowi wielu zwolenników, i jeszcze więcej wrogów. Obawiając się jego koronacji na Imperatora, pozostali Hrabiowie Elektorzy wezwali swe armie, pogrążając Imperium w kolejnej wojnie, tym razem domowej, napędzanej jednak tym samym pragnieniem, które skłoniło Vlada do rozpoczęcia własnej ery podbojów – chciwością.
Sylvania i jej władcy mogli odetchnąć z ulgą. Znajdując się na skraju świata, w buchającym ogniu wojny, spokojnie zaczęli odbudowywać swoje siły, ucząc się na błędach ich poprzednika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK

  20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK klikasz w link i 20% jest twoje :) Ty cieszysz się super cacuszkami i dodatkow...