Nieśmiertelna Dziewiątka
Duma Legionu Zjaw nieustannie upadała na polu bitwy, a mimo to, zapiski o ich
czynach niemal zawsze wspominają imiona tych samych wojowników i czempionów.
Niektórzy Upamiętniacze i historycy w swojej służbie skupili się na stworzeniu i
uporządkowaniu kroniki poszczególnych, niezwykłych bohaterów Legionu. Niektórzy z nich
postanowili nawet ułożyć na ich temat epicką poezję, dając początek legendom. Być może
nie wiedzieli oni, że powód przewijania się pewnych szczególnych imion w historii Legionu
jest o wiele mniej heroiczny.
Od pierwszych dni swojego powstania, IX Legion operował na najbardziej
ekstremalnych polach bitew. Zwykła potrzeba zwróciła Legion w kierunku praktyk, które w
każdym innym miejscu Imperium byłyby postrzegane jako nieludzkie. Jedną z nich było
pożeranie poległych kapitanów i weteranów Legionu przez ich Braci Bitewnych tylko po to,
by zyskać ich doświadczenie i umiejętności. Z czasem pozwolono, by nawet rekruci
przybierali imiona tych, których umiejętności właśnie zaadaptowali. Poszczególni Bracia
Bitewni wczesnego, IX Legionu byli do siebie na tyle fizycznie podobni, że większość
obserwatorów spoza Legionu nie była w stanie dostrzec niczego podejrzanego, poza ich
subtelną nieśmiertelnością.
Najsłynniejszym przykładem podobnych praktyk jest postać, o której sądzono, że do
czasów odkrycia Prymarchy IX Legionu służył jako jedyny Mistrz wszystkich Marines
Legionu Zjaw. Wojownik, historii znany jako Ishidur Ossuros, miał ponoć trzymać pieczę
nad Legionem aż do odkrycia planety Baal w 843 r. M30. bliższe przyjrzenie się zapiskom
historycznym i statystykom bitewnym Legionu wskazują jednak na to, iż w przeszłości
Ossuros ginął w bitwach przynajmniej kilka razy.
Wraz z mijającymi latami, podobne praktyki przeszły do tradycji. Rytuały IX Legionu
często zrzeszały ocalałych po bitwie Braci Bitewnych i zacieśniały braterskie więzi i to
pomimo ich często różnych korzeni. Jednak im bardziej Bracia Bitewni IX Legionu byli
sobie bliżsi, tym bardziej oddalali się od Imperialnej Armii i innych Legionów. W zaledwie
kilka lat przed odnalezieniem Sanguiniusa, wielu Prymarchów wyrażało otwartą pogardę dla
rytuałów i tradycji IX Legionu, choć nie można było odmówić jego Marines skuteczności.
Takie było właśnie dziedzictwo, reputacja i barbazym IX Legionu, które choć były
wymuszone przez specyfikę ich walki, były niesione na barkach Legionu na każde pole bitwy
ich Astartes.
Ucztująca Śmierć
We wczesnych latach Wielkiej Krucjaty, gdy floty Imperatora po raz pierwszy
przekroczyły granicę, która dziś znana jest jako Segmentum Solar, jego armie zaczęły stawać
na polach bitwy, które potrafiły wstrząsnąć zdrowiem psychicznym śmiertelnego człowieka.
W tych podłych, okropnych miejscach, określanych mianem zones mortalis, niewiele było
miejsc równie śmiercionośnych jak świat, który do historii przeszedł jako Kiy-buran.
Pierwsze ekspedycje na Kiy-buran przepadły bez śladu. Cztery regimenty
Regularnych Veradian Imperialnej Armii zwyczajnie zaginęły, a wraz z nimi flanka
postępującej Wielkiej Krucjaty została kompletnie odsłonięta. W odpowiedzi, Imperator
nakazał atak własnym siłom terroru, które miały przekonać się, jaka bestia czai się w mroku.
Wybiegając przed Floty Ekspedycyjne Wielkiej Krucjaty, by wspomóc Regularnych
Veradian, trzy kompanie IX Legionu Astartes wyruszyło na Kiy-buran. Sam świat był
pustkowiem o radioaktywnych wydmach, zamieszkałych przez plemiona zdegenerowanych
mutantów, którymi przewodził techno-barbarzyński herszt, Ek’Lobia.
Plemiona te były zarówno ciałem odpowiedzialnym za siłę militarną planety, jak i
tamtejszą podstawą gospodarki żywieniowej: każde z plemion utrzymywało brutalną
ekonomię, opartą na aktach rozlewu krwi i kanibalizmie. To właśnie w takim stanie plemiona
zastała Imperialna Armia, której statki rozbiły się o powierzchnię świata. Hordy niemal nie
przypominających ludzi wojowników, uzbrojonych w prymitywne maczugi i włócznie
rozerwały ich zwarte szeregi. Ciała poległych zostały zabrane do płonących dziur, gdzie
miały zostać upieczone i zjedzone.
Przez trzy kolejne miesiące okopy Imperialnej Armii odpychały szaleńczą falę
nadchodzącej rzezi, nim burzowo-szare kapsuły desantowe IX Legionu nie zaczęły spadać z
nieba. Rozbijając się o ziemię, Legion Zjaw znalazł się w samym środku nadciągającej na
okopy wrogiej armii. Astartes odparli atak prymitywnych mieszkańców planety i od razu
przeszli do ofensywy, niszcząc wszelkie zabudowania lokalnych plemion. Ich zaawansowana
broń i pancerze pozwoliły im na zdobycie północnych łańcuchów górskich, strącając z nich
obrzydliwych mutantów z niespotykaną brutalnością.
Przez pierwszą fazę wojny na Kiy-buran, IX Legion nie napotkał żadnego
zorganizowanego oporu. Jego Marines z łatwością zdobywali kolejne tereny i przez solarne
miesiące wszystko szło jak najlepiej, do czasu, gdy wieść o inwazji dotarła do uszu Ek’Lobii,
który złożył przysięgę przepędzenia wrogiej armii.
Herszt zebrał pod sobą armię mutantów, której wielkość była niemożliwa do
oszacowania i której morale były szaleńczo wysokie - wszyscy współplemieńcy zdawali
sobie sprawę z horroru, który czekałby ich za ucieczkę z rąk zniewolonych czarnoksiężników
Ek’Lobii. Gdy IX Legion wstąpił na terytorium herszta, opór ze strony lokalnej populacji
stawał się coraz większy, do czasu, gdy siły IX Legionu nie zostały zaangażowane w bitwę
na pełną skalę.
Początkowo z łatwością niszczyli oni napierające bandy dzikusów, ale wkrótce
niekończący się potop biegnących w ich stronę mutantów stał się tak wielki, że zagrożenie
okrążeniem sił Legionu stało się bardzo realne. Siły Legionu przeszły z ataku do defensywy,
nie zamierzając odstąpić ani metra raz zdobytej ziemi tym przerażającym mutantom, których
deformacje pozwalały im na rozrywanie płyt ceramitu, a których liczebność budziła
trzęsienie ziemi.
Choć Legion postawił zawzięty opór, zabijając wielką armię przeciwnika za każdego
straconego Brata Bitewnego, sama liczebność ich przeciwników sprawiała, że Astartes stanęli
przed groźbą totalnej anihilacji. Jednak zamiast wycofać się i przegrupować, Marines
uformowali formację grotu włóczni w próbie przełamania się przez hordę i dostania się do
widocznego z ich pozycji miejsca, gdzie powiewały sztandary dowódcy wrogiej armii.
Gdy przednia część formacji Legionu miała już dotrzeć do obozu Ek’Lobii, koszmar
Starej Nocy został wyzwolony. Rzeczywistość rozerwała się, gdy zaklęta struktura
Zniszczonej Czaszki sprowadziła na Marines żywe, niemożliwe do opisania koszmary, które
od razu zaczęły rozdzierać szeregi Legionu Zjaw. W tej jednej chwili szala zwycięstwa
obróciła się na korzyść mutantów. Niezdolni do odpowiedzi na takie zagrożenie, wojownicy
IX Legionu zostali zmuszeni do opuszczenia pola bitwy lub do stawienia czoła samej śmierci.
Był to wybór, który mógł skazać na zagładę inne, bardziej dumne i honorowe Legiony, ale
nie pragmatyczny Legion Zjaw. Legioniści w jednej chwili odwrócili się na piętach i zaczęli
wyłamywać sobie drogę w tył bezzębnymi mieczami łańcuchowymi i zniszczonymi
pancerzami.
W tej walce IX Legion stracił niemal dwie pełne kompanie. Ocalali Legioniści stanęli
jednak przed równie groźną perspektywą przetrwania kolejnych miesięcy bez potrzebnego
zaopatrzenia i dostępu do posiłków. Niezwykle wysoki poziom strat sprawił, że zapasy
Legionu trzeba było raz jeszcze rozdysponować między ocalałych 380 Astartes.
Apothecarion został zreformowany i zreorganizowany w formację wsparcia bitewnego.
Przetrwanie pozostałych Legionistów i propagowanie genoziarna Legionu stało się teraz
kluczem do zwycięstwa.
Zreformowane w tyglu wojny kompanie IX Legionu wznowiły swoje działania w
bardziej przemyślanym tempie. Od teraz, siły Legionu, uformowane w niewielkie oddziały,
dokonywały szybkich ataków na wrogie obozowiska, wycofując się na bezpieczny teren i
unikając zorganizowanej odpowiedzi zbrojnej. Wkrótce cała kampania zamieniła się w serię
niewielkich uderzeń i kontr-uderzeń i stała się wojną, w której liczyło się wykrwawienie o
wiele silniejszego przeciwnika.
Konflikt, który przeszedł do historii jako “Bankiet z Kiy-buran,” toczył się
nieprzerwanie przez 12 standardowych lat i został w głównej mierze zapomniany przez
większość Imperium. IX Legion, kawałek po kawałku, łamał plemiona tego świata w
krwawych, bliskich walkach i ze wszelkich miar unikał wiązania się w większe starcia. We
wczesnych latach tego konfliktu, akceptując swoją rozpaczliwą sytuację i brak jakichkolwiek
zapasów, siły Legionu zostały zmuszone do podejmowania rozwiązań praktycznych. Najazdy
na lokalne plemiona mutantów na północnym kontynencie planety stały się kwestią
dominacji, a nie ich całkowitego zniszczenia.
Te kreatury mogłyby być całkiem użyteczne, jeśli tylko udałoby się włączyć w
szeregi Legionu. Biorąc pod uwagę hardość genoziarna IX Legionu, nawet tak bardzo
zniszczone i potworne istoty mogłyby się stać właściwymi kandydatami na Marines Legionu.
Ich potomstwo i tak było dla nich niczym więcej, aniżeli żywym zapasem mięsa. Nawet tak
zdeprawowane istoty można by jednak zmienić w anielską perfekcję poprzez
zaimplantowanie im genoziarna Sanguiniusa.
Co więcej, Konsyliarze Legionu zachęcali swoich braci do naśladowania swoich
wrogów w kwestii kanibalizmu i pożerania swoich poległych wojowników, co miało
wspomóc Legion i odebrać wrogim plemionom szansę na zbezczeszczenie ciał Astartes.
Takie praktyki pozwoliły IX Legionowi na odnowienie swoich szeregów i kontynuowanie
walki bez podejmowania kontaktu z resztą Imperium. Było to osiągnięcie, któremu nie
sprostałby żaden inny Legion.
Podejmując nową strategię, Legion nieugięcie unikał spotkania z siłami Ek’Lobii,
umykając jego armiom, zamiast tego delikatnie uszczuplając jego siły i zapasy pożywienia,
powoli odbudowując swoje siły. Mimo to, można by rzec, że Legion poszedł o krok za
daleko w kwestii swojego przetrwania. Dziennik odnaleziony po zaginionym oficerze
Regimentu Veradian odnosi się do sił walczących u jego boku Marines terminem “Ucztująca
Śmierć.” Było to przezwisko, które rozprzestrzeniło się i stało się bardzo popularne wśród
śmiertelnych żołnierzy Wielkiej Krucjaty w czasach, nim odnaleziono Sanguiniusa. Ten sam
dziennik wskazał na możliwe wskazówki całkowitego zniszczenia 46. Regimentu
Regularnych Veradian: gdy ich siły stały się niezdolne do dalszego prowadzenia wojny, jak
sugeruje dziennik, żołnierze ocalałych regimentów stali się częścią zapasów żywności
Legionu. Istniały dwie możliwe opcje: żołnierze albo zostali dosłownie zjedzeni, lub użyci
przez kapłanów śmierci, jak w dzienniku nazwano Konsyliarzy Legionu, do stworzenia
nowych wojowników.
Według innych ocalałych dzienników, populacja Kiy-buran zaczęła wierzyć, iż
Legioniści są diabłami z ich starych mitów, kradną ich dzieci i karmią się ich ciałami w
sposób bardziej barbarzyński, niż rytualny kanibalizm ich władców. Populacja tego świata
bała się, że to właśnie ich właśni czarownicy sprowadzili na ich planetę to całe “Imperium
Ludzkości,” mówiąc o nim szeptem i nadając tym słowom niezwykłą moc.
W dwunastym roku po dokonaniu zrzutu na planetę, ostatnia konfrontacja tej
kampanii miała z góry przesądzony wynik. Ek’Lobia, który od lat cierpiał głód i który został
otoczony w swojej fortecy przez niemal tysiąc Legionistów i własne, zdegenerowane sługi,
raz jeszcze chciał posłużyć się swoimi czarami. Zmasowani, pozbawieni pancerzy
nowicjusze Legionu, zrekrutowani z plemion planety, ucierpieli najbardziej, podczas gdy
weterani Legionu spoza świata dokonali bezpośredniego ataku na czarnoksiężników herszta.
Sama liczebność sił Legionu wystarczyła, by pokonać liche umocnienia Ek’Lobii.
Gdy jego czarnoksiężnicy zmarli, a jego forteca została obrócona w ruinę, Ek’Lobia
uciekł do swojego prymitywnego statku kosmicznego, który uniósł się w górę w kaskadzie
zniszczonych w starciu ciał, tylko po to, by na swojej drodze spotkać szwadron Imperialnych
krążowników z heraldyką VII Legionu nad orbitą świata. Okręt herszta został zniszczony w
jednej fali ostrzału floty Kosmicznych Marines. Imperium powróciło, by odzyskać swoich
wojowników, oczekując odkrycie planety sprowadzonej pod Imperialną Integrację i prawa
Imperatora.
Na czele floty stał Rogal Dorn, nowy, odnaleziony Prymarcha, zjednoczony ze swoim
Legionem Imperialnych Pięści. Przybył on na Kiy-buran by odnaleźć jedynie zniszczoną
planetę. Po odebraniu raportu IX Legionu wpadł we wściekłość. Nie potrafił zaakceptować
Integracji tego świata, o którym jego ojciec mówił mu, że będzie nosić miano Imperialnego
Snu.
Dorn dostrzegł przerażające czyny, jakich dopuściła się Ucztująca Śmierć, ale
dostrzegł także niezwykłą zaradność i pomysłowość IX Legionu. Srogo ganiąc wojowników
IX Legionu za ich nieludzkie czyny, Praetorian Terry nakazał spalenie i zburzenie miasta
Buran, grzebiąc wszelkie ślady po grzechach Marines IX Legionu, nim choć jeden
Upamiętniacz postawił stopę na powierzchni tego świata.
Zstąpienie w szaleństwo
Wraz z każdym zwycięstwem, okrutne legendy, które otaczały IX Legion rosły i
stawały się coraz popularniejsze. Mówiło się, że Marines byli spektrami i zjawami, które
nawiedziały dzikie miejsca na krańcach Wielkiej Krucjaty, żywą grozą spuszczoną ze
smyczy, by oczyścić drogę Imperatora wokół gwiazd. Był to obowiązek i tytuły, który
Astartes IX Legionu akceptowali z ponurą dumą, nigdy nie porzucając przy tym roli, którą
nadał im sam Imperator.
Każda z ich kampanii była podejmowana z zimną furią, która odróżniała ich od
innych, barbarzyńskich psów Imperatora i z ukrytą żądzą mordu, cichym, rozmyślnym
głodem krwi i śmierci, który był równie przerażający, co efektywny. Gdy stawali do bitwy,
Astartes IX Legionu nie odpuszczali, nie uciekali i nie można było ich powstrzymać.
Walczyli, dopóki ich wróg nie został całkowicie zniszczony i nie zwracali uwagi na
możliwość okazania łaski i budowania własnego imperium i legendy, przedkładając nad to
możliwość budowania cmentarzy.
Jedynie kilku spośród potężnych i znanych wojowników witało ich obecność na polu
bitwy z radością, jako że odór śmierci i szaleństwa nigdy nie opuszczał IX Legionu. Z uwagi
na brak choć jednego z już odnalezionych Prymarchów, który spojrzałby na IX Legion
łaskawym okiem, jego siły coraz bardziej izolowały się i popadały w niepopularność wśród
innych formacji Imperium. Jego szeregi stały się domem dla dziwnej mieszanki Imperialnych
doktryn i karmazynowych rytuałów, jego szeregi i formacje wypełniały zagadkowe kulty
śmierci i krwawi prorocy wojny, oraz uprzedzenia populacji setek światów, które zostały
zdobyte, zniszczone i pozostawione na gnicie w najgorszych strefach wojny Wielkiej
Krucjaty.
Co gorsza, wygląd tych przesiąkniętych krwią aniołów często sprawiał, że wielu
wprowadzonych przez nich do Imperium obywateli zaczęło ich czcić, chyba że wpierw
rozzłościli oni te czerwone anioły. Był to ich oczywisty zjazd w kierunku szaleństwa, który
miał zwiastować koniec Legionu. Gdyby sam Legion nie zaczął się zmieniać, stałby się dla
Imperium gorszym zagrożeniem niż same potwory, na które jego Astartes mieli polować.
Ziarna zniszczenia były już głęboko w ziemi. Wielu ludzi w całym Imperium
skierowało już swój baczny wzrok na sam Legion i jego dowódców, nabierając podejrzeń co
do Nieśmiertelnej Dziewiątki i krwawych morderców w Legionie Zjaw. 14. Kompania IX
Legionu została sankcjonowana przez Rogala Dorna za swoje czyny w czasie Drugiego
Oblężenia Yarant, gdzie siły IX Legionu zabijały i pożerały więźniów na murach fortecy, co
miało obniżyć morale przeciwnika, oraz umożliwić pozyskanie jego danych odnośnie wrogiej
armii.
Imperialna Armia złożyła skargę na Legion po raportach wypełnionych
wiadomościami, które głosiły, że śmiertelnie ranni żołnierze Regimentu Wściekłych
Karabinierów byli zarzynani i osuszani z krwi przez Marines IX Legionu, zamiast zostawiani
na łaskę wrogów w czasie ucieczki z Shedim. Poruszenie Imperium na wieść o tak brutalnych
czynach nie sprawiło, że IX Legion zaczął przejmować się swoją sytuacją, co dało podwaliny
pod rosnące w popularność wśród oficjeli Imperium stwierdzenie, że być może i IX Legion
powinien podzielić los dwóch innych zaginionych Legionów.
Zniszczony dyktatami wojny i potrzebami Wielkiej Krucjaty, Legion Zjaw stał się
wyrzutkiem pośród innych, bratnich Legionów. Jego Marines walczyli w małych,
odizolowanych kompaniach, które zaczęły ewoluować i tworzyć własne, czerwone kulty. Ich
główną siłą wciąż była piechota liniowa i jednostki desantowe, ale nie wynikało to już z
taktycznych oczekiwań wobec Legionu, a raczej z niechęci do zaopatrywania sił Legionu w
bardziej niszczącą broń. W obliczu takiego obrotu spraw, Legion izolował się coraz bardziej i
coraz bardziej rozwijał swoje makabryczne metody prowadzenia walki, za każde zwycięstwo
płacąc o wiele więcej, niż wymagało się od innych, szanowanych Legionów. Zazdrość
innych Legionów, jak postrzegali całą sytuację Marines IX Legionu, bardzo im pochlebiała,
ale także coraz silniej ciągnęła całą formację na dno.
IX Legion stanął na krawędzi ostrza. Wciąż był on fragmentem planu Imperatora,
jednak jego podbój nie mógł trwać wiecznie, a koniec końców IX Legion byłby coraz
większym ciężarem w złotej erze Imperium, zamiast stać się obiecanym błogosławieństwem.
Nad Legionem zawisły ciemne chmury. Jego Marines musieli narodzić się na nowo i zmienić
swoje postępowanie, lub zniknąć z kart historii Imperium raz na zawsze. Był to kluczowy
moment w historii istnienia Legionu. W tym samym czasie, gdy coraz głośniej domagano się
Imperialnej interwencji w strukturach IX Legionu, zwiadowcza flotylla Wielkiej Krucjaty
odkryła z pozoru nieistotny świat usiany ruinami i pustyniami. Był to świat, którego księżyce
również miały własne legendy o krwawym aniele. Świat ten nazywano Baal.
Duma Legionu Zjaw nieustannie upadała na polu bitwy, a mimo to, zapiski o ich
czynach niemal zawsze wspominają imiona tych samych wojowników i czempionów.
Niektórzy Upamiętniacze i historycy w swojej służbie skupili się na stworzeniu i
uporządkowaniu kroniki poszczególnych, niezwykłych bohaterów Legionu. Niektórzy z nich
postanowili nawet ułożyć na ich temat epicką poezję, dając początek legendom. Być może
nie wiedzieli oni, że powód przewijania się pewnych szczególnych imion w historii Legionu
jest o wiele mniej heroiczny.
Od pierwszych dni swojego powstania, IX Legion operował na najbardziej
ekstremalnych polach bitew. Zwykła potrzeba zwróciła Legion w kierunku praktyk, które w
każdym innym miejscu Imperium byłyby postrzegane jako nieludzkie. Jedną z nich było
pożeranie poległych kapitanów i weteranów Legionu przez ich Braci Bitewnych tylko po to,
by zyskać ich doświadczenie i umiejętności. Z czasem pozwolono, by nawet rekruci
przybierali imiona tych, których umiejętności właśnie zaadaptowali. Poszczególni Bracia
Bitewni wczesnego, IX Legionu byli do siebie na tyle fizycznie podobni, że większość
obserwatorów spoza Legionu nie była w stanie dostrzec niczego podejrzanego, poza ich
subtelną nieśmiertelnością.
Najsłynniejszym przykładem podobnych praktyk jest postać, o której sądzono, że do
czasów odkrycia Prymarchy IX Legionu służył jako jedyny Mistrz wszystkich Marines
Legionu Zjaw. Wojownik, historii znany jako Ishidur Ossuros, miał ponoć trzymać pieczę
nad Legionem aż do odkrycia planety Baal w 843 r. M30. bliższe przyjrzenie się zapiskom
historycznym i statystykom bitewnym Legionu wskazują jednak na to, iż w przeszłości
Ossuros ginął w bitwach przynajmniej kilka razy.
Wraz z mijającymi latami, podobne praktyki przeszły do tradycji. Rytuały IX Legionu
często zrzeszały ocalałych po bitwie Braci Bitewnych i zacieśniały braterskie więzi i to
pomimo ich często różnych korzeni. Jednak im bardziej Bracia Bitewni IX Legionu byli
sobie bliżsi, tym bardziej oddalali się od Imperialnej Armii i innych Legionów. W zaledwie
kilka lat przed odnalezieniem Sanguiniusa, wielu Prymarchów wyrażało otwartą pogardę dla
rytuałów i tradycji IX Legionu, choć nie można było odmówić jego Marines skuteczności.
Takie było właśnie dziedzictwo, reputacja i barbazym IX Legionu, które choć były
wymuszone przez specyfikę ich walki, były niesione na barkach Legionu na każde pole bitwy
ich Astartes.
Ucztująca Śmierć
We wczesnych latach Wielkiej Krucjaty, gdy floty Imperatora po raz pierwszy
przekroczyły granicę, która dziś znana jest jako Segmentum Solar, jego armie zaczęły stawać
na polach bitwy, które potrafiły wstrząsnąć zdrowiem psychicznym śmiertelnego człowieka.
W tych podłych, okropnych miejscach, określanych mianem zones mortalis, niewiele było
miejsc równie śmiercionośnych jak świat, który do historii przeszedł jako Kiy-buran.
Pierwsze ekspedycje na Kiy-buran przepadły bez śladu. Cztery regimenty
Regularnych Veradian Imperialnej Armii zwyczajnie zaginęły, a wraz z nimi flanka
postępującej Wielkiej Krucjaty została kompletnie odsłonięta. W odpowiedzi, Imperator
nakazał atak własnym siłom terroru, które miały przekonać się, jaka bestia czai się w mroku.
Wybiegając przed Floty Ekspedycyjne Wielkiej Krucjaty, by wspomóc Regularnych
Veradian, trzy kompanie IX Legionu Astartes wyruszyło na Kiy-buran. Sam świat był
pustkowiem o radioaktywnych wydmach, zamieszkałych przez plemiona zdegenerowanych
mutantów, którymi przewodził techno-barbarzyński herszt, Ek’Lobia.
Plemiona te były zarówno ciałem odpowiedzialnym za siłę militarną planety, jak i
tamtejszą podstawą gospodarki żywieniowej: każde z plemion utrzymywało brutalną
ekonomię, opartą na aktach rozlewu krwi i kanibalizmie. To właśnie w takim stanie plemiona
zastała Imperialna Armia, której statki rozbiły się o powierzchnię świata. Hordy niemal nie
przypominających ludzi wojowników, uzbrojonych w prymitywne maczugi i włócznie
rozerwały ich zwarte szeregi. Ciała poległych zostały zabrane do płonących dziur, gdzie
miały zostać upieczone i zjedzone.
Przez trzy kolejne miesiące okopy Imperialnej Armii odpychały szaleńczą falę
nadchodzącej rzezi, nim burzowo-szare kapsuły desantowe IX Legionu nie zaczęły spadać z
nieba. Rozbijając się o ziemię, Legion Zjaw znalazł się w samym środku nadciągającej na
okopy wrogiej armii. Astartes odparli atak prymitywnych mieszkańców planety i od razu
przeszli do ofensywy, niszcząc wszelkie zabudowania lokalnych plemion. Ich zaawansowana
broń i pancerze pozwoliły im na zdobycie północnych łańcuchów górskich, strącając z nich
obrzydliwych mutantów z niespotykaną brutalnością.
Przez pierwszą fazę wojny na Kiy-buran, IX Legion nie napotkał żadnego
zorganizowanego oporu. Jego Marines z łatwością zdobywali kolejne tereny i przez solarne
miesiące wszystko szło jak najlepiej, do czasu, gdy wieść o inwazji dotarła do uszu Ek’Lobii,
który złożył przysięgę przepędzenia wrogiej armii.
Herszt zebrał pod sobą armię mutantów, której wielkość była niemożliwa do
oszacowania i której morale były szaleńczo wysokie - wszyscy współplemieńcy zdawali
sobie sprawę z horroru, który czekałby ich za ucieczkę z rąk zniewolonych czarnoksiężników
Ek’Lobii. Gdy IX Legion wstąpił na terytorium herszta, opór ze strony lokalnej populacji
stawał się coraz większy, do czasu, gdy siły IX Legionu nie zostały zaangażowane w bitwę
na pełną skalę.
Początkowo z łatwością niszczyli oni napierające bandy dzikusów, ale wkrótce
niekończący się potop biegnących w ich stronę mutantów stał się tak wielki, że zagrożenie
okrążeniem sił Legionu stało się bardzo realne. Siły Legionu przeszły z ataku do defensywy,
nie zamierzając odstąpić ani metra raz zdobytej ziemi tym przerażającym mutantom, których
deformacje pozwalały im na rozrywanie płyt ceramitu, a których liczebność budziła
trzęsienie ziemi.
Choć Legion postawił zawzięty opór, zabijając wielką armię przeciwnika za każdego
straconego Brata Bitewnego, sama liczebność ich przeciwników sprawiała, że Astartes stanęli
przed groźbą totalnej anihilacji. Jednak zamiast wycofać się i przegrupować, Marines
uformowali formację grotu włóczni w próbie przełamania się przez hordę i dostania się do
widocznego z ich pozycji miejsca, gdzie powiewały sztandary dowódcy wrogiej armii.
Gdy przednia część formacji Legionu miała już dotrzeć do obozu Ek’Lobii, koszmar
Starej Nocy został wyzwolony. Rzeczywistość rozerwała się, gdy zaklęta struktura
Zniszczonej Czaszki sprowadziła na Marines żywe, niemożliwe do opisania koszmary, które
od razu zaczęły rozdzierać szeregi Legionu Zjaw. W tej jednej chwili szala zwycięstwa
obróciła się na korzyść mutantów. Niezdolni do odpowiedzi na takie zagrożenie, wojownicy
IX Legionu zostali zmuszeni do opuszczenia pola bitwy lub do stawienia czoła samej śmierci.
Był to wybór, który mógł skazać na zagładę inne, bardziej dumne i honorowe Legiony, ale
nie pragmatyczny Legion Zjaw. Legioniści w jednej chwili odwrócili się na piętach i zaczęli
wyłamywać sobie drogę w tył bezzębnymi mieczami łańcuchowymi i zniszczonymi
pancerzami.
W tej walce IX Legion stracił niemal dwie pełne kompanie. Ocalali Legioniści stanęli
jednak przed równie groźną perspektywą przetrwania kolejnych miesięcy bez potrzebnego
zaopatrzenia i dostępu do posiłków. Niezwykle wysoki poziom strat sprawił, że zapasy
Legionu trzeba było raz jeszcze rozdysponować między ocalałych 380 Astartes.
Apothecarion został zreformowany i zreorganizowany w formację wsparcia bitewnego.
Przetrwanie pozostałych Legionistów i propagowanie genoziarna Legionu stało się teraz
kluczem do zwycięstwa.
Zreformowane w tyglu wojny kompanie IX Legionu wznowiły swoje działania w
bardziej przemyślanym tempie. Od teraz, siły Legionu, uformowane w niewielkie oddziały,
dokonywały szybkich ataków na wrogie obozowiska, wycofując się na bezpieczny teren i
unikając zorganizowanej odpowiedzi zbrojnej. Wkrótce cała kampania zamieniła się w serię
niewielkich uderzeń i kontr-uderzeń i stała się wojną, w której liczyło się wykrwawienie o
wiele silniejszego przeciwnika.
Konflikt, który przeszedł do historii jako “Bankiet z Kiy-buran,” toczył się
nieprzerwanie przez 12 standardowych lat i został w głównej mierze zapomniany przez
większość Imperium. IX Legion, kawałek po kawałku, łamał plemiona tego świata w
krwawych, bliskich walkach i ze wszelkich miar unikał wiązania się w większe starcia. We
wczesnych latach tego konfliktu, akceptując swoją rozpaczliwą sytuację i brak jakichkolwiek
zapasów, siły Legionu zostały zmuszone do podejmowania rozwiązań praktycznych. Najazdy
na lokalne plemiona mutantów na północnym kontynencie planety stały się kwestią
dominacji, a nie ich całkowitego zniszczenia.
Te kreatury mogłyby być całkiem użyteczne, jeśli tylko udałoby się włączyć w
szeregi Legionu. Biorąc pod uwagę hardość genoziarna IX Legionu, nawet tak bardzo
zniszczone i potworne istoty mogłyby się stać właściwymi kandydatami na Marines Legionu.
Ich potomstwo i tak było dla nich niczym więcej, aniżeli żywym zapasem mięsa. Nawet tak
zdeprawowane istoty można by jednak zmienić w anielską perfekcję poprzez
zaimplantowanie im genoziarna Sanguiniusa.
Co więcej, Konsyliarze Legionu zachęcali swoich braci do naśladowania swoich
wrogów w kwestii kanibalizmu i pożerania swoich poległych wojowników, co miało
wspomóc Legion i odebrać wrogim plemionom szansę na zbezczeszczenie ciał Astartes.
Takie praktyki pozwoliły IX Legionowi na odnowienie swoich szeregów i kontynuowanie
walki bez podejmowania kontaktu z resztą Imperium. Było to osiągnięcie, któremu nie
sprostałby żaden inny Legion.
Podejmując nową strategię, Legion nieugięcie unikał spotkania z siłami Ek’Lobii,
umykając jego armiom, zamiast tego delikatnie uszczuplając jego siły i zapasy pożywienia,
powoli odbudowując swoje siły. Mimo to, można by rzec, że Legion poszedł o krok za
daleko w kwestii swojego przetrwania. Dziennik odnaleziony po zaginionym oficerze
Regimentu Veradian odnosi się do sił walczących u jego boku Marines terminem “Ucztująca
Śmierć.” Było to przezwisko, które rozprzestrzeniło się i stało się bardzo popularne wśród
śmiertelnych żołnierzy Wielkiej Krucjaty w czasach, nim odnaleziono Sanguiniusa. Ten sam
dziennik wskazał na możliwe wskazówki całkowitego zniszczenia 46. Regimentu
Regularnych Veradian: gdy ich siły stały się niezdolne do dalszego prowadzenia wojny, jak
sugeruje dziennik, żołnierze ocalałych regimentów stali się częścią zapasów żywności
Legionu. Istniały dwie możliwe opcje: żołnierze albo zostali dosłownie zjedzeni, lub użyci
przez kapłanów śmierci, jak w dzienniku nazwano Konsyliarzy Legionu, do stworzenia
nowych wojowników.
Według innych ocalałych dzienników, populacja Kiy-buran zaczęła wierzyć, iż
Legioniści są diabłami z ich starych mitów, kradną ich dzieci i karmią się ich ciałami w
sposób bardziej barbarzyński, niż rytualny kanibalizm ich władców. Populacja tego świata
bała się, że to właśnie ich właśni czarownicy sprowadzili na ich planetę to całe “Imperium
Ludzkości,” mówiąc o nim szeptem i nadając tym słowom niezwykłą moc.
W dwunastym roku po dokonaniu zrzutu na planetę, ostatnia konfrontacja tej
kampanii miała z góry przesądzony wynik. Ek’Lobia, który od lat cierpiał głód i który został
otoczony w swojej fortecy przez niemal tysiąc Legionistów i własne, zdegenerowane sługi,
raz jeszcze chciał posłużyć się swoimi czarami. Zmasowani, pozbawieni pancerzy
nowicjusze Legionu, zrekrutowani z plemion planety, ucierpieli najbardziej, podczas gdy
weterani Legionu spoza świata dokonali bezpośredniego ataku na czarnoksiężników herszta.
Sama liczebność sił Legionu wystarczyła, by pokonać liche umocnienia Ek’Lobii.
Gdy jego czarnoksiężnicy zmarli, a jego forteca została obrócona w ruinę, Ek’Lobia
uciekł do swojego prymitywnego statku kosmicznego, który uniósł się w górę w kaskadzie
zniszczonych w starciu ciał, tylko po to, by na swojej drodze spotkać szwadron Imperialnych
krążowników z heraldyką VII Legionu nad orbitą świata. Okręt herszta został zniszczony w
jednej fali ostrzału floty Kosmicznych Marines. Imperium powróciło, by odzyskać swoich
wojowników, oczekując odkrycie planety sprowadzonej pod Imperialną Integrację i prawa
Imperatora.
Na czele floty stał Rogal Dorn, nowy, odnaleziony Prymarcha, zjednoczony ze swoim
Legionem Imperialnych Pięści. Przybył on na Kiy-buran by odnaleźć jedynie zniszczoną
planetę. Po odebraniu raportu IX Legionu wpadł we wściekłość. Nie potrafił zaakceptować
Integracji tego świata, o którym jego ojciec mówił mu, że będzie nosić miano Imperialnego
Snu.
Dorn dostrzegł przerażające czyny, jakich dopuściła się Ucztująca Śmierć, ale
dostrzegł także niezwykłą zaradność i pomysłowość IX Legionu. Srogo ganiąc wojowników
IX Legionu za ich nieludzkie czyny, Praetorian Terry nakazał spalenie i zburzenie miasta
Buran, grzebiąc wszelkie ślady po grzechach Marines IX Legionu, nim choć jeden
Upamiętniacz postawił stopę na powierzchni tego świata.
Zstąpienie w szaleństwo
Wraz z każdym zwycięstwem, okrutne legendy, które otaczały IX Legion rosły i
stawały się coraz popularniejsze. Mówiło się, że Marines byli spektrami i zjawami, które
nawiedziały dzikie miejsca na krańcach Wielkiej Krucjaty, żywą grozą spuszczoną ze
smyczy, by oczyścić drogę Imperatora wokół gwiazd. Był to obowiązek i tytuły, który
Astartes IX Legionu akceptowali z ponurą dumą, nigdy nie porzucając przy tym roli, którą
nadał im sam Imperator.
Każda z ich kampanii była podejmowana z zimną furią, która odróżniała ich od
innych, barbarzyńskich psów Imperatora i z ukrytą żądzą mordu, cichym, rozmyślnym
głodem krwi i śmierci, który był równie przerażający, co efektywny. Gdy stawali do bitwy,
Astartes IX Legionu nie odpuszczali, nie uciekali i nie można było ich powstrzymać.
Walczyli, dopóki ich wróg nie został całkowicie zniszczony i nie zwracali uwagi na
możliwość okazania łaski i budowania własnego imperium i legendy, przedkładając nad to
możliwość budowania cmentarzy.
Jedynie kilku spośród potężnych i znanych wojowników witało ich obecność na polu
bitwy z radością, jako że odór śmierci i szaleństwa nigdy nie opuszczał IX Legionu. Z uwagi
na brak choć jednego z już odnalezionych Prymarchów, który spojrzałby na IX Legion
łaskawym okiem, jego siły coraz bardziej izolowały się i popadały w niepopularność wśród
innych formacji Imperium. Jego szeregi stały się domem dla dziwnej mieszanki Imperialnych
doktryn i karmazynowych rytuałów, jego szeregi i formacje wypełniały zagadkowe kulty
śmierci i krwawi prorocy wojny, oraz uprzedzenia populacji setek światów, które zostały
zdobyte, zniszczone i pozostawione na gnicie w najgorszych strefach wojny Wielkiej
Krucjaty.
Co gorsza, wygląd tych przesiąkniętych krwią aniołów często sprawiał, że wielu
wprowadzonych przez nich do Imperium obywateli zaczęło ich czcić, chyba że wpierw
rozzłościli oni te czerwone anioły. Był to ich oczywisty zjazd w kierunku szaleństwa, który
miał zwiastować koniec Legionu. Gdyby sam Legion nie zaczął się zmieniać, stałby się dla
Imperium gorszym zagrożeniem niż same potwory, na które jego Astartes mieli polować.
Ziarna zniszczenia były już głęboko w ziemi. Wielu ludzi w całym Imperium
skierowało już swój baczny wzrok na sam Legion i jego dowódców, nabierając podejrzeń co
do Nieśmiertelnej Dziewiątki i krwawych morderców w Legionie Zjaw. 14. Kompania IX
Legionu została sankcjonowana przez Rogala Dorna za swoje czyny w czasie Drugiego
Oblężenia Yarant, gdzie siły IX Legionu zabijały i pożerały więźniów na murach fortecy, co
miało obniżyć morale przeciwnika, oraz umożliwić pozyskanie jego danych odnośnie wrogiej
armii.
Imperialna Armia złożyła skargę na Legion po raportach wypełnionych
wiadomościami, które głosiły, że śmiertelnie ranni żołnierze Regimentu Wściekłych
Karabinierów byli zarzynani i osuszani z krwi przez Marines IX Legionu, zamiast zostawiani
na łaskę wrogów w czasie ucieczki z Shedim. Poruszenie Imperium na wieść o tak brutalnych
czynach nie sprawiło, że IX Legion zaczął przejmować się swoją sytuacją, co dało podwaliny
pod rosnące w popularność wśród oficjeli Imperium stwierdzenie, że być może i IX Legion
powinien podzielić los dwóch innych zaginionych Legionów.
Zniszczony dyktatami wojny i potrzebami Wielkiej Krucjaty, Legion Zjaw stał się
wyrzutkiem pośród innych, bratnich Legionów. Jego Marines walczyli w małych,
odizolowanych kompaniach, które zaczęły ewoluować i tworzyć własne, czerwone kulty. Ich
główną siłą wciąż była piechota liniowa i jednostki desantowe, ale nie wynikało to już z
taktycznych oczekiwań wobec Legionu, a raczej z niechęci do zaopatrywania sił Legionu w
bardziej niszczącą broń. W obliczu takiego obrotu spraw, Legion izolował się coraz bardziej i
coraz bardziej rozwijał swoje makabryczne metody prowadzenia walki, za każde zwycięstwo
płacąc o wiele więcej, niż wymagało się od innych, szanowanych Legionów. Zazdrość
innych Legionów, jak postrzegali całą sytuację Marines IX Legionu, bardzo im pochlebiała,
ale także coraz silniej ciągnęła całą formację na dno.
IX Legion stanął na krawędzi ostrza. Wciąż był on fragmentem planu Imperatora,
jednak jego podbój nie mógł trwać wiecznie, a koniec końców IX Legion byłby coraz
większym ciężarem w złotej erze Imperium, zamiast stać się obiecanym błogosławieństwem.
Nad Legionem zawisły ciemne chmury. Jego Marines musieli narodzić się na nowo i zmienić
swoje postępowanie, lub zniknąć z kart historii Imperium raz na zawsze. Był to kluczowy
moment w historii istnienia Legionu. W tym samym czasie, gdy coraz głośniej domagano się
Imperialnej interwencji w strukturach IX Legionu, zwiadowcza flotylla Wielkiej Krucjaty
odkryła z pozoru nieistotny świat usiany ruinami i pustyniami. Był to świat, którego księżyce
również miały własne legendy o krwawym aniele. Świat ten nazywano Baal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz