Ostatni z von Carsteinów i Trzecia Wampirza Wojna
(od 2124 do 2145 roku Imperialnego Kalendarza)
Wraz ze ostateczną śmiercią Konrada, oczywistym
wręcz kandydatem na tron Sylvanii stał się zaginiony przed laty Mannfred von
Carstein. Najbardziej przebiegły i wyrachowany spośród wszystkich Arystokratów
Nocy. Między kuluarami Drakenhoff czy Schwartzwaffen pomniejsi wampirzy władcy
twierdzili, jakoby sam Mannfred miał przyczynić się do śmierci swoich dwóch
krewniaków, Vlada i Pietera von Carsteinów. Niektórzy spośród szlachciców
uważali wręcz, że tamtej pamiętnej nocy 2051 Mannfred miał być jedynym spośród
wampirów, który nie zasnął. Co więcej podejrzewa się, że doskonale zdawał sobie
sprawę z obecności złodzieja Felixa Manna, w końcu sam miał przekazać
Wielkiemu Teogoniście sposób na ostateczne zabicie Vlada. W takim wydaniu
zniknięcie wampira byłoby tak naprawdę próbą odnalezienia ludzkiego złodzieja
oraz pierścienia, który dawał prawdziwe życie wieczne. Nikt do końca nie wie
gdzie przez te lata podziewał się Mannfred. Jedni sądzą, że podróżował przez
Krainy Umarłych w poszukiwaniu tajemnic nieżycia, inni że udał się do ruin
Nehekhary celem pozyskania niesamowitych artefaktów mocy. Prawie stulecie
Mannfred poświęcił zdobywaniu wiedzy, nie tylko tej magicznej. Jednakże
jakakolwiek by nie była prawa, faktem jest, że ostatni z von Carsteinów
powrócił do swej dziedziny niedługo po śmierci Konrada, niszcząc wszelkie
oznaki niesubordynacji i przejmując całą władzę nad Sylvanią. Jako ostatni z
pierwszego rodu von Carsteina, nie miał zamiaru zrzec się swego dziedzictwa.
Tam gdzie Vlad rządził uczciwą, acz twardą ręką, a
Konrad strachem oraz brutalną siłą, Mannfred wykorzystał swoją inteligencję
oraz niesamowite zdolności magiczne, by ogłupiać, oślepiać i manipulować. Przez
ponad dekadę od przejęcia władzy, Mannfred von Carstein ostrożnie dobierał
każdy swój ruch, dokładnie rozważając nad różnymi możliwościami i ich
konsekwencjami. Pozwolił Imperium Sigmara o sobie zapomnieć, uznać za
nieznaczący margines historii, ledwie przygraniczny folklor, bajkę dla
tłuszczy. W tej ciszy i spokoju po raz trzeci już zbierała się ogromna armia
umarłych. Mannfred ucząc się na błędach swoich poprzedników wiedział, że musi
otoczyć się lojalnymi oraz uzdolnionymi doradcami, a szlachta Sylvanii nigdy
nie potrafiła wyzbyć się swej ludzkiej chciwości oraz małostkowości. W tym celu
poszukiwał i zapraszał wampiry spoza granic swej prowincji. Przekonywał je,
przekupywał, czasami nawet zastraszał, robił wszystko by zjednać sobie ich
niezaprzeczalną wierność, czy to dobrymi słówkami, czy brutalną siłą. Kiedy
jego nowa świta zaczęła przygotowania do nadchodzącej inwazji, Mannfred udał
się na wiele miesięcy w podróż po bezdrożach imperium. Odwiedzał
zniszczone grobowce, zbezczeszczone świątynie, a nawet opuszczone
pobojowiska przekonując ich mściwe duchy i upiory do służenia w jego rosnącej
hordzie. Los nie mógł być dla Mannfreda bardziej korzystny, gdyż Imperium
Sigmara targała kolejna z niezliczonych już wojen domowych. Wystarczyło
poczekać, a ludzie wyniszczyliby samych siebie. Von Carstein uznał, że nadszedł
odpowiedni czas, aby wyjść z ukrycia i zaatakować.
Przez całe lato i jesień ludzcy władcy toczyli swe
brutalne konflikty, wycofując się do swych fortec z nastaniem pierwszych
śniegów. Właśnie wtedy armie Mannfreda przekroczyły granice Sylvanii. Ziemie
Stirlandu i Averlandu nie były wcale przygotowane na walkę z tego typu
przeciwnikiem, lecz ku ich szczęściu nie stanowiły one celu wampirzego
hrabiego. Legiony Mannfreda maszerowały przez lód, śnieg i wichury prosto w
kierunku Altdorfu, kładąc na mieczach wszystkich żyjących ludzi, którzy
odważyli się stawić im czoło. W trakcie trwania niesławnej Wojny Zimowej 2132
roku, von Carstein zdołał pokonać kilka pospiesznie zgromadzonych armii
Reiklandu i Talabeclandu, które próbowały zablokować mu drogę do stolicy. Te
kilka zwycięstw nad mimo wszystko słabymi siłami wystarczyło by po Imperium
Sigmara rozniosła się mroczna i niepokojąca plotka o powrocie von
Carsteinów. Wkrótce samo wspomnienie imienia Mannfred wystarczyło, by mieszkańcy wsi uciekli ze
swych domów, tylko po to, by zamarznąć na śmierć w trakcie mroźnej,
zimowej nocy. Po kilku miesiącach nieustannego marszu wojska Sylvanii dotarły
wreszcie pod mury Altdorfu, który ku zdziwieniu wszystkich wampirów, zdawał się
być niebronionym.
Poczucie triumfu i samozadowolenia wypełniło
Mannfreda. Wszystko wyglądało no to, że ludzie ciągle nosząc w pamięci
ultimatum Vlada postanowili się poddać, mając nadzieję na ocalenie swych żyć.
Wreszcie marzenie von Carsteinów miało się ziścić. Mannfred widział siebie już
nie jako wampirzego hrabiego, lecz jako nieśmiertelnego Imperatora. Kiedy
właśnie miał sięgnąć po najwyższą nagrodę, po coś czego nawet Vlad nie zdołał
zdobyć, w oddali, na najdalszych blankach murów Altdorfu pojawiła się sylwetka
człowieka. Mannfred wiedział kim była ta osoba. Wielki Teogonista Kurt III
trzymał w swych rękach złowrogo wyglądającą księgę. Na twarzy wampira pojawiło
się nieopisane przerażenie, gdyż znał doskonale ów przeklęte tomiszcze. W
tamtym momencie przez umysł Mannfreda przeleciało wiele myśli, najważniejszą
jednak było to, skąd kapłan zdobył ten legendarny już rękopis. Sigmarita
posiadał bowiem jedną z Dziewięciu Ksiąg Nagasha – Liber Mortis, księgę
śmierci. Bez chwili zawahania Kurt rozpieczętował tomiszcze i rozpoczął
czytanie jedynie sobie znanej inkantacji. Im dłużej teogonista czytał bluźniercze
zaklęcia, tym mniejszą moc Mannfred posiadał nad swymi sługami. Widząc jak jego
legiony rozpadają się w pył, wampirzy hrabia stanął przed wyborem, uderzyć na
Altdorf resztkami swych sił, mając nadzieję na przełamanie obrony, lub
wycofanie się spod stolicy tym, co zostało z jego jeszcze do niedawna
niezliczonej hordy. Wybór został podjęty, a von Carstein czmychnął spod miasta
tak szybko, jak było to możliwe, zwłaszcza że do tej pory skryte reiklandzkie
wojska szykowały się do masowego ataku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz