Konrad Krwawy i Druga Wampirza Wojna
(od 2058 do 2121 roku Imperialnego Kalendarza)
Straszliwa wojna
przeciw nieumarłym pomiotom dobiegła końca. Von Carstein padł martwy, a wraz z
nim umarło wielkie marzenie o nieśmiertelnym imperium. Jednakże sen Vlada
przerodził się w koszmar ludzkości, w którym bezbożne monstra nie pozwalały o
sobie zapomnieć. Tym bardziej lęk nie zniknął z ludzkich serc, gdyż zagrożenie
ze strony niesławnej Arystokracji Nocy
nie zostało całkowicie zażegnane. Co prawda niedobitki armii Vlada pierzchły
spod murów Altdorfu, chroniąc się w najgłębszych czeluściach lasów, czy
wracając do warowni w Sylvanii, to najważniejsi spośród dowódców mrocznego
hrabiego wciąż „żyli”, nie wspominając o istnej watasze potomków, nie tylko
przybranych. Szczęściem w nieszczęściu tych liczących się było jedynie, lub aż
pięciu. Pięć ocalałych bestii, ubiegających się o tytuł spadkobiercy potęgi
Vlada. Byli to Fritz, Hans, Pieter, Konrad i
Mannfred von Carsteinowie. Wszyscy uznawali się za prawowitego i jedynego
dziedzica tronu Sylvanii. Konflikt między nimi był nieuchronny, a kiedy ten już
rozgorzał, przed ponad czterdzieści lat wampirzy watażkowie walczyli i
spiskowali między sobą, często zawiązując sojusze z niedawnym wrogiem i
wbijając nóż niedawnemu sojusznikowi. Na czterdzieści lat Sylvania zmieniła się
w jedno wielkie pole bitwy, dając czas Imperium Sigmara na uleczenie ran po
niedawnych Wampirzych Wojnach i kolejnej już wojnie domowej. Z czasem jednak
walki wygasały, a pretendenci powoli znikali. Fritz von Carstein zginął podczas
próby oblężenia Middenheimu. Hans von Carstein przegrał bezpośrednie starcie z
Konradem. Pieter von Carstein padł ofiarą Helmuta van Halla – słynnego Łowcy
Czarownic. Plotki głosiły, że w pokonaniu tego wampirzego lorda kluczową
rolę odegrał inny krwiopijca, Mannfred von Carstein, gdyż miałby sprzymierzyć
się z ludzkim pogromcą wampirów. Niezależnie od tego jak było naprawdę,
Mannfred po śmierci swego krewniaka zniknął z Sylvanii, pozostawiając całą tą
zrujnowaną prowincję w rękach Konrada, który stał się jej niekwestionowanym
władcą, tak jak ongiś jego przybrany ojciec. Kiedy szaleniec przejął
nieśmiertelny tron w Drakenhoffen, na Imperium raz ponownie padł blady strach.
Druga Wampirza Wojna zdawała się być nieunikniona.
W odróżnieniu do Vlada Konrad był niecierpliwym,
lekkomyślnym, bezlitosnym i szalenie gwałtownym wampirem, co w połączeniu z
jego chorobliwą ambicją, być może spowodowaną kompleksem niższości względem
ojca, dało mieszankę iście wybuchową. Chociaż wyobraźnią nie ustępował swemu
przodkowi, Konrad nie posiadał nawet w połowie takiego talentu magicznego,
jakim władał Vlad. Nie mając odpowiednich umiejętności Konrad zmuszony był
polegać na swoich śmiertelnych poplecznikach. W tym celu rozkazał schwytać oraz
zniewolić wszystkich magów, którzy byliby w stanie służyć mu jako nekromanci.
Tak więc raz ponownie wampirzy agenci oraz ich wyznawcy rozpanoszyli się po
dworach i pałacach Imperium, szukając i porywając najbardziej obiecujących
adeptów sztuk magicznych. Kiedy Ci zostali postawieni, bynajmniej wbrew własnej
woli, przed obliczem Konrada, zdali sobie sprawę jak bardzo różni się on od
Vlada.
Podczas gdy patriarcha von Carsteinów oferował
swoim przeciwnikom wybór między poddaniem się, a wieczną niewolą jako umarli,
krwiożerczy Konrad dawał czarodziejom wybór między szybką i bezbolesną
śmiercią, a długimi katorgami. Również motywy jakimi kierował się krwiopijca
zdziwiły wielu spośród niewolników. Marzeniem Vlada było rządzenie Imperium
Sigmara jako wampirzy cesarz, celem Konrada było tylko i wyłącznie zaspokojenie
swojej chorej żądzy mordu oraz rzezi, odrażającej nawet dla innych wampirów.
Wielu spośród członków sabatu wierzyło, niekiedy było wręcz przekonanych, iż
Konrad von Carstein to stworzenie całkowicie szalone, któremu bliżej do
zwierzęcia, niźli istoty inteligentnej. Obłęd bynajmniej nie był spowodowany
krwawym pocałunkiem, gdyż jeszcze jako zwyczajny śmiertelnik miał reputację
okrutnego, zawistnego watażki. W całej Sylvanii słynnym już stało się polowanie
na koty, które z rozkazu Konrada miały posłużyć za żywe tarcze dla
szkolących się pod jego egidą kuszników. Lecz i ludzie nie byli wolni od jego
chwiejnych emocji. Przynajmniej dwukrotnie rozkazał doszczętnie spalić całą
wioskę, wraz z jej mieszkańcami, gdyż nie podobał mu się jej zapach.
Najsłynniejszym i najstraszniejszym wyczynem tego szlachcica według pospulstwa,
było zamurowanie żywcem własnej matki, gdyż ta ośmieliła się urodzić dziecko,
notabene jego brata bez zgody starszego
syna. Zdobycie niesamowitej mocy i nieśmiertelności wampira nie wpłynęło negatywnie
na i tak już chwiejne zrozumienie otaczającej go rzeczywistości. Jako
krwiopijca mógł teraz po prostu spełniać swoje wypaczone przyjemności
osobiście.
Minął długi czas nim armie Sylvanii ponownie
zebrały swe szeregi, lecz gdy to już się stało, Konrad nie czekał ani chwili
dłużej. Bez planu działania, bez konkretnego celu wyruszył ze zbuntowanej
prowincji grabiąc i niszcząc wszystkie osady i miasta w zasięgu wzroku. Jego
pragnienie krwi zaprowadziło go daleko na południowe ziemie Imperium, do
Wissenlandu i Nuln, oraz jeszcze dalej aż do stóp Gór Szarych. Właśnie tam
szalony hrabia po raz pierwszy w swoim już nieżyciu spotkał rycerzy ze Krwawego
Zamku, zakon dumnych, szlachetnych i honorowych wampirów, będących dziedzicami
Krwawych Smoków i legendarnego już Abhorasha. Chociaż natura Konrada nijak nie
odpowiadała standardom tychże wojowników, to obietnice wielkich zwycięstw i
jeszcze większej chwały z nimi związanych, wystarczyła by przekonać rycerzy do
walki za jego sprawę. Z Krwawymi Rycerzami w swej awangardzie Konrad von
Carstein zmiażdżył każdą armię jaką szlachcice Wissenladu wystawili przeciwko
niemu, pomimo częstych ataków histerii wampirzego hrabiego oraz jego
całkowitego analfabetyzmu strategicznego i taktycznego. Ciężko opancerzone
rycerskie hufce stanowiły dla wissenlandczyków siłę nie do pokonania.
Kiedy już Wissenland został doszczętnie
spustoszony, Konrad ruszył swymi wojskami na północ, do Averlandu, gdzie
niespodziewanie dla niego napotkał zdecydowany opór. W bitwie
o Kleiberstorf averlandczykom udało się zgromadzić ogromnej ilości dział,
wagonów artyleryjskich, wyrzutni rakiet, a nawet czołgów parowych. Kiedy
rozgorzała bitwa siła ognia imperialnych regimentów przytłoczyła nieprzebrane
legiony zmarłych, zalewając je morzem prochu stali, i ognia. Przerażony i
zdesperowany Konrad po raz pierwszy w swym życiu padł na kolana przed swymi
niewolnikami, błagając by ich zaklęcia podtrzymały fale umarłych. Groził im
śmiercią, obiecywał im moc, ofiarował im wielką władzę i koniec końców udało mu
się przekupić swe sługi. Nekromanci połączyli swe moce, tworząc straszliwą
wichurę, która ogarnęła cały Averland, w tym pole bitwy. I tak gdy mroczna
magia wirowała wokół ludzkich żołnierzy, eteryczne ręce zaczęły chwytać ich
dusze, wyrywając je z fizycznego ciała. Panika zaczęła się rozprzestrzeniać w
miarę, jak nienaturalny wiatr zabijał coraz więcej mężów. W chwili przebłysku
racjonalności Konrad zauważył, iż jest to szansa na którą czekał. Zarządził
kontratak, forpocztę którego stanowili Krwawi Rycerze oraz szkieletowa
kawaleria z Drakenhoff. Szarża się udała, dzięki czemu szyki armii Averlandu
pękły, a formacje rozpierzchły się we wszystkich możliwych kierunkach. Aż pięć
dni zajęło Konradowi i jego nieśmiertelnym bestią wytropienie i zabicie
wszystkich ocalałych śmiertelników.
Tak nieoczekiwane i niespodziewane zwycięstwo nad
wojskami kolejnego Hrabiego Elektora, wzmocniło w Konradzie przeczucie o swym
taktycznym geniuszu i ponad przeciętnej inteligencji. W gorączce dumy i
niezaspokojonej potrzebie czerpania większej ilości krwi, wampirzy lord
postanowił ruszyć na wschód, w kierunku wysokich gór Zhufbaru, gdzie zamierzał
utłuc wielkiego krasnoludzkiego króla, wbrew wszystkim radom jego już
nielicznych doradców. Tym razem ofiara nie zamierzała czekać na przybycie
nieumarłych hord. Król Zhufbaru poirytowany krwawymi rzeziami Konrada na
manlingach postanowił osobiście ukarać aroganckiego krwiopijce. Widząc to nowe
wyzwanie von Carstein ochoczo zmierzył się z krasnoludzką armią w rodzimej
Sylvanii, w bitwie o Nachthafen. Z początku starcie szło po myśli najeźdźcy,
gdyż krasnoludzkie runy z łatwością przeciwstawiały się różnorakim
nekromantycznym zaklęciom. Pozbawione podtrzymującej energii kohorty zombie i
szkieletów padały tam, gdzie początkowo powstały. Dodatkowo krasnoludzkie
armaty i pistolety podobnie jak pod Kleiberstorf siały w szeregach umarłych
prawdziwy pogrom. Jednakże Konrad pozostał pewny siebie, pomimo wszystkich tych
niepowodzeń. Osobiście przeprowadził atak na prawą flankę dawi, starając się
zabić możliwie jak największą liczbą Runicznych Kowali. Niezastąpieni i
niezachwianie wierni Krwawi Rycerze uderzali w centrum krasnoludzkiej armii
szarża za szarżą. Kiedy von Carstein własnoręcznie zabił, a potem wypił
ostatniego spośród runicznych kowali, jego czarownicy ponownie zebrali swą moc,
wskrzeszając wcześniej powalone hordy, wliczając w to samych dawi. Krasnoludy
walczyły zdecydowanie, nie ukazując ani cienia strachu, ale w gruncie rzeczy
była to beznadziejna, desperacka walka. W ostatnim chwalebnym zrywie król Zhufbaru wyzwał Konrada na pojedynek, lecz
ten wyśmiał go i wysłał do walki swego sługę Walacha Harkona – Wielkiego
Mistrza Zakonu Krwawych Smoków. Walka, która przeszła później do legend,
zakończyła się zwycięstwem wampira. W niecałą godzinę później, wszystkie
krasnoludy zostały zabite.
Zwycięstwo nad dawi dotarło również do Imperium,
gdzie trzech pretendentów do Cesarskiego Tronu postanowiło chwilowo odłożyć na
bok swe waśnie i połączyć siły, by powstrzymać szalonego rzeźnika i uchronić
kraj przed zniszczeniem, jaki spowodował pochód Vlada. Pierwszy prawdziwy test
swego sojuszu miał miejsce podczas Bitwy Czterech Armii w 2100 roku, na
obrzeżach Middenheimu, gdzie Konrad von Carstein stawił czoła trzem ludzkim
armią. Wynik tego gigantycznego starcia pozostał nierozstrzygnięty, wszystko z
powodu głośnej zdrady, której ofiarami było dwóch ludzkich przywódców.
Samozwańcza cesarzowa Ottila IV z Talabeclandu, oraz syn obrońcy Altdorfu,
Lutwik z Reiklandu. Po prostu oboje rozkazali swym zabójcom zabić tego
drugiego, gdyż chaos pola bitwy idealnie nadawał się jako zasłona tak wielkiego
skrytobójstwa. Kiedy spisek wyszedł na jaw, a ludzkie armie stanęły przeciwko
sobie, osłabiony Konrad czmychnął, ratując swoje życie. Minęło trochę czasu,
nim pozostali Hrabiowie Elektorzy wyznaczyli nowego przywódcę drugiej koalicji.
Konklawe obradujące w stolicy Averlandu, mieście-twierdzy Averheim, zdecydowało
że nowym dowódcą połączonych sił zostanie hrabia Helmut z Marienburga, I gdy
poparcie dla jego kandydatury rosło, Helmut zaczął nagle tarzać się na ziemi w
chaotycznych konwulsjach. Jego skóra zaczęła się łuszczyć, a oczy wypadły ze
czaszki. Nawet młody syn Helmuta, Helmar, wiedział co to znaczyło. Jego ojciec
był od dawna martwy, lecz dopiero teraz magia sług Konrada przestawała działać.
Kiedy wampirzy szpiedzy poinformowali Konrada o
niepowodzeniu jego „genialnego” planu, ten wpadł w niespotykany dotąd szał.
Najpierw okrutnie ukarał nekromantów, którzy według niego spartaczyli robotę.
Później ruszył na serię rajdów, grabiąc, paląc i mordując wszystko co spotkał
na swej drodze od Averheimu na wschodzie, aż po Wyjące Wzgórza na zachodzie. To
była kropla, która przelała czarę goryczy. Mając już dość sadystycznych eskapad
wampirzego hrabiego wszyscy Hrabiowie Elektorzy, wraz z kilkoma krasnoludzkimi
królami, po raz drugi zebrali ogromna armię i ruszyli na siły Konrada. Wiosną
2121 roku, u zboczy Grim Morr koalicja pod wodzą największego spośród
wojowników, krasnoludzkiego bohatera Grufbada, zderzyła się z armią
Konrada von Carsteina. Nie bacząc na siły i formacje wroga Konrad ponownie
w pierwszym uderzeniu wysłał swych elitarnych rycerzy oraz nieumarłych
kawalerzystów, mając nadzieję złamać szeregi potężną szarżą, nim ten zdąży
zająć odpowiednie pozycje. I tak też się stało, lecz chwilę po ataku, hordy
zmarłych zaczęły padać setkami. Bynajmniej nie było to spowodowane wrogą
artylerią czy magią, a zdradą. Bojąc się potęgi wroga zniewoleni czarodzieje
postanowili podjąć ryzyko i zbiegli z pola bitwy, na długo przed jej
rozpoczęciem. Czary przez nich rzucone przestały działać z chwilą, gdy ci
uznali że są już wystarczająco daleko od jakiegokolwiek zagrożenia. Widząc
upadek armii Sylvanii również Krwawi Rycerze zdecydowali się salwować ucieczką,
mając nadzieję uniknąć gniewu krasnoludów i ludzi. W desperacji, magicznie
upośledzony Konrad próbował utrzymać swą armię w jednym kawałku. Ku jego
nieszczęściu ciężar zaklęcia okazał się zbyt duży do zniesienia i w jednej
chwili umysł Konrada w końcu pękł. W ataku ślepego szału Konrad zbiegł do
pobliskiego lasu, nieustannie krzycząc z bólu jaki Wiatry Magii czyniły jego
umysłowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz