czwartek, 6 czerwca 2019

Bitwa o Calth cz4




Nie zostawcie kamienia na kamieniu, zroście ziemię krwią tych którzy padną i niech jedynie popioły
świadczą o ich zgubie. Niechaj Calth stanie się nagrobnym kamieniem Ultramarines.
Nur Asoktan, Rzeźnik z Dainhold, mistrz Zakonu Odartej Dłoni

Niewiele jest świadectw pozwalających dokładnie określić kiedy zaczęła się rzeź na
powierzchni Calth. Większość historyków przyjmuje że Niosący Słowo rozpoczęli wszystkie swoje
działania na sygnał jakim była śmierć Campanille jednak informacje pozyskane z ciał poległych przez
sondy nekro-korowe i od nielicznych ocalałych wskazują że było inaczej. Wiedzeni czy to żądzą krwi
czy to zemstą a może i przez proste nieporozumienie, wielu z Niosących Słowo zaczęło rzeź na
powierzchni na długo zanim niebo na Calth stało się stosem pogrzebowym floty XIII Legionu.
Położone w nielicznych pozostałych na Calth kawałkach dziczy obozy Niosących Słowo stały się
scenami serii przeprowadzonych z zimną masakr niewielkich kontyngentów Ultramarines, które
znalazły się tam w roli gospodarzy i wysłanników dobrej woli. Wzdłuż całego północnego wybrzeża
Satryckich Pustkowi Niosący słowo zbudowali pomniki swojej zdrady z kości swoich ofiar. Działania te
nie dają się w żaden sposób opisać jako jakakolwiek rozsądna forma prowadzenia wojny jako że
obozy Niosących Słowo położone były w odizolowanych miejscach tak aby oszczędzić miastom
zakłóceń związanych z ćwiczącymi Legiones Astartes. Były one przewidziane do użycia przez
najpóźniej przybywające do systemu oddziały XVII Legionu i jako takie nie miały wielkiego znaczenia
strategicznego.
W bardziej zaludnionych obszarach, szczególnie tych położonych w pobliżu wielkich miast i
portów kosmicznych Calth nie doszło do wielkich masakr. Zamiast tego doszło do zdarzeń zupełnie
odmiennych, których świadectwami są nieliczne i zapomniane raporty. Według nich w kilka godzin
przed wybuchem otwartych walk doszło do eliminacji części dowódców XIII Legionu oraz ich świt. Bez
wątpienia padli oni ofiarami zespołów zabójców Niosących Słowo które przeniknęły w struktury miejsc
ześrodkowań sił Ultramarines pod przykrywką przyjaźni. Członkowie tych zespołów rzadko kiedy mieli
szansę przetrwać swe zdradzieckie uderzenia - Ultramarines odpowiadali na akty agresji z całą
stanowczością i bez jakiejkolwiek litości, jednak szkody w tamtym momencie zostały już uczynione a
łańcuch dowodzenia tworzący kręgosłup XIII Legionu zaczynał się rozpadać.
Gwałtowność i perfidia pierwszego uderzenia Niosących Słowo pozostawiły Ultramarines i ich
sprzymierzeńców w całkowitym szoku. Ich flota została zdziesiątkowana i rozproszona po całym
systemie Veridian a wiele z jego światów zostało zniszczonych. Setki tysięcy kultystów chaosu,
przemyconych na Calth w miesiącach poprzedzających inwazję pod przykrywką koncentracji sił przed
wyprawą na imperium Galaksha, uderzyło na siły Armii Imperialnej by wybić ją w imieniu swoich
mrocznych bogów. W inwazji planetarnej brało udział ponad sto tysięcy Astartes XVII Legionu
wspartych przez Mroczne Mechanicum i zdradzieckie Tytany. Wkrótce cała planeta wrzała od
toczącej się na jej powierzchni brutalnej wojny. Skala i dzikość niespodziewanego uderzenia groziły
zdławieniem obrońców w przeciągu godzin, jednak Kor Phaeron nie docenił determinacji i zajadłości
Ultramarines.
Na zielonych polach Komeshu 9 Zakon Ultramarines zginął gdy jego na wpół zebrane szeregi
zalała fala noszących szkarłat wojowników i pojazdów pancernych pod dowództwem Foedrala Fella.
Niewielkie wysepki kobaltowego niebieskiego błyszczały tu i ówdzie na równinach w miejscach gdzie
pojedyncze kompanie i mniejsze pododdziały postanowiły trwać w tak samo dzielnym jak
beznadziejnym oporze korzystając ze wszystkiego co miały pod ręką. Walki o Komesh wkrótce miały
stać się jednymi z najkrwawszych w całej bitwie i pochłonąć życia piętnastu tysięcy Ultramarines.
Ledwie pięć tysięcy ocalałych później zmuszone było przebijać się pod dowództwem Tetrarchy Tauro
Nicodemusa przez zastępy zdrajców w ciągnącej się niemal dwadzieścia godzin bitwie. Dalej na
północ, w pobliżu Numinusa, w rejonach ześrodkowania pod Erud zdradzieckie Tytany z Legio
Suturvora rozniosły elementy pierwszego, drugiego i trzeciego Zakonu Ultramarines. W obliczu
wielkich, adamantowo-ceramitowych uosobień bogów wojny nawet Kosmiczni Marines byli bezradni
niczym dzieci i setkami ginęli w każdej z oddanych przez nie salwy. Zupełnej zagładzie zapobiegł
jedynie zażarty opór kompanii pancernych Pierwszego Zakonu, których Shadowswordy i Falchiony z

zasadzek uderzyły na Tytany gdy te swobodnie kroczyły wśród rzezi. Kilkanaście Tytanów zostało
śmiertelnie ranionych, jednak z walk zdołały się wyrwać jedynie dwa Shadowswordy i jeden
uszkodzony Falchion - resztki kolumny pancernej pod dowództwem kapitana Sydance’a.
Po nocnej stronie Calth Niosący Słowo przypuścili atak na tętniące życiem fabryki amunicji w
Dainhold. Niezliczone rzesze kultystów rzucone zostały do ataków na zabarykadowanych w
budynkach manufaktoriów wojowników XIII Legionu. Dopiero gdy ich broń zamilkła pozbawiona
amunicji a korytarze wypełnione były nieidentyfikowalnymi strzępami poległych Nur Asoktan
poprowadził swoich Katafraktów z Odartej Dłoni by przeprowadzić polowanie na ocalałych
Ultramarines. Zapędzeni w kozi róg wojownicy Ultramarines walczyli do samego końca ostrzami
bojowymi i improwizowanymi ładunkami wybuchowymi, odcinając zasilanie z niektórych zabudowań
tak aby spowić je w ciemnościach i tym samym dać obrońcom jakąkolwiek przewagę.
Na całej powierzchni Calth, od satryckich dziczy po miasa Ouroseny, miały miejsce takie
same, całkowicie jednostronne starcia. Ultramarines byli atakowani i niszczeni przez tych którzy mieli
stanąć u ich boku a którzy rozlewali ich krew i z ich potrzaskanych ciał wznosili plugawe trofea.
Niosący Słowo zwrócili przeciw planecie sieć obrony orbitalnej, setki stacji bojowych mogących dać
odpór niemal dowolnemu przeciwnikowi. Teraz ich niszczycielski potencjał wykorzystany miał zostać
do wypalenia w powierzchni Calth straszliwych ran - jakiekolwiek zgromadzone na otwartej
przestrzeni siły Ultramarines były niszczone bez jakiejkolwiek litości a miasta zamieniane były w
ryczące stosy pogrzebowe zamieszkujących je milionów. Wśród tego chaosu i zniszczenia pełgały
jednak płomyczki nadziei w postaci tych nielicznych którzy nie dali się zaskoczyć zdradzie Niosących
Słowo.
Uderzenie XVII Legionu na sieć bunkrów obrony wybrzeża w Prowincji Sylator zostało
powstrzymane przez kohortę automatonów bitewnych Legio Cybernetica Magenim. Potężne machiny
wojenne, odcięte od bezpośredniego dowodzenia nadzorców Mechanicum porażonych szokiem
zniszczenia sieci orbitalnej, przełączyły się na podstawową logikę i reagowały na każde, nawet
najbardziej niepojmowalne, zagrożenia użyciem zabójczej siły. Śladem niszczycielskiego szału
automatów ruszył należący do Solar Auxilia 14 Garnide’ański Regiment Ciężkiej Piechoty,
zabezpieczył bunkry i wrył się w ziemię.
Na dalekiej północy, wzdłuż skutych lodem wybrzeży Thrascias, w niewielkiej odległości od
wybranej przez Erebusa lokalizacji odprawienia rytuału Burzy Zniszczenia, duży oddział Gal Vorbak
wyrzynał swoją drogę przez izolowane miasta. Los mieszkańców Calth pojmanych w czasie tych
krwawych rajdów pozostaje nieznany lecz może on być powiązany z dziwacznymi rytuałami
odprawianymi przez Erebusa i innych Niosących Słowo. Obsesja członków XVII Legionu na punkcie
religijnych rytuałów stawianych ponad tym co byłoby praktyczne i rozsądne często doprowadzała do
komplikacji. W Thrasciańskiej dziczy przywiązanie do obrzędów przekreśliło plany uderzenia na
zbierające się w tamtym rejonie dwa tysiące Niszczycieli z 22. Zakonu Ultramarines. W odróżnieniu
od innych formacji XIII Legionu reagujących szokiem i niedowierzaniem na pojawienie się
odrażających, opętanych przez demony legionistów Gal Vorbak, weterani 22 Zakonu od dawna
przyzwyczajeni byli do stawiania czoła najohydniejszym i najzłośliwszym gatunkom xenos stających
na drodze rozrastającemu się Imperium. Świadectwa pozyskane z pól bitewnych Calth po ustaniu
walk wskazują iż dowództwo Niszczycieli, pozbawione możliwości kontaktu z innymi Ultramarines,
wyszło z założenia że Niosący Słowo opętani zostali przez nowy, nieznany gatunek xenos. W obliczu
zagrożenia które zdolne miało być do opanowania potężnej, transludzkiej formy i świadomości
Astartes wojownicy 22 Zakonu użyli najbardziej zabójczej broni jaką dysponowali. Wynkiłe walki stały
się istnym piekłem wypełnionym phosphexem i burzami radowymi w którym w nieustającej, gorzkiej
walce ścierały się oddziały Niszczycieli i Gal Vorbak.
Pod Barrtor dwóch kapitanów Ultramarines ze 111 i 112 Kompani postanowili połączyć swe
dowodzenie z siłami Armii Imperialnej i Mechanicus znajdującymi się w tym samym rejonie i wycofać
się na wschód do Prowincji Sharud by uniknąć zmiażdżenia przez spadający z orbity deszcz
kosmicznych śmieci powstałych ze zniszczenia instalacji orbitalnych przez Niosących Słowo.
Dowodzący 112. Kompanią kapitan Phrastorex postanowił nawiązać łączność z przednią strażą

Niosących Słowo by zorientować się w sytuacji zaś kapitan Ekritus poprowadzić miał połączone siły
do Sharud. Zabierając ze sobą jedynie Gwardię Honorową Phrastorex ruszył w stronę terenów
zalewowych na których gromadziły się siły XVII Legioniu. Ku swojemu zaskoczeniu zauważył że
Niosący Słowo formowali swe czołgi i Astartes niczym do natarcia. Kiedy uniósł w pozdrowieniu rękę
zalała go istna nawała ognia - Phrastorex i jego ludzie zostali posiekani jeszcze zanim dana im
została możliwość zrozumienia dziejącej się zdrady. Będący świadkiem masakry Ekritus chciał ruszyć
na zdrajców by zanieść im pomstę jednak został powstrzymany przez swoich braci bitewnych.
Niedługo później na pozycje XIII Legionu zaczął spadać istny deszcz ognia ze strony zdradzieckich
Tytanów. Strzaskane niedobitki 111. i 112. Kompanii wycofały się w płonące lasy na wschód od
Boros. Na czele natarcia na uciekające siły Ultramarines parły niepowstrzymanie Land Raidery wzoru
Achilles i Phobos. Obrońcy zauważyli że dawny, stalowoszary, kolor XVII Legionu noszony na
pancerzach i pojazdach zastąpiony został szkarłatem. Była to oznaka nowej wierności Niosących
Słowo i niedługo później kolor ten zyskał wśród Ultramarines miano “Czerwieni Zdrajców”. Pojazdy i
pancerze Niosących Słowo nosiły również nowe oznaczenia - odrażającą heraldykę Chaosu w której
Lojaliści widzieli jedynie kolejną oznakę nieodwracalnego skażenia. Ekritus zdołał znaleźć pozycję
powyżej linii drzew z której dostrzegł nieprzebrane zastępy zdrajców atakujących Calthiańskie miasta
rozlokowane wzdłuż rzeki oraz port Boros. Natarcia prowadziły całe rzesze kultystów Chaosu, grupy
bitewne zdradzieckich Tytanów i niekończące się falangi Kosmicznych Marines odzianych w
szkarłatne pancerze. Ku zgrozie Ekritusa niepowstrzymana fala Zdrajców zmiatała wszystko na swej
drodze. Ziemia usiana była ciałami wybijanych bez jakichkolwiek wyrzutów, niczego
niespodziewających się ofiar - cywilów, żołnierzy Armii Imperialnej i Ultramarines. Wojownicy leżeli
martwi ze wciąż schowaną bronią, pozbawieni jakiejkolwiek możliwości stawienia czoła śmierci. Na
poboczach dróg zalegały stosy kobaltowoniebieskich pancerzy zawierających bezwładne ciała.
Niektóre zrzucone zostały pod murami i płotami na sterty niczym drewno opałowe, część została
rozcięta by wydobyć ze środka ciało. Inne przybite zostały do słupów niczym koszmarne strachy, a
część zwłok wyglądała na nadjedzoną nieludzkimi zębami. To nie była wojna - to była profanacja w
najgorszym gatunku, przecząca wszystkim regułom. Niosący Słowo nie tylko odrzucili uświęcone
nakazy i kodeksy Astartes nadane ręką samego Imperatora lecz również zdeptali podstawowe
kodeksy moralne Ludzkości.
Pomimo kilku pomniejszych sukcesów zapadający nad stołecznym Numinas zmierzch zdawał
się zapowiadać koniec Legionu Ultramarines. W mniej niż dwanaście standardowych godzin zginęło
sto tysięcy legionistów a niemal wszystkie większe miasta i znaczące strategicznie miejsca na Calth
znalazły się w rękach Niosących Słowo. Planeta pogrążona była w nieustającym deszczu szczątków
spadających z orbity, wielkie obszary płonęły i były zrównywane z ziemią bombardowaniami
orbitalnymi a kipiące między Lojalistami i Zdrajcami bitwy pochłaniały spośród cywilów niezliczone
istnienia. Miliardy imperialnych obywateli zginęły w pierwszych godzinach i dołączały do nich kolejne
miliony im dłużej trwały walki. Całość wyglądała tak jakby celem Niosących Słowo było nie tyle
zniszczenie XIII Legionu ile spowodowanie tak wielkich zniszczeń i tak wielu śmierci jak było to tylko
możliwe. Tak też było naprawdę - niewyobrażalna w swoich rozmiarach rzeź nie była jedynie prostym
dziełem żądzy krwi i szaleństwa w których pogrążyli synowie Lorgara, jej celem było wspomożenie
bluźnierczego rytuału o ogromnej skali. Podczas gdy głębsze, religijne motywacje tych działań pośród
Niosących Słowo pozostają nieznane, ich bezpośrednie następstwa znane są dzięki świadectwom
nielicznej garstki której dane było przetrwać. Opowiadają one o dziwnych, wypaczonych
zachowaniach pogody na wczesnym etapie walk, spośród których najczęściej wymieniane są
szaleńcze tajfuny, upiorne i nienaturalne zorze czy chmury. W miarę jak rosła intensywność walk
pociągająca za sobą ogromny wzrost liczby ofiar śmiertelnych zjawiska te zaczęły przybierać na sile i
dołączyły do nich pierwsze fizyczne manifestacje istot pochodzących z Osnowy. W tamtym czasie
stworzenia te nie były powszechnie znane mieszkańcom Imperium, stanowiąc jedynie przedmiot z
dawna dyskredytowanych opowieści i urojeń Astropatów i Nawigatorów. Nawet stoiccy zazwyczaj
Astartes ulegli szokowi związanemu z pojawieniem się demonów. Ich manifestacje nie podążały
również za żadnym (przynajmniej pojmowalnym ludzkim umysłem) planem. Sytuacja wyglądała tak

jakby sprowadzenie piekielnych istot na Calth było samo w sobie celem Niosących Słowo. Najwięcej
wtargnięć do materialnego świata dało się zaobserwować tam gdzie walki były najbardziej zacięte lub
tam gdzie dziki szał Niosących Słowo w całej swej brutalności przynosił niezliczone ofiary
jednocześnie rzadko wpływając na ogólną sytuację strategiczną.
Oddziały lojalistów gnębione były nie tylko przez obecność mrocznych sprzymierzeńców
Niosących Słowo. Sytuacja w całym systemie Veridian ulegała gwałtownemu pogorszeniu. Zdrajcy po
przejęciu niemal całości potencjału systemów obrony orbitalnej Calth, skierowali siłę jej i całej swej
potężnej floty przeciw samemu słońcu systemu. Poddana bezwględnemu bombardowaniu, skatowana
gwiazda zaczęła uwalniać potężne rozbłyski promieniowania. Ci z wojowników na powierzchni Calth
którzy nie byli chronieni przed radiacją i nie posiadali nadludzkiej fizjologii Astartes błyskawicznie
ulegali koszmarnym poparzeniom i wkrótce umierali w wyniku choroby popromiennej. Bezpieczne
były jedynie nieliczne enklawy skryte za potężnymi osłonami antyradiacyjnymi.
Wielki Krążownik Antrodamicus przetrwał upadek na powierzchnię Calth w całkiem niezłym
stanie jednak stalowe cielsko potężnego okrętu przeorało ogromny obszar niegdyś tętniącego życiem
Fortalicjum Kalkasa pozostawiając za sobą pas zniszczeń o szerokości dwóch i pół kilometra.
Upadkowi potężnego statku towarzyszył nieustający deszcz mniejszych i większych kosmicznych
śmieci który dodatkowo bombardował miasto i otaczające go tereny. Szczęśliwie magos Tawren
udało się uciec ze Strażnicy nim ta została wgnieciona w ziemię. Lojaliści na Calth posiadali
szczątkowe informacje na temat wydarzeń na orbicie. Po utracie dokowisk i z siecią Vox w strzępach
nie mieli możliwości połączenia się z dowództwem Ultramarines. Pozostawała im jedynie wiedza że
na orbicie doszło do jakiegoś ogromnego incydentu który zaowocował spadającymi z orbity
szczątkami jednak nie było jasne czy był to wypadek czy atak.
Koniec końców magos Tawren i podległe jej siły Skitarii połączyły się z ocalałymi z 4.
Kompanii Ultramarines. Po rozpoznaniu sytuacji dowodzący 4. Kompanią kapitan Remus Ventanus
uświadomił sobie że przeciw jego niedobitkom stały wielkie hordy kultystów Chaosu i tysiące
zdradzieckich Astartes. Zdrajcy posiadali również wsparcie wilelu grup bojowych zdradzieckich
Tytanów. W zaistniałej sytuacji Tawren zasugerowała wycofanie sił i poszukanie schronienia w
Leptius Numinus - dawnym pałacu gubernatora planetarnego Calth. Miejsce to posiadało co prawda
nieaktywny jednak działający serwer danych ale co jeszcze ważniejsze potężne systemy Vox.
Systemy co prawda nie były w bieżącym użyciu jednak były pieczołowicie konserwowane i
utrzymywane w gotowości. Najważniejszym jednak pozostawała kwestia tego że były one na pewno
sprawne - podczas zalewu złomowego kodu i późniejszego impulsu elektromagnetycznego systemy
pozostawały wyłączone co uchroniło je od zagłady. Jeżeli 4. Kompanii i jej sprzymierzeńcom udałoby
się reaktywować instalacje Leptius Numinus możliwe byłoby nawiązanie łączności z ocalałymi
elementami floty XIII Legionu.
Jeszcze w czasie kiedy 4. Kompania zmierzała w stronę pałacu siły Zdrajców pod
dowództwem Komandora XVII Legionu Morpala Cxira otoczyły starodawną budowlę i przypuściły atak
na nieliczną załogę. Niosący Słowo wykorzystali towarzyszące im hordy kultystów jako dodatkowy
pancerz mięsny chroniący ich zarówno przed ostrzałem jak i próbami kontrataku. Przyzwane z
Osnowy demony dokonywały aktów straszliwej rzezi gdy tylko w liniach obronnych pojawiła się
najmniejsza wyrwa. Wypierani ze swoich linii obrońcy szykowali się by drogo sprzedać swoje życia i
zabrać ze sobą tylu nieprzyjaciów ilu tylko zdołają. Od mrocznego losu uratowało ich przybycie
odsieczy w postaci połączonych sił Ventanusa i Tawren. Wsparci przez cybernetycznych Skitarii,
Kosmicznych Marines i ich pojazdy pancerne obrońcy uderzyli na siły Zdrajców dziesiątkując je bez
litości. W czasie gdy dookoła wrzała bitwa magos Tawren przystąpiła do prób reaktywacji serwera
danych i przywrócenia łączności Vox. Skitarius Alpha dowodzący podległymi jej Skitarii zasugerował
użycie kolektora awaryjnego by wybudzić instalacje ze snu. Ostatecznie Ventanusowi udało się
nawiązać na krótkim dystansie łączność z innymi oddziałami na powierzchni Calth które znajdowały
się w opałach podobnych jak 4. Kompania. Nikt jednak nie wiedział co stało się z Prymarchą XIII
Legionu ani czy w ogóle jeszcze żył (wtedy akurat chyba jeszcze wietrzył się w próżni). Wśród

nieustających, brutalnych ataków Niosących Słowo Tawren pozostawała skupiona na reaktywacji
serwera danych. Kiedy już maszyna została wybudzona ze swego zimnego snu Tawren zdolna była
zgromadzić dość danych by uzyskać obraz sytuacji. Straty były katastrofalne - ofiary śmiertelne tak
wśród Astartes, Armii Imperialnej i cywilów były straszliwe, resztki floty Ultramarines były
systematycznie wybijane, miasta systematycznie i nieubłaganie zamieniane w sterty gruzu i morza
ryczących płomieni pod gradem szczątków i ogniem z orbity. W całym tym chaosie Ventanus
ostatecznie nawiązał połączenie z Guillimanem (który akurat wrócił ze spaceru) i przekazał mu
informacje o pozostałych na powierzchni Calth siłach Lojalistów. W setkach odizolowanych stref
broniło się nie mniej niż 30 000 braci bitewnych Ultramarines i 200 000 żołnierzy Armii Imperialnej i
Mechanicus. Jeśli udałoby się skoordynować wysiłki tych wszystkich grup mogły one osiągnąć więcej
niż gdyby walczyły osobno i bez wsparcia. Roboute Guilliman wierzył że sytuację można jeszcze
uratować a Niosącym Słowo wystawić tak samo potężny jak niespodziewany rachunek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK

  20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK klikasz w link i 20% jest twoje :) Ty cieszysz się super cacuszkami i dodatkow...