środa, 24 lipca 2019

Oblężenie Vraks cz1

 https://youtu.be/FMnsarGRsD4
https://youtu.be/FMnsarGRsD4


TEATR DZIAŁAŃNazwa: Vraks Prime
Typ: Świat-Zbrojownia
Średnica na równiku: ok. 10 139km
Prędkość obrotu: ok. 1770 km/h
Grawitacja: 1,05G
Promień orbity: 172 miliony kilometrów
Temperatura / Klimat: średnio 11 stopni Celsjusza, klimat umiarkowany. Skład atmosfery zbliżony do
terrańskiej - 78,8% azot, 19% tlen, 1% argon, 1% ozon, 0,1% dwutlenek węgla, 0,1% siarka
Populacja: 8 000 000, w większości ludzie i podludzcy robotnicy + bliżej nieokreślona liczba
pielgrzymów
Gubernator planetarny: nieznany
System: Vraks
Podsektor: Kerak
Sektor: Scarus
Segmentum: Segmentum Obscurus
Stopień dziesięciny: Aptus Non
Vraks Prime był jałowym i wyblakłym światem pokrytym warstwą wulkanicznych popiołów i
skał przypominających pumeks. Odkryty i skatalogowany w Imperialnych archiwach został w czasie
Wielkiej Krucjaty, niedługo po Epoce Zamętu. W późniejszych czasach planeta eksplorowana była
przez jednego z Wolnych Kupców pochodzącego z Rodu Van Meer. Na planecie ustanowiono bazę
zaopatrzeniową która docelowo służyć miała gromadzeniu zapasów dla przyszłych misji
eksploracyjnych wysyłanych w obrzeża Oka Terroru. W czasach kiedy na Vraks osiadła ludzka
populacja, planeta przetrwała wiele rajdów, głównie ze strony Renegatów i piratów próbujących
zrabować składowany na niej sprzęt. Była również świadkiem licznych powstań robotniczych, z
których najpoważniejsze stłumione zostało w 4665.082. M39.
W miarę jak składowane na planecie zapasy rosły, tak samo rosło jej znaczenie i zaczęła ona
zamieniać się w pełnoprawny świat-zbrojownię. Dla zapewnienia odpowiedniego poziomu ochrony
zbudowana została potężna forteca, a dla ułatwienia przepływu towarów powstał potężny port
gwiezdny. Wokół niego z czasem narosło wielkie, liczące około pięć milionów dusz miasto a po
otaczających go Pustkowiach Van Meerslanda rozproszone były niezliczone pomniejsze osady. W
ciągu nieco ponad tysiąca lat Vraks Prime zamienione zostało z jałowego kawałka kosmicznej skały w
tętniącą życiem, potężną zbrojownię. Port gwiezdny rozbudowany został do stopnia pozwalającego
mu obsługiwać nawet największe promy przewożące niezmierzone ilości zaopatrzenia, uzbrojenia,
pojazdów i wszystkiego czego mogły potrzebować oczekujące na orbicie transportowe kolosy.
Zlokalizowana w centrum Pustkowi Van Meerslanda forteca, zwana po prostu Cytadelą,
stanowiła mózg wszystkich operacji prowadzonych na Vraks przez Departamento Munitorum.
Potężna struktura wzniesiona została na szczycie od dawna wygasłego wulkanu. Mieściła w sobie
kwaterę główną Sił Obrony Planetarnej, koszary garnizonowe, siedzibę i biura lokalnego
Administratum, pałac kardynalski, rozległe archiwa, posterunek Adeptus Arbites, centrum komunikacji
astropatycznej i centrum sterowania laserowymi bateriami obronnymi. Bezpieczne lochy wyryte
głęboko w trzewiach góry wykorzystywano również do przetrzymywania pojmanych w sektorze
więźniów Inkwizycji. Aby zabezpieczyć duchowe potrzeby populacji, w obrębie murów Cytadeli na
rozkaz Kardynała Astra Vraks wzniesiono majestatyczną bazylikę. W potężnej świątyni złożono
szczątki i relikwie świętego Leonisa Ślepego - męczennika oślepionego i zabitego przez heretyków
gdy głosił słowo Imperatora w Sektorze Scarus. Z czasem baylika stała się miejscem licznych
pielgrzymek i na planecie stale znajdowało się od jednego do pięciu milionów pielgrzymów i
pokutników (dokładne dane nie są znane). Cytadela będąc de facto centrum sterowania Vraks na
przestrzeni lat była ciągle umacniana, a Departamento Munitorum uznawało ją za niemożliwą do

zdobycia. Potężne generatory tarcz pustki osłaniały ją przed ostrzałem orbitalnym, potężne mury
kurtynowe stanowiły ochronę przed bezpośrednim uderzeniem. Otaczała ją cała sieć obronnych
baterii laserowych, która czyniła uderzenia orbitalne niemal równoznacznymi z samobójstwem. Co
więcej baterie te mogły być wykorzystywane przeciwko celom naziemnym więc bezpośrednie
podejścia do Cytadeli pokryte były nakładającymi się polami ostrzału. Fortecę otaczały dodatkowo
trzy zewnętrzne pierścienie obronne sięgające wiele kilometrów wgłąb pustkowi, złożone z okopów,
bunkrów, umocnionych punktów oporu i szańców artyleryjskich. Żeby dodatkowo urozmaicić atrakcje
przewidziane dla potencjalnego agresora całość udekorowano pokaźną ilością drutu ostrzowego oraz
pułapek przeciwczołgowych i polukrowano tysiącami pól minowych.
Z geologicznego punktu widzenia planeta uznawana być mogła za starą. Jej skorupa była
bardzo stabilna, a w ciągu tysiącleci które minęły od jej odkrycia notowano jedynie znikomą
aktywność tektoniczną. Czyniło to z Vraks idealne miejsce do podziemnego składowania
niebezpiecznych materiałów takich jak chociażby amunicja. 55 procent powierzchni planety pokrywały
morza o bogatych w siarkę wodach, a rzeki swoimi korytami głęboko wrzynały się w skorupę.
Umiarkowany, w miarę przyjazny klimat potrafił być często wyjątkowo wredny. Duże ilości
siarki niesione przez parującą wodę powodowały że niemal bez uprzedzenia tworzyły się potężne
ośrodki burzowe przynoszące ulewne deszcze zmieniające pylistą glebę w gęste, lepkie błoto i
powodujące gwałtowne powodzie.
Najbardziej wyróżnającym się elementem powierzchni były zajmujące ponad milion
kilometrów kwadratowych Pustkowia Van Meerslanda, wielkie, ciagnące się po horyzont, pokryte
popiołem wulkanicznym rowniny tu i ówdzie poznaczone niewielkimi, samotnymi skałami. Góry uległy
znaczącej erozji odsłaniając pokłady skał wulkanicznych, które wydobywano by pozyskać budulec na
robotnicze osiedla mieszkaniowe. Niziny na planecie również odczuły na sobie kapryśną pogodę -
przecinały je zawzięcie żłobione przez płynącą wodę doliny i kaniony. Z tego względu imperialna
populacja skupiona była wokół Cytadeli i zlokalizowanego na Pustkowiach Van Meerslanda portu
gwiezdnego. Ze względu na jakże przyjazny klimat i warunki rolnictwo na planecie nie istniało więc
wszystkie towary niezbędne do przetrwania ludności sprowadzane musiały być z innych imperialnych
światów. Zaopatrzenie w wodę odbywało się za pomocą głębokich odwiertów z których pozyskiwano
wody głębinowe,które następnie poddawane były filtracji by usunąć nadmiar siarki a następnie
racjonowana wśród ludności. Dodatkowe zaopatrzenie w wodę odbywało się również za pomocą
dostaw z oceanicznych światów Paeleos VIII oraz Gjar Alpha, chociaż ta pewnie ze względu na cenę
zarezerwowana była dla garstki stojącej wyżej na drabinie społecznej.
PROLOGW 366.804M41 Sekor Scarus pogrążył się w żałobie. Do Imperatora, po stuleciach oddanej
posługi (tak, po stuleciach), odszedł Kardynał Astra Borja (subtelnie GW, bardzo subtelnie, jakoś
nawiązanie do Borgiów samo się nie ciśnie do głowy). Był człowiekiem tak starym że jego wiek
wykraczał poza granice pojmowania praktycznie wszystkich śmiertelników, których całe pokolenia
rodziły i umierały za jego życia. Swój ponadprzeciętnie długi żywot kardynał zawdzięczał tajemnym
sztukom Magos Biologis, codziennym transfuzjom krwi i podawaniu rzadkich i idiotycznie drogich
substancji. Jakkolwiek słaby by nie był do końca pełnił swoją funkcję, pomimo tego że przez ponad
dwa stulecia nie opuścił murów swojego pałacu na San Artorus. Jego śmierć obwieszczały wszystkie
dzwony w podlegających mu subsektorach. Miejsce kardynała w Świętym Synodzie zwolniło się i
trzeba było znaleźć jego następcę. Po debatach, zakulisowych rozgrywkach i pewnie kilku otruciach
nowym Kardynałem Astra wybrany został Xaphan, protegowany Borji.
Ceremonia wyniesienia do godności Kardynała Astra odbyła się na kardynalskim świecie San
Artorus. Podczas niej Xaphan wprowadził wszystkich w spore osłupienie oświadczając że zajmie
swoje miejsce w komnatach rady nie wcześniej niż odbędzie pielgrzymkę po swojej nowej diecezji (a
pewnie tak po prawdzie to chciał sobie pozwiedzać wszystkie te miejsca które zaczęły mu podlegać a
których w życiu nie widział). Pierwotnie wyprawa Xaphana trwać miała pięć lat i kardynał odbywać

miał ją ze swoją pełną świtą. W praktyce oznaczało to tysiące kaznodziejów, diakonów, przydupasów
i zwykłych służebnych ciurów. Aby uczcić wybór i zapewnić bezpieczeństwo nowego kardynała
Przeorysza zgromadzenia Zakonu Srebrnego Całunu na San Artorus podarowała mu oddział Sióstr
Bitwy.
Trasa pielgrzymki wiodła kardynała po niezliczonych światach, a sama jego obecność
wystarczała by rozpalić w wiernych nowy, ryczący płomień oddania i wiary. Na fali religijnych uniesień
tworzyły się całe kulty fanatyków, jak Odkupieńcy, które dołączały do kardynalskiej wyprawy. Coraz
częściej i coraz głośniej słychać było głosy że peregrynacje Xaphana były świętą krucjatą mającą
wymieść sektor z herezji i wyplenić nieczystych. Ogółem nie dziwota że Xaphanowi ostatecznie
sodówa uderzyła do głowy - słysząc takie bzdury powtarzane raz po raz w końcu pewnie sam w nie
uwierzył. Na Thracian Primaris, podobnie jak w przypadku poprzednich światów odwiedzanych przez
Xaphana, ludziom zaczęło odbijać w religijnych uniesieniach. Tym razem jednak przekroczone zostały
granice zdrowego rozsądku. Ludzie dosłownie prali się po mordach aby choćby w przelocie uchwycić
postać kardynała. Jak nietrudno się domyślić mordobicie wkrótce przerodziło się w zamieszki, które
udało się uspokoić dzięki zdrowemu rozsądkowi z bolterów Adepta Sororitas i solidnemu pałowaniu
ze strony Adeptus Arbites. Ostatecznie tysiące ludzi ślubowało osobiście służbę kardynałowi. Z
każdym kolejnym odwiedzonym światem świta Xaphana rosła aż zaczęła przypominać małą armię.
Jego przybycie na każdy ze światów było niczym iskra rozpalająca w ludziach fanatyczny szał a co
bardziej walnięci na głowę nie wahali się przed nazywaniem go mesjaszem.
W całym tym fanatycznym oddaniu Xaphan dostrzegł prawdziwą władzę jaką dawał jego
urząd. Dawał władzę nad duszami niezliczonych prostaczków zamieszkujących połacie Imperium.
Podczas gdy w kardynalskich pałacach na San Artorus musiałby wdawać się w przydługie dyskusje,
podpisywać tony papierów i przyjmować nudziarzy na audiencjach, tu, wokół prostego ludu, mógł
naprawdę działać. Jego życzenia były traktowane jak rozkazy, każdemu nawet najdrobniejszemu
słowu przysłuchiwano się z najgłębszą uwagą. Właśnie z pospólstwem mógł podjąć prawdziwe
działania przeciw wątpiącym i heretykom którzy zagrażali boskiej władzy Imperatora. Te przemyślenia
wzmacniał w Xaphanie diakon Mamon, młody człowiek, który do grona doradców kardynała dołączył
na Thracian Primaris. Faworyzowany jako człowiek czynu, znający lokalne uwarunkowania wkrótce
zepchnął w cień pozostałych. Mając nieograniczony dostęp do kardynalskiego ucha zaczął
podszeptywać w nie myśli stanowiące pożywkę dla rojeń Xaphana. Mamon tworzył w głowie swojego
zwierzchnika obraz jakoby miał on być przywódcą który zjednoczy rozproszone kulty Wiary
Imperialnej i poprowadzi je na wielką wojnę wiary. Jednocześnie zalecał daleko idącą ostrożność -
gdzieś w Imperium mogli być ludzie głupi i o ograniczonych horyzontach, którzy mieli być ślepi na
prawdziwą wolę Boga-Imperatora. Z tego też powodu kardynał musiał działać bardzo ostrożnie, tak by
nie wzbudzać podejrzeń i nie dać szpiegom Inkwizycji powodów do zbyt radykalnych donosów. Z
czasem obrotny diakon wytworzył w Xaphanie przekonanie że otaczali go szpiedzy i ludzie małej
wiary, pozbawieni wielkiej wizji kardynała. Ostrzegał go również przed Inkwizycją, która mogła mieć
szpiegów i informatorów w każdym miejscu. Mamon doprowadził do sytuacji w której Xaphan uznał że
potrzebny mu krąg zaufanych ludzi, którym będzie mógł powierzyć swe tajemnice a jednocześnie
otoczyć ciągłym nadzorem by mieć pewność ich oddania. Jak nietrudno przewidzieć pierwszym i
jednocześnie obdarzonym największym zaufaniem został diakon Mamon. W tym momencie kardynał
potrzebował miejsca w którym będzie mógł spokojnie osiąść na czas planowania i przygotowań. San
Artorus odpadał niemal z marszu - została tam cała biurokracja i diabli wiedzą kto jeszcze,
starodawny pałac kardynalski mógł być (i pewnie był) nafaszerowany podsłuchami i podobnym
paskudztwem, a poza tym nie było tam możliwości wyposażenia całej armii fanatyków. Ostatecznie
wybór padł na Vraks, która miała niemal same zalety - co prawda nie była nadmiernie oddalona od
głównych szlaków gwiezdnych jednak była zbrojownią więc pod ręką były nieprzebrane ilości
uzbrojenia a co więcej - była tam bazylika, która stanowiła doskonały przykrywkę dla wizyty kardynała
na świecie-zbrojowni.
Przybycie na Vraks tak wielkiej osobistości jaką był Kardynał Astra poderwała na nogi całą
planetę. Kulminacją całego wydarzenia była wielka procesja kardynalskiej świty prowadzona przez

samego kardynała. Wszyscy, co do jednego, odziani w ceremonialne szaty zmierzali z portu
gwiezdnego do bazyliki, wzdłuż drogi w paradnych szykach ustawiony był cały garnizon zaś śladem
oficjalnej procesji ciągnęły się niezliczone rzesze fanatyków którzy niczym smród przywlekli się na
Vraks za swoim idolem. Po dopełnieniu formalności pokroju oficjalnego błogosławieństwa i spotkań z
kilkoma oficjelami Xpahan wraz ze swoimi doradcami zamknął się w pałacu przylegającym do
świątyni. Po szale związanym z przybyciem kardynała życie szybko wróciło do normy - robotnicy
wrócili do swoich zajęć, pielgrzymi na powrót zaczęli przewalać się przez bazylikę, a jedyną
namacalną różnicą była warta honorowa pełniona przez Adepta Sororitas przy szczątkach świętego
Leonisa. W tym samym czasie w kuluarach pałacu powoli dojrzewał plan kardynała, który ostatecznie
zaprowadzić miał do nowej wojny wiary. Dojrzewał przy wydatnym wsparciu Mamona więc również
zaczynał coraz bardziej śmierdzieć. Pierwszą i najważniejszą kwestią była ilość ludzi. Na Vraks wraz
z oficjalną pielgrzymką przybyły całe tłumy jednak potrzeba było wiele, wiele więcej by sformować
nową armię która poniesie gniew Imperatora w gwiazdy. Sprawa była o tyle trudniejsza że trzeba było
w jakiś sprytny sposób obeść Dekret Pasywny zakazujący Eklezjarchii posiadania zbrojnych. W tej
sytuacji po raz kolejny świetną przykrywką okazała się Bazylika Świętego Leonisa Ślepego - w razie
zagrożenia do ochrony przybytku można było powołać zastępy frateris militia. Nie tracąc czasu
przydupasy Mamona zaczęły rozpowszechniać wśród nawiedzających ją pielgrzymów pogłoski i
głosić kazania o nowym niebezpieczeństwie. Siły heretyków miały pustoszyć sąsiednie systemy i
jedynie kwestią czasu pozostawało ich przybycie na Vraks. Ludzie tysiącami dołączali do frateris
militia i wkrótce do armii religijnych oszołomów która przybyła z Xaphanem na Vraks dołączyła
kolejna, jeszcze liczniejsza. Atmosfera na planecie zrobiła się niemal gęsta od pulsującego
fanatyzmu. Wśród tłumów kardynał urastał do zbawiciela, plebejskiego mesjasza który miał
poprowadzić ich do zbawienia. W międzyczasie sam Mamon zajęty był budowaniem wewnętrznego
kręgu wśród kardynalskich doradców. Ludzie ci, zwani przez Mamona “Uczniami Xaphana” stanowić
mieli grupę jego najbliższych, najbardziej zaufanych popleczników, którzy do śmierci mieli walczyć za
swojego pana. Pierwotnie uczniowie składali się z członków frateris i pielgrzymów którzy złożyli
przysięgi lojalności jednak z czasem do wewnętrznego kręgu zaczęli być włączani ludzie o
prawdziwym znaczeniu na Vraks. Jednym z pierwszych był Kasztelan Cytadeli dowodzący
planetarnym garnizonem, niedługo później jego śladem poszli inni wyżsi dowódcy sił stacjonujących
na Vraks. Ich lojalność była kluczowa dla powodzenia całego przedsięwzięcia więc po prostu zostali
przekupieni, a ci, których kupić się nie dało, zostali przez Mamona usunięci z wykorzystaniem
wpływów kardynała i zastąpieni ludźmi o nieco bardziej elastycznym kręgosłupie moralnym. Pierwszy
sukces został odniesiony - siły militarne Vraks były posłuszne Xaphanowi a jednocześnie oficjalnie
kardynał nie miał nad nimi zwierzchnictwa.
Podczas gdy prawdziwe plany kardynała dojrzewały, plotki szerzyły się niczym pożar. Rzesze
skazańców zapędzanych codziennie do niewolniczej pracy powtarzały pogłoski jakoby Xaphan miał
być tym który uwolni ich od przeklętego losu i pozwoli odkupić winy. Plotki dotarły również do innych -
o wiele niebezpieczniejszych dla kardynała uszu. Mamon nie mylił się w swoich podejrzeniach, że
Inkwizycja wszędzie ma informatorów. To właśnie ta szanowna organizacja, a dokładniej Ordo
Hereticus bezpośrednio zainteresowało się wydarzeniami na Vraks. Po przeanalizowaniu świadectw
zapadła ostateczna decyzja - posługa Kardynała Astra Xaphana musiała zostać zakończona.
Wykonanie wyroku spadło na Officio Assassinorum, konkretnie na snajpera ze Świątyni Vindicare tak
by wykonanie wyroku nie pozostawiało wątpliwości na temat ingerencji strony trzeciej i niosło ze sobą
również ostrzeżenie dla wszystkich tych którzy chcieliby w przyszłości pójść w ślady odstępczego
kardynała. Zabójca dostał się do Bazyliki Świętego Leonisa bez większych problemów wmieszany w
tłum pielgrzymów, by później, już po zapadnięciu ciemności wspiąć się na najwyższą wieżę świątyni.
Stamtąd roztaczał się rozległy widok na całą Cytadelę i właśnie tam, odziany w maskujący
kombinezon zabójca oczekiwał na możliwość oddania jednego jedynego strzału. Kiedy nadszedł
odpowiedni moment, pojedynczy strzał targnął powietrzem. Potężny pocisk o adamantowym płaszczu
pomknął wprost w stronę klatki piersiowej Xaphana. Przebił grubą, bogato zdobioną kolumnę i
pomknął dalej. Ułamek sekundy później kardynał zniknął w rozbłysku jasnego światła… upadł jednak

pozostał nietknięty. Na swoje szczęście posiadał on (z własnej inicjatywy albo oczywiście z inicjatywy
Mamona) Rosarius, który w tym momencie przebudził się by polem konwersyjnym ochronić swego
właściciela. W mgnieniu oka towarzyszący kardynałowi ochroniarze przyskoczyli do niego by osłonić
go własnymi ciałami i niemal w tym samym momencie dwaj z nich osunęli się na ziemię. Kolejne dwa
pociski posłane przez asasyna zamiast w kardynała trafiły w jego goryli i rozchlapały ich mózgi po
mozaikowej podłodze. Okazja została zmarnowana - Xaphana nie było już w zasięgu zaś
zmartwieniem zabójcy stało się uratowanie własnego zadu. Drogę ucieczki rozpoznał i zapamiętał już
wcześniej - możliwie najszybciej zszedł z wieży, schodami zbiegł na parter Bazyliki i wszedł do jej
wnętrza przez niewielkie drzwi. Na jego drodze stanął młody akolita - z szeroko rozwartymi oczami i
jeszcze szerzej otwartymi ustami, w szoku i zdziwieniu patrzył na odzianą w czarny kombinezon
postać. Zanim jednak zdążył jakkolwiek zareagować jego korpus po prostu rozpadł się gdy otrzymał
trafienie pociskiem z potężnego karabinu Exitus. Zabójca puścił się pędem dalej jednak ten jeden
niefortunny strzał sprowadził pościg na właściwy trop. Straże zaczynały odcinać Cytadelę i samą
Bazylikę. Zmuszony do improwizowania zabójca musiał popełnić błąd niezależnie od tego jak długo i
jak dokładnie był trenowany. Ten konkretny miał po prostu pecha - z oddechem pościgu na karku
zszedł do katakumb, w których spoczywały zwłoki zmarłych na Vraks pielgrzymów, po czym okazało
się że droga jest ślepa. Bronił się póki wystarczyło mu amunicji jednak ostatecznie został dosłownie
poszatkowany ogniem atakujących go strażników. Jego sponiewierane zwłoki wywleczone zostały na
powierzchnię by móc okazać je wiernym - oto był zdrajca który próbował zabić ich kardynała. Gówno
wpadło w wentylator z prędkością pocisku który miał dosięgnąć Xaphana. (wiem że to angielszczyzna
ale powiedzonko jest wyjątkowo obrazowe)
Nieudany zamach był niczym iskra rzucona na beczkę prochu. Wieści dotarły szybko do portu
gwiezdnego gdzie stały się przyczyną do wybuchu zamieszek - znajdujący się tam pielgrzymi popadli
w amok obawiając się przepowiadanego w kazaniach ataku heretyków. Frateris militia rzucili się w
stronę zbrojowni by zdobyć broń i wyposażenie. Strażnicy i wojsko otrzymali rozkaz by im w tym nie
przeszkadzać. Adeptus Arbites postanowili po swojemu przywrócić porządek jednak szybko znaleźli
się w regularnej bitwie toczącej się na ulicach portu gwiezdnego. Zażądali posiłków od garnizonu w
Cytadeli jednak na polecenie Mamona, jakiekolwiek wsparcie zostało zatrzymane. Pozbawieni
posiłków Arbites szybko zostali zepchnięci w stronę swojej twierdzy w której zabarykadowali się i
wytrzymali jeszcze kilka tygodni. Wszędzie wybuchały walki pomiędzy robotnikami a ich strażnikami,
którzy preferowali ucieczkę nad stawienie czoła rozwścieczonym bandom.
Ci którzy chcieli pozostać wierni Imperium rozpoczęli działania mające na celu powołanie
milicji i sformowanie sił zdolnych do zdławienia rebeliantów. Szybko jednak ich rozkazy zostały
odwołane przez najwyższych dowódców, teraz na smyczy Mamona. Przełożona zgromadzenia
Zakonu Srebrnego Całunu zażądała widzenia z kardynałem by dowiedzieć się o co chodzi. Zamiast
tego jednak została szybko pojmana i wtrącona do lochu przez Uczniów Xaphana. Niedługo później
wmaszerowali oni do kwater Sióstr. Te próbowały się bronić jednak wzięte z zaskoczenia nie miały
większych szans - wszystkie które przeżyły zostały odarte z pancerzy, zakute w kajdany i wrzucone
do lochów, w tym samym czasie opróżnianych przez kardynała z siedzących tam szumowin.
Po kilku dniach sytuacja zaczęła się uspokoajać - Cytadela znalazła się w rękach sił wiernych
kardynałowi, dowódcy wojskowi byli posłuszni jego rozkazom a wszyscy ci którzy nie poddali się i nie
pokłonili przed nowym panem Vraks zostali zlikwidowani przez Uczniów Xaphana podobnie jak
wszyscy znajdujący się w censorium astropaci. Sam Xaphan stał się nowym i jedynym władcą
Vraks…
(NIECZYTELNE) ZAATAKOWANA… FORTECA NA VRAKS (NIECZYTELNE) KARDYNAŁ
ASTRA XA… (NIECZYTELNE)...(NIECZYTELNE) PREFEKT… WYBUCHŁO POWSTANIE... WIEŻA
CENSORIUM ZAATAKOWANA... (NIECZYTELNE)... KONIECZNE WSPAR…(NIECZYTELNE)...
PILNE… (NIECZYTELNE)... POWIERZAMY SWE DUSZE IMPER…(NIECZYTELNE)
transkrypcja ostatniej depeszy otrzymanej z Vraks

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK

  20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK klikasz w link i 20% jest twoje :) Ty cieszysz się super cacuszkami i dodatkow...