“Dla innych, Wielka Krucjata zakończyła się dawno temu. Dla nas, nie zakończy się ona
dopóty, dopóki Ludzkość nie zjednoczy się raz jeszcze, a złota era Imperatora nie powróci.”~ Pierwszy Kapitan Darnath LysanderOkrzyk: “Prymarcho-Progenitorze, na Twoją chwałę i Jego chwałę na Ziemi!”Zakony Sukcesorskie: Astralni Rycerze, Czarni Templariusze, Niebiańskie Lwy,
Karmazynowe Pięści, Krzyżowcy Dorna (Zakon zawieszony), Uderzenie Śmierci, Zwiastuny
Wojny Imperatora, Excoriatorzy, Oprawcy, Władcy Ognia, Wzór Pięści, Młoty Dorna,
Honorowi Synowie (domniemane potomstwo Dorna), Hospitallerzy, Synowie Dorna,
Synowie Feniksa, Suzerenowie, Kolce Jadu, Biali TemplariuszeObecny Mistrz Zakonu: Vorn HaganŚwiat ojczysty: Terra, oryginalnie Inwit, obecnie siły Zakonu za swoją Fortecę Klasztorną
uznają Phalanx, mobilną, kosmiczną twierdzę.Kolorystyka: Żółty i czarny
Imperialne Pięści są jednym z Zakonów Pierwszej Fundacji i oryginalnie tworzyli oni
VII Legion Astartes, stworzony przez Imperatora w czasie Wojen Unifikacyjnych. Na tle
innych Zakonów, Imperialne Pięści są w pewien sposób wyjątkowe - nie posiadają oni
jednego świata ojczystego, choć często uważa się, że ich domem jest sama Terra. Same
Imperialne Pięści za swój dom uznają jednak swoją mobilną fortecę, Phalanx, która
nieprzerwanie służy im od dziesięciu tysięcy lat i po dziś dzień jest ich Fortecą Klasztorną.
Na wielu światach całego Imperium znaleźć można ich kaplice rekrutacyjne. Do
części obowiązków Imperialnych Pięści w czasie Wielkiej Krucjaty należała służba
Imperatorowi w charakterze jego “osobistych praetorian” i towarzyszenie mu w każdej jego
podróży. Imperialne Pięści zwykły brać udział w bardzo wielu konfliktach u boku samego
Imperatora. Rola gwardii Imperatora po zapieczętowaniu jego ciała w mechanizmach Złotego
Tronu została jednak całkowicie przejęta przez Adeptus Custodes. Mimo to, reputacja
jednych z najbardziej zaufanych sług Imperatora w czasach starożytnych przetrwała po dziś
dzień i wciąż jest ona częścią chwały i reputacji wszystkich Zakonów Sukcesorskich VII
Legionu.HistoriaWojny UnifikacyjneJeśli to faktycznie Imperator był ojcem Legionów Astartes, to sama Terra była ich
matką. Podobnie jak Imperator ukształtował swoich wojowników przy pomocy własnego
intelektu i silnej woli, tak i sama Terra pozostawiła na nich znak, jasno głoszący, że są
synami właśnie tej ziemi. Te znaki, lub jak to woli: blizny, często budowały kulturę
Legionów Kosmicznych Marines, wartości, według których służyły Imperium i metody
prowadzenia przez nie wojen, niekiedy tak subtelne i głęboko zakorzenione, jak tajemnice
wplecione w ich ciała. By zrozumieć, jak wiele z Legionów stało się tym, czym się stały,
najpierw należy zrozumieć samą Terrę. Starożytna Terra, utopiona we krwi, ignorancji i
okrucieństwach, w czasach przed objawieniem się Imperatora była pozbawiona nadziei na
lepsze jutro i ogarnięta mrokiem. Jedyny porządek dyktowany był przez tyranów - żyjących
krótko i przeklętych szaleństwem oraz małymi ambicjami. Imperator to zmienił - najpierw
przy pomocy armii utworzonej z posłusznych mu plemion techno-barbarzyńców, a następnie
dzięki genetycznie-wzmocnionym Wojownikom Gromu, by ostatecznie powołać do życia
Legiony Astartes. W krwi i ogniu udało mu się okiełznać Terrę, sprowadzając nań porządek i
oświecenie pierwszy raz od tysięcy lat. To właśnie tej cudownej transformacji bronić miał
VII Legion.
Pierwsze bataliony VII Legionu zaczęły powstawać na całej Terrze, co dobrze
odzwierciedla ich pierwszy laur bitewny, “Roma.” Wiele Legionów ograniczało miejsca
poboru swoich rekrutów do pewnych szczególnych regionów, ale VII Legion rekrutował na
całej Terrze, nawet w miejscach, do których pewne Legiony zgłaszały swoje pretensje w tej
sprawie. VII Legion interesowali szczególnie młodzieńcy o najwyższych wskaźnikach
wytrzymałości psychicznej i fizycznej. Wielu z nich było małomównymi i powolnymi
ludźmi, ale zawsze ich ważnym atutem była umiejętność szybkiego podejmowania decyzji.
Nie jest jasnym, dlaczego przeważająca ilość rekrutów VII Legionu miała tak podobny
charakter. Proces aktywowania genoziarna VII Legionu w rekrutach z pewnością był bardzo
bolesny, dlatego możliwym jest, iż komórki rekrutacyjne Legionu celowo dobierały właśnie
takich ludzi, stwierdzając, iż mają większą szansę na przetrwanie licznych operacji i długiego
treningu. Co więcej, możliwe, że raz wprowadzone zasady rekrutacji okazały się bardzo
korzystne dla Legionu i utrzymano je do czasu, gdy stały się tradycją. Tak czy inaczej,
ponura natura Astartes VII Legionu idealnie pasowała do wytyczonej im roli.
W wojnie, VII Legion obchodził tylko podbój. Ze wszystkich sił Imperatora,
walczących i umierających w celu poszerzenia granic Imperium, wielu wojowników
dostrzegało jedynie część jego wielkiej wizji. Pokonaj wroga, zniszcz jego twierdze, złam
jego wiarę, a i tak jedynym, co z tego wszystkiego wyniknie, będzie ziemia pełna ludzi
gotowych zaatakować Imperium w niedalekiej przyszłości. Zwycięstwo nie wystarczyło. By
ostatecznie podbić wrogą ziemię, nie można poprzestać na pokonaniu swoich wrogów -
trzeba także zabezpieczyć owoce odniesionego zwycięstwa. Ta filozofia była podłożem
każdej operacji VII Legionu. W natarciu płacili oni każdą cenę za zabezpieczenie zwycięstwa
we własnej krwi, a kiedy tylko pył bitewny opadł, wojownicy Legionu konsolidowali
wszystko to, co udało im się wywalczyć. Wzór takiego sposobu podboju był dostrzegalny w
czasie Wojen Unifikacyjnych na całej Terrze. To właśnie VII Legion złamał Miasta
Kryształowego Morza i wzniósł dumną Fortecę Piątego Kręgu z ich ruin. Na zamrożonych na
wieczność szczytach Himalazjii, Legion stracił trzy bataliony tylko po to, by zabezpieczyć
zwycięstwo nad klanami Wzywających Wiatr, choć pierwsze bataliony Imperialnej Armii
zaczęły buntować się przeciwko zimnym niebiosom już w pierwsze dni od zwycięstwa. Na
całej Terrze owoce ich ciężkiej pracy spoglądały na nowych obywateli Imperium pod
postacią piętrzących się fortec. Stały się one oznaką siły, która raz na zawsze wrosła w ziemię
Starej Terry.
W pierwszej dekadzie swojego istnienia, Imperialne Pięści wzniosły sześćset cytadel
na ziemiach, które podbili. Mówi się, że polegli w boju Astartes VII Legionu wciąż leżą pod
fundamentami każdej z nich, a ich czaszki i krew zmieszały się z kamieniem ich murów.
Dzięki tym bastionom na zdobytych dla Imperium ziemiach, porządek wśród nowych
obywateli Imperium stał się wszechobecny. Stare zwyczaje uległy zmianom, popadły w
zapomnienie lub zostały zmienione na zupełnie nowe. Gdy jednak się tak nie działo,
majacząca nad horyzontem forteca przypominała mieszkańcom danej ziemi, z jaką
odpowiedzią spotkałaby się ewentualna rebelia. VII Legion był jednak czymś więcej niż
tylko bractwem budowniczych i kasztelanów. U jego korzeni byli ludzie świadomi
najbardziej ekspresywnej wizji Imperatora o zjednoczeniu ludzkości. Byli oni pierwszymi
krzyżowcami. Fortece budowane ich rękami umacniały siłę podboju, do których VII Legion
wypatrywał okazji niczym drapieżnik z widocznym w oczach głodem.
Choć fortece i zorganizowane domeny wokół nich wyrastały jak przebiśniegi po
przejściu przez dany rejon VII Legionu, jego Astartes nigdy nie zatrzymywali się na dłużej -
siły Legionu parły na przód, najeżdżając na wciąż niezdobyte regiony i rozszerzając granice
Imperium jeszcze w chwili umacniania swoich przyczółków na świeżo zdobytym terenie.
Zmasowane ataki przy użyciu wszystkich zapasów swoich zbrojowni były w Legionie bardzo
typowym podejściem do kolejnych podbojów. Liczne bataliony często gromadziły się na
polach bitew w wielkich armiach, łamiąc swoich przeciwników z siłą uderzającego młota. Na
równinach Kennestar, 5. Batalion VII Legionu przełamał linie Tyranii grotem włóczni straży
przedniej, liczącym sobie pięćdziesiąt machin wojennych. Mówi się, że pył wzbijający się w
niebo w obliczu ich pochodu przyćmiewał słońce. W tunelach Gabaz, Astartes Legionu
zburzyli sklepienie pogrzebanego miasta ładunkami wybuchowymi i wskoczyli do wewnątrz,
choć wokół nich wciąż wybuchały kolejne ładunki. Ich eksplozje odbijały się echem w całym
łańcuchu górskim w trakcie masakry. Mimo to, w obliczu zniszczenia, jakie ze sobą nieśli,
Astartes VII Legionu zawsze zastępowali wszystko to, co zburzyli, czymś nowym, trwalszym
i silniejszym.
To właśnie w tych wczesnych dniach podboju VII Legion otrzymał swoją nazwę. Gdy
ludzie spoglądali na ziemie zdobyte przez VII Legion, mówili sobie: “To tak, jak gdyby sam
Imperator zstąpił na pole bitwy i chwycił tą ziemię swoją potężną pięścią.” Opis służby VII
Legionu musiał cieszyć Imperatora, jako że jego osobistym dekretem, Legionowi nadano
nową nazwę. Od teraz jego Astartes mieli nazywać się Imperialnymi Pięściami. Co więcej,
Imperator obdarował Legion Laurami Zwycięstwa, które od tej pory miały stanowić część
heraldyki Legionu. Oddani swoim świętym celom i ogarnięci skupionym milczeniem,
Astartes zaakceptowali oddane im honory w pokornej ciszy.
Historia Rogala Dorna“Dyscyplina. Obowiązek. Silna wola. Oto mierniki, według których sądzony jest każdy
wojownik. Nawet jeśli nie będzie on uzbrojony, to mając te mierniki po swojej stronie
zwycięży, niezależnie od tego, po jak długiej i żmudnej będzie stąpał drodze. Gdy zaś
przepasany będzie świętym uzbrojeniem Adeptus Astartes, stanie się prawdziwie nieugięty."~ Rogal Dorn, Prymarcha Imperialnych PięściMłodośćPrymarchowie to istoty transcendentne, posiadające pewną dawkę subtelności i
tajemnicy w swojej naturze. Wszystkie wartości, które wydają się być silne w pojedynczym
wojowniku i w całym Legionie, są jeszcze silniejsze i wnikają jeszcze głębiej w obecności
Prymarchy. Choć zostali oni stworzeni z ziarna samej ludzkości, to Prymarchowie nigdy nie
byli prawdziwymi ludźmi. Natura często wzmacniała i skupiała cechy, które były darem dla
Legionu od przypisanego im genoziarna. W wielu przypadkach bywało więc tak, że w
momencie zjednoczenia się Prymarchy z jego Legionem, był to moment wielkiej radości, ale
i zwiastun wielkich zmian. W przypadku Imperialnych Pięści, odnalezienie ich Prymarchy i
planety, która go wychowała, jedynie wzmocniło charakter Legionu, którym jego Astartes
emanowali od momentu powołania ich do służby w Imperium.
Gdy 20 genetycznie zaprojektowanych niemowlęcych Prymarchów zostało
skradzionych z laboratoriów Imperatora na Terrze, zostali oni rozrzuceni po całej galaktyce,
na różnych światach. Miało to ukształtować naturę każdego z Prymarchów i przerzucić się na
prowadzone przez nich Legiony w przyszłości. Rogal Dorn został odnaleziony na Lodowym
Świecie Inwit, zlokalizowanym w Gromadzie Inwit.InwitInwit był i jest światem śmierci i lodu. Gwiazda, wokół której krąży jest już stara, a
jedynym ciepłem, jakim dzieli się z galaktyką jest zimne, czerwone światło. Ciasno
zamknięta w uścisku umierającej gwiazdy planeta została podzielona: jedna z jej części
pogrążona jest w wiecznej ciemności, druga zaś zwrócona jest w stronę światła. Labirynty
licznych szczelin, zamarznięte łańcuchy górskie i równiny z zamarzniętymi wydmami
pokrywają ciemną stronę świata - ta część planety nosi nazwę Roztrzaskanej Ziemi. Teren ten
to prawdziwa dzicz opanowana przez dzikie bestie, co ma spory wpływ na ludzką populację,
która ledwo trzyma się tam życia.
Pod wieczną zmarzliną płyną powolne pływy wielkich mórz, w których żyją
pozbawione wzroku, blade istoty, ruszające na żer tylko wtedy, gdy poczują wibrację wody i
smak krwi. Wysoko nad tym pustkowiem unoszą się wielkie i starożytne stacje kosmiczne i
doki orbitalne, patrzące na ogarniętą mrozem planetę przez wielkie aureole - te cytadele
zawieszone w próżni stworzono w tak odległej przeszłości, że do czasów pojawienia się na
Inwit Prymarchy, nie ostały się już żadne zapiski na temat ich budowniczych. Jasna strona
planety oferuje jednak nieco więcej komfortu niż ta pozbawiona światła. W przeciągu
wieków stała się ona ziemią słonych mórz i rzadko wyrastających z nich gołych skał, którym
przyświecało niemrugające oko czerwonego słońca.
Całe Inwit nie ma praktycznie nic, co mogłoby być uznane za wartościowe przez
kolonizatorów; jego morza są pogrzebane pod ziemią lub pozbawione życia, jego góry
ogołocone z wszelkich bogactw, a jego fauna jest niezwykle drapieżna. Na całej planecie jest
jednak jedna rzecz, dzięki której została ona dominującym światem całej Gromady i dzięki
której przetrwała ona niepokoje Epoki Zamętu jako odizolowana od niebezpieczeństw wyspa
w morzu chaosu: jej lud. Choć ludzie z Inwit są dość barbarzyńscy w obyciu, daleko im do
naiwności. Wojownicy z Inwit są wychowywani do przetrwania w surowym świecie. Planeta,
na której przychodzą na świat, uczy ich, by nigdy nie zginali kolan, oraz że ceną słabości jest
śmierć dla nich i reszty ich rodziny.
Śmierć na Inwit przychodzi w wielu różnych formach: lodowych burz, które mogą
pozbawić życia w kilka sekund, szponów drapieżników, które zamieszkują Roztrzaskane
Ziemie i samego mrozu, który przy braku odpowiednich zabezpieczeń potrafi wdzierać się do
domostw i mordować całe rodziny. Te czynniki uformowały jednak szczególny rodzaj
człowieka: jest to człowiek silny, ponury i powierzony idei przetrwania ogółu, nie licząc się
przy tym z przetrwaniem jednostki. Większość populacji planety jest nomadyczna i porusza
się między podziemnymi, lodowymi ulami, by handlować bronią, paliwem i technologią.
Konflikty między klanami są dość powszechne, ale dzięki temu młodzi wojownicy uczą się
bronić przed wrogami mniej więcej w tym samym okresie swojego życia, w którym uczą się
chronić ciało przed mroźnym dotykiem śmierci. Wiedzą, jak się uczyć, mają wrodzone
poczucie funkcjonalnej wartości obiektów wokół nich i, co najważniejsze, mają siłę by
podbić tych, którzy posiadają wiedzę, której im samym brak.
Dawno temu, w czasie Długiej Nocy, nim przybycie Imperatora nie było nawet snem
na pogrążonej w mroku Terrze, lud Inwit rozpoczął budowanie własnego królestwa pośród
gwiazd. Na każdym, zdobytym przez mieszkańców planety świecie asymilowali się,
jednoczyli i wzmacniali. Z każdym kolejnym podbojem ich kultura i wiedza bogaciły się, ale
samo Inwit pozostało niezmienione, nawet w czasach, gdy zaczęło stanowić centrum
gwiezdnego imperium. Lodowe kopuły i kłótnie między klanami wciąż były wtedy obecne,
gdy ich świat zaczął rodzić okręty kosmiczne i gdy powstały pierwsze pierścienie najeżone
bronią wokół orbity świata. Mimo wielkiego postępu cywilizacji Inwitańczyków w krótkim
czasie, władcy planety postanowili nadal trzymać się swoich starych zwyczajów, tych
samych, które uczyniły ich silnymi. Nawet hersztowie i matriarchowie, którzy dowodzili
teraz armiami pośród gwiazd mieli ciężkie, podobne ich wasalom życia. Tak było przez wieki
i tak pozostało.
To w części tego pączkującego gwiezdnego imperium Rogal Dorn wyrósł na
dorosłego człowieka, który w przyszłości objął władzę nad posiadanymi domenami jako ich
niekwestionowany imperator. Wiele z wczesnych lat jego życia jest wielką niewiadomą, a
przynajmniej nikt nigdy o tym nie mówił. To, co wiadomo na pewno, to opowieści z zimnej i
mrocznej części Inwit, opowieści o chłopcu, nazwanym przez swojego przybranego ojca
Rogal, a który w przyszłości objął władzę nad Domem Dorna lub Lodowym Zamkiem Dorna
i który w następnych latach po tym wydarzeniu zdobył kontrolę nad całą Gromadą Inwit.
Patriarcha klanu, który wychował Dorna, stał się jego adopcyjnym dziadkiem i nauczył go
wiele na temat strategii, taktyki i dyplomacji.
Nawet gdy odkrył on, iż nie jest spokrewniony ze swoim dziadkiem, Dorn utrzymał w
pamięci jego nauki; zatrzymał obszyte futrem szaty, które należały do tego człowieka i spał
na nich w swoim łóżku każdej nocy. Jego cechy idealnie pasowały do cech mieszkańców
planety. Co więcej, ekspansja jego imperium trwała i sięgała jeszcze dalej. Rogal Dorn
trenował armie państwa i rozwijał flotę w sposób, którego nikt nigdy wcześniej nie znał. Gdy
prawdziwy Imperator poznał Rogala Dorna, zyskał sobie nie tylko z dawna zaginionego syna,
ale i siłę rozciągającego się na wiele gwiazd społeczeństwa, przygotowanego do stania się
narzędziem wojny.Przybycie Imperatora“Nie szukajcie w nas dobroci. Nie szukajcie w nas nadziei. Nie jesteśmy dobrymi
dziećmi tej nowej ery. Jesteśmy kamieniem węgielnym jej podstaw. Jeśli szukacie
nadziei, spójrzcie na nasze dzieła. Jeśli szukacie dobroci, spójrzcie na tych, którzy
przybędą tu po nas.”~ Rogal Dorn przed zgromadzeniem Trzystu Sędziów Terry
Czterdzieści standardowych lat po śmierci przybranego dziadka Rogala Dorna,
odległe Imperialne okręty kosmiczne Wielkiej Krucjaty w końcu dotarły nad Lodowe Roje
Inwit. Dorn powitał Imperatora na pokładzie ogromnego okrętu, zbudowanego w czasie
Epoki Mrocznej Technologii, zwanego Phalanx. Sam Dorn odnalazł okręt wewnątrz
terytorium Gromady. Dorn stał się siódmym zjednoczonym ze swoim ojcem Prymarchą.
Imperator powitał go jako swego dawno zaginionego syna i oddał Phalanx pod jego
władanie. Tę gwiezdną fortecę czekała świetlista przyszłość, w której pełnić miała ona rolę
Fortecy Klasztornej VII Legionu Kosmicznych Marines, którzy również zostali oddani pod
dowodzenie Dorna. Kosmiczni Marines z VII Legionu zostali bowiem stworzeni na jego
obraz i podobieństwo z zapasów specjalnie do tego celu zgromadzonego genoziarna
Prymarchy.
Sam Dorn był zabójczo lojalny Imperatorowi już od ich pierwszego spotkania na
mostku Phalanx, nigdy nie oczekując niczego w zamian. Dorn uosabiał ludzkie pragnienie
prawdy i nigdy nie kłamał, nawet w sytuacjach, gdy mogło mu to pomóc. Z uwagi na jego
osiągnięcia, jego pomnik jest jednym z czterech, które kiedykolwiek zostały wzniesione na
Macragge. Pomnik Dorna stoi zaraz obok pomnika samego Roboute’a Guillimana,
Prymarchy Ultramarines. Swoim Legionem i Flotami Ekspedycyjnymi dowodził z
niezrównanym oddaniem i militarnym geniuszem.
W tamtych czasach mówiło się, że posiadał jeden z najbardziej przenikliwych
umysłów wśród Prymarchów. Jego armia była uporządkowana i zdyscyplinowana, a jednak
wciąż skłonna do przejawów fanatyzmu. Przebieg jego osiągnięć dla Imperium w czasach
Wielkiej Krucjaty jest nieskończenie długi, a sam Mistrz Wojny Horus powiedział swego
czasu, że cenił sobie Dorna i jego Imperialne Pięści tak wysoko, że stwierdził, że gdyby jego
Wilki Luny atakowały fortecę bronioną przez Imperialne Pięści, to konflikt zamieniłby się w
niemożliwy do rozwiązania remis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz