Mój musk siem jara!!! Czujta moc Gorka i Morka!!! WAAAAAGH!!! Czekejta chopaki, myślem że
zarazzz… żem zaraz bendem…. BŁŁŁEEEEEEEEEEEEEEEEE <rzyga energią WAAAGH!>wypaczeniec Nurzag Wurrgit
Kiedy Pradawni tworzyli orków (a w zasadzie Krorków z których dopiero prawdopodobnie
wykształcili się Orkowie) byli bardzo pomysłowi - symbioza zwierzęcia z grzybem dała początek
istnieniu ekstremalnie twardemu, odpornemu a jednocześnie wyjątkowo śmierdzącemu i
agresywnemu gatunkowi który wraz z eldarami stanowić miał ich oręż w Wojnie w Niebiosach. Znając
wrażliwość C'thanów na energię psioniczną i niemożność skorzystania z tejże przez Nekronów w
związku z pozbawieniem ich dusz a tym samym brakiem odbicia w Osnowie, stworzone rasy były
mocno związane i wrażliwe na Immaterium. Eldarzy, stworzeni jako precyzyjne, niemal chirurgiczne,
narzędzie obdarzeni zostali możliwością świadomego korzystania z mocy psionicznych i
kształtowania sił Osnowy. Orkowie wraz ze swoją wrodzoną agresją, brutalnością i
nieprzewidywalnością stanowili coś co bardziej daje opisać się jako taran walący wprost bez
jakiejkolwiek subtelności. Tak więc, prawdopodobnie ze względów bezpieczeństwa, zielonoskórzy nie
zostali obdarzeni takimi umiejętnościami. Nie znaczy to jednak że całkowicie zostali pozbawieni
możliwości skorzystania z mocy psionicznych. Ich połączenie z Immaterium jest nieco bardziej
pośrednie - każdy z zielonoskórych posiada łączność z Osnową, której jest całkowicie nieświadomy, i
ciągle wydziela z siebie niewielkie ilości energii psionicznej znanej jako energia WAAAGH!. Ilość
wydzielanej w danej chwili energii w bezpośredni sposób zależy od rozmiaru osobnika - wydzielają jej
nieco nawet snotlingi i gretchiny - oraz jego emocji. Kiedy ork jest spokojny wydzielana przez niego
energia WAAAGH! jest jedynie delikatnym szumem tła jednak jakiekolwiek pobudzenie powoduje że
ilość wydzielanej energii rośnie wykładniczo. Gdy orkowie są naprawdę podekscytowani, np tuż przed
bitwą, powietrze niemal namacalnie gęstnieje i aż huczy od tętniącej energii WAAAGH!.
Aby wykorzystać ten potencjał Pradawni dołożyli do puli dziwakuf kolejny fascynujący typ
orków. Cyliwi… cywiwili… cwylizo… ZOG… nie pierwotni zielonoskórzy nazwali ich Dziwolongami,
podczas gdy pierwotni orkowie zwą ich Dzifolungami (ważne rozróżnienie). Stanowią oni swego
rodzaju połączenie piorunochronu i psionicznej gąbki - ich umysły ściągają i chłoną energię
WAAAGH! wydzielaną przez ich współplemieńców i gromadzą ją pozwalając na późniejsze
manifestowanie mocy psionicznych, a przynajmniej czegoś co je przypomina. Ciskają zielone
błyskawice, napełniają ciała innych orków energią WAAAGH! czy miażdżą wrogów potężną
telekinetyczną siłą. Problem w tym że dziwolongi nie są w stanie do końca opanować swych mocy
przez co przepływająca przez nich moc szybko doprowadza ich do szaleństwa lub po prostu po
ciśnięciu jednej czy dwóch błyskawic ich łby eksplodują zamieniając się w mgiełkę rozpylonej krwi,
zarodników i strzępów mięsa. Z tego też powodu dziwolongi nie cenią sobie swoich umiejętności
widząc w nich jedynie zagrożenie. Kiedy hordy orków gromadzą się by utworzyć WAAAGH! (albo coś
co będzie jego zalążkiem) i zaczynają popadać w zabójczy szał wszystkie dziwolongi starają się
możliwie szybko i niezauważenie oddalić by ocalić swe życie. Ci którym nie uda się odpowiednio
sprawnie spieprzyć są łapani przez hordę by potem zostać wykorzystanymi w roli chodzących bomb.
Co cfańsze herszty często zdecydowanie wcześniej łapią sobie niczego nie spodziewających się
dziwolongów i trzymają ich pod kluczem by wykorzystać ich niszczycielski potencjał w bitwie.
Niestety pradawnym jaszczurkom projektowanie Dziwolongów nie udało się do końca.
Mieszanka piorunochronu i gąbki została wzbogacona o wybuchowe właściwości ładunku
termojądrowego o stabilności zdolnej wpędzić w kompleksy nitroglicerynę. W odróżnieniu od
psioników innych ras Dziwolongi nie posiadają kontroli nad swymi talentami i kanalizują energię
WAAAGH! przez cały czas przez co co jakiś czas muszą dać jej ujście. W takiej chwili oczy wyłażą im
z orbit, z ich ciał zaczynają strzelać zielone błyskawice zaś z paszcz wylewa się potok niszczycielskiej
mocy zmiatającej wszystko na swej drodze. Dziwolong może oczywiście próbować powstrzymać te
wyładowania jednak takie psioniczne zaparcia (ewentualnie po prostu niepowodzenie w wyrzuceniu
zgromadzonego ładunku) skutkować może zjawiskiem znanym jako Gowoszczał (w oryginale
‘Eadbang). Standardem jest huk przypominający wybuch sporego granatu jednak cała reszta jest
zupełnie nieprzewidywalna. Czasem poza głośną eksplozją nie ma innych nieprzyjemnych wydarzeń,
czasem głowa samego dziwolonga pęknie niczym dojrzały arbuz w obłoku zielonego ognia a czasem
eksplodują głowy wszystkich orków w pobliżu podczas gdy sam dziwolong odchodzi zadowolony w
poczuciu ulgi (no po prostu jak po psionicznej dwójce) - raz że udało mu się rozładować rozsadzający
jego łeb ładunek, dwa że udało mu się pozbyć przynajmniej części przyczyn jego problemów.
Aby zaradzić albo przynajmniej ograniczyć probleny związane z Gowoszczałami
zielonoskórzy mają standardowy zestaw działań. Gdy dojrzewający ork zacznie przejawiać
jakiekolwiek symptomy mocy psionicznych jest szybko łapany przez współplemieńców i możliwie
szybko znajdowany jest dowolny kawałek kija owijany tak dużą ilością miedzianego drutu jaka tylko
znajduje się pod ręką - na którymś etapie orkowej historii jakiś szprytny ork zauważył że rozwiązanie
to stanowi swego rodzaju uziemienie dla przepływającej przez dziwolonga energii i czyni go NIECO
bardziej stabilnym. Z patykiem w łapie dziwolong wywalany jest daleko od obozu gdzie na
miedzianych palach stawiana jest jego chata. Zdarza się oczywiście że dorastający dziwolong
przejawia odrobinę sprytu i instynktu samozachowawczego i stara się zataić drzemiący w nim
potencjał dając upust zgromadzonemu ładunkowi albo tam gdzie nikt nie widzi albo tam gdzie ciężko
będzie powiązać to z jego osobą. Oczywiście prędzej czy później próby te skazane są na porażkę i
gdy tylko buzująca w dziwolongu moc na żywca przenicuje na lewo stojącego obok chopaka albo
usmaży go przypadkową błyskawicą to dziwolong wynoszony jest na kopach w zielony zad byle dalej
od obozu. W odosobnieniu dziwolong przerabia sklecony naprędce kij według swojego upodobania
tworząc swój “specyjalny patyg”. Nadal jest to zwykły kij owinięty dużą ilością miedzianego drutu ale
teraz obwieszony również “dużom ilościom osdup”
Na orkowych okrętach z kolei dla dziwolongów tworzone są specjalne kajuty o wzmocnionej
konstrukcji wyłożone pokaźną ilością ołowiu i miedzi. Przypominają one nieco sanktuaria imperialnych
Nawigatorów jednak nie są one tworzone by dziwolong mógł w ciszy odpocząć. Oczywiście
częsciowo ich założeniem jest wyciszenie psionicznych wrzasków zielonoskórych by zminimalizować
ryzyko Gowoszczała jednak podstawową funkcją tych pomieszczeń jest zamknięcie i pochłonięcie siły
eksplozji dziwolonga. Oczywiście nic nie jest gwarantowane - rozpękający się od nadmiaru energii
WAAAGH! dziwolong może jedynie przemalować swoimi resztkami ściany pomieszczenia ale równie
dobrze może rozerwać na strzępy cały okręt.
Co więcej dziwolongi zmuszane są do noszenia jaskrawych, kolorowych strojów z dużą
ilością dzwonków tak aby pozostali zielonoskórzy już z daleka wiedzieli że zbliża się zagrożenie i byli
w stanie uciec. Niestety czasem to wyjątkowo skuteczne i wybitnie orkowe rozwiązanie zawodzi -
jakiś ork może poczuć żyłkę odkrywcy i chcieć sprawdzić co tak podzwania ewentualnie poczuć
głęboką irytację ciągłym podzwanianiem i postanowić spałować albo zeżreć jego źródło. Jedno i
drugie oczywiście znacząco podnosi poziom emocji rzeczonego orka co może doprowadzić do
przepełnienia dziwolongowego łba i związanych z tym konsekwencji, które jak to u orków wymykają
się jakimkolwiek standardom i mogą wahać się od głośnego pyknięcia przypominającego otwarcie
flaszki grzybowego piwa po zrównanie z ziemią wszystkiego w promieniu kilku kilometrów.
Każdy dziwolong poruszać się również musi w obstawie swych opikunuf. Są to specjalnie
wyznaczeni orkowie lub pochodzący głównie spośród waryjatów ochotnicy których zadaniem jest
ciągłe pilnowanie dziwolonga by ten nie szlajał się tam gdzie go nie trzeba i by trzymać innych
zielonoskórych w odpowiedniej odległości. Opikuny pełnią również straż wokół postawionej na
miedzianych palach chaty dziwolonga. Czasem zdarza się że muszą ochronić go przed jakimś orkiem
który oberwał przypadkową błyskawicą jednak był zbyt duży aby zostać usmażonym na dobre, jednak
ich główną rolą wcale nie jest zapewnienie mu bezpieczeństwa a dopilnowanie żeby przypadkiem nie
polazł tam dokąd nie powinien (na przykład na lokalny konkurs w jedzeniu paszczunów nieodzownie
połączony z mordobiciem co może zakończyć się porządnym Gowoszczałem). Jak już zostało
wspomniane dziwolongi nie są do końca zadowolone ze swoich psionicznych talentów i stara się by
jak najdłużej pozostawać poza zasięgiem ryczących umysłów innych orków, szczególnie gdy ci
właśnie przygotowują się do bitwy. Ze względu na opikunuf próby uniknięcia nadciągającej powodzi
energii WAAAGH! rzadko kiedy kończą się sukcesem. W takiej sytuacji przed samonakręcającą się
tupaniem, okrzykami, pieśniami bojowymi i ciskanymi w stronę przeciwników obelgami hordę
wywlekane są związane dziwolongi, w tym momencie po same zielone uszy wypełnione mocą.
Skrępowane niczym porządny paszczunowy baleron całe telepią się od przepływającej przez nie
energii, z ich ciał strzelają co chwila zielone błyskawice, a do typowego orkowego posmrodu dołącza
swąd ozonu, spalonych włosów ewentualnie przypadkowo przysmażonego orka. Gdy dziwolong
zostanie już ostatecznie wywleczony przed szeregi nabuzowanych chopaków opikuny mają do
spełnienia najważniejszą rolę - oceniają kiedy ich podopieczny znajduje się na skraju przeładowania
energią WAAAGH!. W momencie w którym uznają “że to jusz” ustawiają dziwolonga z grubsza w
kierunku przeciwnika i wyrywają zawleczkę, czyli w tym przypadku zabierają mu jego patyk, po czym
spierdzielają ile sił w nogach. Pozbawiony uziemienia dziwolong momentalnie ulega przeładowaniu
mocą WAAAGH!, otacza go zielonkawa poświata, wylatujące z jego ciała błyskawice stają się
częstsze i mocniejsze a z oczu i paszczy zaczyna wydobywać się zielone światło. To co następuje
później zależy już tylko od woli Gorka i Morka - dziwolong może po prostu zamienić się w krwawy,
eksplodujący na zielono mięsny fajerwerk albo wylecieć w powietrze z mocą porządnego ładunku
jądrowego pochłaniając w kuli zielonego ognia zarówno wrogów jak i swoją hordę. Równie dobrze
może on wyrzygać falę zielonej mocy zdolną przeorać wrogie formacje i najcięższe machiny zmienić
w kałuże stopionego metalu i żużla, natychmiast teleportować część swej hordy prosto na głowy
niczego niespodziewających się nieprzyjaciół czy już nabuzowanych nadciągającą bitwą orków
naszprycować dodatkową porcją energii WAAAGH! bo dać im dodatkowego kopa (to jakby chomika
napoić kawą…). Zawsze istnieje też ryzyko że dziwolong ściągnie jakiś pechowy okręt albo inny
kawał kosmicznego śmiecia i urządzi całej planecie wielkie wymieranie.
Nawet przy próbie manifestacji mocy o mniejszej skali nic nie jest gwarantowane - dziwolong
próbujący wysadzić głowę pojedynczego gwardzisty może rozerwać łeb albo na żywca wybebeszyć
stojącego obok niego chopaka czy nawet natychmiastowo usmażyć jakiegoś burszuja wewnątrz jego
megapancyrza. Oczywiście równie dobrze może tradycyjnie eksplodować łeb samego dziwolonga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz