środa, 7 sierpnia 2019

Oblężenie Vraks cz3

https://www.youtube.com/watch?v=hYFvJ7YIg9g


Upadek Vraks nie spowodował szybkiej i ostrej odpowiedzi Departamento Munitorum, której
można by się spodziewać. Zamiast tego popis dała powolna i skostniała biurokracja tocząca Imperium
od środka. Pomimo otrzymania depeszy sygnalizującej że na Vraks dzieje się coś złego (a w
zasadzie że właśnie wybuchło powstanie, niestety depesza była nieczytelna), dużo czasu zostało
stracone na potwierdzenie otrzymanej wiadomości. Do tego kolejne tygodnie o ile nie miesiące

zostały zmarnowane na przekazanie już potwierdzonych informacji do Mistrza Departamento
Munitorum w Segmentum Obscurus. Zanim jednak ten mógł podjąć jakiekolwiek sensowne działania
musiał skontaktować się z Administratum na Terze. I znów całe miesiące mijały na bezsensownych
procedurach gdy niezliczone pisma, wnioski i Bóg-Imperator wie jakie jeszcze papiery były powoli
trawione w trzewiach biurokratycznej machiny. Kiedy w końcu wieści dotarły do serca Imperium
(chwała Bogu-Imperatorowi że w ogóle dotarły a nie zostały zeżarte albo zagubione). Podczas gdy
wielka i bezwładna machina mieliła otrzymane komunikaty, sprawa utraty Vraks nabierała coraz
większego znaczenia. W końcu nadeszła ostateczna decyzja - sprawy nie można było zostawić samej
sobie.
Sam mały świat zamieszkały przez osiem milionów dusz był ledwie paprochem w skali
Imperium, gdzie więcej ludzi zamieszkiwało jedno małe miasto-ul, żeby nie wspomnieć o liczebności
wielkich krucjat wysyłanych na Wschodnie Rubieże do walki z naporem Armii Czerwo… znaczy
tyranidów. Jeżeli Vraks nie mogło zostać pozostawione samo sobie żeby buntownicy kisili się we
własnym smrodzie tak długo jak starczy im zaopatrzenia, można było po prostu wydać wyrok
Exterminatus i w diabły rozwalić ten kawałek skały przy okazji oczyszczając heretyków ogniem,
szczególnie że na planecie nie pozostały siły wierne Imperium. Na drodze do tego rozwiązania stanął
jednak fakt, iż Vraks stanowiło kluczowy element łańcucha logistycznego Departamento Munitorum w
Sektorze Scarus i okolicach. To właśnie Vraks i jego podziemne magazyny stanowiły źródło sprzętu i
zaopatrzenia dla wszystkich regimentów przewijających się przez sektor, więc nikt nie był w stanie
oszacować szkód jakie przynieść mogło jego zniszczenie. Co gorsza wszystkie odczyty Imperialnego
Tarota przepełnione były wizjami zagłady i zniszczenia. Utrata Vraks stanowiła wielką wyrwę w
umocnieniach wokół Oka Terroru, która szybko i chętnie mogła być wykorzystana przez sługi
Mrocznych Potęg do uderzenia na inne światy w Sekorze Scarus, a ostatecznie, w perspektywie
dziesięciu lat, stać się zaczątkiem nowej Czarnej Krucjaty, z której pewnie jak zwykle nic
szczególnego by nie wyszło, a poza tym Abby akurat szykował się do 13 Czarnej Krucjaty więc Vraks
mógł mieć w nosie, cały problem w tym że biedne Imperium o tym nie wiedziało. Mistrz Departamento
Munitorum wolał nie ryzykować inwazji sił Chaosu (a przy okazji własnej skóry) więc wydany został
rozkaz odbicia Vraks za wszelką cenę. Problemem pozostawał fakt że w zasadzie nikt nie miał
pojęcia jak to zrobić. Szczęśliwie Munitorum odpowiadało za formowanie regimentów, ich transport i
dostawy przeznaczonego dla nich zaopatrzenia więc stosując tradycyjną, biurokratyczną spychologię
problem zrzucono na barki Naczelnego Dowództwa Segmentum Obscurus zlokalizowanego na Cadii.
Lord Kasztelan i Lord Dowódca Obscurus brali udział w naradach nad planami odbicia Vraks.
Rozkazy z Terry były jasne i jednoznaczne jednak ich sposoby na ich wykonanie wcale nie były tak
oczywiste i tylko Imperator wie ile siwych włosów przybyło na głowach obu lordów (pod warunkiem że
już nie byli siwi jak gołębie) i ilu stanów przedzawałowych doświadczyli. Ich cel był światem
fortyfikowanym na przestrzeni mileniów, potężnym bastionem zdolnym oprzeć się każdemu atakowi,
twierdzą która nigdy nie została zdobyta. Rozważanych było wiele opcji, w tym te prezentowane przez
skrajnych sceptyków. Argumentowali oni że odbicie Vraks będzie stanowić ogromne marnotrawstwo
ludzi i sprzętu co spowoduje że inne systemy upadną pod naporem nieprzyjaciół. Podnosili oni opcję
ostatecznego przekreślenia Vraks oraz jego zasobów (czyli w zasadzie zniszczenia planety) i
skupienie się na wyprodukowaniu straconego sprzętu i wyciągnięciu wniosków które pozwolą uniknąć
podobnych sytuacji w przyszłości. Ich głosy przeszły jednak przez radę bez większego echa (w sumie
mogli się cieszyć że nie dostali po drodze laserowego bolta w potylicę) bowiem rozkaz odbicia Vraks
nosił pieczęć Prefekta kancelarii Mistrza Administratum, bezpośredniego podwładnego jednego z
Wysokich Lordów Terry. Zaniechanie działań mających na celu wypełnienie otrzymanego rozkazu w
najlepszym razie oznaczałoby utratę stanowiska i zesłanie do kolonii karnej, w najgorszym było
biletem do sali tortur Ordo Hereticus. Wojna na Vraks była pewna, w końcu została ona nakazana,
więc pytaniem pozostawało nie czy ale jak będzie ona prowadzona. Pewnym jednak był fakt że
konflikt osiągnie ogromne rozmiary i będzie wymagał zaangażowania potężnych sił uderzeniowych.
Pierwszą z rozważanych opcji był szybki, bezpośredni atak z orbity przy wykorzystaniu
Imperialnej Marynarki Wojennej poprzedzony uderzeniem szpicy w postaci Adeptus Astartes. Ci mogli

zostać dość szybko wezwani na pomoc więc dowództwo przystąpiło do obliczeń, symulacji i gier
sztabowych. W tym samym czasie wszelkie dostępne archiwa zostały przekopane w poszukiwaniu
wszelkich informacji dostępnych na temat Vraks a w szczególności planetarnych systemów
obronnych. Kiedy w końcu udało się złożyć do kupy w miarę kompletny raport był on niemożliwie długi
a jego lektura była wysoce zniechęcająca. Od samego początku kariery Vraks jako zbrojowni
oczywistym było że najbardziej podatnymi na atak i najbardziej newralgicznymi elementami
planetarnej infrastruktury będą Cytadela i port gwiezdny. Z tego powodu instalacje obronne
zaprojektowano i stworzono z myślą o odparciu ataków skoncentrowanych właśnie na tych dwóch
miejscach. W potężnych, umocnionych wieżach znajdowało się około stu laserowych dział obronnych
co dawało siłę ognia pozwalającą na podjęcie walki z niemal dowolną flotą wiszącą na niskiej
orbicie.O ile dla okrętów wojennych Imperialnej Marynarki Wojennej szybkie ataki w przelocie
stanowiły w miarę bezpieczną opcję o tyle nie były one w stanie wyrządzić celowi większych
zniszczeń. Jedyną sensowną opcją było bombardowanie orbitalne co wymagało od floty zajęcia orbity
stacjonarnej nad celem i stamtąd prowadzenie ostrzału. Problem w tym że jednostki na orbicie
stacjonarnej wisiały nieruchomo nad celem swojego bombardowania zwrócone w jego kierunku
burtami tak by zmaksymalizować ilość strzelających luf zamieniając się niemal w kaczki czekające na
odstrzał. Imperialne krążowniki i pancerniki były potężnymi okrętami, o grubym opancerzeniu i
potężnych tarczach pustki jednak nie były w stanie walczyć z planetą. Poza problematyczną kwestią
bombardowania orbitalnego imperialnym strategom sen z powiek spędzał jeszcze jeden problem. Aby
zrzucić na powierzchnię siły uderzeniowe flota musiała zająć pozycje na niskiej orbicie by tam wypluć
z siebie desantowce - w tym punkcie wszystkie okręty były piekielnie podatne na atak. Co więcej w
drodze do miejsca lądowania obrońcy mogli wziąć na cel jednostki wchodzące w atmosferę. Kapsuły
desantowe Astartes, małe, mknące z szaleńczą prędkością plastalowo-adamantowe sejfy,
pozostawały stosunkowo bezpieczne jednak większe jednostki desantowe stanowiłyby łatwy cel, a co
gorsza do strącenia lądownika wystarczyłoby pojedyncze trafienie w jakąkolwiek jego część. Na
wszystkie jednostki które zdołałyby przebić się przez laserowy parasol obronny czekała jeszcze
jedna, paskudna przygoda - tradycyjna broń przeciwlotnicza. Symulacje nie pozostawiały złudzeń -
tak przeprowadzone uderzenie było zbyt ryzykowne, a nawet jeżeli udałoby się przeprowadzić desant
to wojska na powierzchni byłyby zbyt nieliczne w mieć jakąkolwiek szansę na zdobycie Cytadeli. Idea
szybkiego uderzenia została odrzucona, szczególnie że nie znalazł się żaden Mistrz Zakonu
kosmicznych marined dość szalony by próbować brać udział w tak wariackiej wyprawie.
Imperialnym strategom pozostało rozważyć długotrwałe scenariusze. Jednym z
zaproponowanych rozwiązań była blokada planety, tak by odciąć ją od potencjalnych posiłków. W tym
czasie miały być przeprowadzane również rajdy niewielkich, dobrze wyposażonych jednostek
uderzeniowych wymierzone w kluczowe punkty, tak by bunkier po bunkrze, bateria po baterii
redukować potencjał obrońców i w końcu umożliwić bezpośrednie uderzenie. I tym razem prognozy
nie napawały optymizmem - plan mógł się powieść jednak jego wykonanie miało zająć nie mniej niż
pół milenium. Z tego też powodu Departamento Munitorum odrzuciło wariant jako zbyt kosztowny i
materiałochłonny. A tak poza tym nie mieli najmniejszej ochoty czekać pięciuset lat na odzyskanie
swojego świata.
Po odrzuceniu dwóch wariantów pozostawał jeszcze trzeci scenariusz - przeprowadzenie
tradycyjnego oblężenia na wielką skalę. Zakładano że na Vraks, w miejscach nieosłanianych przez
potężne uzbrojenie Cytadeli, wyląduje armia wielka na tyle by poradzić sobie z trwającym całe lata
oblężeniem. Armia zdolna w ciągu lat bezlitosnych walk na wyniszczenie obrócić umocnienia
buntowników w pył, a ich samych wybić do nogi by przywrócić Vraks na łono Imperium. Po
przeprowadzeniu symulacji opcja prezentowała się zachęcająco - wliczając czas potrzebny na
przygotowania wykonanie planu miało zająć dwanaście standardowych lat. Zaopiniowane przez Lorda
Dowódcę Obscurus studium wysłane zostało na Terrę. Pozostawało jedynie pytanie czy samo
Departamento Munitorum udźwignie ciężar całej operacji. W końcu odpowiedź wróciła do Lorda
Dowódcy - Munitorum odpowiedziało twierdząco i poinformowało o utworzeniu sił dedykowanych sił
ktore miały odbić Vraks. Otrzymały one desygnatę 88. Armi Oblężniczej Gwardii Imperialnej. Jej

dowództwo powierzone zostało Lordowi Dowódcy Zhuelke’mu pochodzącemu z posiadającego
wpływy w najwyższych kręgach Imperialnej Marynarki Wojennej i Gwardii Imperialnej rodu. Poza
pochodzeniem Lord Dowódca nie mógł pochwalić się wielkimi osiągnięciami. Co prawda został
wychowany w wojskowym duchu i dogłębnie przestudiował Tactica Imperialis jednak fakt otrzymania
dowodzenia 88 Armią Oblężniczą Zhuelke raczej nazwisku i politycznej presji swego wpływowego
rodu - do kontynuowania kariery potrzebował znaczącego sukcesu. Miała być tym dla niego wojna na
Vraks - niewymagająca szczególnych talentów, brutalnie prosta i tocząca się własnym rytmem niemal
bez jakiegokolwiek angażowania wyższego dowództwa, któremu pozostawało jedynie zapewnienie
stałych dostaw świeżego mięsa armatniego, amunicji i sprzętu. Nowo mianowany Lord Dowódca
otrzymał w ramach wsparcia potężny sztab, po czym przystąpił do zbierania swych wojsk. 88. Armia
Oblężnicza miała zostać sformowana na Krieg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK

  20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK klikasz w link i 20% jest twoje :) Ty cieszysz się super cacuszkami i dodatkow...