https://youtu.be/1IC7HZ251gs
Władcy Nocy
“Moi synowie! Galaktyka płonie. Wszyscy
jesteśmy świadkami ostatecznej prawdy - nasza droga nie jest drogą Imperium.
Żaden z was nigdy nie stał w obecności blasku Imperatora. Żaden z was nie nosił
Imperialnego orła. I nigdy do tego nie dojdzie. Będziecie odziani w noc, wasze
szpony będą wieczne czerwone od krwi upadłego imperium mego ojca, a wy sami
będziecie przez stulecia walczyć niczym pazury zamordowanego boga. Powstańcie,
moi synowie i zabierzcie swój gniew w gwiazdy, w moim imieniu i ku mojej
pamięci. Powstańcie, Władcy Nocy!”
~ Prymarcha Konrad Curze, ostatnie
zgromadzenie VIII Legionu
Okrzyk wojenny: “Przybyliśmy po was!” lub “Ave
Dominus Nox!”
Powstanie: M30
Znane bandy bitewne: Krwawiące Oko,
Bractwo Ciemności (działalność zawieszona), Nocne Skrzydło
Sygnatura Legionu: VIII
Lordowie Chaosu: Krieg Acerbus
(Demoniczny Książe)
Świat ojczystego pochodzenia: Nostramo,
Tsagualsa (planeta porzucona w M32)
Przynależność: Chaos Niepodzielny
Barwy: ciemnoniebieski i mosiądz
Historia Legionu
Dzieci złych
rządów
VIII
Legion był przesiąknięty krwią od dnia swoich narodzin. Pierwsi rekruci Legionu
byli kryminalistami, włączonymi do projektu stworzenia pierwszych
proto-Astartes prosto ze zlewiska podziemnych pieczar i jaskiń, których wszystkie
korytarze łączyły się w jedną, niezwykle rozległą metropolię. Mężczyźni i
kobiety z miast powyżej byli skazywani na życie w tych pieczarach bez dostępu
do światła i świeżego powietrza, w całkowitej ciemności i strachu. W tym
pozbawionym światła świecie nie było prawa, a przetrwanie można było tam sobie
zapewnić jedynie poprzez stanięcie na krawędzi noża. Tylko najsilniejsi i
najbardziej okrutni potrafili przeżyć w podziemnym mrowisku, a ci, którym się
to udało, stali się bezwzględni i przebiegli. Przepełnione ciągłym napływem
nowych mieszkańców do jaskiń dzięki obecności licznych rojów nad swoimi
głowami, pieczary zaczęły w końcu stanowić głodną bramę wstępu dla szaleństwa i
mordów. Jednak spośród wielu milionów ludzi, którzy żyli i umierali w zlewiskach
jaskiń, nie wszyscy byli skazańcami mieszkańców powierzchni planety. Pośród
wielkiego rozlewu krwi i strachu, na świat przychodziły dzieci. Urodzone w
mroku i wychowane w obliczu wszechobecnej śmierci dzieci były niezwykle
wrażliwe, ale te, które były w stanie przetrwać pierwszą dekadę swojego życia
stawały się niezdrowo bladymi, cichymi potworami, poruszającymi się
bezdźwięcznie. Inni skazańcy zaczęli nazywać je “dziećmi nocy” i żaden, nawet
najbardziej zatwardziały morderca nie chciałby stanąć z żadnym z nich oko w
oko.
To
właśnie z tych bladych dzieci Imperator Ludzkości stworzył pierwszych
wojowników VIII Legionu. Srodzy, młodzi ludzie o skórze tak bladej, że na myśl
przynosiła proch lub kości, prawie w ogóle nie przypominali swoich braci w
niedoli - kandydatów na Astartes do innych Legionów. Genoziarno VIII Legionu
zostało dobrze sparowane z ludzkim genotypem jego pierwszych, terrańskich
rekrutów i wydawało się, że jedno nie mogłoby istnieć bez drugiego. Poza ich
szczególnie przyciągającym wzrok kolorem skóry, ich genoziarno dało synom
podziemi zdolność widzenia w ciemności do poziomu, który znacznie przebijał pod
tym względem Marines któregokolwiek innego Legionu. Dar ten był jednak i
klątwą, jako że przez to Marines VIII Legionu byli zmuszeni do noszenia filtrów
i buforów światła, gdy musieli patrzeć na świat w świetle słońca i gwiazd.
Nawet gdy wychodzili już na powierzchnię świata, wojownicy VIII Legionu
wybierali przemierzanie jego powierzchni nocą.
Wojny Unifikacyjne
“Wysłać im
Ósemkę!”
~ Imperator Ludzkości dowiedziawszy się
o powstaniu zagrożenia ze strony Karmazynowych Wędrowców
Pierwszy
sposób wykorzystania nowo powstałego VIII Legionu przyszedł Imperatorowi do
głowy, gdy musiał on ukarać tych, którzy wierzyli, że grzechy przeszłości mogły
przetrwać i trawić duszę nowego Imperium Ludzkości. Wielu z tych, którzy
uklęknęli przed Imperatorem zrobiło to tylko z przekonania, iż był to ich
jedyny wybór. Inni, czyli ci, którzy widzieli, jak wielkie imperia
techno-barbarzyńców powstają i upadają, wierzyli, że i samo Imperium Ludzkości
jest jedynie państwem sezonowym.
Przestępstwa
przeciwko nowemu porządkowi przybierały wiele twarzy: od Enklawy Saragornów,
której okrucieństwa przetrwały w podziemiu, po psioniczną hodowlę ludzi na
Dworze Antius i Marsz Dziesięciu Milionów - wszyscy wrogowie Imperatora wciąż
byli gotowi do powrotu do starych zwyczajów Starej Nocy. Gdy takie bezeceństwa
wymagały nie tylko zdławienia w zarodku, ale i zemsty, Imperator decydował się
na wystawienie do boju Astartes VIII Legionu.
Właśnie
takie działania i operacje wydawały się pasować do wojowników VIII Legionu.
Niezależnie od tego, czy była to konsekwencja ich dziedzictwa genetycznego, czy
kombinacja ich pochodzenia i indoktrynacji, wojownicy ci wydawali się mieć tendencję
do osiągania moralnej absolucji i wywierania ostatecznej zemsty na swoich
wrogach. W moralnym uniwersum VIII Legionu nie istniały żadne odcienie
szarości, żaden stopień poczucia winy czy niewinności. Prawda i fałsz były dla
nich niczym dzień i noc, niemożliwe do podzielenia i zaklasyfikowania. Mrok był
królestwem winy, kłamstw, potworów, a ci, którzy się w nim kryli, znali tylko
język krwi, który był wiadomością o szybkiej i bezlitosnej zemście za ich
działania. Sprawiedliwość przynosiła światło ciemności. Nie była ona jednak
ciepła ani przyjemna - była zimna jak krawędź noża.
Wojownicy
VIII Legionu byli potworami przywykłymi do życia w ciemności i prowadzenia
wojny za przyszłość, w której świetle nie mogli żyć. W swoim mniemaniu, byli
oni wojownikami walczącymi o przyszłość, w której nie mogli mieć udziału.
Przynajmniej to nieustannie powtarzają ci, którzy za swojego życia spotkali
członków tego Legionu. Być może własne wspomnienia tych ludzi były dla nich
zbyt łaskawe, a być może chcieli oni ujrzeć choć odrobinę szlachetności w
potworze, w którym po prawdzie kryły się jedynie koszmary? Być może chcieli
oni, by za ich okrucieństwami krył się większy cel? W przeciwnym razie, w jaki
sposób jakiekolwiek podobne im kreatury mogłyby w ogóle chcieć istnieć?
Nostramo: Królestwo Wiecznej Nocy
Łatwo
byłoby powiedzieć, że odnalezienie Konrada Curze i włączenie go do VIII Legionu
zmieniło w nim wszystko, że upadek Władców Nocy rozpoczął się w dniu
zjednoczenia ósmego syna Imperatora z Legionem stworzonym na jego podobieństwo.
Bardziej prawdziwe byłoby jednak stwierdzenie, że to Nostramo postawiło Konrada
Curze i Władców Nocy na drodze prowadzącej do zdrady.
Curze
był genetycznym ojcem VIII Legionu, ale i on sam miał dwóch ojców - dwie
dłonie, które ukształtowały jego naturę i los jego Legionu: Imperatora, który
dał Curzemu życie i planetę Nostramo, która go wychowała. To, do czego
Imperator powołał swoich synów pozostaje tajemnicą, ale samą naturę Nostramo
można bardzo łatwo poznać.
Nostramo
był posępnym, pozbawionym światła słonecznego Światem Rojem o wszechobecnym
cierpieniu, przestępstwach i korupcji. Znajdując się w sercu ciągu światów,
których populacje zachowały technologię pozwalającą im na podróżowanie między
gwiazdami w czasach Epoki Zamętu, Nostramo było światem o wielkich
metropoliach, światem dymu, przemysłu i potu całych milionów ludzi. Bogactwo
planety leżało głęboko pod jej powierzchnią i płynęło w żyłach wydobywanego na
powierzchnię adamantium. Dzięki niestrudzonej pracy mieszkańców Nostramo przetrwały
nawet bardzo odległe od niego światy, a rozległe kopalnie zakorzeniły się w
sercu planety przed tysiącami lat. W historii Imperium dobrze zachował się fakt
prowadzenia handlu na szeroką skalę i po zawyżonych cenach między tymi
planetami a planetami Imperium Ludzkości, którego kupcy dopiero zaczynali
działać w tym rejonie galaktyki.
Sama
planeta była szczególnie mroczna z uwagi na gęstą od zanieczyszczeń atmosferę
oraz fakt, iż Nostramo obiegało umierającą gwiazdę, której światło było
niezdolne do spenetrowania gęstej mgły. Między południem a północą na całej
planecie nie było wielkiej różnicy. Całun nieprzeniknionej czerni, powstały na
skutek emisji ogromnych ilości toksycznego smogu, utrzymywał planetę w tępej
szarości i głębokim mroku. Tylko najbogatszych było stać na sen Nostramańczyków
o oświeceniu, które ograniczało się jednak do przyciemnionych, niebieskich,
świecących pasków, montowanych na sufitach hierarchów planety, ale które
powszechnie uważano za wyznacznik luksusu.
Na
planecie powstało pięć głównych miast-rojów, które tworzyły centrum habitacyjne
planety. Każde z miast nazwano odpowiednio od Nostramo Prime do Nostramo
Quintus. Każde z miast funkcjonowało jako niezależny ośrodek przemysłowy. Z
uwagi na synchroniczną orbitę Nostramo i Tenebora, księżyca planety, miasta te
cieszyły się nocą, która była niemal idealnie równa z nocami na Terrze, nawet w
samym środku Nostramańskiego lata.
Miasta
planety były mrowiskami z kamienia i żelaza. Nad każdym z nich unosiły się
wysokie na całe kilometry ogony z ciemnego dymu. Mosty z czarnego metalu
krzyżowały się z wąskimi wąwozami, alejkami i ulicami. Posiadłości, katedry i
fabryki wyrastały prosto z prawdziwego lasu slumsów, a ich fasady i dachy roiły
się od ozdobnych gargulców. Smog opadał na wszystko, przypominając płaszcz
zaciskający się na umierającym i przyciemniał każde światło, które dobiegało z
okien budynków, tworząc niezdrowy efekt halo. Pył, dym i żrące chemikalia
wypełniały powietrze i ciała wszystkich mężczyzn, kobiet i dzieci, odbierając im
lata życia w zdrowiu, sprawiając, że to, co najlepszego ma im życie do
zaoferowania, staje się powolną, zgniłą egzystencją, pozbawioną nadziei i
ciepła prawdziwego szczęścia i światła.
Psychologia
i genomy ludzi, którzy żyli w Nostramańskich miastach-rojach, były niemal
identyczne do tych, którą przedstawiali ludzie żyjący w całym Segmentum Solar,
z jedną, widoczną na pierwszy rzut oka różnicą - mieszkańcy Nostramo nie
posiadali tęczówek. Widoczną część ich oczu w całości pokrywały źrenice. Lud
Nostramo był blady, w większości wychudzony, z natury podejrzliwy, kulturalnie
obdarzony czarnym poczuciem humoru i nieczuły. Choć albinizm jest uważany za
mutację recesywną, to wśród mieszkańców planety stał się wszechobecny.
Większość
mieszkańców planety żyła w biedzie i pracowała w odlewniach, podczas gdy ludzie
bogaci robili wszystko co w ich mocy, by zdeptać i zniszczyć wszelkie przejawy
zniesienia statusu quo. Rozpacz była nieodłączną częścią życia dla większości
Nostramańczyków. Przeludnieniu nie zapobiegano przez wojnę, zarazy czy prawo, a
w zasadzie nie zapobiegano mu w ogóle. Współczynnik samobójstw na planecie był
dość wysoki, by władze planety nie musiały się o to w ogóle martwić. Większość
nieszczęśliwych mieszkańców planety umierało jednak dusząc się i kaszląc czarną
wydzieliną, mieszanką krwi i toksycznego pyłu zgniłej planety. Mimo to, śmierć
z powodu niewydolności płuc i chemikaliów żrących kości od środka wcale nie
były najgorszym sposobem na pożegnanie się z życiem na Nostramo.
Mrok
zawładnął całą planetą, jej ciałem i duszą. Egzystencja na Nostramo była
koszmarem porównywalnym z życiem pod panowaniem xenos lub życiem w czasach
Mrocznej Epoki Technologii. Jeśli na planecie kiedykolwiek panowało prawdziwe
prawo, to dawno temu musiało ono odejść w niepamięć, pożarte przez chciwość
garstki i desperację wielu. Walutą życia stało się morderstwo, a wyznacznikiem
siły stała się przemoc. Każdy grzech znany ludzkości, mały i duży, miał swój
dom wśród niekończącej się nocy na Nostramo. Upamiętniacze, którzy udokumentowali
historię Nostramo po jego przyłączeniu do Imperium, mówią o odgłosach płaczu i
głośnym błaganiu, które wiatr niósł po całym świecie. Każde dziecko na planecie
wiedziało, że jedyne prawo, jakie istniało, to to, które wskazuje ostry koniec
noża, oraz że jedyne prawo należało do silnych, którzy tworzyli otaczającą ich
rzeczywistość.
Zepsute
do szpiku kości i mordercze gangi rządziły każdą częścią planety. Od szczytów
hierarchii władzy Nostramo aż po najniższe warstwy społeczne, każdy fragment wszystkiego,
co na planecie przedstawiało jakąś wartość, było czyjąś domeną, czyimś
terytorium lub czyimś polem łowieckim. W slumsowatych blokach habitacyjnych
gangi rządziły surowym strachem, zabijając i torturując wszystkich, którzy
weszli im w drogę i tocząc własne wojny z wyrzutkami, którym bliżej było do
zwierząt niż do ludzi. Powszechnie mówiło się, że wiele z tych gangów pożerało
umarłych i traktowało swoje terytoria tak, jak drapieżniki traktują swoje
tereny łowieckie. W kopalniach i fabrykach, które wciąż napędzały koła
przemysłu planety, gangi nosiły imiona, które odbijały się echem fałszywego
autorytetu: Żelazni Nadzorcy, Dłonie Coregado, Synowie Toil. Umięśnieni i
pokryci bliznami członkowie gangów przechadzali się po ulicach planety z bronią
przy pasie, zapewniając namiastkę porządku, który w istocie był jednak czystym
niewolnictwem. W bogatszych partiach rojów, synowie i córki zepsutej szlachty
planety także łączyli się w grupy i ubierali pstrokate, jaskrawe szaty, jednak
i oni byli urodzonymi mordercami, gotowymi wbić komuś nóż pod żebro nawet za
niewielką obrazę ich majestatu.
Niezależnie
od siły prezentowanej sobą władzy, niemal wszystkie gangi Nostramo należały do
nielicznych baronów, hrabiów i lordów, którzy służyli jeszcze bardziej potężnym
ludziom, z których wielu stylizowało swoje tytuły tak, by przypominały dawno
zapomnianą szlachtę tego świata. Choć byli oni uwiązani w pułapkę tego, gdzie
przyszli na świat, pułapkę krwi i feudalnych praw, nie było różnicy między
władcami Nostramo a ich przestępczymi nadzorcami; wszyscy oni byli tymi samymi,
okrutnymi monarchami w królestwach zbudowanych na grzechu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz