niedziela, 28 czerwca 2020

Warhammer Fantasy - Zielonoskórzy cz5



https://www.youtube.com/watch?v=DLvKvQH_NYY



Rzeź na Zamarzniętych Wrzosowiskach (2497 IK) - Wielki Mistrz Ludo Brecht z Zakonu Młota zaprzepaścił wiele lat budowania własnej reputacji. Zwiastunem jego życiowej porażki stały się otrzymane przez niego nowe rozkazy. Zgodnie z nimi, miał zatrzymać Wagh! Grognoka. Posłuszny Rycerz zmobilizował wielką armię i razem ze swymi Rycerskimi braćmi udał się nad zamarzniętą rzekę Sol, gdzie rozstawił obóz. Na Zielonoskórych oczekiwał z wielką pewnością siebie. Atak nastąpił przed świtem, gdy Goblini Jeźdźcy Wilków zaczęli przeprawiać się przez zamarzniętą rzekę, pozwalając, by echo jazdy ich wierzchowców rozniosło się po okolicy. Wyjące wilki w pełnej szarży zaatakowały obóz Imperium - Gobliny nie potrzebowały nawet pochodni, gdyż tej nocy księżyc świecił wyjątkowo jasno - oświetlając przy tym ich obrzydliwe ciała, pokryte grubą, tłustą powłoką z tłuszczu Trolla, będącego świetną ochroną przed mrozem. Jeźdźcy szybko wypuścili deszcz strzał, rzucając w stronę ludzi paskudnymi obelgami, oczekując na ich reakcję. Zdenerwowany Brecht nakazał wszystkim swoim ludziom natychmiast rzucić się w pościg za uciekającym wrogiem, ledwo dając im czas na podniesienie z ziemi własnej broni. Uciekające Gobliny w kółko wykrzykiwały tylko jedno słowo: “Gitilla!” Podczas gdy tłuszcz Trolla chronił Gitillę i jego Gobliny przed mrozem, żołnierze Imperium trzęśli się na wietrze do tego stopnia, że broń wyślizgiwała im się ze zmarzniętych dłoni. Gdy straż przednia Imperialnej armii dotarła na drugi brzeg rzeki, żołnierze podnieśli wzrok na hordę wypoczętych, chętnych do walki Orków i zdali sobie sprawę, że zostali wciągnięci w pułapkę. Porażka sił Imperium była bezprecedensowa.
Gniew Durthu (1172 r. IK) - Błędne Wojny w Bretonnii były dla tego Królestwa nie lada sukcesem - Orkowie zostali przegnani z równin i zapędzeni w dzikie ostępy kraju. Jednym z regionów, do którego umykali Orkowie, był las Athel Loren. Samo serce tej prastarej puszczy zostało wprost przytłoczone obecnością Zielonoskórych. Efektem ubocznym migracji Orków do tego miejsca było to, że tego samego roku Leśne Elfy praktycznie nie musiały zmagać się ze Zwierzoludźmi, jako że rozwścieczeni Orkowie i Gobliny zniszczyły siły Dzieci Chaosu z nieskrywaną radością. Elfy również miały swoje powody do radości z powodu wynikłej masakry. W rzeczy samej, dzieci lasu były szczęśliwe do tego stopnia, że postanowiły nie nastręczać się Orkom w poszukiwaniu przez nich wyjścia z puszczy. Niestety, ale rozochoceni po walce ze Zwierzoludźmi Orkowie mieli ochotę na więcej przemocy i zaczęli palić i niszczyć las wokół nich. Pechowo dla Zielonoskórych, pierwszymi drzewami które odczuły na sobie ich Rębaki były te znajdujące się pod ochroną Durthu, starożytnego Drzewca. Orkowie ledwo zdołali podłożyć ogień pod pierwszym drzewem, gdy z lasu wokół nich wyszła wielka horda duchów puszczy. Driady spadły na Goblinów z żądzą zemsty, rozrywając małych wandali na krwawe strzępy. Drzewce wkroczyły zaś między Orków - ich kora była praktycznie niezniszczalna w starciu z atakami Zielonoskórych. Widząc, że jego koledzy znajdują się na skraju załamania i ucieczki, Herszt Braka zareagował i zaryczał na uciekających, by ci zostali na miejscu i walczyli dalej. Jego okrzyki nic jednak nie dały - na widok Durthu, który potężnym krokiem rozdeptał Orkowego Wodza, jego podwładni zaczęli uciekać na wszystkie strony bez opamiętania. Tuż po bitwie, Starożytny Drzewiec rozpoczął odbudowę zniszczonej części puszczy, starając się wyleczyć rany uszkodzonych drzew bogactwem z Orkowej krwi i ciał porzuconych na polu bitwy Goblinów.

Bitwa pod Ognistymi Ustami (Data nieznana)

            Pośród nieustających konfliktów Ogrów, jedna z ich bitew wyróżnia się na tle innych; był to historyczny moment dla ich rasy, w którym ich rozproszone plemiona zostały zjednoczone, by wstrząsnąć światem. Bitwa pod Ognistymi Ustami nie tylko wywyższyła Królestwa Ogrów, ale i obudziły ich z dawna uśpionego, wulkanicznego boga.

Wstęp do bitwy

            Wszystko zaczęło się od wielkiej inwazji Czarnych Orków. Od czasów, gdy Czarni Orkowie uciekli z niewoli Krasnoludów Chaosu, wielu z nich zamieszkało w Górach Płaczu. Od tamtej pory, Ogry i Czarni Orkowie toczyli ze sobą wiele potyczek, ale ile by się nie starały, Ogry były bezsilne w próbie całkowitej eradykacji Zielonoskórych z tego terenu. I tak toczyła się ich wspólna, pełna przemocy historia. Przez ponad dwa tysiące lat obie strony nauczyły się jedynie szanować potęgę swojego wroga.
            Kariera Urka Żelaznoczaszkiego toczyła się niezwykle szybko - był bardzo młodym Orkiem, gdy obwołano go największym Hersztem Czarnych Orków z Gór Płaczu. Pod jego władzą, Czarni Orkowie zdobywali nowe tereny szybciej niż w przeszłości, wypuszczając się ze swe twierdzy, z Góry Czarnego Kła. Urk wiedział, jak pokonać Ogry - na swoim koncie miał już wiele zniszczonych plemion tych istot. Gdy rzeź prowadzona przez Urka na terenach Ogrów nabrała tempa, jego Wagh! zaczęło przyciągać coraz więcej nowych Zielonoskórych, z coraz dalszych terytoriów. Dołączyli do niego nawet Wilczy Jeźdźcy z Mrocznych Ziem i Nocne Gobliny z Góry Szarej Hag. Wraz z każdą kolejną bitwą, legiony Urka rosły, a podzielone na małe plemiona Ogry nie mogły mieć nadziei na równą walkę z tak przytłaczającą siłą.
            W tym samym czasie, Greasus Złoty Ząb dopiero od niedawna mógł cieszyć się tytułem Nadtyrana - władcy wszystkich plemion Ogrów. Gdy podporządkowywał sobie królestwa okalające jego własne, bardziej odległe plemiona, zwłaszcza te na północy, wciąż nie były przekonane co do praw Greasusa do jego nowego tytułu. Choć ten wyjątkowy Ogr dokonał już czynów wspaniałych i niezwykłych - jak choćby zabił Lodowego Smoka Jaugrela (czym zasłużył sobie na przydomek Rozgniatacz Smoków), rozerwał kamienne bramy Krasnoludzkiej kopalni (przez co nazywano go również Rozgniataczem Bram) i pożarł całe stado gruntalop (zyskując z tego jedynie niestrawność - to było zdecydowanie zbyt duże stado gruntalop na raz), nigdy nie zdołał zjednać sobie wszystkich plemion Ogrów. Gdy Greasus usłyszał o armii Urka Żelaznoczaszkiego, wiedział, że było to wyzwanie, na które czekał. Jeśli tylko udałoby mu się jeszcze rozgnieść armię Czarnych Orków, nikt już nigdy nie wątpiłby w słuszność jego władzy.
            Wielki Nadtyran przemierzył wiele górskich dolin by zyskać poparcie. Wszystkie plemiona Ogrów zamieszkałe wzdłuż Rzeki Kości Słoniowej i z Kraju Gnoblarsów odpowiadały na jego wezwanie, do czasu, gdy nie powstała armia o której świat nawet nie śnił. Horda Ogrów była tak wielka, że doliny zapadały się pod ich ciężkimi stopami podczas jej przemarszu na północ.
            Urk Żelaznoczaszki nie był w tym czasie bezczynny. W czasie gromadzenia armii przez Greasusa upadali kolejni Tyrani Ogrów, w miarę postępu armii Orków w głąb terytorium Góry Płaczu. Gdy wieści o Nadtyranie i jego wielkiej koalicji dotarły do Urka, zaplanował konfrontację z Ogrami w miejscu, które on sam wybierze. Herszt Orków otoczony swoją hordą wybrał się pod Ogniste Usta, przepędzając stamtąd dziwne, plujące ogniem Ogry, które rządziły tym miejscem i umieszczając wszystkie swoje łupy wojenne na zboczach dymiącego wulkanu. Urk wiedział, że dostał niepowtarzalną szansę na zawładnięcie całym tym rejonem świata - planował pokonanie Ogrów w bitwie toczonej na ciele ich żywego boga, co miało wzbudzić w tych ogromnych brutalach prawdziwy lęk przed Orkami.
            Urk bardzo dobrze znał prostą, polegającą na bezmyślnej szarży strategię Ogrów i doskonale wiedział, jak w ten sposób wprowadzić je w pułapkę: zajął wybraną przez siebie pozycję na wzniesieniu, tak, by Ogry były zmuszone do szarży pod górę przeciwko jego liczniejszej armii. Ogry miały wpierw zaatakować morze malutkich Goblinów. Urk nie dbał o Gobliny z uwagi na ich niską skuteczność w walce ale ich wielkie liczby miały nie tyle pokonać Ogry, co je spowolnić i dać czas na zakleszczenie się wokół nich jego wspaniałej pułapki. Zmasowani Orkowie zostali ustawieni z tyłu i mieli czekać na rozkaz zaatakowania jednej z flank Ogrów. Dopiero później Urk miał zadać Ogrom śmiertelny cios w postaci ataku legionów opancerzonych na czarno Czarnych Orków, którzy mieli zbiec z góry i dokończyć dzieła. By zabić czas przed nieuchronną bitwą, Urk nakazał wrzucanie swoich ostatnich więźniów do lawy, podziwiając jak szybko znikają.

Bitwa na zboczach

            Urk dobrze ocenił reakcję Ogrów na widok okupowanych przez Orków Ognistych Ust. Jednak mimo przebiegłości Orkowego Herszta, nie docenił on żelaznej rękawicy władzy Nadtyrana. Urk przywykł do walki z małymi, rozproszonymi na wielkiej powierzchni Ogrami, nie z całą armią tych bestii. Po długim marszu, Ogry wstąpiły do doliny pod wulkanem. Tam, w świetle wschodzącego słońca, ujrzały Orków i ich trofea na samym szczycie góry. Na ten widok każdy z Tyranów zebranych pod sztandarem Złotego Zęba przyspieszył kroku, przechodząc niemal do pełnej szarży, chcąc być pierwszym wśród tych, którzy wymierzą Zielonoskórym karę. Żaden Ogr poza Greasusem Złotym Zębem nie mógł powstrzymać tej szarży - jednak to dzięki jego rozkazowi dolina rozbrzmiała jego dudniącym głosem, a wszystkie głodne śmierci wrogów Ogry zatrzymały się. Jednym gestem, Greasus wezwał do siebie wszystkich Tyranów, rozpoczynając improwizowaną naradę wojenną. Duma każdego z plemion zaczęła górować nad rozsądkiem Ogrów, ale mimo to każdy Tyran wykazywał pokorę w rozmowie z Nadtyranem.
            Greasus dostrzegł zamiary Czarnych Orków, ale mimo to, nie zamierzał się wycofywać. Jeśli Urk Żelaznoczaszki chciał dokonać szarży po zboczu Ognistych Ust i otoczyć Ogry, to tym lepiej dla Ogrów - zaoszczędzi im to sporo marszu. Chcąc nauczyć Orków, by ci na przyszłość nie pchali do gęby więcej niż są w stanie przeżuć, Greasus przedstawił Tyranom swój plan bitwy. Kilku Tyranów co prawda podrapało się z zastanowieniem nad pomysłem Greasusa, ale wszyscy byli pod wrażeniem jego mądrości.
            Sednem planu Greasusa było to, by wielkie bestie wojenne i Kawaleria Żałobnego Kła, która towarzyszyła każdemu plemieniu zgromadziły się razem w formacji klinu, na przedzie linii bitwy. Jako że Greasusowi towarzyszyło mrowie różnych plemion Ogrów, powstały w ten sposób oddział był całkiem spory i składał się z Kamiennych Rogów (wielkich, czworonożnych bestii, których mogły dosiadać Ogry), Kłów Gromu (podobnych mamutom istot) i innych bestii z całego regionu lodu i śniegu. Zaraz za powstałym w ten sposób klinem ustawiła się falanga Kawalerii Żałobnego Kła, a za kawalerią oczekiwała cała reszta Ogrów.
            Choć Urk przygotował swoich żołnierzy na bitwę, to, co spotkało Zielonoskórych na zboczu wulkanu nie przypominało niczego, czego w przeszłości doświadczyła ich rasa. Ziemia trzęsła się, gdy Ogry ruszyły przed siebie. Z oddali, za plecami Orków dało się słyszeć niemożliwe do pomylenia z żadnym innym dźwiękiem pomruki Ust Ognia. Wielki wulkan zdawał się dopingować swoim wyznawcom. Żyjąca ściana bestii wzbudziła w Goblinach panikę, efektem czego wypuściły one zaledwie kilka słabych salw strzał w kierunku Ogrów, nim rozproszyły się na wszystkie strony w próbie ucieczki. Plan Urka, zakładający spowolnienie impetu Ogrów zaczął się walić, ale Herszt wciąż miał wielkie nadzieje w związku z drugą fazą strategii - atakiem zmasowanej siły Nocnych Goblinów. Gdy ogromna horda wspinała się wzwyż, tuziny malutkich pomyleńców nafaszerowanych grzybami podejrzanego pochodzenia ujawniło swą obecność na polu bitwy, machając nad głowami ciężkimi, żelaznymi kulami. Kudłate bestie nie miały się jednak zamiaru zatrzymać, rozdeptując malutkich fanatyków i przepędzając tych, którzy umknęli przed szarżą Ogrów. Bez zwalniania choć na sekundę, kroczące giganty i kawaleria wbiły się całą formacją w zastępy Czarnych Orków.
            Pomimo szaleńczej rzezi, Czarni Orkowie utrzymali pozycje i to pomimo faktu, że ⅓ ich sił została praktycznie rozdeptana. Przy pomocy wielkich toporów, Czarni Orkowie atakowali Ogry bez litości, raniąc je, a o ile mieli dość szczęścia, odrąbując bestiom całe kończyny. Gdy bestie padały na ziemię, ześlizgiwały się po zboczu wulkanu, tworząc drogę do ataku dla Ogrów stojących z tyłu. Choć Orkowie trzymali nerwy na wodzy, byli związani walką i nie mogli wprowadzić planu Urka w życie, dołączając do reszty armii w ataku na flankę Ogrów.
            Reszta armii Herszta zaatakowała Ogry stojące niżej, za bestiami. Plan Urka miał jednak szansę się ziścić. Orkowie przewyższali w tym momencie armię Ogrów liczebnie sześć do jednego. Jeśli Czarnym Orkom udałoby się dołączyć do reszty sił Orków w natarciu na flankę Nadtyrana, być może byłoby już po bitwie, ale w tym momencie i tak radzili sobie całkiem nieźle. W furii niewyobrażalnej, krwawej masakry, Ogniste Usta przemówiły, wstrząsając ziemią i wysyłając w niebo grube pióropusze czarnego dymu. Słońce w zenicie było przysłonięte przez wznoszący się pył wulkaniczny, a zbocza góry rozświetliły się wypełnionymi lawą kanalikami i okazjonalnymi splunięciami Ogniobrzuchów, kapłanów Ognistych Ust, którzy przyłączyli się do walki z najeźdźcą.
            Pomimo presji wywieranej przez Zielonoskórych, Ogry zdawały się utrzymywać linię, a co ważniejsze - przejmować inicjatywę. Gdy ostatnia z bestii Ogrów padła trupem, Urk i jego Czarni Orkowie wreszcie mogli dołączyć do głównego starcia tej bitwy. Ich szarża wbiła się w formację Ogrów i teraz już tylko żelazna wola i autorytet Greasusa Złotego Zęba trzymał jego pobratymców w miejscu. Ogry zostały zmuszone do powolnego oddawania terenu, jednocześnie organizując się w obronie.
            Centrum linii Greasusa pozostało silne, jako że tam walczył sam dowódca Ogrów, otoczony przez straż przyboczną Żelaznobrzuchych. Patrząc na tę podstawę armii Ogrów, Urk zdał sobie sprawę, że jest ona sercem całej armii i aby zwyciężyć, musiał je złamać. Najbardziej zatwardziali weterani obu stron zadawali sobie nawzajem ciosy bez litości, dając z siebie wszystko. Oburęczne maczugi rozgniatały Czarnych Orków, a wielkie Rębaki Zielonoskórych odrywały Ogrom całe połacia skóry wraz z ciałem i otwierały ich opasłe brzuchy. To właśnie w tym miejscu, w epicentrum wydarzeń miały się rozegrać losy bitwy. Przywódcy obu armii wiedzieli o tym doskonale - obaj osobiście pchali się na linię frontu, wycinając sobie krwawą ścieżkę wszędzie tam, gdzie postawili stopę.
             Wokół swoich liderów, obie armie walczyły niczym para wściekłych bestii jaskiniowych na szczycie góry, starając się za wszelką cenę strącić przeciwnika. Porozcinane w okolicach brzucha Ogry walczyły z jedną ręką przytrzymującą wnętrzności wypływające z ich ciał, chcąc za wszelką cenę rozgnieść jeszcze jednego Zielonoskórego. Czarni Orkowie, których żelazne hełmy wciąż trzymały wyciekający pod brodą mózg, wciąż walczyły, byleby tylko zadać Ogrom jeszcze jeden cios. Greasus wymachiwał swoim wysadzanym diamentami berłem, z każdym zamachem zabijając kilku Orków. Wielkim hakiem, zamontowanym na broni Greasusa, Ogr złapał nawet osobisty sztandar Urka, wyrywając z niego totem jego armii i posyłając trzymającego go Orka wysoko w górę. Był to czyn o heroicznych proporcjach i przez moment poturbowane ciało Orka wydawało się zawisnąć w powietrzu wprost nad wulkanem, nim przepadło w kotłującym się dymie. Ocalałe Ogry zaczęły komentować niezwykłą odległość i wysokość, na jakiej znalazł się Ork po ciosie ich wodza.
            Widząc porwany sztandar Żelaznoczaszkiego i niosącego go Orka wysoko w powietrzu, cała linia Zielonoskórych zachwiała się. Wyjąc z wściekłości, Urk zaczął przedzierać się przez ścianę Żelaznobrzuchych, by stanąć przed Greasusem na zboczu Ust Ognia. To on miał wygrać tę bitwę i żaden Ogr nie mógł go powstrzymać. Po raz pierwszy w czasie tej walki, na twarzy Greasusa zagościł uśmiech obnażający jego przegniłe zęby. Odkładając swe berło, Nadtyran ruszył w kierunku Herszta. Topory Orka zagłębiły się w wielką klatkę piersiową wroga, ale Greasus złapał go, uniósł i zaczął ściskać, coraz mocniej. Odgłos pękającego pod ogromnym ciśnieniem pancerza Urka zagłuszył odgłosy walki wokół, podobnie jak miękkie, mokre odgłosy złamań, które dało się słyszeć później.
            Przez długie minuty Greasus dusił Orka, do czasu, gdy jego bulgoczące ramiona widocznie miały dość. Zmiażdżona i drgająca istota, którą Nadtyran upuścił na ziemię była niemożliwa do rozpoznania, jako że Ogr dosłownie wycisnął z niej wszystkie płyny. Ogry ryknęły gromko, na co wulkan zawtórował im gejzerami płomieni wybuchających z krateru. Ten widok był zbyt wielką traumą dla wciąż walczących Zielonoskórych - armia Orków zaczęła uciekać.

Wynik Bitwy

            Ogry przegrupowały się i zgodnie z życzeniem Ognistobrzuchych, zebrały ciała pokonanych i udały się na ucztę. Uczta była w rzeczy samej przednia - każdy Ogr w wielkiej armii najadł się do syta. Greasus Złotozęby zniszczył Wagh! w jednym, wielkim uderzeniu i rozgniótł jego lidera na miazgę. Pod zadymionym wulkanem, Greasus ucementował swoją pozycję jako Nadtyrana, jako że nawet te Ogry, które nie walczyły u boku Greasusa z Orkami wkrótce dowiedziały się o jego triumfie i wielkiej, zwycięskiej uczcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK

  20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK klikasz w link i 20% jest twoje :) Ty cieszysz się super cacuszkami i dodatkow...