Nocny Łowca
“O wiele lepiej
jest być obiektem strachu niż szacunku, jako że to pierwsze jest prawdą płynącą
z samej duszy, a drugie jedynie iluzją umysłu.”
~ Codex Hydra
Według
heretyckich zapisków kronikarskich na temat jego życia, nazwanych zwyczajnie
“Mrok,” najwcześniejszym wspomnieniem Prymarchy Konrada Curzego było spadanie z
nieba w jasnej kuli na ogarniętą wieczną nocą planetę Nostramo. Jego
podniszczona w starciu z mocą Bogów Chaosu kapsuła uderzyła w największe
miasto-rój planety, Nostramo Quintus, przedzierając się przez niezliczone
warstwy miejskiego gruzu i niszcząc architekturę, wdzierając się po samą ziemię
i zagłębiając w geosferę planety, zatrzymując się dopiero w pobliżu
niestabilnego, płynnego jądra Nostramo. Jego upadek pozostawił szramę na
praktycznie nienaruszalnych warstwach adamantium, co miało być rezultatem
nadnaturalnej odporności Prymarchy i jego brutalnych narodzin na świecie, który
nie znał światła. Krater, który powstał przy uderzeniu jego kapsuły został
zakryty, jednak mieszkańcy roju już na zawsze mieli wobec niego czuć strach i
podejrzenia. Teoretycznie, jedynym sposobem na przedostanie się Prymarchy na
powierzchnię świata było przedarcie się przez płynny metal, lub przedostanie
się jego kapsuły do lawo-nośnej żyły we wnętrzu ziemi. Nie wiadomo, jakim cudem
Prymarcha w ogóle wydostał się na powierzchnię świata.
Niepodobnie
innym Prymarchom, Curze nigdy nie został adoptowany przez ludzką rodzinę i był
zmuszony do polegania wyłącznie na sobie w okropnych, najniższych warstwach
roju Nostramo Quintus. Swoje wczesne życie spędził na przetrwaniu przy pomocy
swojego sprytu i determinacji, karmiąc się upolowanymi zwierzętami. Jego wizje
pełne mroków przyszłości i koszmarnie silne, prorocze sny nieustannie go
nawiedzały. Co wśród Prymarchów unikatowe, Curze dorastał w całkowitym
odosobnieniu i przetrwał tylko dzięki swojemu sprytowi, bezwzględności i
odwadze, którą wykazał się jako dziecko.
Jako
osamotniony, młody człowiek, dziki i wyczulony, Curze krył się w cieniach
zniszczonych budynków i na dachach, prowadząc ciężkie życie złodzieja. Zabijał
każdego, kto stanął mu na drodze, jako że nawet jako niemowlę posiadał
niesamowitą siłę i niestrudzoną wolę walki, oraz nadludzką i wiecznie uważną
inteligencję. Płacz ludzi, błagających pod naciskiem noża swojego prześladowcy
były mu kołysanką, a kiedy zasypiał, często śnił o wojnie, czekającej na niego
między gwiazdami i o stosach trupów na światach, których nigdy nie widział.
Często z takich snów budził się z krzykiem, samemu słysząc krzyki umierających
w podświadomości. Gdy powoli dochodził do siebie, docierało do niego, że
odgłosy te były jak najbardziej realne. Nawet w mroku, przebywając w izolacji i
absolutnej ciszy, był bardziej koszmarem niż niepokonanym półbogiem. Zabijał,
by przeżyć i odkrył, że bardzo różnił się od mordowanych przez siebie ludzi.
Oni byli słabi i powolni i łatwo stawali się ofiarami jego dłoni, pięści i zębów.
Żywił się mięsem robaków by przeżyć, ale gdy i to nie wystarczyło - pożerał
umarłych.
Przebywając
w odosobnieniu, Konrad Curze uczył się - jego umysł odbierał szepty myśli z
mięsa ofiar, które zjadał. Czerpał wiedzę ze wszystkiego, co mogła mu przynieść
ciemność, asymilując całą zebraną wiedzę w sposób, w jaki tylko Prymarcha
mógłby to zrobić. Finalnym produktem jego edukacji nie było jednak
przeobrażenie się Curzego w prostego mordercę czy bestię. Być może w młodym
Prymarsze rozbrzmiało coś z większego planu Imperatora Ludzkości. Mógł stać się
dokładnie taki sam, jak reszta populacji Nostramo - mógł stać się mordercą i
kryminalistą. Wziąwszy pod uwagę jego naturę, wszyscy obserwatorzy jego
pierwszych kroków prawdopodobnie uznaliby, że wyrośnie z niego prawdziwy król
zepsucia. Stało się jednak inaczej: zamiast tego, chłopiec, który wyrósł wśród
robaków, żywiąc się mięsem umarłych, postanowił zmienić świat poprzez
sprowadzenie nań sprawiedliwości.
Swoją
drogę rozpoczął poprzez zabijanie tych, którzy stanęli mu na drodze. Zło
otaczało go od dnia, w którym po raz pierwszy zaczerpnął oddech - nie czuł
potrzeby, by przesadnie go szukać. Mordercy i przestępcy zaczęli znikać z ulic
Nostramo Quintus całymi gangami. Ciała zabitych gangsterów dało się zauważyć w całym
mieście - były ukrzyżowane i okrutnie okaleczone. Rozpłaszczone skóry zdarte z
ich ciał wisiały z mostów, a ich odcięte głowy zdobiły fasady licznych,
miejskich budynków. Za jego czynami zaczęło podążać pewne imię. Imię, które,
jak zasłyszał, przypisywało mu wielu ludzi, wymawiając je ze szczególnym
strachem lub szczególną nutą nadziei. Mieszkańcy roju nazwali go “Nocnym Łowcą”
- w oczach ludzi był mściwym duchem, aniołem ślepej sprawiedliwości - mordercą,
którego bali się inni mordercy. Wkrótce zaczęto na niego polować: gangi i
szlachetnie urodzeni organizowali specjalne polowania na niedoścignionego
Łowcę, co bardzo mu pasowało, jako że dzięki temu praktycznie nie musiał już
dłużej polować - ofiara zaczęła szukać go sama z siebie. W krótkim czasie udało
mu się zabić większość ludzi, którzy podnieśli na niego oręż, ale kilku z nich
oszczędził umyślnie - Nocny Łowca chciał, by ktoś zaniósł jego wiadomość z
powrotem na dwory nikczemnych książąt i księżniczek. Bez oczu i bez rąk, jednak
wciąż posiadając sprawny język, jego okaleczeni posłańcy mieli do przekazania
swoim panom tylko jedno zdanie: “Idę po
was.”
Nocny
Łowca podążał za szeptami, plotkami i prawdami, które wypowiadały usta
okaleczonych gangsterów. Jego pełne zemsty działania były z początku niemal
niezauważalne; ot, kilku wpływowych mieszkańców roju potrafiło zginąć jednej
nocy, jednak szybko jego działania eskalowały do polowań zakrojonych na szeroką
skalę. Przywódcy najgłośniejszej opozycji wobec statusu quo zwyczajnie ginęli w
niewyjaśnionych okolicznościach, ciała znanych kryminalistów zaczęły pojawiać
się w każdych miejscach miasta wypatroszone jak ryba, a skorumpowani urzędnicy
byli znajdowani powieszeni z okien swoich biurowców. Części ludzkich ciał tu i
ówdzie potrafiły blokować odpływy miejskich studzienek. Wiele z odnalezionych
ciał było tak okrutnie okaleczonych, że ich identyfikacja była niemal
niemożliwa. W niespełna rok trwania takiego stanu rzeczy, współczynnik
przestępczości w Nostramo Quintus spadł niemal do zera.
Nocny Łowca zabijał
i okaleczał do czasu, gdy na ulicach nie zapanował spokój, a jego imię nie
stało się jedynie kolejną modlitwą o sprawiedliwość, a błaganiem o łaskę
śmiertelnie przerażonych ludzi. Cały świat trząsł się w strachu przed jego
terrorem. Społeczeństwo planety drastycznie się zmieniło i cały świat to
odczuł. Nostramo Quintus doczekało się nawet wprowadzenia godziny policyjnej;
żaden mieszkaniec roju od tamtej pory nie śmiał wychodzić na ulice po wczesnych
godzinach wieczornych. Ulice, wcześniej tętniące nocnym życiem, teraz stały się
ciche niczym grób. Matki zaczęły straszyć nieposłuszne dzieci Nocnym Łowcą.
Wkrótce ten przydomek stał się powszechny na całej planecie i używany był już
przez wszystkich. Plotki o przerażającej, mrocznej kreaturze, która nawiedzała
ulice i tunele planety i jego podłe szpony gotowe do wypatroszenia zbłądzonych
dusz okrążały miasto. Strach stał się nieodłączną częścią życia mieszkańców
roju Quintus, a samo Nostramo zostało rozerwane władzą Nocnego Łowcy. Gdy
pewnego dnia miasto stało się ciche, a odgłosy strzelanin odeszły w niebyt raz
na zawsze, Nocny Łowca udał się przed oblicze zgromadzonej arystokracji roju
Quintus i dał jej wybór: mieli uklęknąć i podążyć za prawem, które od tej pory
on będzie stanowił, albo wybrać śmierć, zadaną im na jego prawach. Niektórzy z
obecnych tamtego dnia na pierwszej radzie roju Quintus nigdy jej nie opuścili,
ale znaczna większość ówczesnej szlachty wybrała zgięcie kolan. Od tamtej pory
Nostramo należało już do Nocnego Łowcy. Miał on stać się ich pierwszym królem,
ich “Mrocznym Królem,” pierwszym monarchą, jakiego Nostramo kiedykolwiek miało.
Po
kilku dekadach swojego panowania, nie musiał on już dłużej wcale polować, jako
że mijające lata pozbawiły go tej potrzeby. Miasto Curzego stało się cichym
rojem, iluminowanym jedynie przez światło postępu. Żadna większa zbrodnia nie
została tam popełniona od wielu dekad. Ostatnie przejawy jawnej anarchii i
oporu wobec jego stanowionego prawa wymarły wkrótce po tym, jak Nocny Łowca
zaczął transmitować dokonywane na przestępcach tortury. Obrazy krwawej kaźni
były dostępne w każdym domu dzięki specjalnym transmiterom, odbiornikom i
wielkiej sieci komunikacyjnej, rozrośniętej na cały glob. Te egzekucje, nagrane
w jego sali tronowej, zakończyły ostatnie akty przestępczości. Jego lud
wiedział, że ich nadludzki władca w poszukiwaniu zemsty uda się na ulice,
dopatrując się okazji na danie swoim ludziom nauczki w zamian za najmniejszą
prowokację. Nostramo dalej prowadziło eksport swojego cennego adamantium, jak
zwykło to czynić od całych pokoleń, ale pod władzą Nocnego Łowcy, poziom zysków
płynących z handlu tym surowcem zaczął osiągać nowe, niewyobrażalne rekordy
opłacalności. Kopalnie i ognie wielkich pieców na całej planecie były jeszcze
bardziej gorące, rafinerie i komórki przemysłowe zaczęły rozrastać się na nowe
tereny, a kopalnie zakorzeniły się w ziemi jeszcze głębiej.
Nocny
Łowca był pierwszym monarchą Nostramo Quintus, absorbując skumulowaną wiedzę ze
skrzętnością porównywalną do chciwości. Swoją domeną rządził z powściągliwością
i rozsądkiem, który na Nostramo był nie do pomyślenia. Było tak jednak jedynie
do czasu, gdy do jego uszu dotarły wieści o jakiejś wielkiej
niesprawiedliwości, której tylko on mógł zaradzić, polując na opustoszałych,
ogarniętych mrokiem ulicach swojego roju. Często jego działania opierały się na
poważnym okaleczeniu jego ofiary, jednak nie w sposób uniemożliwiający jej
identyfikację. Był to akt niemożliwej do przewidzenia, życzliwej mądrości, ale
i przerażającej zemsty, który wprawiał zszokowaną populację planety w poczucie
przebywania w bezpiecznym królestwie o skutecznej i szczerej władzy.
Społeczeństwo Nostramo zaczęło prowadzić życie na krawędzi bogactwa i strachu.
Nikt nie chciał mieć więcej niż otaczający go sąsiedzi, ale to w cieniu władzy
Nocnego Łowcy miasto rozrastało się i prosperowało. Gdy Nostramo Quintus
zaczęło przecierać nowe szlaki, reszta populacji planety podążyła za nim,
starając się utrzymać Nocnego Łowcę z dala od swoich drzwi.
Nocny
Łowca niemal własnoręcznie pozbawił lud Nostramo jego kryminalnej kultury i
drapieżnictwa, posługując się czystym terrorem jako bronią, by zdławić władzę
syndykatów przestępczych i ich zepsutych nadzorców. Następnie odbudował rządy
prawa pod jego własnym, drakońskim przywództwem i od tamtej pory był
postrzegany jako dobroczynny i sprawiedliwy dyktator. Łowcze instynkty Curzego,
jego instynkt skradania się, zależności przebiegu jego działań od elementów
zaskoczenia i ekstensywne poleganie na licznych formach wojny psychologicznej,
które od lat niszczyły jego wrogów ich własnym strachem - wszystkie te cechy
leżały u podnóża doktryny wojennej VIII Legionu Kosmicznych Marines,
stworzonego z genomu samego Konrada Curze.
Przybycie Imperatora
-
Na rozsądek. Na
prawdę. Nauczyłem się, jak pracują wasze umysły i serca. Dzięki tej wiedzy
przyniosłem pokój tej kulturze.
-
Zrobiłeś to za
cenę wolności.
-
Pokój trwa,
dopóki trwam i ja. Nie oczekuje, że Twój mały móżdżek to pojmie. Jesteś małym
człowieczkiem, o małej wizji.
-
Wprowadziłeś do
naszego życia praktykę obcowania z samą śmiercią. Pokój za cenę poddania
jakiegokolwiek wyboru, własnej wolności! Miasto zostało spowite terrorem, a
jego mieszkańcy zmuszeni do życia według standardów, które ty włożyłeś im na
barki.
-
Tak… tak.
-
Lecz same ich
grzechy… są karane, ale niezależnie od zbrodni - karą jest śmierć. Niezależnie
od skali grzechu. Mieszkańcy miasta żyją w ciszy, wiedząc, że nawet jedno słowo
przeciwko tobie może skazać ich na śmierć.
-
Tak. Słuchaj.
Wsłuchaj się w dźwięki ciszy. Czyż nie napawają cię spokojem?
~ Wymiana zdań między Nocnym Łowcą a
szlachetnie urodzonym Nostramańczykiem na wiecu arystokratów
Niemal
sto lat po rozpoczęciu się Wielkiej Krucjaty, Imperator przybył nad orbitę
Nostramo. Przybycie Imperatora Ludzkości było wydarzeniem, które w historii
planety było z dawna przepowiedziane: miało to być wydarzenie, które
ostatecznie doprowadzi do upadku tego świata. Imperator wylądował na Nostramo i
poprowadził Imperialną delegację do centrum Nostramo Quintus. Mieszkańcy
Nostramo, przyzwyczajeni do niemal nieustannej i całkowitej ciemności nie byli
w stanie spojrzeć na jasne promienie światła, które emitowała postać
Imperatora. Większość z nich płakała, gdy jego lecznicze światło odbijało się
od wilgotnych ulic roju i padało na ich twarze. Ci, którzy byli dość odważni,
by spojrzeć na niego bezpośrednio, stawali się nieodwracalnie ślepi.
Obcy
przybysze poruszali się w powolnym, równym pochodzie. Ziemia trzęsła się pod
ich stopami. Żołnierze jego delegacji szli w formacji wielkiej falangi, a ich
zróżnicowane formacje były pełne żołnierzy o czarnych, złotych, purpurowych i
ziemisto-szarych pancerzach. Przewodzili im prawdziwi giganci, prawdziwe
olbrzymy, które górowały nad ich wojownikami, dokładnie tak, jak ich wojownicy
górowali nad śmiertelnymi ludźmi. Całemu pochodowi przewodziło prawdziwie
ucieleśnione słońce - bóg w ludzkiej skórze. Jego płonąca dusza nie mieściła
się w ludzkich, ograniczonych ciałem i kośćmi kształtach.
Armia
obcych przybyszów zatrzymała się w jednym momencie u stóp schodów prowadzących
do pałacu Nocnego Łowcy. Każdy człowiek z tej ćwierć-milionowej delegacji
zatrzymał się dokładnie w tym samym momencie. Konrad Curze czekał na dole
schodów - wiedział, że ten dzień nadejdzie i oczekiwał przybycia obcych.
Czterech gigantów wystąpiło naprzód, a przewodził im sam złoty bóg. Pierwszy z
półbogów, odziany w złoty pancerz, pochylił swoją głowę w majestatycznym
uznaniu - oto król witał równego sobie. Przedstawił się Nocnemu Łowcy jako
Rogal Dorn. Nocny Łowca nie odpowiedział mu nic, ale jego trzecie oko ujrzało,
jak owy gigant umiera, powalony przez setkę morderców na końcu ciemnego tunelu.
Ich noże i miecze ociekały krwią tego wielkiego wojownika. Drugi z nich nosił
szary pancerz, udekorowany dziesięcioma tysiącami słów, a wyglądało to tak, jak
gdyby uczony wziął do ręki dłuto i zaczął rzeźbić w kamieniu. Wojownik skinął
swoją łysą, wytatuowaną głową, nasyconą świętym pismem. Przedstawił się jako
Lorgar Aurelian, a jego głos odbił się w głowie Nocnego Łowcy pięknym hymnem. W
jego uprzejmych oczach dostrzec można było żal - żal z powodu mrocznego
miejsca, w którym się znalazł i warunków, w których żyli mieszkańcy planety.
Raz jeszcze Nocny Łowca nie odpowiedział nic - zamiast tego, ujrzał wojownika
ogarniętego psionicznym ogniem, krzyczącego wprost do płonącego nieba.
Trzeci
z gigantów przyodziany był w czerń. Jego ramiona były niczym solidne srebro, a
mimo to były pięknie podkreślone. Jego głos był niczym zeszlifowana, kamienna
powierzchnia, jeszcze ciepła od żaru płonącej kuźni. Przedstawił się jako
Ferrus Manus. Jego oczy były mroczne, jednak nie było w nich chłodu. Nocny
Łowca pozostał cichy, koncentrując się na obrazie przyszłości, w której głowa
tego wielkiego wojownika była trzymana przez opancerzone palce innego
człowieka. Ostatni z gigantów nosił fioletowy pancerz. Jego włosy były srebrne,
długie i eleganckie. Ze wszystkich zgromadzonych tylko on szczerze uśmiechał
się na widok Nocnego Łowcy. Przedstawił się jako Fulgrim. Nocny Łowca nie
powiedział ani słowa. Tego ostatniego przybysza Nocny Łowca widział wyłącznie w
jak najlepszych barwach; tylko on w jego wizjach wiecznie tańczył i śmiał się,
choć jego obraz nie był całkowicie przejrzysty.
Na
sam koniec, sam złoty bóg postąpił o krok naprzód z szeroko rozpostartymi
ramionami. Zaczął przemawiać, ale gdy tylko się odezwał, Curze popadł w tak
silną i przerażającą wizję, że upadł na kolana i już miał zacząć wydrapywać
sobie oczy, gdy Imperator zatrzymał go jednym zdaniem. Mistrz Ludzkości położył
otwartą dłoń na jego głowie, odcinając dopływ bólu do jego umysłu w mgnieniu
oka, przywracając mu stabilność i mówiąc: Spokojnie,
Konradzie Curze. Przybyłem i zamierzam zabrać cię z powrotem do domu.”
Prymarcha odpowiedział mu jednak: “To nie
jest moje imię, ojcze. Mój lud nadał mi już imię i będę je z dumą nosił aż po
kres moich dni. Doskonale zdaje sobie sprawę, co dla mnie przewidziałeś.”
Nocny Łowca spojrzał na złotego boga, sprowadzonego do postaci człowieka i
poddał się jego woli tak, jak gdyby doskonale wiedział o roli, jaką ma do
odegrania w jego planie. Od tamtego momentu, los VIII Legionu znalazł się na
mrocznej drodze, prowadzącej prosto do potępienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz