poniedziałek, 29 lipca 2019

Orkowy Kuomandoz - Szyf Snikrot

 https://youtu.be/EAomJWW04A4
https://youtu.be/EAomJWW04A4


Ghazgkull poprofadził nas na Armagieddon. Ghazgkull kazał nam dyptać ludziuf i uobaladź miasta.
Dzie tera jest Ghazgkull? Wyzogowau na drugom stronem galaktyki kiedy zaczyło siem robić
nicikawie i tam tyraz sidzi. Mnijsza z tym… My nikdzie nie idziem, chopaki, a jak już Armagieddon
byndzie orkowy to ni byndzie naleszał do Ghazgkulla. Byndzie mój…
Szyf Snikrot

Armageddon nawet przed dwoma wizytami Ghazgkulla był światem który ciężko było nazwać
inaczej niż piekłem. Wieki idącej pełną parą w miastach-ulach produkcji przemysłowej zamieniły
przestrzenie poza miastami w wysypiska śmieci i popiołów, to co płynie w rzekach już tylko odlegle
zbliżone jest do wody zaś morza wypełnione są tak cudownym koktajlem syfu i zanieczyszczeń że
poza specjalnie przystosowanymi tankowcami nie istnieje na nich jakikolwiek ruch morski (a same
tankowce i tak dość często wymagają generalnych remontów kadłubów). Żyjący w miastach-ulach
ludzie przyzwyczajeni są do, delikatnie mówiąc, ciężkich warunków w nich panujących. Powoduje to
że już rekruci dołączający do formowanych na planecie regimetów Gwardii Imperialnej są odporni
psychicznie na wiele rzeczy które zdolne złamać są ducha większości ludzi (albo po prostu już na
etapie rekrutacji mają porządnie zryte mózgi). W czasie szkolenia i służby żołnierze hartują się
jeszcze bardziej i z czasem stają się niemal niewrażliwi na otaczającą ich rzeczywistość.
Największymi twardzielami spośród nich są regimenty Łowców Orków sformowane po Drugiej Wojnie
o Armageddon by prowadzić regularne polowania na lęgnących się w równikowej dżungli
zielonoskórych. Polowanie na orków samo w sobie stanowi dość niebezpieczne zajęcie jednak
robienie tego w tak cudownym miejscu jak zielone piekiełko armageddońskiej dżungli podnosi poziom
ryzyka w-diabły-więcej-razy. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt że znajduje się tam obelisk
wzniesiony tam przez Angrona w czasie pierwszej woj… wiecie czego, tego co się tam w ogóle nie
wydarzyło i w ogóle cśśśś bo Inkwizycja. Tym niemniej Łowcy radzą sobie całkiem nieźle i są twardzi
niemal do granic możliwości niezmodyfikowanego człowieka więc niewiele rzeczy jest w stanie siąść
im na psychikę. Jest jednak na Armageddonie (a mówią że i w całej galaktyce) jeden ork, który
powoduje że Łowcy moczą się w nocy ze strachu - szyf Snikrot. Weterani regimentów Łowców Orków
snują historie o Snikrocie Prześladowcy - orku który przemieszcza się po dżungli bezszelestnie
niczym upiór, zdolnym przejść przez ścianę zarośli bez poruszenia jednego listka. Opowiadają o
zabójcy który spada na swoje ofiary znikąd, bez najmniejszego odgłosu a jego oczy płoną
wściekłością i żądzą krwawej zemsty. Mówią też o jego ofiarach, które zostawia na pewną śmierć po
tym jak na żywca je oskalpuje i wydłubie oczy.
Początki Snikrota nie są znane więc nie wiadomo co doprowadziło go do zostania
kuomandozem. Pierwsze w miarę pewne świadectwa mówią już o nim jako o szyfie kuomandozów
herszta Killzkara, u którego pełnił również rolę osobistego kata i asasyna. W 926.M41 Killzkar uderzył
na planetę Dulma’lin bronioną wówczas przez II Catachański regiment pod dowództwem pułkownika
“Żelaznej Ręki” Strakena. Orkowie zajęli planetę i rozleźli się po rozległych systemach jaskiń zaś
catachańskie świry zaczęły robić to co robią najlepiej - nękać zielonoskórych działaniami
partyzanckimi. Wszystko szło dobrze do momentu w którym zasadzki zastawiane przez Wojowników
Dżungli nie zaczęły okazywać się pułapkami na nich samych. Wielu poległo z ręki Snikrota, architekta
tej cfanej taktyki zanim ten nie trafił na godnego siebie przeciwnika. Szyf starł się w brutalnym
pojedynku z samym pułkownikiem Strakenem. Ostatecznie to ludź wyszedł z niego zwycięsko zaś
jego przeciwnik odniósł śmiertelne rany i zaliczył dlugi lot ku ziemi z dachu budynku. Snikrot został
uznany za martwego zaś Catachanie wrócili do swoich ulubionych zabaw by w końcu w jednej z akcji
zaminować i wysadzić jaskinie w których znajdowała się największa orkowa osada a sam boss Kilzkar
został stratowany przez pędzącego rozgniatacza, pod którego wciągnął go pułkownik Straken.
Na szczęście dla Snikrota (i nieszczęście milionów imperialnych obywateli) pułkownik Straken
popełnił jeden zasadniczy błąd - UZNAŁ że jego przeciwnik zginął jednak o tym się nie upewnił. Nie
wiadomo dokładnie jak bardzo pochlastany, obity i rozpaćkany po ziemi był Snikrot jednak nie był
pochlastany i rozpaćkany definitywnie - nadal dyszał a jego serce dalej pompowało zieloną posokę.
Sam Mork ustrzegł chyba szyfa przed konowauami z bandy Killzkara, chociaż bycie kuomandozem i
operowanie w dużej odległości od reszty chopaków też mogło pomóc.
Zielona postać Snikrota raz jeszcze wypływa na karty imperialnych źródeł już 15
standardowych lat później w miejscu, które stało się dla niego domem do dzisiaj. W 941.M41 do
Układu Armageddonu wpadł wypluty relatywnie niedawno z Osnowy kosmiczny wrak. Oznaczony
przez imperialnych urzędasów desygnatą Alvaeus Alfa Alfa Sextus, został pierwotnie uznany za
martwy jednak kilka tygodni później za ten błąd zapłacić mieli mieszkańcy Armageddonu. Płynący na
nim przez pustkę orkowie dokonali na Armageddon desantu w prawdziwie orkowy sposób - Zabujca
Śfiatuf jak orkowie ochrzcili swój okręt władował się na krzywy ryj wprost w atmosferę i roztrzaskał na
powierzchni. Krzywa morda Morka uśmiechnęła się do Snikrota raz jeszcze - tym razem również
udało mu się przeżyć. Na jego szczęście i nieszczęście jednocześnie on i jego plemię byli pierwszymi
którzy weszli w równikową dżunglę dzielącą Armageddon Prime od Armageddon Secundus.
Nieprzebyte morze piekielnej zieleni, które pewnie przynajmniej po części osiągnęło swą postać
dzięki zanieczyszczeniom produkowanym przez imperialny przemysł, było tak zaplątane i rozległe że
w niedługim czasie oddział kuomandozów Snikrota zgubił kontakt z resztą plemienia. Orkowie
zmierzali wprost na zlokalizowaną w sercu dżungli Bazę Cerberus - miejsce w którym stacjonowali
ówcześni specjaliści w zakresie walk w tamtym rejonie. Jak nietrudno zgadnąć zielonoskórzy zaczęli
padać niczym muchy pod ogniem zgranych i dobrze wytrenowanych oddziałów Astra Militarum.
Widząc że niewiele zdziała, Snikrot nakazał swojej ekipie wycofać się i jednocześnie postanowił
zwalczyć przyrodę zanim ponownie stanie do starcia z ludziami. Wysoka jak na orka inteligencja,
którą charakteryzują się kuomandozy, spowodowała że szyf dobrze odrobił swoje zadanie domowe -
widząc bezsens bezpośredniego starcia postanowił prowadzić z ludziami walkę partyzancką. On i
jego kuomandozy zmodyfikowali swój szpej tak aby jak najlepiej dostosować się do walki w dżungli.
Pozbyli się jakichkolwiek pancerzy które nosili i jedynie ograniczały ruchy, a przy okazji odsłonili swą
zieloną skórę - kolor idealny do stopienia się ze ścianami armageddońskiej zieleni. Ogółem na rozkaz
Snikrota wyposażenie zostało zredukowane do absolutnego, niezbędnego minimum. Z czasem szyf i
jego kuomandozy nauczyli się stawać jednym z wszechobecną roślinnością a grube skóry i istnie
magiczny metabolizm chroniły ich przed toksynami którymi mogła się ona bronić, natomiast jeśli coś
próbowało ich użreć to zamiast liczyć na skórę i swój organizm kuomandozy po prostu gryzły w
rewanżu. Militarystyczne zamiłowania kuomandozów spowodowały że Snikrot i jego ekipa do
mistrzostwa opanowała sztukę sabotażu i podstępu - dochodziło do sytuacji że orkowie zdolni byli
wślizgnąć się do koszar Gwardii Imperialnej, we śnie wyrżnąć żołnierzy po czym na spokojnie i bez
zostawiania śladów wycofać się do zielonego schronienia w dżungli. Od tego czasu na Armageddonie
trwała nieustająca, przepełniona terrorem wojna psychologiczna pomiędzy imperialnymi obrońcami
planety a wkurzonym, żądnym zemsty szyfem Snikrotem. Oddział straszliwych kuomandozów
wkrótce zyskał miano Czerwonych Czaszek ze względu na zwyczaj skalpowania swoich ofiar i
smarowania swoich łbów jeszcze ciepłą krwią ofiar. Są oni wrogiem tym straszniejszym że siłę i
orkową odporność łączą z dyscypliną niemal niemożliwą do osiągnięcia przez zielonoskórych - aby ni
zdradzać swojej pozycji snikrotowe kuomandozy w walce POWSTRZYMUJĄ SIĘ OD UŻYCIA
GNATÓW.
Czerwone Czaszki (albo bardziej po orkowemu Czyrfone Czachy) siedziały głęboko w dżungli
kiedy w 998.M41 na Armageddon powrócił Ghazgkull na czele jeszcze większego WAAAGH! niż za
pierwszym razem by szukać zemsty za klęskę sprzed pięciu standardowych dekad. Do tego czasu
legenda Snikrota rozpełzła się po całym Armageddonie. Niektórzy mówili o straszliwym duchu pijącym
krew swoich ofiar wśród ciemności nocy. Inni opowiadali o morderczej bestii która z zabitych wrogów
zdzierała nieśmiertelniki i triumfalnie obwieszała nimi swoje przedramiona by nocą szeptać imiona
pokonanych do księżyca. Jeszcze inni skupiali się jedynie na strasznych nożach którym dane
zakosztować było krwi zarówno zwykłych gwardzistów jak i pułkowników i szlachty. Każda z tych
historii niosła w sobie odrobinę prawdy - nocne spijanie krwi raczej nie miało sensu natomiast
przegryzienie ludzia od czasu do czasu stanowiło na pewno miłą odmianę od wpierdzielania
rosnącego w dżungli zielska. Nie wspominając o tym że w dżungli Armageddonu pewnie bezpieczniej
było zapolować na różofego aniżeli próbować coś zerwać. Szyf faktycznie nosi na swoich łapskach
nieprzeliczone nieśmiertelniki zdarte z ciał ofiar jednak uznaje je bardziej za trofea aniżeli coś co
miałby jak idiota po raz kolejny czytać od ksienżyca. W pełni prawdziwa jest natomiast historia o
majchrach Snikrota - ulubionym uzbrojeniem szyfa są Morkofe Zemby, para wielkich, masywnych
noży o ostrzach długich niczym przedramię dorosłego mężczyzny. Poświęcone one są Morkowi i ku
jego chwale setki razy zostały skąpane w ludziowej krwi. Do dnia dzisiejszego Snikrot jest jednym z
najstraszniejszych orków na jakich trafiła Ludzkość. Żołnierze Stalowego Legionu i Łowców Orków
modlą się do Boga-Imperatora by nie trafić na swej drodze na przerażającego kuomandoza i aby to
nie ich czaszki musiały poczuć zimne i zabójcze uderzenie jego ostrzy.
W ostatnich czasach do ludziów modlących się o wybawienie od Snikrota dołączyła spora
liczba zielonoskórych. Armageddon zaczął być zalewany kolejnymi falami demonów i innego
paskudztwa wyłażącego z Osnowy co niejednokrotnie zmuszało ludziów i orków do tymczasowego
zakopania rembaka wojennego i wspólnego stawiania czoła większemu zagrożeniu. Sam Snikrot
pozostaje wyjątkowo zniesmaczony tego typu układami, ponieważ uznaje je za przejaw słabości. Kara
z jego ręki wymierzana jest szybko i bez najmniejszej litości. Niejeden burszuj w nocy znikał bez śladu
w głębokich zaroślach tylko po to aby jego zielony łeb pojawił się w okolicy kilka dni później nadziany
na tyczkę jako ostrzeżenie przed “zbiraniem siem w ekipy z ludziami”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK

  20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK klikasz w link i 20% jest twoje :) Ty cieszysz się super cacuszkami i dodatkow...