https://www.youtube.com/playlist?list=PL-UNOZ6rXiOtqYeraR3zQz5Uq0jPgQgch
KRUCJATA TERRAŃSKA
Atakujący: Siły Chaosu
Obrońcy: Imperium Człowieka, Eldarzy
Dowódcy atakujących:
– Kairos „Tkacz
Przeznaczenia”,
– Skarbrand Wygnany,
– Magnus Czerwony
Dowódcy Obrońców:
– Prymarcha Roboute Guilliman,
– Kapitan Cato Sicarius
– Wielki Mistrz Aldrik
Voldus z Szarych Rycerzy,
– Święta Celestyna
– Inkwizytor Katarinya
Greyfax z Ordo Hereticus,
– Arcymagos Dominus
Belisarius Cawl,
– Marszałek Marius Amalrich
z Czarnych Templariuszy (zginął podczas walki)
– Cypher z Upadłych Aniołów,
– Prorok Cieni Sylandri
Veilwalker z Arlekinów,
– Arcyprorok Ulthwe Eldrad Ulthran oraz inne
siły Eldarów
Data: 999.M41
Miejsca:
– Królestwo Ultramaru,
– Maelstrom,
– Pajęczy Trakt,
– System Solarny,
Siły atakujących:
– Zakon Czerwonych Korsarzy,
– Legion Tysiąc Synów,
– Demony,
Siły Obrońców:
– Ultramarines,
– Krucza Gwardia,
– Białe Szramy,
– Kosmiczne Wilki,
– Mroczne Anioły,
– Czarni Templariusze,
– Arlekini,
– Eldarzy,
– Imperialne Pięści ,
– Adeptus Custodes,
– Siostry Ciszy,
– Imperialna Flota,
Straty atakujących: nieznane.
Straty obrońców: nieznane, stracono wielu członków floty Imperialnej,
w tym wszystkie statki kosmiczne. Życie oddało wielu Braci Bitewnych oraz
Eldarów.
Status: Imperialne zwycięstwo.
Wynik: Przybycie Prymarchy na Terrę oraz audiencja u Imperatora;
nadanie Guillimanowi statusu Lorda Dowódcy Imperium
Krucjata Terrańska
„– Dlaczego wciąż żyję? – warknął. – Czego więcej
chcesz ode mnie? Dla Ciebie oddałem im wszystko co miałem. Zobacz co zrobili z
naszego snu. Te rozdęte, gnijące zwłoki, które oni nazywają Imperium napędzają
nie rozum i nadzieja, ale strach, nienawiść do siebie i innych ras oraz
ignorancja. Lepiej by było, żebyśmy wszyscy spłonęli w ogniach ambicji Horusa,
niż żyli widząc to wszystko.”
– Roboute Guilliman, Prymarcha Ultramarines
na temat współczesnego Imperium.
Krucjata Terrańska była Imperialną kampanią wojskową,
która miała miejsce w 999.M41 a prowadzona była przez nowo odrodzonego
Prymarchę Roboute Guillimana, tuż po zwycięstwie w Kampanii Ultramar oraz
upadku Cadii podczas Trzynastej Czarnej Krucjaty.
Krótko po zniszczeniu Cadii,
Mistrz Wojny chaosu, Abbadon Profanator dowiedział się, że imperialni zostali
ocaleni przez Eldarów, którzy pomogli im uciec przez Pajęczy Trakt i dotrzeć do
Macragge czyli stolicy Zakonu Ultramarines. Czarnoksiężnik Chaosu Zaraphiston
ostrzegł Abbadona, że ta niespodziewana pomoc ze strony Eldarów oraz cała
ucieczka może doprowadzić do serii wydarzeń, które uniemożliwią chaosowi
ostateczne zwycięstwo w Długiej Wojnie. Aby temu zapobiec, Profanator zlecił
inwazję chaosu oraz zniszczenie Zakonu Ultramarines.
Słowa Zaraphistona okazały się prorocze. Imperialni oraz
Eldarzy przekonali Marneusa Calgara, kapitana Ultramarines, by pozwolił im na
wskrzeszenie ich Prymarchy – Roboute’a Guillimana, którego ciało przez dziesięć
tysięcy lat znajdywało się w Świątyni na Macragge. Pomimo spóźnionych i
desperackich prób Abbadona, Arcymagos Dominus Belisarius Cawl z Adeptus
Mechanicus, dzięki mocy Yvraine, kapłanki Eldarskiego Boga Śmierci (Ynnari),
odniósł sukces łącząc technologię i siłę psioniczną, aby przywrócić Guillimana
do życia.
Wraz z odrodzonym Prymarchą, który dowodził obroną
Macragge, zwycięstwo przyszło bardzo szybko. Guillimanowi udało się wyrzucić
siły chaosu ze swojej ojczystej planety, a następnie, w ciągu siedmiu
standardowych miesięcy, z reszty Ultramaru. Kiedy cały system znalazł się pod
kontrolą lojalistów, Guilliman miał czas, by pogodzić się z tym, co stało się z
Imperium Człowieka w ciągu dziesięciu tysięcy lat jego nieobecności. Dalekie od
złotej zasady dobrobytu, cudu naukowego i wolności obiecanej przez Imperatora,
Imperium pod jego nieobecność przerodziło się w despotyczny, tyrański reżim
zdefiniowany przez niewiedzę, strach i przesądy. Z początku rozpaczając,
Guilliman wreszcie znalazł nadzieję na przyszłość ludzkości i oświadczył, że
musi przedostać się z Macragge na Terrę. Miał plan, aby porozmawiać ze swoim
ojcem - Imperatorem. Dopiero wtedy zadecyduje, co należy zrobić, aby ocalić
Imperium przed sługami Mrocznych Bogów… oraz samym Imperium.
Zbierając siły z całego Imperium, które tylko były w
stanie dotrzeć do Macragge, gdy Osnowa stawała się coraz bardziej burzliwa po
XIII Czarnej Krucjacie, Prymarcha zebrał potężną flotę, przy której pomocy
chciał dotrzeć na Terrę. Zostawiając Macragge i cały system Ultramar w rękach
Marneusa Calgara, flota Guillimana zbliżyła się do Maelstromu, gdzie została
przechwycona przez flotę Chaosu dowodzoną przez Magnusa Czerwonego, który stał
na czele swojego legionu Tysiąca Synów. Magnus, po raz pierwszy od tysiącleci
opuścił swoją planetę w celu zaatakowania Systemu Fenris, gdzie znajdowali się jego starożytni wrogowie:
Legion Kosmicznych Wilków. Tysiąc Synów odprawił potężny rytuał, który wrzucił
flotę krucjaty do Maelstromu, bez żadnego widocznego sposobu na ucieczkę.
Krucjata Terrańska przemieszczała się od jednego
Demonicznego Świata do drugiego, ponosząc ofiary z nieprzerwanych demonicznych
ataków. Przez ten cały czas poczucie winy i frustracja Roboute’a Guillimana
zaczęły rosnąć, poddając próbie jego psychikę na widok zwołanej przez niego
floty, która nie mogła uciec ze szponów Maelstroma. Jednak podczas tej drogi
Guilliman otrzymał psioniczną wiadomość od Eldarskiego Arcyproroka, Eldrada
Ulthrana, obecnego sprzymierzeńca Ynnari, który wyznaczył flocie punkty
orientacyjne, dzięki którym udało się im uciec z rozpadliny. Niestety ich
szczęście nie trwało długo, ponieważ niedługo później wpadli prosto w sidła
Czerwonych Korsarzy, czyli floty prowadzonej przez Kairosa „Tkacza
Przeznaczenia”. Siły chaosu zaatakowały każdy imperialny statek a Guilliman
został ostatecznie pokonany przez Lorda Zmian, który oplótł go w łańcuchy stworzone
dosłownie z poczucia winy Prymarchy. Grożąc zabiciem Roboute’a, Wielki Demon
zmusił resztę floty imperialnej do poddania się.
Krucjata Terrańska ponownie została zabrana do ukrytej
twierdzy w Maelstromie a gdyby nie szybka interwencja i pomoc ze strony
eldarskich Arlekinów, prowadzonych przez Sylandri Veilwalker’a oraz Cyphera,
tajemniczego Astartes z Legionu Mrocznych Aniołów, wszyscy członkowie krucjaty,
włącznie z Prymarchą zostaliby straceni. W zamian za obietnicę sprowadzenia
Upadłego Anioła przed Złoty Tron, Cypher uwolnił Prymarchę i jego kompanów.
Przywódca Arlekinów, Veilwalker ponownie zaoferował pomoc, wskazując drogę na
Terrę prowadzącą przez Pajęczy Trakt, którego brama znajdywała się w jednej z
fortec xeno. Imperialni, już z dozą zaufania do Eldarów, weszli głęboko w głąb
Fortecy Czarnego Kamienia, gdzie wpierw musieli pokonać napływające demony
Tzeentcha, które zagrodziły im drogę. Ostatnią przeszkodą był Krwiopijec
Skarbrand Wygnany, który po zabiciu Mariusa Amalricha zaatakował Prymarchę.
Guillimanowi udało się pokonać Wielkiego Demona, w dużej mierze z powodu rany,
którą Czarne Ostrze Amalricha pozostawiło w ognistej skórze Skarbranda.
Wraz z upadkiem Skarbranda, Krucjata Terrańska weszła do
Pajęczego Traktu, przemieszczając się w stronę Terry. Nie wiedzieli niestety,
że tuż za nimi kieruje się cały Legion Tysiąca Synów wraz z Magnusem Czerwonym
na czele. Gdy Veilwalker wyjaśnił, że na Lunie, księżycu Terry, znajduje się
sekretna brama do pajęczego traktu, Guilliman zdał sobie sprawę, że jego
demoniczny brat tylko na to czekał. Gdy tylko przejście do Systemu Solarnego
zostało otwarte, Tysiąc Synów rzucił się za nimi, rozpętując inwazję Chaosu na
praktycznie samym progu Terry, pozwalając Magnusowi górować nad Abbadonem.
Dzięki pomocy Arlekinów, a później innych sił imperium, takich jak Siostry
Milczenia i Imperialne Pięści, Guilliman oraz jego sprzymierzeńcy zdołali
pokonać Tysiąc Synów i wepchnąć Magnusa z powrotem do Pajęczego Traktu, trwale
zamykając go tak, by nie mógł już nigdy zagrozić stolicy Imperium.
Ostatecznie Guilliman został eskortowany przez obrońców
Terry do Pałacu Imperialnego, gdzie przez jeden pełny dzień mógł spotkać się ze
swoim ojcem – Imperatorem Ludzkości, po raz pierwszy od dziesięciu tysięcy lat.
Nikt nie wie, co zostało powiedziane po drugiej stronie bramy, ale kiedy
Prymarcha wyłonił się z pałacu, oświadczył że ponownie zakłada płaszcz Lorda Dowódcy
Imperium. Teraz, pierwszy wśród wszystkich Wysokich Lordów Terry, tak samo jak
po Herezji Horusa, Guilliman obiecał ludziom w galaktyce, że zgromadzi
największą flotę i armię, by wziąć udział w walce z Chaosem i ożywić stracone
marzenie Imperatora o lepszej przyszłości dla ludzkości.
Historia
„Nawet Bogowie mają swoje granice. Broń śmiertelników
może im nie zaszkodzić, to prawda. Ale pycha, arogancja, nadmiar poświęcenia
dla ich śmiertelnych sług – to są skazy, przez które nawet najbardziej boskie
istoty mogą zostać sprowadzone na dno.”
– Lorgar
Aurelian.
Podróż do piekła: Mroczne Objawienia
Osnowa pod
wieloma względami jest odzwierciedleniem naszej rzeczywistości. Niczym ciemny i
bezdenny basen, jej powierzchnia faluje wraz w wpływem doniosłych wydarzeń lub
wielkich wybuchów pasji, ambicji i emocji. Wskrzeszenie Roboute’a Guillimana
podczas kampanii Ultramar również wysłało fale psychicznej energii unoszącej
się na powierzchni Immaterium, które ostatecznie przemieniły się w szalejące
tsunami tak potężne, że nie mogło pozostać niezauważone.
Jeden po drugim, Czempioni Bogów Chaosu dowiadywali się o
tym wyniosłym wydarzeniu, jakim niewątpliwie było wskrzeszenie Prymarchy. Leżąc
pośród niekończącego się bankietu dusz, Fulgrim zadrżał z niezadowolenia, gdy
demonetki szeptały mu wieści do ucha. Demoniczny Prymarcha z Legionu
zdradzieckich Dzieci Imperatora podniósł się z aksamitnego tronu i poprzysiągł
swemu Bogu, Slaaneshowi, że tym razem zapewni Guillimanowi wieczny upadek.
W ukrytych, krystalicznych labiryntach największe demony
Tzeentcha patrzyły jak drgają nici przeznaczenia i zmieniają się wraz ze
skutkami powrotu Guillimana. Odczytując wolę swego mistrza, każdy z nich widzi
i doświadcza pokusy zniszczenia Prymarchy Ultramarines w niezliczonej ilości
zróżnicowanych metod.
Głęboko, wśród hałaśliwych mokradeł Ogrodu Nurgle’a,
konklawe Wielkich Nieczystych pobłażliwie słuchało bełkotu donosicieli.
Prymarcha! Nietknięty i nieskażony przez żadnego z braci Nurgle’a. Ich Mistrz
bez wątpienia wysoko oceniłby taką zdobycz. Być może, zachichotali szyderczo,
mogli doprowadzić do pojednania Demonicznego Prymarchy Mortariona z jego
bratem. Taka okazja nie pojawiła się przez tysiąc standardowych lat.
Gdzieś indziej w galaktyce, wzdłuż frontu wojennego
obejmującego całe systemy gwiezdne, Mistrzowie Khorna spalili w tej samej
chwili osiemdziesiąt osiem światów Imperialnych. Wśród zbierających się płomieni
ludobójstwa, Czempioni Khorna, zarówno Ci śmiertelni, jak i demoniczni, byli
świadkami wizji zesłanej im przez ich szalejące z wściekłości bóstwo. Jego
apoplektyczny krzyk niósł się jak grzmot w pustce umierających planet. Słudzy
innych Mrocznych Bogów mogą próbować zepsuć Guillimana i przeciągnąć go na
swoją stronę – jednak słudzy Khorn’a wiedzieli, że ich Pan nie ma cierpliwości
do takich rzeczy.
Inni Mroczni Lordowie dostrzegli z daleka palącą się
latarnię, która była efektem odrodzenia Prymarchy. Ostrzeżony przez prorockie
wizje Zaraphistona, Abbadon Profanator ukształtował wojenny sojusz z innymi
zdradzieckimi Legionami, chcąc uderzyć w Ultramar jeszcze przed przebudzeniem
Guillimana. To właśnie przyczyniło się do nagłej, szalonej inwazji Chaosu na
cały system Ultramarines, ale – nawet przy pomocy sił innych Legionów – armie
Abbadona zawiodły już w początkowym gambicie. Wściekły Abbadon wezwał i spętał
Lorda Zmian, Kairosa „Tkacza Przeznaczenia” i posłał go przez galaktykę, aby
zebrać nowe, zdecydowanie większe armie, przeciwko Prymarsze.
Na odległych, piekielnych światach, Magnus Czerwony i
Mortarion otrzymali wiadomość o przebudzeniu swojego brata. Ich reakcje były
różne, jak ogień i lód. Mortarion szalał a zimna i zjadliwa burza wirowała
wokół niego, dopóki jej echa w realnej przestrzeni nie osiadły na siedmiu
nieszczęsnych imperialnych światach. Patrzył na swoje Planety Plagi oraz
zgromadzonych tam Strażników Śmierci i poprzysiągł, że wkrótce sprawi, że
Guilliman i jego Imperium zgniją.
Dla porównania Magnus roześmiał się głośno, jak wróżbita,
który odwraca swoją ostatnią kartę tarota. Karmazynowy Król widział przed sobą
ścieżki chwalebnego losu, gdzie prędzej dostrzegał tylko pustkę i zamieszanie.
Magnus zaczął wydawać rozkazy a jego słowa brzęczały, jak roje krystalicznych
owadów. Dotychczas Demoniczny Prymarcha kąsał i mścił się na znienawidzonych
Kosmicznych Wilkach, teraz jednak dostrzegł szansę na ukaranie drugiego brata.
Tak więc potęgi Osnowy zaczęły się kumulować, zwijając i
wijąc się jak stado węży. Zdrajcy płynęli w ciemnych morzach Empireum ku
Ultramarowi. Połacie galaktyki zostały pokryte Burzami Osnowy, które wylewały
się przez Bramę Cadiańską. Dziesiątki światów pogrążyły się w ciemności i
przerażeniu a czas wokół nich przestał istnieć, gdy energie Immaterium zalały
rzeczywistą przestrzeń.
Wewnątrz Osnowy trwały niekończące się wojny, bowiem
słudzy Chaosu dobrze wiedzieli, że odrodzenie Guillimana jest idealnym
momentem, aby zaatakować swoich rywali w domenie chaosu. Krwawe Legiony Khorn’a
ruszyły na oślep do krętego labiryntu Pana Zmian i mrowia ognistych demonów
Tzeentcha, które wylały się na ich widok niczym owady broniące swego ula. W tym
samym czasie kawalkada hedonizmu Slaanesha włamała się do Ogrodów Nurgle’a.
Domeny Chaosu toczone były wojnami podsycanymi doniosłymi wydarzeniami w
realnym świecie.
Sam Prymarcha nie był jeszcze świadomy demonicznego
szaleństwa, które wywołał jego powrót. Ta nieświadomość była dla niego jak
miłosierdzie, gdyż Lord Ultramar’u i tak miał już przytłaczającą wagę pytań i
szoku, który toczył go po odrodzeniu. Wszystko, co Guilliman znał i wiedział,
zniknęło zastąpione szaleńczym przerażeniem teraźniejszości, której tak
desperacko próbował zapobiec dziesięć tysięcy standardowych lat wcześniej.
Roboute Guilliman usiadł na swoim tronie a wszystkich
swoich pomocników i doradców, a nawet osobistą Gwardię Honorową wysłał, aby
czekali przed sanktuarium. W końcu mógł pozwolić sobie na odrobinę smutku,
traumy i bólu, który jak podejrzewał, miał go nigdy nie opuścić.
Fizyczne rany były najmniej uciążliwe dla Guillimana.
Jeden po drugim, Prymarcha rozmawiał z każdą z Celestynek, ze wszystkimi panami
Ultramar’u, a nawet z Eldarami oraz samą Yvraine z Ynnari. Solarne dni upłynęły
w głębokiej, szczerej rozmowie, a Guilliman niejednokrotnie musiał ukrywać
swoje reakcje na niektóre informacje. Prymarcha podziękował każdemu z gości za
ich służbę Imperium oraz galaktyce. Nikomu tego nie pokazał, ale rzeczywistość
uderzyła w niego jak wystrzał z armaty. Wyczerpany i dręczony wewnętrznym
bólem, Guilliman jęknął i ukrył twarz w swoich dłoniach.
„– Minęły milenia – wymamrotał sam do siebie. Wiedział,
że musi powiedzieć to głośno, tak by usłyszeć swój głos nim obecna sytuacja
doprowadzi go do szaleństwa. Mimo że pragnął tego najbardziej na świecie, nie
mógł już porozmawiać z żadnym ze swych braci.”
„– Tysiące lat – powiedział. – I zobacz, co się z nimi
stało. Z nami. Bałwochwalstwo. Ignorancja. Cierpienie i nędza w imię boga,
który nigdy nie chciał tego tytułu.”
Guilliman pokręcił głową i wstał. Przechadzając się przez
sanktuarium Mistrza Zakonnego spojrzał na wiszące na zachodniej ścianie
sztandary przedstawiające chwałę Ultramarines. Cała dumna ikonografia Zakonu
była przedstawiona dookoła ogromnej, złotej Aquili a tuż pod nią znajdował się
obraz siedzącego na swym złotym tronie Imperatora.
„– Zawiedliśmy, ojcze – powiedział Guilliman zmęczonym i
przepełnionym smutkiem głosem. – Zawiodłeś swoich synów, a my z kolei
zawiedliśmy Ciebie. I teraz, pogłębiając naszą arogancję i próżność,
zawiedliśmy ich wszystkich: czy Horus nie powiedział, że żądasz boskości? Nie
wyobrażam sobie, jak bardzo cieszyłby się widząc teraźniejsze Imperium.”
Gniew przepłynął przez Lorda Ultramar’u a on sam z
wysiłkiem zacisnął pięści. Wyobraził sobie, że niszczy tą komnatę, rozrywa ją
na strzępy i rozrzuca wszystko, jak dzikie zwierzę. Nie mógł jednak tego zrobić
– nie mógł pozwolić, aby inni przejrzeli jego fasady. Choć zmagał się z
rozpaczą, Prymarcha wiedział, że nie może sobie pozwolić, by jego słabość się
ukazała. Marneus Calgar, Tigurius, Agemman i inni patrzyli na niego jak na
samego Imperatora. Nie chciał tego, nie chciał by i jego zaczęli traktować jak
Boga, jednak musiał pokazać swoim genetycznym synom siłę, aby rozpacz nie
dotknęła również ich serc.
„– A jednak, czy to naprawdę ma jakieś znaczenie? – westchnął
odwracając się plecami do sztandarów i przechadzając się po komnacie, wyjrzał
przez witrażowe okno. Tam, w Twierdzy Hery, Guilliman ujrzał rozległy wał, w
którym niegdyś znajdywały się jego dawne komnaty. Należały one również do jego
ojca. Planował tam, rozmawiał ze swoimi braćmi, śmiał się i wściekał a pewnego
razu – prawie umarł. Komnat jednak już nie było. Zostały pochowane pod
brzydkimi, topornymi aglomeracjami. Jak jego przeszłość. To stwierdzenie było
bardzo trafne, pomyślał.”
Gniew Guillimana wybuchnął, a on sam obrócił się na
pięcie i z wyrzutem oraz oskarżeniami spojrzał na obraz Imperatora.
„– Dlaczego wciąż żyję? – warknął. – Czego więcej chcesz
ode mnie? Dla Ciebie oddałem im wszystko co miałem. Zobacz co zrobili z naszego
snu. Te rozdęte, gnijące zwłoki, które oni nazywają Imperium napędzają nie
rozum i nadzieja, ale strach, nienawiść do siebie i innych ras oraz ignorancja.
Lepiej by było, żebyśmy wszyscy spłonęli w ogniach ambicji Horusa, niż żyli
widząc to wszystko.”
Wśród wszystkich jego braci nikt nie był większym
idealistą niż Roboute Guilliman. Nikt nie widział lepszej przyszłości nie tylko
dla ludzkości, ale też dla galaktyki, niż właśnie Prymarcha Ultramarines, a ten
płomień nadziei będzie żarzył się tak długo, jak sam Guilliman będzie żył.
Nawet teraz, gdy widział jak wszystko ginie w ciemnościach i niedoli, zdał
sobie sprawę, że gdzieś tam wciąż jest nadzieja.
„– Jest jeszcze nadzieja – powiedział odwracając się do
okna i kładąc na szybie jedną, opancerzoną dłoń. Wpatrywał się w pracujących
ludzi starających się naprawić zniszczenia po bitwie oraz w stojących na murach
obronnych Astartes. Wszyscy oni urodzili się w tym ciemnym tysiącleciu i nie
znali nic poza trudnościami, cierpieniem i rozpaczą niekończącego się
konfliktu. Mimo to wciąż walczyli, pomimo niezliczonych wrogów. Guilliman
widział lepszy wiek, żył w czasach świetności Imperium u boku swego ojca i
braci. Jakie więc miał prawo on, nadludzki syn samego Imperatora, aby wykazać
się mniejszą siłą i odwagą niż ludzie urodzeni w ciemności?
Guilliman widział, co może osiągnąć ludzkość. Co więcej
wiedział, jakie owoce pracy Belizariusza Cawl’a znajdywały się pod powierzchną
Marsa. Uważał, że lepsza przyszłość dla Imperium jest nadal możliwa, ale tylko
wtedy, gdy wszyscy sprzymierzą się przeciwko chaosowi.
„– Cała ta nędza – powiedział. – Całe to cierpienie i ból
to wina tych, którzy nas zdradzili. Zbyt długo jesteśmy pionkami Chaosu, który
dyktuje losy naszego gatunku. To musi się skończyć.”
Później będzie czas, aby opłakiwać, rozumować i planować
od nowa. Teraz nadszedł czas walki i sprawienia, by wrogowie zapłacili za każdy
koszmar, jaki zadali Imperium.
Bitwa o Macragge
Po czterech solarnych dniach od koronacji, Roboute
Guilliman powrócił z odosobnienia. Pod jego nieobecność Marneus Calgar nadal
prowadził walkę, ignorując swoje dotychczasowe obrażenia i koordynując
oddziałami Ultramarines. Teraz jednak chętnie oddał kontrolę nad zakonami swojemu
genowemu ojcu. Guilliman zaś, uznając zasługi Marneus’a, trzymał go blisko
siebie jako doradcę, tak samo postąpił z Kronikarzem Tiguriusem. Ku zaskoczeniu
wielu, Guilliman do swojej świty włączył także Voldusa, Cawla, Inkwizytor
Greyfax oraz Eldarów. Prymarcha uważał bowiem, że siła leży w jedności.
Z doradcami u boku i potęgą Ultramarines, Guilliman
rozpoczął podbój w celu oczyszczenia swego ojczystego świata. Szersze sprawy
galaktyczne musiały poczekać: Macragge wciąż było oblężone, a jeżeli planeta
Zakonu upadłaby to nawet odrodzony Prymarcha nie poradziłby sobie z falą
wrogów.
Wojna o Macragge trwała trochę dłużej niż jeden miesiąc
solarny, a jej tempo cały czas się zwiększało. Roboute Guilliman był siłą
natury, niepowstrzymanym awatarem woli Imperatora. Najpierw odbyła się seria
błyskawicznych ofensyw, aby oczyścić Dolinę Laponis i częściowo zrujnowane
miasto Magna Civitas. Agemman, Celestyna i Greyfax prowadzili precyzyjne
uderzenia, by odzyskać baterie orbitalne a wkrótce rubinowe kolumny światła
wtargnęły na niebo, wypędzając okręty Chaosu.
To był dopiero początek. Prowadzeni przez słynnego
dowódcę, Antaro Chronusa, ryczące kolumny Ultramarines przetoczyły się przez
zdrajców zajmujących Wyżyny Magletów. Wielki Mistrz Voldus i jego Trzecie
Bractwo Szarych Rycerzy poprowadzili natarcie na miasto Collosae. To właśnie w
tym miejscu, odziani w srebrne zbroje, łowcy demonów walczyli z oddziałami
Władców Nocy, którzy okryli swym mrokiem całe miasto. Zdrajcy zostali
ostatecznie wypędzeni, a tajemniczy rytuał krwi zatrzymany, mimo to całe miasto
musiało zostać zrównane z ziemią w obawie przed skażeniem.
Sam Guilliman prowadził ataki na Valmari, Górę Tarphus i
śnieżną przełęcz Gallinus. Choć heretyccy Astartes walczyli zaciekle i zadawali
dotkliwe straty lojalistom, nie mogli równać się ze strategicznym geniuszem
Robout’a Guillimana. Nawet Ci, którzy uciekli z Macragge nie znaleźli
schronienia w próżni, ponieważ ich statki zostały otoczone i zredukowane do
płonących wraków przez Flotę Obrony Ultramar.
W końcu, po długich solarnych tygodniach okrutnej bitwy i
niezliczonej ilości ofiar, świat Macragge został wyzwolony.
Korona Chwały
Macragge było wolne, a Guilliman gotowy do wyzwolenia
Ultramaru spod oblężenia Niszczycielskich Potęg. Jednak Ci, którymi dowodził,
potrzebowali czasu, aby się przegrupować i odpocząć. Niezliczona ilość rannych
wymagała leczenia a setki wojennych machin naprawy.
Prymarcha był na tyle mądry, aby dać wszystkim czas,
którego potrzebowali. Tymczasem wszystkie imperialne posiłki gromadziły się
wokół Macragge. Delegacje z innych Zakonów ryzykowały podróżą przez Osnowę
tylko po to, aby przekonać się na własne oczy, że ich przywódca się odrodził.
Novamarines, Synowie Oraru, Zakon Genesis i niezliczona ilość innych,
przyłączyli się rosnącego tłumu klęczącego przed Prymarchą i przysięgającemu mu
wierność.
Podczas gdy armie Ultramar’u gromadziły się, został
zrodzony kolejny pomysł. Arcy konsul Magna Civitas, zasugerowała, że można
odbyć paradę zwycięstwa a jej majestat zarejestrować i wysłać daleko przez
Imperium. Konsul powiedziała, że ludzie potrzebują światła nadziei w tej
ciemnej godzinie. Prymarcha przystał na tą propozycję, choć niechętnie, mimo to
ujrzał w Magnie mądrość i racjonalność. Upłynęło zaledwie kilka solarnych dni
od zwycięstwa, gdy wielki triumf przeszedł od Bramy Tytanów do samych stopni
Fortecy Hery. Tysiące silników wojennych i miliony wojowników prezentowały
swoje kolory i podniosłe okrzyki w błyszczącej, wypełnionej szczęściem
paradzie.
Stojąc na marmurowej platformie, z osobistą świtą przy
boku, Prymarcha sumiennie przedstawił przebieg wydarzeń. Sama arcy konsul
przekazała Guillimanowi kunsztownie zdobiony, złoty wieniec laurowy. W chwili, gdy wieniec
spoczął na jego głowie, Prymarcha odkrył, że jego umysł pełen jest myśli o
przyszłych chwałach. Obecny marny triumf jest niczym w porównaniu do
zapierającego dech w piersiach przyszłego, galaktycznego spektaklu. Niezliczeni
Astartes, pod wodzą Guillimana, patrzyli na niego z miłością i niebezpiecznym
oddaniem. Byli gotowi za niego umrzeć. Planety, systemy i całe segmenta zostaną
przemianowane na cześć tego, który ich wyzwoli. Będą wznoszone posągi dla upamiętnienia
jego majestatu, a ostatecznie nawet i Złoty Tron Terry będzie jego. Nie chciał
tego.
To właśnie ta myśl wyrwała Guillimana z
podstępnego przekleństwa wieńca. Wstrząśnięty zerwał pozłacaną koronę z głowy i
ryknął wydając rozkaz pojmania arcy konsul. Wielki mistrz Voldus pochwycił
kobietę, a gdy jego pobłogosławione rękawice dotknęły jej ciała, wszyscy ze
świty usłyszeli syczenie i poczuli swąd palonej skóry.
Guilliman i jego poplecznicy wzdrygnęli się na widok
zmiennokształtnego mutanta, który został ujawniony. Bulwiaste i zdeformowane
stworzenie nosiło na szyi świecący amulet zawieszony na rzemieniu wykonanym z
ludzkiej skóry. Kiedy Guilliman patrzył z odrazą na ten przeklęty fetysz,
usłyszał w głowie głos, którego nie słyszał od fatalnego spotkania na Thessali,
dziesięć tysięcy lat wcześniej. Fulgrim, kpiącym tonem, ponownie powitał swego
brata w Imperium. Demoniczny Prymarcha ujawnił, że ukrył fragment swojej duszy
w amulecie, który nosił jego sługa i przyznał, że jest rozczarowany odrzuceniem
przez Guillimana jego daru – Korony Chwały. Wielu wielkich bohaterów upadało,
kiedy w ich ręce trafiały małe, na pierwszy rzut oka nic nieznaczące podarunki
od Fulgrima, który miał nadzieję, że również w taki sposób uda się mu zepsuć
silną wolę Guillimana. Jednak zapewnił swego brata, że to dopiero pierwsza z
niekończących się pokus, z którymi będzie musiał się zmierzyć odrodzony
Prymarcha. Śmiejąc się okrutnie wiedział, że Lord Ultramar’u nigdy nie będzie w
stanie zaufać żadnemu uczuciu triumfu czy samozadowolenia.
Zdegustowany Guilliman wbił ostrze miecza w
amulet, uciszając tym głos przeklętego brata, którego słowa wciąż odbijały się
echem w jego umyśle jeszcze przez kilka solarnych dni.
Strefa Wojny Ultramar’u
Coraz więcej sił Imperium było ciekawych potwierdzenia
powrotu Guillimana. Niektórzy, jak Mroczni Aniołowie i Krucza Gwardia, wysłali
małe delegacje, aby ustalić prawdziwość tego cudu. Inni zaś przybywali z
nadzieją i chęcią świętowania, byli to przede wszystkim Synowie Russa, Białe
Szramy i Czarni Templariusze. Całe floty imperialnej marynarki wojennej, okręty
Adeptus Mechanicus i procesje Adeptus Administratum nawiedzały przestrzeń
Macragge oferując Guillimanowi lojalność.
Zaś Adeptus Ministorum, wkraczając do Fortecy Hery nalegało,
aby najpierw potwierdzić, a następnie ogłosić rzekomą boskość Roboute’a
Guillimana. Przerażony Prymarcha zgodził się na taką beatyfikację dopiero po
tym, jak Celestyna i Greyfax dały mu do zrozumienia, jak potężną organizacją
jest eklezjarchat w 41 Milenium.
Przed odejściem z Fortecy, Guilliman oznajmił, że
nastąpił czas gniewu oraz wojny, w którym nauka i wiedza muszą zostać odłożone
na bok. Prymarcha zaszokował wszystkich z Zakonu, gdy nakazał zamknięcie
Biblioteki Ptolemeusza a każda księga i sekret zawarty w tym starożytnym
repozytorium był ściśle strzeżony za grodziami z adamantium i uzbrojonymi
serwitorami. W tym samym czasie zbudowany został pokój wojenny, z którego
Guilliman mógł śledzić i koordynować wszystkie działania.
Kiedy armie były w końcu gotowe do wyruszenia, Prymarcha
poprowadził ich do bitwy z nieskrywaną ulgą. Po niekończących się politycznych
walkach i biurokracji tego nowego, odrażającego Imperium, myśl o polu bitwy
wydawała się mu niemalże przyjazna.
Guilliman zaczął od systemu Macragge, którego kilka
światów wciąż było nękanych przez Siły Chaosu. Żelaźni Wojownicy najechali na
Świat Kopiec zdobywając jedno z trzech podziemnych miast na planecie i
wzmacniając go siecią tuneli. Łącząc się z ocalałymi garnizonami z Kopca
Geodrane i Tarnis, Guilliman poprowadził czwartą i szóstą kompanię Ultramarines
przez podziemną jaskinię w celu zaatakowania Kopca Magmaria. Walki te były
wyjątkowo brutalne a liczni Żelaźni Wojownicy trzymali się wytrwale w
ofensywie. Ciała zatykały całe tunele a krew spływała przez cały Kopiec. W
końcu Guilliman i jego poplamieni posoką Astartes wyszli ze starcia zwycięsko.
Świat Katedra Laphis stał się miejscem, gdzie została
wysłana Flota Imperialna, aby zająć się okrętami Legionu Alfa, które blokowały
planetę. Marneus Calgar, który dowodził ofensywą, zasiadł na kapitańskim tronie
pokładu starożytnego okrętu flagowego „Honoru Macragge”. Statki Ultramarines
przetoczyły się przez pustkę, gromiąc i zmuszając do odwrotu okręty Legionu
Alfa, które od kilku dni bombardowały z orbity powierzchnię planety. Niestety
lojalni Astartes również ponieśli spore straty, kiedy okazało się, że jeden z
ich okrętów został obsadzony przez Kultystów Chaosu, którzy niespodziewanie
otworzyli ogień i wbili się w statki Ultramarines. Calgar oczekiwał jednak
takiego posunięcia i pokazał przeciwnikom swoją ukrytą kartę, którą były
zamaskowane statki z kapsułami desantowymi. Elitarne jednostki tech-marine
spadły na powierzchnię Laphis, dzięki czemu udało im się naprawić zniszczoną
obronę planetarną Świata Katedry. Otoczone z trzech stron okręty wojenne
Legionu Alfa zostały rozerwane na strzępy i pozostawione jako dryfujące wraki
nad Laphis.
Dzięki takim właśnie bohaterskim działaniom, system
Macragge stał się bezpieczny, umożliwiając imperialnym armiom, po krótkiej
rekonwalescencji, udać się w kierunku sąsiadujących systemów gwiezdnych, które
stanowiły całe Królestwo Ultramaru, niegdyś składającego się z pięciuset
światów. Tuż po Herezji Horusa Guilliman udzielił wielu z nich suwerenności,
która jednak została zatracona na przestrzeni tysięcy lat. Prymarcha, w tych
ponurych czasach ponownie chciał zjednoczyć swoje królestwo i dać obleganym
światom wolność. Ponieważ w tym, jak i w innych kwestiach Guilliman wiedział,
że prawdziwą siłę można zdobyć tylko poprzez jedność.
Naprzód przez Burze Osnowy, Krucjata Guillimana została
podzielona. Żelazne Pięści walczyli na Talasa Secudus, Mroczni Aniołowie wraz z
Tytanami z Legio Fulminari udali się wyzwolić Ischarę a wojownicy z kultu
Mechanicus walczyli ramię w ramię z Novamarines i Siostrami Bitwy z Ebonowej
Czary przeciwko zmutowanym hordom na Konor Prime. Zjednoczeni przez Roboute’a Guillimana
toczyli bitwy a solarne tygodnie zamieniały się w miesiące i lata. Długa Wojna
trwała, światy płonęły a morze krwi plamiło
gwiazdy.
Rozpacz
Podczas siódmego miesiąca kampanii zgłoszono przypadki
nowej, tajemniczej choroby. Całe systemy Drohl, Talassar i Parmenio ogarnęła
niekontrolowana rozpacz. W trakcie bitwy wojownicy byli zaślepiani
niekończącymi się strumieniami lepkich, cuchnących łez, które dosłownie
otwierały ich oczy i barwiły białka na karmazynowo. Pokonani przez „rozpacz”
umierali roniąc łzy przez długie, bolesne dni. W najgorszych zaś przypadkach
przeżywali skazani na wieczną ślepotę, która była wynikiem gnijących gałek
ocznych.
Choroba, wkrótce nazwana „Rozpaczą” lub „Płaczącą Plagą”
rozprzestrzeniała się z alarmującą szybkością. Uważano, że jej początkiem była
plaga maleńkich roztoczy, które później znaleziono wśród racji żywnościowych,
mundurach a nawet paczkach amunicji. Nic nie było w stanie powstrzymać
rozmnażających się bakterii a obrona twierdzy Leotolda upadła poprzez zgubny
wpływ „Rozpaczy” pozostawiając dookoła zawodzących w bólach żołnierzy.
Roboute Guilliman bezzwłocznie pospieszył na Talassar,
kiedy tylko dowiedział się o ów pladze. Dowodzenie w Systemie Prandium
tymczasowo pozostawił głównemu Kronikarzowi Tiguriusowi oraz Inkwizytor
Greyfax. Prymarcha wiedział, że tylko śmiertelni żołnierze byli podatni na
„Rozpacz” – żaden wojownik Astartes ani w pełni zmechanizowanych Mechanicum nie
padł ofiarą tejże choroby.
Prymarcha nie bał się straszliwej choroby, jednak był
głęboko zatroskany losem poległych przez „Rozpacz” ludzi. Przybył na planetę
oczekując jedynie smutku i przerażenia, dlatego szok, który go ogarnął okazał
się nie do opisania. Rozmieszczając Astartes na planecie, Guilliman polecił
dowódcy obozu, aby ten zabrał go do chorych. Było ich kilka tysięcy a z
wewnątrz namiotów dobiegała kakofonia płaczu i łkania, która była niepokojąca
nawet dla samego Guillimana. Jednak kiedy pancerne drzwi się otworzyły, płacz
powoli ustał. Dotknięci „Rozpaczą” żołnierze, jeden po drugim wstawiali ze
swych łóżek mrugając ze zdumienia oczami. Nawet Ci, którzy już stracili wzrok
ucichli z westchnieniem ulgi mogąc zaznać w końcu prawdziwego snu. Nikt nie
potrafił wyjaśnić w jaki sposób, ale obecność Guillimana uzdrowiła wszystkich
chorych.
Dokładnie to samo wydarzyło się w trzech innych obozach,
a gdziekolwiek szedł Guilliman, „Rozpacz” zostawała wypędzona zaś roztocza
umarły tworząc na chodnikach czarne zaspy. Medycy oraz Konsyliarze rozkładali z
niewiedzy ręce a Eklezjarchat szybko ogłosił cały fenomen cudem. „To było
miłosierdzie Imperatora!” – ryczeli wymachując swoimi Aquilami w kierunku
Prymarchy.
Tak rozpoczął się długi tydzień pielgrzymki Guillimana,
który próbował pomóc wszystkim chorym. Prymarcha wiedział, że podczas
„uzdrawiania” chorych jego uwaga została odciągnięta od wojny. Jednak ze
wszystkich synów Imperatora to właśnie Guilliman miał w sobie najwięcej empatii
a jego współczucie nie pozwoliło mu zignorować cierpienia, zwłaszcza jeżeli
mógł mu zapobiec.
Niestety „Rozpacz” rozprzestrzeniła się ponownie i
wracała nawet w miejscach, które odwiedził Prymarcha. Z bólem serca Guilliman
musiał rozpocząć ponowny podbój, kiedy Siły Chaosu przycisnęły Imperialnych na
Veridianie i Tarvanie. W dodatku straszliwe Burze Osnowy, które przetoczyły się
przez Ultramar, jeszcze bardziej utopiły Królestwo w Mroku. Wkrótce Nawigatorzy
zaczęli szeptać, że imperium Ultramarines niedługo może zostać odcięte od
reszty galaktyki, tak samo jak miało to miejsce dziesięć tysięcy lat temu.
Wielki Mistrz Zakonny, Aldrik Voldus starł się z Guilimanem
w gorącej kłótni, podczas której odważył się podważyć dar uzdrawiania
Roboute’a. Prymarcha tak naprawdę nigdy nie leczył chorych, tylko padł obiektem
żartów Boga Plagi, Nurgle’a. Najprawdopodobniej Pan Zarazy po prostu wycofywał
swoje wątpliwe „błogosławieństwa” z ofiar, kiedy zbliżał się Guilliman, a potem
z radością przywracał je, gdy Syn Imperatora odlatywał do kolejnego świata.
Prymarcha grał tak, jak zagrał mu Bóg Chaosu a jego pragnienie ocalenia ludu
przeobraziło się w jeszcze większy ból i cierpienie.
Wściekły Guilliman przyznał rację Voldusowi oraz
zorientował się, że pragnieniem Nurgle’a było uwięzienie go w jego własnym
Królestwie i uniemożliwienie szerszego, galaktycznego podboju. Prymarcha
uświadomił sobie, że jego pragnienie niesienia pomocy było samo w sobie
odbiciem błędów, które popełnił dawno temu. Ta wojna nie należała wyłącznie do
Ultramaru – była to wojna dla całego Imperium. Guilliman zobaczył, że nie może
marnować więcej czasu skupiając się tylko na swoim gwiezdnym Królestwie. Musiał
spieszyć na Terrę.
Z ciężkim sercem Roboute zaprzestał swych wysiłków w
próbie powstrzymania „Rozpaczy”, zamiast tego obciążył swoich Konsyliarzy i
Kapelanów, aby odnaleźli lekarstwo na to, co wyraźnie było duchową udręką.
Prymarcha jednocześnie ogłosił zamiar wyruszenia w wielką
podróż. Kiedyś, kiedy Mroczni Bogowie zagrozili Imperium Człowieka, Roboute
Guilliman dotarł do Terry zbyt późno, by wypełnić swój obowiązek. Nie chciał
powtarzać tego błędu, więc postanowił udać się na Terrę by móc uklęknąć u stóp
Złotego Tronu i poprosić ojca o pomoc.
Świadomy poszerzających się Burzy toczących granice
Ultramaru, Guilliman oznajmił, że zamierza udać się na Terrę, gdy tylko uda mu
się zgromadzić odpowiednie siły. Prymarcha nie mógł podróżować sam; galaktyka
stała się mrocznym i niebezpiecznym miejscem, a
próby Slannesha i Nurgle’a pokazały mu, że jego przebudzenie
przyciągnęło wzrok Mrocznych Potęg.
Prymarcha zebrał oddziały wybranych Braci Bitewnych z
pierwszej, drugiej i trzeciej kompanii Ultramarines, którzy mieli towarzyszyć
mu w drodze na Terrę, jednocześnie oddał część dowództwa kapitanowi Cato
Sicariusowi. Następnie poprosił Wielkiego Mistrza Aldrika Voldusa oraz Szarych
Rycerzy, aby przyłączyli się do jego Krucjaty. Święta Celestyna, Inkwizytorka i
Arcymagos Dominus Cawl także towarzyszyli Prymarsze. Guilliman z wdzięcznością
przyjął wszystkie oferty pomocy a następnie polecił Marneusowi Calgarowi,
głównemu Kronikarzowi Tiguriusowi i kapitowanowi Agemmanowi, aby pozostali i
poprowadzili bitwę o Ultramar.
Tymczasem Ynnari wybrali tę chwilę, by się wycofać.
Eldarzy, którzy również pomagali Guillimanowi w obronie Królestwa Ultramaru
musieli odejść, by wspomóc swoich pobratymców we własnych wojnach. Chcąc jak
najbardziej pomóc Imperium Człowieka, zbyt długo zwlekali z powrotem.
Celestyńska Krucjata dobiegła końca w momencie
rozpoczęcia Krucjaty Terrańskiej. Zaledwie kilka dni po tym, jak Guilliman
ujawnił swoje zamiary, imperialna flota wyruszyła w długą drogę ku kolebce
ludzkości.
Komnata audiencyjna w Fortecy Hery opustoszała dając
możliwość swobodnej rozmowy pomiędzy Guilimanem, Yvraine i Visarchem. Mimo
zbliżającej się Krucjaty, Prymarcha znalazł kilka chwil, by móc porozmawiać sam
na sam z przywódcami Ynnari. Po wielu miesiącach współpracy i walki ramię w
ramię Guilliman nie czuł skrępowania stojąc samotnie w obecności dwóch tak
potężnych xeno.
„– To będzie długa
i niebezpieczna podróż – powiedziała Yvraine. – Z każdym dniem galaktykę
ogarnia co raz to większy mrok. Proszę, zachowaj ostrożność, Prymarcho. Raz
oszukałeś śmierć, ale nie jesteś niepokonany.”
„Guilliman z powagą pokiwał głową: – Co mogę powiedzieć,
by przekonać Was do przyłączenia się do naszej Krucjaty? W minionych miesiącach
doceniłem siłę i umiejętności Wasze oraz Waszych wszystkich wojowników”.
„– Nic – odpowiedziała Yvraine. – Daliśmy Ci dar
odrodzenia oraz pomoc w uratowaniu Twego królestwa. Nie wspominając już o życiu
wielu naszych wojowników. Czy to nie wystarczy?”
„– To dług, którego nigdy nie zapomnę Twej rasie –
powiedział Prymarcha składając pokłon – Zanim jednak odejdziesz, powiedz mi,
jaki udział w moim odrodzeniu mieliście wy a jaki Cawl?”
„Yvraine uśmiechnęła się skromnie. – Jego technologia
wyleczyłaby Twoje fizyczne rany, Roboute. Jednak ty i ja wiemy, że największa
szkoda została wyrządza w Twojej duszy. Więc nie, to nie jego umiejętności
pomogły w Twoim odrodzeniu. To dzięki łasce Ynneada stoisz jeszcze raz wśród
żywych.”
„– Powinienem Cię przycisnąć, abyś wyjawiła mi jakie
dokładnie moce zostały na mnie użyte i jakie są zapewnienia, że nie pozostawiły
w mojej duszy skazy – powiedział Guilliman zauważając, że Ynnari zesztywnieli.
– Jednak nie zrobię tego, ponieważ ten
sojusz i wzajemne nasze zrozumienie mają większą wartość dla Imperium. Wiem
też, że takie odpowiedzi nie przychodzą łatwo.”
Yvraine pochyliła głowę a Visarch cicho osunął dłoń od
rękojeści swego ostrza.
„– W takim razie po prostu życzę Wam wszystkim zwycięstwa
w toczących się bitwach przeciwko naszym wspólnym wrogom – stwierdził Prymarcha.”
„– Niech
szczęście się do Ciebie uśmiechnie, Robout’cie – powiedziała Yvraine. – I
wiedzcie, że jeszcze nie raz będziemy walczyć ramię w ramię, nim nadejdzie
koniec”.
Visarch zasalutował Guillimanowi,
tak jak widział że robili to Astartes, a następnie odwrócił się i z wdziękiem
wyszedł z komnaty.
„– Bez wątpienia będziemy – mruknął w zamyśleniu
Prymarcha obserwując jak enigmatyczni xeno się wycofują. – Mam nadzieję, że
zawsze będziemy mieli wspólny cel.”
Przez
pustkę
„Osnowa jest zarówno naszym największym darem, jak i
zagrożeniem: jest przekleństwem i dobrodziejstwem, nadzieją i terrorem,
szalejącym piekłem, w którym musimy się pogrążyć, albo zgubić.”
– Nawigator D’Halnari
Na prośbę nawigatorów Kapitanowie statków pozwalali tylko
na krótkie skoki przez Osnowę, które i tak często musiały być przerywane z
powodu pojawiających się niebezpieczeństw. Kilka okrętów zaginęło w Empireum a
„Duma Hery” poważnie ucierpiała, kiedy zostało uszkodzone jej Pole Gellara, a
na pokład wdarły się fale demonów Pana Plagi. Inkwizytor Greyfax zgromadziła
wszystkie dostępne siły Adeptus Sororitas i Pretorów, by wspomóc „Dumę Hery” w
walce z okropnościami. Oczyszczający płomień i poświęcone strzały mknęły przez
pokłady zmuszając demony do wycofania się. Inwazja została zakończona w chwili,
kiedy Greyfax zeskoczyła z kapitańskiego mostka prosto do gniazda nurglingów i
jednym ciosem rozprawiła się z Demonem Plagi.
Pomimo wielu takich sytuacji i co raz większej liczbie
śmiertelnych ofiar, żaden członek Krucjaty Terrańskiej nie mówił o zawracaniu. Guilliman
przemieszczał się na pokładzie „Honoru Macragge” – czyli jego okrętu flagowego,
który jako jedyny, w przeciwieństwie do otaczającego świata, był mu znany. Miał
nadzieję, że kiedy tylko opuszczą układ Ultramar, wszystkie Burze Osnowy, które
go trawiły również przemieszczą się za nimi, więc za każdym razem, kiedy flota
wlatywała do Osnowy, kazał Astropatom przeczesywać pustkę w celu usidlenia
każdej, nawet najmniejszej informacji dotyczącej stanu Imperium. Jednakże
Immaterium wciąż wirowało a astropatyczne komunikaty, które przechwycali, były
niepełne i trudne do zinterpretowania.
Całe systemy gwiezdne były niszczone przez nienaturalne
zjawiska, inwazje demonów i plagi. Psionicy mnożyli się, tworząc przerażające
manifestacje i wybuchy szaleństwa. Lojalne populacje były mamione i
przechodziły na stronę chaosu a całe armie xeno, nasycone energiami Osnowy,
walczyły u boków demonów, by przynieść śmierć imperialnym światom. Forty
Gwiezdne błagały o pomoc, kiedy ich korytarze zalewały się hordami okropieństw
a Imperialne Floty raz za razem wysyłały sygnały SOS.
Dla żołnierzy na okrętach należących do Krucjaty dni
zamieniały się w tygodnie bezczynności i agitacji. Stały stan wysokiej
gotowości był wymagany przez całą flotę, ponieważ w każdej chwili mogło dojść
do nagłego, niespodziewanego ataku. Jednak mimo ciągłych treningów, patroli
pokładów i oczekiwania… wciąż nic się nie działo. Nawet w kręgach Astartes
panowało uczucie strachu i bezradności. Oczekiwanie na niebezpieczeństwo stało
się normą do tego stopnia, że ludzie zaczynali tracić czujność.
Kiedy nadeszło kolejne zagrożenie, nawet Adeptus Astartes
i kapłani Boga Maszyny zostali zaskoczeniu. Krucjata Terrańska dotarła do samej
krawędzi permanentnej szczeliny, zwanej jako Maelstrom. Nawigatorzy floty
jęczeli i krzyczeli, opisując coś w rodzaju „nieskończonego, nienaturalnie
ogromnego tornada grzmiącego w Osnowie”. Rozrastająca się szczelina pochłonęła
wszystkie bezpieczne kanały podróży a światło Astronomicanu stało się słabe i
praktycznie niemożliwe do zobaczenia.
Obawiając się o bezpieczeństwo, kapitanowie floty
jednogłośnie nakazali natychmiastowe wycofanie się do realnej pustki. W jednej
chwili imperialne okręty wojenne próbowały przedrzeć się przez menisk
rzeczywistości, jednak było to jak brodzenie w smole. Fregata Lordów Jastrzębi
została rozerwana na strzępy przez szereg eksplozji tak szybko, że załoga nawet
nie zdążyła zobaczyć swoich oprawców. W tym samym czasie dwa inne krążowniki
Ultramarines zderzyły się ze sobą próbując wykonać obronne manewry wyminięcia
miejsca katastrowy fregaty.
Dźwięk rozkazów wypełnił sieci Vox i odbijał się echem
przez mostki, kiedy wściekli Kapitanowie próbowali ustalić naturę zagrożenia.
Czy flota wypadła z Osnowy prosto na pole asteroid? A może, przez jakiś
straszliwy zbieg okoliczności znaleźli się pośród nieprzyjaciela?
Gdy Augury statków w końcu zaczęły działać a tarcze
widokowe były opuszczone, prawda okazała się ponura. Rozproszone statki
Krucjaty Terrańskiej rzeczywiście wyskoczyły z Immaterium prosto pod działa
wrogiej armady, ale wyglądało na to, że nie był to przypadek.
W perfekcyjnie zastawionej pułapce dostrzegli dziesiątki
zdradzieckich okrętów wojennych noszących barokowe i starożytne znaki na swych
kadłubach. Lojaliści uświadomili sobie, że zostali otoczeni przez ogromną flotę
Tysiąca Synów, którzy rozmieścili się tak, jakby dokładnie wiedzieli kiedy i
gdzie siły Imperium wyłonią się z Osnowy.
W samym sercu floty wisiał dziwny, niesłychanie ogromny
statek i tylko Guilliman wiedział, z czym przyjdzie im się zmierzyć. Prymarcha
od razu rozpoznał ogromne, srebrne faksymile Wielkiej Piramidy z Tizcy. Ta
konstrukcja była niegdyś zwieńczeniem stolicy Legionu Tysiąca Synów na plenecie
Prospero.
Rozległa niczym planetoida, najeżona bronią o
zadziwiających kształtach i funkcji oraz szczycąca się wielkim, kryształowym
okiem na jednej z flank. Guilliman dobrze znał swoich braci, a tutaj, w tym imponującym
forcie, zobaczył wszystkie cechy Prymarchy Magnusa Czerwonego.
Nie mając możliwości ucieczki i przegrupowania się,
Imperialni walczyli najlepiej, jak potrafili. Ogniste torpedy sunęły przez
pustkę przebijając heretyckie okręty, myśliwskie eskadry latały dookoła nich
jak natarczywe insekty, szeregi lanc pluły rubinowym światłem a pokłady
imperialnych okrętów grzmiały, gdy lojaliści desperacko próbowali uwolnić się
od wrogów. Silniki płonęły i gasły po starciu się z makro pociskami, podczas
gdy runiczne torpedy przetaczały się przez mostki i magazyny wypełniając
pokłady ogniem Osnowy.
Guilliman wydawał swoim kapitanom rozkazy i robił
wszystko co w jego mocy, by nikt się nie poddawał. Zachowywał pozorny spokój,
ale w głębi duszy szalał obwiniając się za wszystkie dotychczasowe
niepowodzenia. Dla porównania Magnus patrzył z rozbawieniem i satysfakcją
stojąc w galerii obserwacyjnej na swoim okręcie flagowym zwanym „Zemsta Tizca”.
Kabała najpotężniejszych Czarowników Chaosu stała wokół Magnusa,
intonując złowrogie wersety zaklęcia, wtem Karmazynowy Król zakrzyknął a Osnowa
mu odpowiedziała zwijając i łącząc macki swych mocy tak, by otoczyć cała flotę
Guillimana. Magnus ocenił, że zadali już wystarczające obrażania swoim wrogom,
a on nie miał zamiaru zabijać odrodzonego brata. Tak więc, z ostatnim słowem
Magnus zakończył swoje zaklęcie a empiryczne macki zacisnęły się jeszcze
mocniej wokół statków Krucjaty Terrańskiej wciągając wszystkie okręty w
rozszalałe serce Maelstromu.
W Maelstromie
Pandemonium ogarnęło okręty Krucjaty. Wici empirycznej
energii oplatały i miażdżyły statki niczym macki jakichś starożytnych bestii.
Pogięte grodzie. Zniszczone tarcze. Szalejące pożary i fluktuacje grawitacji
rozdarły całe pokłady. Bez szans na ratunek, wszystkie statki zostały wyrwane z
rzeczywistości i brutalnie wciągnięte przez Osnowę. Zdesperowani tech-adepci
przeprowadzali swe rytuały próbując podnieść Pola Gellara. Niektórym się udało,
ale inne jednostki były wręcz zalewane przez masy demonów i niszczone od
środka. Zaczęło się szaleństwo i rzeź, a tylko zdecydowana determinacja
imperialnych armii uniemożliwiała całkowite unicestwienie Krucjaty Terrańskiej.
Wewnątrz Maelstromu rzeczywistość i Immaterium stopiły się w jednym dziwacznym
bagnie, gwiazdy zniknęły za ognistymi zasłonami a nienaturalne światy wisiały
pośród migotliwego mroku.
Podczas gdy Belizariusz Cawl koordynował awaryjne załogi
naprawcze, Guilliman i jego kapitanowie szacowali koszty zasadzki, w którą
wlecieli. Z rozległej floty składającej się ze stu dwunastu okrętów Kosmicznych
Marines, Imperialnej Marynarki Wojennej i Adeptus Mechanicus, pozostała już
tylko połowa. Niektórzy zostali straceni już na początku zasadzki Tysiąca
Synów, rozerwani na strzępy przez potężną siłę ognia, a jeszcze więcej zniknęło
w otchłaniach Osnowy. Guilliman miał nadzieję, że chociaż jednemu okrętowi
udało się uciec od szalejących fal Immaterium i wynurzyć się do rzeczywistości.
Wszystkie jednostki myśliwców zaginęły, bądź zostały uszkodzone skazując swoje
załogi na długą i samotną śmierć w pustce kosmosu. Setki Astartes, załogantów i
serwitorów było rannych, pogrążonych w szaleństwie, bądź martwych.
Krucjata Terrańska została zredukowana do zaledwie
gasnącego cienia swojej dawnej siły militarnej. Ani jeden okręt nie przetrwał
zasadzki bez szwanku, a wiele z nich zostało poważnie uszkodzonych. Jednak nie
to było priorytetowym zmartwieniem Guillimana.
Podczas zgromadzenia kapitanów, Guilliman wyraził
przekonanie, że Tysiąc Synów musieli wiedzieć, dzięki pomocy piekielnych
środków, kiedy i gdzie Krucjata wyłoni się z Osnowy. Flota Guillimana została
otoczona, ale wrogowie, mimo że posiadali taką możliwość, nie zadali im
zabójczego ciosu. Prymarcha aż za dobrze znał swojego brata i wiedział, że
Magnus nigdy nie robił nic bez z góry ustalonego planu. Wiec dlaczego pozwolił
mu przetrwać? Było to pytanie i zagwozdka, która powracała i torturowała
wszystkich przywódców Krucjaty Terrańskiej.
Będąc w samym sercu Maelstromu, bez wglądu w
Astronomican, ocaleli wojownicy Krucjaty chwytali się wszystkich środków, które
mogłyby pomóc im w ustaleniu swojego położenia oraz w odnalezieniu drogi do
rzeczywistości. Wykorzystując słabe transmisje pochodzące z pobliskiego
księżyca, członkowie krucjaty mieli nadzieję, że uda mi się złapać jakiegoś
zdrajcę bądź heretyka na najbliższej planetoidzie, który pod przymusem wskaże
im drogę.
Kapsuły desantowe przesuwały się po jasnym, bladym niebie
na ciemny, szklisty świat. Lojaliści znaleźli zeszklone kontynenty i
nieurodzajne gleby dręczone przez wrzeszczące wiatry. Kiedy nienaturalne
światło rozjarzyło się głęboko w szklanym sercu świata, wszyscy obecni poczuli
mrożący krew w żyłach lęk.
Siły Krucjaty umocniły się wśród pasma błyszczących gór.
Sam Guilliman poprowadził atak, który pokonał obronę składającą się z
uzbrojonych Zdradzieckich Kosmicznych Marines. Na ich sztandarach znajdywały
się symbole, które określały ich mianem „Czerwonych Korsarzy”. Bitwa była
krótka i zakończyła się w chwili, kiedy Prymarcha i Voldus zamordowali
przywódców renegatów. Jednak wraz z pojmaniem ostatniego, nastąpiła diaboliczna
manifestacja. Powietrze trzeszczało i szumiało a metalowe ściany komnaty
pokryły się szronem, gdy groźna demoniczna obecność przemówiła przez usta
więźnia. W dwóch kpiących głosach istota oznajmiła Guillimanowi, że właśnie w
tym momencie jego ukochany Ultramar spłonął. Następnie demon jednym ruchem
złamał kark opętańcowi. Guilliman przeklął, kiedy ich jedyna możliwość ucieczki
padła martwa na szklaną ziemię.
Po walce na szklistym księżycu, flota Krucjaty znowu
błąkała się bez celu. Bez możliwości bezpiecznego wskazania kursu, który
doprowadziłby ich na Terrę, Guilliman wybrał kierunek w oparciu o jedynie
intuicję. W tym momencie możliwość dotarcia do krawędzi Maelstroma wydawała się
jedynym, dobrym planem.
Nikt nie był w stanie stwierdzić, jak długo trwała ich
podróż, ponieważ czas w tym miejscu płynął własnych torem i na własnych zasadach, naginając każdy zdrowy
rozsądek. Prymarchę dręczyły słowa demona i cały czas szukał okazji, by móc
dowiedzieć się, co wydarzyło się poza Maelstromem. Takaż okazja pojawiła się,
gdy statki poszukiwawcze zgłosiły obecność heretyckich okrętów patrolujących
jedną z planet znajdującej się pośród wielkich, krystalicznych czaszek. Nakazując
natychmiastowy atak, Prymarcha nakazał, aby gromadzenie danych wywiadowczych
było traktowane priorytetowo. Mapy, wykresy, astropatyczne wiadomości czy
cokolwiek innego co było w tym przeklętym miejscu miało zostać przejęte.
Flota Krucjaty Terrańskiej przetoczyła się po orbicie
demonicznej planety. Znajdujące się tam statki kosmiczne Zdrajców należały do
Legionu Dzieci Imperatora. W tym samym czasie planeta rozwinęła swoje
nienaturalne macki przytwierdzone do jej rdzenia. Te potworne abominacje
wyrwały kilka statków Mechanicus z pustki i wepchnęły je do paszczy ogromnego
wieloryba wielkości kontynentu, który znajdywał się na północnym biegunie
planety.
Ostre bombardowanie ostatecznie zniszczyło żelazne macki,
podczas gdy ogień lanc roztrzaskiwał krystaliczne czaszki, które okazały się
dźwiękową bronią Dzieci Imperatora oraz okaleczył kilka wojennych okrętów Zdrajców
zmuszając resztę do wycofania się. Jednak poczucie triumfu Guillimana znów było
krótkotrwałe. Wszystkie mapy, które zostały przechwycone, okazały się puste i
nieprzydatne a w głowie Prymarchy wciąż wyły szydercze głosy demona spotkanego
w twierdzy Czerwonych Korsarzy.
Na mrocznej ścieżce
Pośród zmiennych strumieniu czasu i energetycznych burz,
Terrańska Krucjata walczyła dalej. Wewnątrz
Maelstromu czaili się niezliczeni wrogowie. Niejednorodnie statki imperialnych
były zmuszane do odparcia oportunistycznych najazdów zdradzieckich Legionów. W
pewnym momencie zaś statki Krucjaty zostały oblężone przez ogromną chmarę
szarańczy, a potworne owady zbierały żniwo na pomniejszych myśliwcach. Dopiero
interwencja Świętej Celestyny pozwoliła im uciec.
W innym, niezbadanym sektorze jeden ze statków zwiadowczych
dostrzegł upiorne abominacje wirujące wokół kadłubów imperialnych okrętów.
Krzyki duchów niosły się przez korytarze a Astartes uświadomili sobie, ku
wielkiemu przerażeniu, że te eteryczne pijawki czerpią energię z ich świętych
reliktów, również znajdujących się na statku. Dzięki szybkiej interwencji
Szarych Rycerzy, pod dowództwem Aldrika Voldusa, wojownikom udało się wyprzeć
eteryczne pijawki Osnowy i wygnać je z powrotem do pustki. Takie poszczególne
wypadki zdarzały się co raz częściej a czas, który upływał, co raz trudniej
było określać. Flota Krucjaty zaczynała tracić cenne zapasy a załoganci byli
już zmęczeni ciągłą, nieustającą walką. Nawet sam Roboute Guilliman nie był w
formie ze względu na dręczące go przerażające wizje, o których nie wspominał
nikomu.
Widział skąpane w płomieniach Królestwo Ultramaru oraz
ostatnie bastiony ludzkości upadające pod potęgą Niszczycielskich Potęg. Był
dręczony obrazami Marsa roztrzaskiwanego na setki kawałków, które spadały
niczym płonące meteory na niegdyś dumną ruinę Terry. Zobaczył Złoty Tron, jako
rozpadający się, zniszczony ogniem wrak, w którym płonęły poczerniałe zwłoki
Imperatora.
Demoniczne głosy szeptały do umysłu Guillimana zarówno w
dzień, jak i w nocy dręcząc go wizjami przyszłości. Były to przebłyski
wyjątkowo mrocznego losu, który według demonów spełni się w momencie, kiedy
krucjata wydostanie się z Maelstromu i dotrze na Świętą Terrę. „Uspokój się. Zaakceptuj swoje, skażone
Osnową, wieczne więzienie, poddaj się szaleństwu i rozpaczy, a my oszczędzimy
Imperium i nie dopuścimy do tego straszliwego końca.”
Guilliman zmagał się z tym wszystkim sam i nie okazywał
przy innych słabości, wiedział że tylko jego dumna i przywódcza postawa trzyma
wszystkich przy nadziei. Prymarcha kontynuował dążenie do celu, zdeterminowany
nie chciał wierzyć w kłamstwa jakiejkolwiek istoty zamieszkującej to piekielne
miejsce. Jednak determinacja Prymarchy powoli erodowała, jak klif wymywany
przez nieskończone fale oceanu.
Droga zawiodła ich na Bathamor. Kilka godzin przed
przybyciem na orbitę, imię tego przeklętego świata zagościło w umyśle każdego
psionika wchodzącego w skład floty. Psionicy wykrzykiwali imię planety, kiedy
złośliwe podszepty wypełniły ich umysły. Skany Augurów ujawniły, że piekielny
świat pełen jest kryształowych dżungli pożeranych przez strumienie ognia. Sieć Vox
również odkryła odczyty oznajmiające obecność renegatów – Guilliman więc
niezwłocznie nakazał kapitanom przygotować się do walki. Musieli jednak
najpierw ponownie spróbować posiąść mapy, aby w końcu uciec z tego przeklętego
miejsca.
Imperialne armie, przeprowadzając desant, uderzyły w
kryształową dżunglę. Niestety, kiedy wszystkie dotychczasowe odczyty Augurów
zniknęły, lojaliści zrozumieli, że wpadli w pułapkę. W następnej chwili demony
Tzeentcha zaatakowały ze wszystkich stron.
Ogień zaporowy oraz spaczone płomienie Czarowników zalały
całe zastępy Ultramarines oraz innych członków Krucjaty. Kryształowe drzewa
wybuchały jak wielkie bomby niszcząc wszystkich, którzy walczyli wokół nich. W
trakcie tego szaleństwa Roboute Guilliman stanął twarzą w twarz z Architektem
Losu. Krakający, dwugłowy koszmar odziany w lśniące szaty i dzierżący potężny
kostur zleciał na powierzchnię pośród migoczącej burzy kryształowych odłamków.
Był to Kairos „Tkacz Przeznaczenia”. Podczas konfrontacji z Guilimanem, jedna z
ohydnych ptasich głów Większego Demona szydziła z nieustannych wysiłków
Prymarchy, zaś druga szeptała, że Guilliman, zwany najbardziej niezwykłym Synem
Imperatora nie bbędzie w stanie ocalić Imperium i padnie przed swoim wyższym
bratem. Prymarcha ryknął z wściekłością i wypędził Kairosa za pomocą swojego płonącego
miecza, a następnie poprowadził ranne oddziały w odwecie.
Niedługo później flota dotarła do świata Czarnego Marmuru
i Krwawych Mórz, gdzie uderzyli na kilka twierdz Czerwonych Korsarzy. Podczas
gdy Arcymagos Cawl koordynował całe oblężenie, Greyfax i Cato Sicarius
przewodzili najazdowi, który pomógł przebić się przez główną bramę położonego
na klifie pałacu i przypieczętował zgubę heretyków.
Guilliman wiedział, że to zwycięstwo zapewniło w
najlepszym wypadku tylko krótką chwilę wytchnienia. Krzyki karmazynowego oceanu
nadwyrężały zdrowie lojalistów, a wśród popielatych niebios wielkie, ciemne
kształty szeptały obietnice zemsty. Kiedy adepci Mechanicus zajęli się
planowaniem rozbioru twierdzy, Prymarcha udał się na samotną wędrówkę po
zakręconych korytarzach i komnatach. Kiedy wszedł do jednej z nich przed jego
oczami, wśród wirujących wzorów światła i cienia pojawiła się smukła sylwetka.
Guilliman dostrzegł obcy hełm i falującą tkaninę, nim postać się odezwała.
Podobnie jak obraz, głos manifestacji był przeznaczony tylko dla Roboute’a.
Guilliman był nieufny wobec wizji, które nękały go przez
całą podróż. Jednak w tym przejawie nie wyczuł żadnego śladu Chaosu; energie
wyzwalane przez tą lśniącą wizję były bardziej zbliżone do energii Eldarów,
którzy pomogli mu powrócić do świata żywych. W końcu, po kilkakrotnym
powtórzeniu przesłania, postać zniknęła pozostawiając Prymarsze nowy cel oraz
odłamek nadziei.
Przez Burzę
„Jesteś reliktem minionego wieku i dowodem porażek
Twego ojca. Powinieneś zostać w przeszłości, do której należysz, bowiem nie ma
miejsca dla Ciebie w przyszłości.”
- Lord Zmian Kairos „Tkacz Przeznaczenia” podczas
walki z Guilimanem.
Po opuszczeniu bezimiennego świata Czarnego Marmuru i
Krwi, resztki floty Krucjaty Terrańskiej wyruszyły z nowym celem i determinacją.
Krucjata liczyła teraz tylko jedną trzecią statków, które odleciały z
Ultramaru. Nadal jednak byli prowadzeni przez okręt flagowy Guillimana – Honor
Macragge i w każdej chwili byli gotowi do kolejnej walki. W końcu wyruszyli w
drogę wiedzeni nadzieją, którą dała im nieznana postać.
Okrętowe
Augury wykryły triadę planet wirujących wokół siebie w nieskończonym tańcu.
Wszystko, co dotychczas napotkali po drodze, było odzwierciedleniem tego, co
powiedziała Guillimanowi mistyczna postać. Z każdym takim potwierdzeniem
nadzieja na bezpieczną ucieczkę narastała w Prymarsze. Kierując się wskazówkami
tajemniczego Eldara, flota ponownie zmieniła kierunek odchylając się od wirującej
masy planet. Według jego wytycznych Krucjata Terrańska była już bliska ucieczki
z Maelstromu, ale najpierw musieli jednak zmierzyć się z miejscem, które postać
określiła jako „kotlina duchów”.
Początkowo region ten objawił się jako posrebrzane plamy,
które rozciągały się przed flotą we wszystkich kierunkach. Stopniowo te
migoczące punkty rosły, aż w końcu w odległości nie większej niż kilka tysięcy
ziemskich mil, zmieniły się w zapierający dech w piersiach widok. Tysiące
rozbitych statków kosmicznych dryfowało w pustce, a ich kadłuby łączyły się ze
sobą szerokimi wstęgami mosiężnych łańcuchów. Oświetlone przez jadeitowe
gwiazdy, opuszczone pustkowia prezentowały wiszące w milczeniu wraki – niektóre
z nich były znajome jak na przykład starożytne imperialne okręty, wraki
upiorytowych statków eldarskich, statki Krootów, Hrudów, czy strzępki floty
Tau. Inne zaś były niemożliwe do zidentyfikowania: czarne igły ze szklanego
materiału, spustoszałe struktury przypominające miasta kopce, elipsoidalne
statki niewiele większe od kropli. To, jak wszyscy się tutaj znaleźli pozostaje
zagadką.
Pierwszą myślą Guillimana i jego Kapitanów była chęć
opłynięcia cmentarzyska. Jednak według słów nieznanej postaci jedyną drogą
ucieczki z Maelstromu było przepłynięcie tego miejsca. Prymarcha wydał rozkaz,
a statki Krucjaty ruszyły prosto przed siebie. Przemieszczali się boleśnie
wolno, gdyż miejscami wraki były do siebie przykute długimi na kilka mil
łańcuchami. Wszyscy wzdrygali się przy każdym jęku dobiegających z wnętrz
martwych okrętów.
Pomimo zachowania wszelkich ostrożności, większe statki
nie mogły całkowicie uniknąć kolizji z wrakami. Lodowate ogniwa łańcuchów
pozostawiały rozległe nacięcia i wgniecenia w opancerzeniu okrętów Krucjaty.
Starożytne wraki niekiedy rozpadały się lub przemieszczały na wskutek uderzeń,
a każda świeża kolizja strzępiła nerwy załogantów i wprawiała ich w milczące
osłupienie.
W końcu, po męczących godzinach, Arcymagos ogłosił, że
dostrzega na sensorach czystą przestrzeń przed sobą. Zbliżali się do skraju
cmentarzyska i, jak się wydawało, krawędzi Maelstromu. Za ostatnimi
zakotwiczonymi w pustce wrakami, Nawigatorzy którzy przez ten czasu byli na
skraju śpiączki, w końcu dostrzegli odległe migotanie na horyzoncie. Obudzili
się mrucząc, że znów mogą zobaczyć niewielki snop światła Astronomicanu. Tak
jakby lśnił przez lukę w częściowo uchylonych drzwiach. Guilliman wydawał
ostrożne rozkazy i pomimo narastającej radości mieli kontynuować stały lot. W
końcu uciekną z tego piekielnego regionu, do którego rzucił ich jego brat
Magnus. W końcu mogli kontynuować swoją drogę na świętą Terrę.
Jednakże kiedy „Honor Macragge” odepchnął spustoszały kadłub niszczyciela Inoklastów,
nastąpił atak. Okrzyki alarmu rozległy się na mostku okrętu flagowego a silniki
lecących prosto na nich okrętów Chaosu oświetliły krawędź cmentarzyska. To była
zasadzka.
Czerwoni korsarze zastawili pułapkę kierując się
przepowiedniami Kariosa „Tkacza Przeznaczenia” i ustawili swoje statki
dokładnie tam, gdzie Demon przewidział przejście floty lojalistów. Guilliman
zaklął na to, co z pewnością wyglądało dla niego, jak kolejna manipulacja
Tzeentcha. Jego flota znalazła się w katastrofalnej sytuacji. Kilka
imperialnych okrętów, próbując wydostać się z cmentarzyska, zostało
unieruchomionych a jeszcze inne, jak w przypadku „Cichego Ostrza” Kruczej
Gwardii, doszczętnie zniszczone. Reszta walczyła wypluwając ogień ze wszystkich
pokładowych dział bądź dokonując abordaży na okręty atakujących.
Siła ognia Chaosu spadała na flotę Krucjaty a Prymarcha
zauważył, że wrogowie – zabezpieczeni pod względem liczbowym i pozycyjnym –
dążyli jedynie do okaleczania jego statków, a nie całkowitego zniszczenia.
Baterie broni, Augury i silniki były unicestwiane jeden po drugim,
pozostawiając imperialne statki dryfujące i bezbronne. Guilliman zaklął głośno,
gdy zobaczył falę abordażowych torped wypuszczanych ze statków atakujący.
Czerwoni Korsarze byli przede wszystkim piratami a teraz próbowali ukraść jak
najwięcej okrętów wojennych Terrańskiej Krucjaty, wraz z pełnym wyposażeniem.
Baterie obronne Honoru Macragge pruły bezlitośnie do każdego
statku, który tylko się do niego zbliżył, a Guilliman z wprawnym okiem
przyglądał się wszystkim sensorom, ustalając gdzie dokładnie siły wroga będą
chciały uderzyć ponownie. Prymarcha zmrużył oczy, kiedy w końcu czujniki Honoru
Macragge uległy zniszczeniu a wszystkie ekrany na mostku pogrążyły się w
szumie. Odwracając się od bezużytecznych urządzeń, Guilliman wydał spokojny
ciąg rozkazów, które krążyły po całej flocie. Prymarcha pochwalił niezwykłą
odwagę i siłę wszystkich, którzy mogli go usłyszeć. Powiedział, by wszystkie
statki rozmieściły swoje siły tak, aby bronić mostków, magazynów i generatorów
oraz silników Osnowy, a następnie – przełykając swoją własną niechęć do
imperialnej religijności – pobłogosławił wszystkich tych, których zadaniem było
zaangażowanie wroga. Ci, którzy odpierali granicę, mieli spróbować się uwolnić
i spotkać poza obszarem Maelstromu.
Honor Macragge
Atak chaosu
był szybki i dziki. Musiał taki być, ponieważ Ultramarines na pokładach mieli
przewagę liczebną, niestety ich pozycja obronna daleka była od komfortowej.
Synowie Guillimana przykucnęli za konsolami zaprojektowanymi tak, aby móc
zdalnie podważyć barykady w razie ich naruszenia. Pierwsi słudzy Chaosu, którzy
wtargnęli na mostek nie mieli żadnej osłony. Różowe abominacje Tzeentcha
zostały zmiecione pod naporem zdyscyplinowanego, fachowo wycelowanego ognia,
który rozerwał je na strzępy. Demony słały się jak dywan, a za nimi szwadrony
Czerwonych Korsarzy szukały jakiejkolwiek osłony.
Dźwięki Bolterów niosły się echem wraz ze stroboskopowym
rozbłyskiem, który kręcił się po mostku, jak szalejąca wewnątrz okrętu burza.
Demony eksplodowały w obłokach ektoplazmy a zdradzieccy Astartes padali martwi,
mimo to ich opancerzone ciała wciąż drgały i szarpały się, gdy uderzał w nie
grad pocisków. Amunicja boltowa, wybuchy plazmy, promienie i pociski spadały
jak deszcze, rozrywając pokładowe płyty i niszcząc dziesiątki najeźdźców. Grupa
„Krak” granatów spadła na barykadę, a ich detonacje zabiły jednego Weterana i
zmusiły dwóch innych do pośpiesznego odwrotu. Chwilę przed upadkiem, jeden z
Czerwonych Korsarzy wyładował swój pistolet plazmowy na kolejną barykadę
zabijając kilku Ultramarines, zanim sam został zabity przez własną, przegrzaną
broń, która eksplodowała w jego rękach.
Potem pojawił się Kairos. Pierwszym ostrzeżeniem o
powstaniu Większego Demona było stężenie powietrza, gdy Empireum się zamanifestowało.
Kronikarz Pollonius krzyknął w nagłej agonii i zacisnął dłonie na swojej
czaszce wytrzeszczając oczy, gdy energie jego własnego umysłu zostały
skierowane przeciwko niemu. Guilliman błyskawicznie rzucił się na bok
osłaniając kapitana Sicariusa, nim ciało Polloniusa zdetonowało się w fali
błękitnego ognia. Kilku Ultramarines nie miało tyle szczęścia, a ich pancerze
rozpuściły się zamieniając ciała w popiół pod naporem płomieni Immaterium.
Świeża fala abominacji przepłynęła przez grodzie i
skoczyła do ataku wraz z nowymi posiłkami Czerwonych Korsarzy. Dowodził nimi
sam Kairos, którego poszarpane skrzydła rozłożyły się szeroko, a kostur
rytmicznie stukał o podłoże zagrzewając wszystkich do walki. Widząc Pana Zmian
Guilliman ryknął okrzykiem bojowym i zaatakował. Cato Sicarius i jego wojownicy
podążyli za Prymarchą, podczas gdy Greyfax i Święta Celestyna rzuciły się na
przeciwnika z flanki.
Prymarcha atakował zarówno demony, jak i Zdrajców, a jego
płonący miecz zataczał koła. Demony eksplodowały w rozpryskach nienaturalnej
posoki, podczas gdy Zdrajcy, którzy byli na tyle głupi, by stanąć na jego
drodze, zostali zmiażdżeni jak lalki. Idąc śladem masakry dokonanej przez
Prymarchę, Sicarius i jego Bracia Bitewni ostrzeliwali tych wrogów, którzy
próbowali okrążyć Guillimana. W tym samym czasie oślepiające światło Świętej
Celestyny rozświetlało pole bitwy, a Inkwizytor Greyfax miażdżyła umysły
zdrajców swoimi psionicznymi umiejętnościami.
Pan Zmian nie mógł równać się z Guilimanem w bitwie, ale
uzbrojony w swoją bezbłędną preorientację, długo przygotowywał się na tę
chwilę. Teraz, gdy lord Ultramaru znalazł się wystarczająco blisko, Kairos
uruchomił swój przebiegły plan wyzwalając błękitny ogień z jego tajemniczego
kostura. Dziewięciu Heraldów Tzeentcha
ukryło się za lśniącymi czarami iluzji, a na znak Kairosa, zaczęli inkantację.
Pociski boltowe wystrzeliły w stronę Heroldów w chwili, gdy Ci tylko pojawili
się w zasięgu ludzkiego wzroku, ale demoniczne abominacje w jednej chwili
skoczyły na tor lotu pocisków. Osłaniając się ciałami swoich podwładnych,
Heroldowie kontynuowali swój śpiew dziewięciu głosów toczących się i
splatających nad kakofonią bitwy. Podnosząc ptasi łeb, Kairos dołączył do
rechoczących głosów.
Odkąd Guilliman po raz pierwszy wszedł do Maelstromu i
zaczął słyszeć podszepty Kairosa w swoim umyśle, Wielki Demon zasadził boje w
jego podświadomości. Nie było to łatwe, ponieważ umysł Guillimana był
nieskazitelną twierdzą porządku i racjonalności, a jego mentalna obrona była
bardzo potężna. Jednak powoli i ostrożnie czyn został dokonany. Kairos drażnił
poczucie winy Guillimana, jego gniew i rozczarowanie tym, co pozostało z
Imperium oraz jego obawy o przyszłość. Demon zamierzał kontynuować swoje dzieło
powoli, jednak interwencja pomocnego Eldara zmusiła Kairosa do szybszego
działania. Dotychczasowe przygotowania musiały wystarczyć.
Kołysząc się, bełkocząc, kręcąc i skacząc, demony
inkantowały zaklęcie splecione w umyśle Guillimana. Prymarcha upadł rycząc z
bólu, gdy z jego oczu i otwartych ust wylały się strumienie żarzącej się
energii. Wirujące zielone warkocze poczucia winy kołysały się wokół niego.
Greyfax ugrzęzła w bagnie walki i mogła jedynie bezradnie patrzeć na cierpienie
Guillimana, a pomoc Celestyny została udaremniona, gdy kilka demonów spętało
jej skrzydła. Sicarius i jego Bracia Bitewni krzyczeli bezsilnie próbując
przedrzeć się przez wroga i mając nadzieję, że uda im się zatrzymać inkantację.
Drugi kapitan kompanii rozkazał, by cały ogień skoncentrować na demonach
dręczących Prymarchę, ale to również nie pomogło. Strzały skierowane na Kairosa
znikały w kłębach dymu, podczas gdy Heraldowie byli cały czas osłonięci za
wijącymi się demonicznymi ciałami.
Chociaż Ultramarines walczyli zaciekle, nie mogli dotrzeć
do demonicznych czarowników, aby powstrzymać ich rytuał. Rycząc z gniewu,
Guilliman znów zerwał się na równe nogi i puścił salwę pocisków, która uderzyła
Kairosa tworząc dymiące dziury w jego wychudłym torsie. Demon został poważnie
ranny, jednak jego śpiew nie ustał. Zamiast tego inkantacja zwiększyła intensywność,
kiedy głos demona stał się okrutny i zimny. Wszystkie negatywne emocje
Guillimana, wszystkie wątki szaleństwa, gniewu i lęku, które Kairos zapuścił w
jego umyśle rozkwitły i owinęły się niczym winorośle wokół Prymarchy tworząc
ciężkie, kryształowe łańcuchy.
Opierając się z całych sił, Guilliman ponownie upadł na
kolana. Tym razem trzymany przez mocniejsze zaklęcie Kairosa, nie był w stanie
już się podnieść. Wyrocznia, przesyłając swój głos każdemu wojownikowi na
mostku, nakazała Ultramarines, Żywej Świętej, Inkwizytor i innym złożenie broni
pod groźbą, że jeżeli tego nie zrobią, Prymarcha zostanie zmiażdżony na ich
oczach. Jeden po drugim pistolety zamilkły. Bitwa dobiegła końca, a Kairos
Tkacz Przeznaczenia zatriumfował.
Wskrzeszenie Imperium
„Będą moimi synami i będą nadzieją na zjednoczenie
ludzkości a ich siła będzie zwyciężać nie tylko wtedy, gdy zwycięstwo będzie w
zasięgu ręki, ale nawet wtedy, gdy będzie wydawało się nieosiągalne. W tych
ciemnych czasach moi szlachetni synowie będą świecić najjaśniej ze wszystkich”.
- słowa przypisywane Imperatorowi Ludzkości.
Walczący
Bogowie
Po
zdobyciu Guillimana bitwa na gwiezdnym cmentarzysku została przegrana. Ci
imperialni wojownicy, którzy nie poddali się nawet pod groźbą śmierci
Prymarchy, zostali zabici lub siłą zmuszeni do kapitulacji.
Lojaliści
i ich okręty wojenne zostały przetransportowane do najbliższej twierdzy
Czerwonych Korsarzy. Ku ich zdumieniu okazało się, że jest to jedna ze
starożytnych fortec. Jak tak potężna struktura trafiła na falę Maelstromu,
żaden z imperialnych wojowników nie wiedział. Ostatecznie jednak nie miało to
większego znaczenia. Pozbawieni broni i honoru zostali wciągnięci w głąb
twierdzy Zdrajców. Astartes zostali związani adamantowymi łańcuchami, podczas
gdy Prymarcha nadal cierpiał katusze w okropnych okowach poczucia winy, gniewu,
smutku i szaleństwa, które Kairos wykuł z jego psychiki.
Prowadzona
przez Lorda Verngara Apostatę, potężna grupa Czerwonych Korsarzy została
obsadzona jako obrońcy twierdzy. Znaczna jej część wciąż drzemała, ponieważ
zdrajcom brakowało wiedzy, aby móc obudzić starożytny kosmiczny konstrukt lub
chociażby uzyskać dostęp do odsłoniętych regionów w pobliżu jej serca. Mimo to
ich fortyfikacje były dobrze zabudowane, a liczna flota rosła na sile z każdym
podbojem. Kairos uznał, że miejsce to jest dobrym więzieniem dla Guillimana.
Chociaż Pan Zmian dążył do usunięcie Prymarchy z galaktycznej sceny,
równocześnie nie życzył sobie jego śmierci. Skuty półbóg był zbyt bogatym
źródłem mocy, by móc od tak go odrzucić. Kairos zamierzał ukryć swoją zdobycz w
Maelstromie dopóki przyszłość się nie ziści. Demon widział już kilka momentów,
w których uwolnienie Prymarchy może przynieść najbardziej intrygujące rezultaty
niż zabicie go.
Być
może był to wpływ samej twierdzy; być może anomalna obecność Guillimana
zniekształciła skrawki losu w taki sposób, że Kairos nie był w stanie
przewidzieć najbliższych wydarzeń. Bez względu na okoliczności, gdy demon
przygotowywał się do opuszczenia twierdzy, nie przewidział że horda Khorna
wejdzie mu w drogę.
Z
głębin Maelstromu wyłoniła się ogromna armada. Dziesiątki okrętów pognały w
kierunku twierdzy, a ich kadłuby pokryte były cieknącą krwią oraz gnijącymi
czaszkami. Przebijając się przez pustkę, przybył Skarbrand Wygnany.
Czerwoni
Korsarze, najpierw zaskoczeni, a potem oburzeni tym nagłym atakiem, zebrali
szybko siły i ruszyli do walki. W twierdzy błyski bladoniebieskiej
luminescencji tańczyły wzdłuż zaciemnionych korytarzy, a starożytna budowla
ostrzegała mieszkańców przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Czerwoni Korsarze
wypełniali całe korytarze nieprzerwanym ogniem z bolterów zabijając jednego
khornistę za drugim.
Przez
chaos bitwy kroczył Kairos, krzycząc z przerażeniem na ten nieprzewidziany
obrót sytuacji. Przyzywając masy demonów Tzeentcha, rzucił ich w bitwę,
próbując odeprzeć najeźdźców. Krwawe mgły zbierały się w akompaniamencie
trwającej rzezi, która sama w sobie przywołała czerwone kohorty demonów khorna,
które równie chętnie kontynuowały masakrę.
Tymczasem,
w głębi fortecy, Guilliman ponownie wysłuchał odległego, spokojnego głosu i
zebrał siły, gdyby tylko powstała szansa ucieczki.
Osobliwy sojusz
Wściekła
bitwa rozprzestrzeniła się jak pożar trawiący zewnętrzne korytarze i imperialne
struktury twierdzy. Tymczasem w ukrytym jądrze fortecy zamigotały potężne
energie. Niewidoczna dla walczących armii grupa postaci wymknęła się z portalu
Pajęczego Traktu, który stał w sercu fortecy oraz od zarania jego istnienia –
miliony ziemskich lat wcześniej. Poruszali się szybko i cicho, jak gęsta
procesja cieni w towarzystwie większej, odzianej w szaty, postaci.
Guilliman i jego Ultramarines byli
zamknięci w celach przypominających ogromne, cylindryczne komory. Wnęki te nie
były jednak zamknięte metalowymi kratami ani zamkniętymi drzwiami, ale
migotliwymi czarnoksięskimi płomieniami. Pełna ekipa Czerwonych Korsarzy stała
na straży z pistoletami wycelowanymi w główne wejście.
Niezauważenie, kolejne drzwi
otworzyły się w zakrzywionej ścianie komory, bezpośrednio za strażnikami. W
absolutnej ciszy Eldarscy Arlekini zbliżali się do Komicznych Marines z każdym
krokiem pełnym wdzięku oraz ostrzami gotowymi przelać krew.
Eldar, niemalże z łaską, w ciągu
zaledwie jednej sekundy zadał morderczy cios Czerwonemu Korsarzowi. Ostrza
wystrzeliwały trafiając w klatki piersiowe zdradzieckich Astartes a
monofilamentowe igły przesuwały się przez szczeliny w pancerzach, skraplając
organy wewnętrzne w ciągu milisekund. Grad szurikenów i termojądrowych energii
cisnął zwłoki Zdrajców na podłogę w mgiełce opadającej krwi.
Ostatni ze Zdrajców – ze strąconym
hełmem i wyrastającymi rogami – ryknął z bólu, gdy arlekin przesunął ostrzem
przez jego staw kolanowy, a następnie obrócił się wokół niego wyrywając mu z
rąk bolter. Atak zakończył eleganckim saltem odsłaniając Korsarzowi widok na
odzianą w szaty postać stojącą w pełnym pancerzu Astartes. Zdrajca nigdy nie
słyszał o Cypherze, gdyż Upadły Anioł był zagadką, której istnienie było
skrywane w arkanach Zakonu. Zrozumiał jednak groźbę dwóch ciężkich pistoletów
unoszących się teraz przed jego twarzą.
Cypher
wskazał jednym ze swoich pistoletów w stronę cel. Ruch był minimalny, ale
znaczenie jasne. Warcząc cicho i gardłowo, Korsarz sięgnął powoli do sakiewki
za paskiem i wyciągnął runiczny amulet – klucz do rozproszenia psionicznego
zaklęcia, które odgradzało cele. Upadły anioł przytaknął z wdzięcznością, po
czym uniósł stopę i zmiażdżył głowę Zdrajcy. Odkładając broń, Cypher zauważył,
że wpatruje się w niego Arlekinka – Sylandri Veilwalker. Ta, która
skontaktowała się z Guilimanem, gdy razem z Krucjatą wędrowali po Maelstromie
oraz ta, która zaciągnęła do pomocy Cyphera oraz poleciła Belizariuszowi pozostawić
swoją kuźnię na Marsie. Sylandri skłoniła się na koniec przedstawienia, po czym
wskazała swoim kosturem w stronę cel. Cypher skinął głową.
Poprzez
tańczące płomienie Guilliman patrzył na zbliżającą się postać. Prymarcha nie
rozpoznał Astartes, ale wiedział, który Legion reprezentuje.
„Jesteś Roboute Guilliman” – powiedział
tajemniczy Kosmiczny Marines, gdy zatrzymał się przed celą Prymarchy.
„A ty jesteś jednym z synów Liona” –
odpowiedział Guilliman. „Przybyłeś w
osobliwym towarzystwie, Mroczny Aniele. Kim jesteś i co tutaj robisz?”
„Mogę Cię uwolnić” – odparła
zakapturzona postać nie odpowiadając na pytania Prymarchy.
Zdając
sobie sprawę, że nie otrzyma żadnych wyjaśnień, Guilliman zmarszczył brwi. „Możesz” – burknął. „Czego wiec chcesz w zamian?”
„Zabierzesz mnie na Terrę” –
odpowiedział Mroczny Anioł. – „Przed
Złoty Tron”.
Nędzne
płomienie trzeszczały, a odległe odgłosy bitwy dudniły, gdy cisza Guillimana
przeciągała się. Nawet w magicznych łańcuchach obecność Prymarchy była
olbrzymia, a jego jednostajny blask grzmiał jak burza. Jednak Mroczny Anioł
stał niezachwianie, jak posąg wyrzeźbiony z granitu.
„Wygląda na to, że moim wyborem jest zgnicie
tutaj lub spełnienie Twojego żądania”. Powiedział powoli Prymarcha. „Pierwszy z nich nie pomógłby mi wypełnić
obowiązku, więc przypuszczam, że prawidłowym wyborem jest zaufanie Tobie. Ale
zrozum to, Mroczny Aniele, jeśli spróbujesz mnie oszukać lub manipulować, nic w
tej galaktyce Cię nie uratuje.”
W
kąciku ust nieznajomego pojawił się lekki, gorzki uśmiech. „Tak jak mówisz” – mruknął a następnie zamachnął się kamieniem
runicznym, który trzymał w dłoni. Płomienie w celi Guillimana ucichły, tak samo
jak wszystkie ogniska w pozostałych celach.
Wojny
demonów
Gdy płomienie zamigotały, Sylandri Veilwalker tanecznym
krokiem wystąpiła naprzód. Oczy Guillimana rozszerzyły się, kiedy ją rozpoznał.
Zaczął zastanawiać się czy Eldarzy naprawdę chcieli pomóc mu uciec z
Maelstromu, czy tak naprawdę zaplanowali całą tą zasadzkę, aby móc spotkać się
w tym miejscu. Jednakże to pytanie musiało zaczekać, bowiem Prymarcha
zorientował się, że Sylandri zaczęła używać swoich umiejętności.
Wokół tańczącego arlekina zamigotały błyszczące wstęgi
utkanej energii. Tam, gdzie spadło ich światło, łańcuchy pętające Astartes
rozsypywały się niczym kupki kurzu. Nawet przebiegłe czary Kairosa „Tkacza
Przeznaczenia” zostały zniszczone. Guilliman uśmiechnął się, gdy jego
kryształowe pęta rozbiły się na miliony kawałków.
Uwolnieni Astartes z legionu Ultramarines nadal mieli na
sobie zbroje, jednak zostali pozbawieni przez Korsarzy broni. Zanim padły
jakiekolwiek pytania, Sylandri powiedziała, że cała broń, pojazdy oraz ich
sprzymierzeńcy zostali zamknięci w skarbcach. Nie było to blisko, ale
zaproponowała, że ich tam zaprowadzi. Prymarcha nie do końca ufał swoim
tajemniczym wybawicielom, ale jego błyskotliwy umysł przeanalizował formę ich
zaangażowania i ostatecznie zgodził się, by poprowadzili ich do reszty. W końcu
nigdy nie porzuciłby miecza swojego ojca.
Veilwalker i jej arlekini wyprowadzili lojalistów za
drzwi, przez które weszli niepostrzeżenie do więzienia. Kilkaset uzbrojonych i głodnych
walki Ultramarines szło tuż za Guilimanem, Cato Sicariusem i Cypherem. Mimo że
nie posiadali swojej broni, nadal stanowili zagrożenie, a pośpiech w tym
momencie był ważniejszy niż ukrywanie się.
Wyciągnęli z komór stazowych Świętą Celestynę oraz
Belizariusza Cawl’a, a dzięki wsparciu jego Skitarii, lojalistom szybko udało
się pokonać Czerwonych Korsarzy stojących przed ostatnią komorą skrywającą
Aldrika Voldusa, jego braci z zakonu Szarych Rycerzy oraz Drednoty.
Kapitan Sicarius zasugerował by iść za szlakiem zwycięstw
i odzyskać okręty, jednak Veilwalker pokręciła głową. Tysiące heretyckich
Astartes i demonów walczyło w obronie fortecy, więc każda próba odzyskania
imperialnych statków była skazana na porażkę. Lojaliści próbowali przekonać
Eldarów do odzyskania reszty floty do czasu, aż Sylandri nie wyjaśniła im, że
ludzkie załogi, które były na okrętach, zostały uśmiercone, a gwardziści i Siostry
Bitwy złożone w ofierze. Na szczęście Veilwalker znała inną drogę ucieczki –
była to trasa, którą Cypher i Arlekini użyli by dotrzeć do Guillimana.
Opuściwszy zbrojownię, imperialna armia oraz jej
przewodnicy dotarli do niższych tuneli. Uwolnienie Prymarchy oraz Astartes
jednak nie pozostało niezauważone. Przemierzając starożytną strukturę,
lojaliści napotkali oddziały Czerwonych Korsarzy oraz Demonów, które zostały
nasłane w celu odcięcia ich. Guilliman i jego sprzymierzeńcy walczyli zaciekle,
jednak spowalniało to ich postęp. Zostali otoczeni, a sytuacja wyglądała tak,
jakby nie było z niej wyjścia. Ich szanse na przetrwanie były już nikłe, kiedy
w pewnym momencie otoczyły ich płomienie. Ekrany auspexów zamigotały dziko, a upiorne
głosy zaczęły pojawiać się zewsząd zwiastując przybycie Legionu Potępionych. Przybyli
znikąd. Odziani w czerń i otoczeni eterycznym ogniem.
Dzięki niespodziewanemu wsparciu, Guillimanowi i reszcie
udało się dotrzeć do serca fortecy. Sama komnata była rozległa na kilkaset
terrańskich mil, wszystko było skryte w mroku, a na ścianach pojawiały się
wzory tworzone przez migoczące światła, które oświetlały tytaniczną kolumnę
wznoszącą się w centrum komnaty. Z tej kolumny, niczym zniekształcone gałęzie,
promieniowały setki mostów, schodów i platform oraz lśniących
bioluminescencyjnym światłem suwnic.
Wtem, kiedy wydawało się, że wolność jest blisko, otwarło
się tysiące niewidzialnych drzwi, które zaczęły wypluwać hordy demonów
Tzeentcha i Khorna. Przy akompaniamencie walki siłom Imperialnym udało dotrzeć
się do serca kolumny. Sylandri wskazała jedną z platform, a po chwili Guilliman
dostrzegł słabe błyski ezoterycznych energii. Niestety droga prowadząca w tamto
miejsce była wręcz usłana demonami. Guilliman zarządził więc ostateczne
natarcie i poprowadził członków Krucjaty przez labirynt połączonych ze sobą
platform i mostów. Czerwoni korsarze wypluwali salwy ognia tuż nad głowami
lojalistów, a Armaty Khorna wystrzeliwały krzyczące czaszki. Lojaliści odpowiadali
ogniem próbując przedrzeć się przez spiralne schody prowadzące na górne
platformy.
Daleko, w głąb komnaty Guilliman dostrzegł Kairosa Tkacza
Przeznaczenia wzywającego swoich zwolenników do bitwy. Pan Zmian najwyraźniej
jednak nie miał ochoty stawić czoła odrodzonemu gniewowi Guillimana, ponieważ
pozostawał daleko od rozgrywającej się bitwy.
W przeciwieństwie do Skarbranda, który przebijając się
przez jeden z demonicznych portali zapłonął z gniewu niczym ognisty stos. Jego
pierwotne ryki odbijały się echem w przepastnej przestrzeni i infekowały umysły
wszystkich, którzy je słyszeli. Pod
wpływem Skarbranda Bracia Bitewni Guillimana stali się bardziej lekkomyślni i
agresywni. Zainfekowani przez psioniczną wściekłość demona Marius Amalrich i
ostatni z Czarnych Templariuszy zawrócili z wyznaczonej trasy i rzucili się w
miażdżącą masę demonów Khorna. Przez chwilę Prymarcha zastanawiał się, czy nie
zmusić innych do pomocy Amalrichowi, ale widząc zbliżającego się Skarbranda,
wiedział że nie mają czasu. Z ciężkim sercem Guilliman wykrzykiwał rozkazy
przez sieć Vox, wspierając Ultramarines i wszystkich sprzymierzeńców swoją
własną siłą woli. Omszały Amalrich rzucił się do bitwy z potężnym Skarbrandem,
a jego Czarny Miecz raz za razem ścierał się z toporami Krwiopijca.
Resztka Krucjaty Terrańskiej, prowadzonej przez arlekinów
i widma Legionu Potępionych, dotarła pod samo wejście do Pajęczego Traktu.
Belizariusz Cawl i jego Skitarii wyrzynali szeregi demonów, Astartes wysadzali
w powietrze mosty, których używał nieprzyjaciel próbując ich oskrzydlić, a
Inkwizytor Greyfax i Święta Celestyna walczyły ramię w ramię z Heraldami
Tzeentcha. Arlekini zaś byli dosłownie wszędzie, tańcząc i tnąc przeciwników z
zapierającymi dech w piersiach umiejętnościami.
Właśnie wtedy Skarbrand wydał ogłuszający ryk wściekłości
i wykonał skok. Przeklęty Krwiopijec przepłynął przez walczących, ciągnąc za
sobą smugę krwi sączącej się z rany w piersi. Oczy Guillimana rozszerzyły się,
gdy zobaczył czarne ostrze Amalricha wbite prosto w pierś demona. Był to jedyny
pozostały znak po Mariusie. Krwawa pokuta za jego błędy popełnione na utraconej
Cadii.
Skarbrand
wylądował z ogromnym trzaskiem, a z jego kopyt posypały się iskry, kiedy
uderzył w mostek przed Legionem Przeklętych. Jego topory „Rzeź” i „Pogrom”
cięły widmowych Astartes, a kilka sekund później ich połamane ciała runęły dogasającym
żarem w ciemność pod platformą.
Guilliman wydał rozkaz wszystkim, aby bez zawahania
brnęli w stronę znajdującego się co raz bliżej portalu. Prymarcha zajął pozycję
na czele jednego z mostów stając pewnie z wyciągniętym przed siebie ostrzem.
Dzięki tej osłonie nieliczne pojazdy i piechota mogli przejść podążając za
Arlekinami prosto do portalu. Jedynie Cato Sicarius i Celestyna pozostali przed
wejściem w oczekiwaniu na Prymarchę.
W umyśle Guillimana piekielne ogniki wnosiły się z każdej
strony ukazując twarze jego braci, którzy ulegli chaosowi. Z każdym krokiem
Skarbranda gniew Guillimana rósł. Podłoże pod płonącymi kopytami Skarbranda
zdawało się topnieć, a dookoła wzniosły się płomienie więżąc Prymarchę i
Krwiopijcę na arenie zawodzącego ognia.
Nie mogąc się powstrzymać Prymarcha ryknął okrzykiem
wojennym i skoczył, aby spotkać się ze swoim przeciwnikiem. Miecz Imperatora
spotkał „Rzeź”, a „Pogrom” zamachnął się nad głową Guillimana. Roboute wbił
swój bark w pachę przeciwnika, a następnie napiął mięśnie i uderzył Skarbranda
„Dłonią Dominium”. Cios byłby w stanie przebić kadłub czołgu, ale Krwiopijec
jedynie zakołysał się lekko zanim ponownie ruszył do przodu. Prymarcha poczuł,
że jego nienawiść i wściekłość wznoszą się na nowe wyżyny, całkowicie odcinając
jego zmysł strategiczny. Dość szybko zdał sobie sprawę, że chce rzucić się na
Skarbranda i strącić jego głowę z ramion.
Tytaniczny wysiłek woli spowodował, że Guilliman odrzucił
nadnaturalnie wykreowaną wściekłość, która owładnęła jego racjonalnym umysłem.
Sapiąc z wysiłku Prymarcha uwięził swoją wściekłość w pierścieniu zimnej,
mentalnej stali. Ostatnim krzykiem udręki psychicznej Guilliman zmusił całą
swoją wściekłość oraz nienawiść i zamknął je za nieprzeniknionymi, umysłowymi
fortyfikacjami. Gdy to zrobił, ogniki które wcześniej widział, zgasły, a most w
stronę bezpiecznego portalu nie był już przesłonięty przez piekielny ogień.
Dostrzegł również Sicariusa i Świętą Celestynę, którzy zachęcali go, by do nich
dołączył, nim będzie za późno. Nie chcąc pozwolić swemu wrogowi uciec,
Skarbrand rzucił się z podniesionymi toporami, Guilliman zaś, dokonując
chłodnej kalkulacji zagrożenia, podniósł Dłoń Dominium i odrzucił demona w tył.
Skarbrand wrzasnął z gniewu, gdy eksplodujące pociski
wbiły się w jego czaszkę i dmuchnęły mięsistymi kawałkami po platformie. Krok
po kroku demon został odepchnięty, ale nadal nie upadł. Zaciskając zęby na
widok zbliżającego się wroga, Guilliman wystrzelił ostatnie pociski ze swojego
magazynku celując prosto w Czarny Miecz Amalricha. Pojedynczy pocisk uderzył w
broń i rozwalił hebanowe ostrze w burzy śmiercionośnych odłamków. Skarbrand
zsunął się z platformy z końcowym, wściekłym rykiem. Guilliman natychmiast
odwrócił się i przebiegł przez most, rzucając się w portal zaraz po Sicariusie
i Celestynie. Za jego plecami, dzięki eldarskim runom, przejście zostało
zapieczętowane w ostatniej chwili nie dopuszczając biegnącej hordy demonów.
Labirynt Łowców
„Historia glaktyki to gobelin utkany z przerażenia i krwi, ale wśród
niezliczonych nici ciemności lśnią cienkie pasma światła. Chwile
bezinteresownego heroizmu i odwagi, które rozjaśnią wszystko, co jest w cieniu,
które ich otacza. Takie desperackie czyny są przyszłością. Przez takie
desperackie czyny trwają nadzieje.”
– Eldrad Ulthran, najwyższy Prorok Ulthwe.
Kosmiczni Marines, Szarzy Rycerze i wojownicy Adeptus
Mechanicus stali wśród migoczących mgieł Pajęczego Traktu. Wokół nich błyskały
światła, a w powietrzu unosiły się dźwięki przypominające tytaniczne bicie serca
lub dźwięk fal spływających po skalistym brzegu. Z imperialnych wojowników,
którzy uciekli z celi, około dwóch trzecich pozostało przy życiu. Voldus i jego
Szarzy rycerze zabrali tylko garść ofiar, tak samo jak Arlekini. Cypher również
przeżył rozpaczliwą bitwę o twierdzę i stanął teraz na czele grupy Astartes
odzianych w ciemne pancerze wspomagane, którzy wyraźnie oczekiwali jego
powrotu. Gdy ranni wojownicy Guillimana przegrupowali się, Sylandri Veilwalker
stanęła przed Prymarchą. Posłała tylko długie i obciążające spojrzenie
Arcymagosowi Belizariuszowi, a następnie zwróciła się do Guillimana bez słowa
wyjaśnienia.
Arlekinka
powiedziała, że nie mogą już dłużej zwlekać. Jej zwiadowczynie skontaktowały
się z nią i ostrzegły o uzbrojonych intruzach w pancerzach przyozdobionych
błękitem i złotem. Wojownicy Ci mieli na sobie również odór czarów Chaosu i
wyraźne znaki Tzeentcha. Guilliman od razu wiedział, że chodzi o Magnusa i jego
sprzymierzeńców. Jego manipulacyjny brat - który musiał przewidzieć jak potoczą
się sprawy – wysłał swoich przeklętych synów, by przechwycili lojalistów.
Wydarzenia zaczęły pojawiać się w umyśle Guillimana.
Magnus rzucił Krucjatę do Maelstromu nie po to, aby ją zniszczyć, ale by
osłabić. Poprowadził władcę Ultramaru na ścieżkę losu, którą Magnus zapewne
widział i wiedział, że doprowadziłaby ona do schwytania imperialnych i do
uwięzienia w tym specyficznym więzieniu oraz ewentualnej ucieczki w tę część
Pajęczego Traktu. Guilliman nie wiedział tylko, że Karmazynowy Król wysłał prędzej
swojego czempiona, Ahrimana, by ten pomógł mu wykraść zwoje z mapami ścieżek
tego labiryntu.
Guilliman szukał szybkiej i rzetelnej porady u swoich
najbardziej zaufanych poruczników. Musieli ustalić, co planował Magnus zanim
wejdą prosto w jego pułapkę. To właśnie Aldrus Voldrus – czerpiąc z wiedzy ze
starożytnej biblioteki Tytanów – zrozumiał działania Magnusa. Wewnątrz pałacu
Imperatora znajduje się wejście do Pajęczego Traktu. Może Magnus dowiedział się
o tej bramie i chciał za nimi podążać?
Strategiczna błyskotliwość Guillimana znowu wyszła na
prowadzenie śledząc wzorce i dostrzegając prawdę. Magnus już wiedział, gdzie
jest brama. Istniały podszepty, że Karmazynowy Król przeszedł tędy tuż przed
wybuchem Herezji Horusa, a tym samym sprowadził katastrofę, która spadła na
niego i jego XV Legion. Magnus więc nie potrzebował ich, by poprowadzili go do
bramy. Zamiast tego starał się za nimi podążać, wyraźnie mając nadzieję, że
brama zostanie dezaktywowana, aby umożliwić przybycie Guillimana. Demoniczny
Prymarcha chciał uderzyć na Terrę i dostać się do pałacu Imperatora. Miał więc
nadzieję zaatakować, gdy brama zostanie otwarta.
Terrańska Krucjata, jak na ironię, nie mogła wyjść
bezpośrednio na Terze. Guilliman uświadomił sobie w rozpaczy, że oznaczałoby to
przyzwolenie Magnusowi na uderzenie w kolebkę ludzkości. Jednak Sylandri nigdy
nie zamierzała poprowadzić ich tą drogą. Zamiast tego ujawniła tajemnicę, którą
Eldarzy od dawna strzegli.
Leżąc uśpiony przez tysiąclecia, ukryty za zasłoną strażników,
których nawet najwięksi Imperialni Psionicy nie mogli wykryć, Pajęczy Trakt
rozciągał się na granicy realnej przestrzeni i Osnowy, by połączyć się z Luną –
jedynym naturalnym księżycem Terry. To właśnie do tej ukrytej bramy musiała
udać się Krucjata.
Przemieszczali się szybko w pełni ufając prowadzącym ich
Arlekinom. Przez ten cały czas Guilliman i jego zwolennicy utrzymywali
bezwzględne tempo, a ich czołgi poruszały się w awangardzie, podczas gdy
piechota osłaniała tyły. Labirynt, wraz z ich drogą, zmieniał się od mglistych
pasaży do ciemnych i odbijających się echem tuneli, bądź jasno oświetlonych
przestrzeni zbudowanych z wielościennego kryształu. Lojaliści z pewnością
zgubiliby się w ciągu kilku solarnych minut, gdyby podróżowali sami lub zostaliby
zaatakowani przez drapieżne istoty nawiedzające Wymiary Labiryntu. Jednak wraz
z Arlekinami, jako przewodnikami i eskortą, siły imperialne mogły przejść bez
żadnych ekscesów.
Wszystko to zmieniło się, gdy gorączkowe raporty zaczęły
docierać do Sylandri. Kobieta nalegała by wszyscy przyspieszyli i udało im się
nabrać takiego tempa, że zostawili za sobą najwolniejsze serwitory. Gdy
Guilliman i jego wojownicy zagłębili się w niewyraźną jaskinię z kryształowymi
ścianami, nagłe salwy ognia wbiły się w nich ze wszystkich stron.
Piętnastu wojowników padło podczas pierwszej salwy.
Rhinos eksplodował wśród podmuchów magii psionicznej, podczas gdy Skitarii
przerodzili się w wyjące zmutowane ciała, gdy ogarnęły ich ognie zmian. Guilliman
wydał rozkaz, a lojaliści szybko znaleźli osłony i odpowiedzieli ogniem.
Zewsząd, płynąc przez mgły, nadeszły oddziały Tysiąca Synów.
Cypher zgrabnie unikał każdego strzału wystrzelonego w
jego stronę, a jego płonące pistolety zbierały srogie żniwo. Również Aldrik
Voldus dokonał spustoszenia prowadząc kontratak przeciwko Synom Magnusa. Jego
młot uderzał błyskawicznie tłukąc zdradzieckich Astartes i zamieniając ich w
chmury połyskującego pyłu.
Czarownicy Tysiąca Synów, poruszając się na swoich
latających dyskach, rzucali zaklęcia w szeregi lojalistów. Guilliman uświadomił
sobie, że pozostanie tutaj i uczestniczenie w tej bitwie to nic innego jak
tylko kolejna strata cennych chwil. Wzbudziło to wściekłość w Prymarsze,
ponieważ wydawało mu się, że od czasu opuszczenia Ultramaru niewiele zrobił.
Jednak pierwotny cel był ważniejszy i wiedział, że nie pomoże Imperium
umierając tutaj.
Guilliman podniósł wysoko ostrze i poprowadził
wszystkich, chcąc wyrwać krucjatę i sojuszników z zasadzki Tysiąca Synów. Nie
wszyscy Bracia Bitewni jednak mogli bezpiecznie wyrwać się z walki, a cenne
życia zostały utracone – wraz z zawartym w nich geno-ziarnem. Jednak kiedy
skrzydlata żyjąca święta przecięła ścieżkę na ich czele, lojaliści odłączyli
się od napastników i zdołali uciec głębiej w Pajęczy Trakt.
Czuli się osaczeni na każdym kroku. Mimo udanej ucieczki
regularnie natrafiali na atakujących ich zdradzieckich Astartes. Tysięczni
Synowie założyli wiele zasadzek, które blokowały uczestników krucjaty wraz z Guilimanem,
Voldusem, Celestyną, Greyfax i Cypherem na czele. Ostatecznie udało się
lojalistom dotrzeć do zamkniętego portalu, a następnie, pod przewodnictwem
Arlekinów, wyszli z Pajęczego Traktu na powierzchnię Luny.
Pośród Oceanu Burz
Guilliman wyłonił się przez migoczące światła portalu
znosząc niepokojące podwojenie rzeczywistości. Przeszedł z miękkiego
oświetlenia w surowy mrok i palący blask, od powietrza i łagodnego ciepła, po
zamarzniętą pozbawioną powietrza śmiertelność próżni. Grawitacja zaczęła się
ulatniać i jednym krokiem Guilliman wyrwał się z bramy Pajęczego Traktu w
kłębiący się księżycowy pył.
Krucjata Terrańska wyłoniła się w jednym z głębszych
kraterów, którego znaczna część była zanurzona w atramentowej czerni. Surowe
światło padało z góry, gdzie promienie słońca rozlały się tuż nad krawędzią
krateru. Świadomi wrogów idących tuż za nimi, lojaliści wspinali się szybko po
bokach leju. Czołgi wzburzały tumany księżycowego pyłu, a Skitarii dumnie
maszerowali w górę. Żołnierze Belizariusza nie przetrwają długo na powierzchni
Luny, ale wystarczająco, by służyć potrzebom Omnisjasza.
Ponad nimi Celestyna wzbiła się w górę w ciemne niebo, a
Sylandri i jej arlekini zatrzymali się przy bramie Pajęczego Traktu. Veilwalker
zebrała całą moc i rozpoczęła cichy szept, a runy na bokach budowli zapłonęły
żarem. Zanim jednak Sylandri zakończyła rytuał, brama zapulsowała ciemnymi energiami.
Błękitny płomień zafalował, a jego ryk zabrzmiał jak głuchy pomruk. Veilwalker
w ostatniej chwili odskoczyła, ale wielu jej sprzymierzeńców nie miało tyle
szczęścia. Gibkie ciała arlekinów zostały ogarnięte płomieniami, które
przepalały holo-garnitury chroniące ich ciała w pustce kosmosu.
Zza krawędzi krateru Guilliman obejrzał się i zobaczył
zepsutą bramę Pajęczego Traktu, która lśniła teraz ciemnym, nienaturalnym
ogniem. Strumienie energii skakały i zwijały się tańcząc po ścianach krateru i
spalając ciała Eldarów na popiół. Z powstałej mgły wyłonili się pierwsi z
Tysiąca Synów. Ich kroki były stłumione, gdy przechodzili przez dno krateru.
Dostrzegając członków Krucjaty, otworzyli ogień.
Pancerze pękały, a dusze płonęły. Masywne ciała w barwach
Novamarines i Mortifactors spadały w zwolnionym tempie w dół zbocza, otoczone
przez chmury kredowego pyłu. W tym samym czasie Deadknigt przewrócił się do
tyłu, a jego pilot zginął. Pozostali lojaliści poruszali się nad krawędzią
krateru próbując zejść z linii ognia Tysiąca Synów.
Guilliman i jego ocaleli sprzymierzeńcy stali na
powierzchni samej Luny, niedaleko serca Mare Tempestus. Z każdej strony
wyrastały zardzewiałe kadłuby starych i połamanych imperialnych konstruktów. W
górze, w ciemności pustki i kosmosu do nieba napływały wielkie orbitalne doki i
platformy obronne. Majestat doków Luny jednak przygasał na tle samej Terry
zwisającej pod nimi. To był cel, do którego dążył Guilliman. Kres jego podróży.
Mimo to śmiertelny wróg wciąż ich ścigał. Guilliman
jednak wiedział, że zjawiska osnowy, które właśnie wybuchały w głębinach krateru,
musiały z pewnością wywołać alarm i awarię każdego Augura znajdującego się na
Lunie oraz samej Terrze. Nie minie więc dużo czasu nim przytłaczające siły
imperialne przybędą sprawdzić te odczyty, ale nie było wiadomo jakie
nieodwołalne spustoszenie może spowodować Magnus przed ich nadejściem. Prymarcha
znowu zobaczył wizje, które zesłał na niego Kairos. Przypomniał sobie jak
widział spadający na Terrę księżyc. Wzdrygnął się. Wiedział, że on i jego
naśladowcy muszą tu zatrzymać wroga lub przynajmniej powstrzymać ich, aż
przybędzie pomoc.
Tysięczni Synowie wylewali się z bramy Pajęczego Traktu,
coraz liczniej pędząc przed siebie w zastraszającym tempie. Uznając, że sam
krater oferuje największą szansę na powstrzymanie wroga, Guilliman rozpostarł
swoich wojowników wokół leju i kazał im otworzyć ogień w kierunku synów
Magnusa.
Kosmiczni Marines, Skitarii, Drednoty, Land Raidery,
Vindykatory, serwitory bojowe i każdy kto był do tego zdolny, otworzyli ogień. Wykorzystując
krawędź krateru jako osłonę wysyłali salwę za salwą w kierunku heretyckich
Astartes. Błyszczący pył wypływał z dziurawionych, ozdobnych zbroi i pirował
wokół nich w niskiej grawitacji. Sierżanci wydawali rozkazy przez Vox
koordynując salwy wybuchów. Cypher i jego tajemniczy towarzysze rzucili się na
Tysiąc Synów, a Greyfax wypluwała ze swojej kuszy srebrne kołki, które
przebijały pancerze zdrajców. Aldrik Voldus zaś rozrywał wrogów na strzępy
umiejętnościami swojego potężnego umysłu.
Pancerne trupy padały na stosy dna krateru otaczając
bramę Pajęczego Traktu. Z pęknięć i skalistych skał wokół krawędzi, ostatni z
żyjących Arlekinów dokładali własny ogień, a ich monofilamentowe dyski
przecinały pancerze wspomagane heretyków. Przez jakiś czas wydawało się
wszystkim, że Tysięczni Synowie zostaną rozgromieni. Choć ich nagły atak
spowodował straty wśród lojalistów, zdrajcy tracili więcej wojowników niż
zabijali.
Jednak wtedy przez bramę przeleciał świeży puls ciemnej
mocy, którego energie utworzyły płonący wir. Fala nadprzyrodzonego lęku
przeniosła się nad lojalistami, gdy wielka postać wyłoniła się na powierzchni
Luny. Rozciągając szeroko skrzydła, Magnus Czerwony spojrzał na swojego brata i
posłał mu kpiący uśmieszek.
Bogowie Wojny
Wyprostowując
się w pełni, Magnus Czerwony podniósł klingę i wypowiedział słowa mocy, które
zagrzmiały wbrew wszelkiemu naturalnemu prawu. Fioletowe płomienie skoczyły
tworząc lśniące tarcze i chroniąc Tysiąc Synów przed ostrzałem. Zdradzieccy
Astartes mogli bezpieczne przejść w górę, podczas gdy pociski lojalistów
eksplodowały na psionicznych tarczach Magnusa. Lojaliści musieli się wycofać i
zmienić pozycje.
Widząc
nagłą zmianę sytuacji i wiedząc, że muszą wytrzymać bez względu na koszty,
Guilliman nakazał pozostałym wojownikom zajęcie pozycji wśród wraków oraz
kamiennych kraterów, aby uzyskać osłonę i pozwolić wycofać się czołgom.
Magnus
przekroczył krater i zaledwie jednym słowem zmiażdżył zbroję trójki Dreadknightów,
a następnie gestem telekinetycznym wyrwał Land Raidera Ultramarines z ziemi i uderzył
nim w szeregi Skitarii. Guilliman, dostrzegając potęgę swojego brata wiedział,
że ten byłby w stanie zniszczyć wszystkich jego wojowników zaledwie w kilku
chwilach. Dając więc upust wybuchowemu, wojennemu okrzykowi, Prymarcha
Ultramarines przebił się przez wrogów i rzucił w bohaterski skok z krawędzi krateru.
Kiedy
Guilliman wzbił się w górę, jego ostrze pozostawiło za sobą ślad płomienia.
Magnus zobaczył, że jego brat nadchodzi i rozpoczął inkantację, ale zanim
zdążył ją dokończyć, uderzył w niego Władca Ultramaru. Magnusowi udało się sparować
miecz swojego brata, ale uderzenie było na tyle potężne, że Magnus został
odrzucony w tył. Bracia przewrócili się uderzając w jeden z wraków imperialnej
fregaty. Płyty metalu i pancerne płyty rozbiły się wokół grzebiąc Prymarchów w
lawinie części. Tymczasem przy kraterze szalała bitwa, a ostatnie resztki
Terrańskiej Krucjaty walczyły zaciekle o przetrwanie.
Guilliman
wywalczył sobie drogę do wolności odrzucając na bok kawałek zardzewiałego
metalu. Jego zbroja została uszkodzona i gdyby nie technologia Belizariusza,
Guilliman prawdopodobnie już by nie żył wystawiony na działanie próżni.
„Magnus!”
– krzyknął przez swój komunikator w hełmie. Prymarcha wiedział, że jego
obdarzony wątpliwymi mocami brat mógł słyszeć jego słowa nawet w pustce
kosmosu. „Wiedziałbym lepiej od Ciebie, gdybyś był martwy. Pokaż się!”
Głęboki
śmiech krążył wokół Guillimana, który obserwował jak eteryczna postać Magnusa
podniosła się z wraku i wolno dryfując opadła przed nim.
„Bardzo
dobrze, Robout!” – zaśmiał się Magnus.
„Oto jestem w swoim ciele i – w jakikolwiek sposób – ty również jesteś”. Magnus
przechylił głowę na bok i uśmiechnął się złośliwie. „Nie pamiętam, żebyś był
taki… maleńki”.
„Dziesięć
tysiącleci uczyniło Cię mniej aroganckim? – zapytał Guilliman ostrożnie
okrążając swojego potężnego wroga. Wewnątrz jego hełmu wyraz niesmaku wykrzywił
patrycjuszowskie rysy, gdy patrzył na Karmazynowego Króla. „Z pewnością te lata
nie zrobiły Ci żadnej innej dobroci”.
Magnus
westchnął: „Jak mogłeś mieć tak wielkie plany, a jednak ta wizja zawsze mnie
omijała. Tak – powiedział Demoniczny
Prymarcha, a energie empiryczne zaczęły mieszać się i gromadzić wokół jego
postaci – wygląda prawdziwa potęga.”
„Nie
widzę tutaj żadnej potęgi – powiedział Guilliman kręcąc z przerażeniem głową. –
Widzę zepsucie i zniewolenie potworów, którzy są czczeni niczym Bogowie”.
„W
tej sytuacji, Roboute – roześmiał się Magnus rzucając okiem na walczących w
pobliżu lojalistów – mogę się zgodzić z Twoim zdaniem”.
Magnus
zaśmiał się szyderczo, kiedy zauważył, że jego brat zerka na nieboskłon. „Mam
nadzieję, że zostanę tutaj z synami, doki nie dotrą resztki tego zbuntowanego
Imperium, aby Cię ocalić. Dziś mogę nie dotrzeć do Sali tronowej naszego ojca,
ale obiecuję, że ty również tam nie dotrzesz… Będziesz martwy na długo przed
przybyciem pomocy. Już samo to będzie warte wszystkich tych kłopotów i strat.”
Z
tymi słowami, Magnus zaatakował. Olbrzym poruszał się znacznie szybciej niż
Guilliman mógł w to uwierzyć. Władca Ultramaru w ostatniej chwili skoczył w tył
wciągając powietrze, gdy broń Magnusa wylądowała na dziobie pobliskiej fregaty.
Zanim zdążył odetchnąć, Magnus rzucił w niego kulami niebieskiego, psionicznego
płomienia. Guilliman odskoczył z ich drogi i ześlizgnął się z metalowego
konstruktu, na którym stali. Ostatecznie jednak wbił się w dzikiej szarży
prosto w Magnusa. Amunicja w Dłoni Dominium została już całkowicie zużyta, ale
wciąż była fenomenalnie potężną bronią. Uderzenie uniosło Magnusa z nóg i
posłało w górę prosto w atramentową czerń. Ognista krew dryfowała w strugach z
rozbitej szczęki Magnusa, powodując kiełkowanie kalejdoskopowych grzybów w
miejscach, w których spłynęła na powierzchni Luny. Moc zmian została osadzona
nawet w krwi Demonicznego Prymarchy.
Wirująca
energia psioniczna owinęła się wokół Magnusa zatrzymując go w locie. Zawył z
gniewu i z nienawiścią spojrzał jednym okiem na Guillimana, który w tym
momencie ponownie zdał sobie sprawę o bezpowrotnej utracie rodzeństwa.
„Arogancja!
– krzyknął Guilliman. – To zawsze była Twoja zguba, bracie. Myślałeś, że to
będzie łatwa walka, że dary Twoich tak zwanych Bogów uczynią mnie bezsilnym?
Być może Ci, którym służysz, nie są tymi, za których ich uważałeś?”
Wściekłość
Magnusa zniknęła w mgnieniu oka, a on sam zaśmiał się z pogardą w odpowiedzi na
pomówienia Guillimana.
„Chciałbyś
w to wierzyć, prawda? Że posłuszny Roboute Guilliman zawsze był
usprawiedliwiany swoją lojalnością? Teraz, kiedy konsekwencje naszych wyborów
stały się jasne, czy możesz patrzeć na mnie tak, jak zawsze patrzyłeś?”
Z
gwałtownością Magnus dźgnął glewią w dół. Wielobarwne płomienie eksplodowały z
jego ostrza pochłaniając Guillimana i podłoże, na którym stał. Księżycowy pył
eksplodował w górę w trzeszczących chmurach. Ogień tańczył na złomowisku, a
Roboute krzyknął, gdy agonia ogarnęła jego ciało. Trzęsąc się z napływu mocy,
Magnus zstąpił wciąż wylewając ogień Osnowy na swojego brata. Guilliman znów
wrzasnął opadając na jedno kolano, gdy jego zbroja zapłonęła energią. Iskry
wyskoczyły z przeładowanych systemów jego pancerza, a zapach palonego,
gotującego się ciała wypełnił jego nozdrza.
W
akcie desperacji, Guilliman odskoczył do tyłu. Z powodu mniejszej grawitacji
leciał łukiem, a na końcu rozbił się wśród sterty Enginarium z wciąż płonącą
zbroją. Magnus wylądował obok chichocząc okrutnie. Usadowiony wśród plątaniny
wraku, Guilliman próbował wstać z miejsca.
„Nie,
bracie – powiedział Magnus. – Zostajesz tam, gdzie jesteś”.
Demoniczny
Prymarcha gestykulował, a widmowe pazury oderwały kilkaset ton maszyn z
pobliskiego wraku. Guilliman zdążył się opanować, zanim niezgrabna masa uderzyła
jak kometa, grzebiąc go całkowicie pod lawiną miażdżącego metalu.
Prymarcha
Ultramarines został pogrzebany. W jego uszach dzwoniły alarmy, a czerwone znaki
ostrzegawcze migały na ekranie hełmu. Ból roztrzaskanych narządów i kości był
tak wielki, że Guilliman chciał się po prostu poddać. Potem znów pomyślał o
swych cierpiących synach, walczących tak ciężko o ideały Imperium, którego
nigdy nawet nie mieli. Nie mógł ich zdradzić i zostawić. Jego mięśnie napięły
się, a siła powracała. Guilliman przedzierał się przez górę szczątków. Ryknął
odrzucając jednostkę kondensatora wielkości Land Raidera i wyszedł na zewnątrz.
Zakrwawiony, ranny, ale dumny. Magnus uniósł brew i spojrzał na niego chcąc
rzucić kolejne zaklęcie.
A
potem pustka rozpaliła się ogniem.
Gniew Imperatora
Wielki
Mistrz Aldrik Voldus podniósł z wdzięcznością wzrok, gdy zobaczył jak odsiecz
wylądowała na polu bitwy. Siły Krucjaty Terrańskiej podzieliły się na małe
oddziały, jedni chowali się za wrakami statków, a jeszcze inni przykucnęli za
wystającymi skałami Luny. Tysiąc Synów otoczyło ich bezlitosnymi salwami i
ogniami Osnowy, którymi bezustannie zalewali lojalistów.
Teraz
jednak nadeszła pomoc. Pozłacane myśliwce warczały nad księżycowym horyzontem,
a kiedy przelatywali, falujące linie ognia eksplodowały pośród zdrajców.
Uderzenia broni laserowej spalały przeciwników, a bomby spadały między nich,
rozrywając zbroje i ciała.
W
tym samym czasie rozległy się potężne skrzypienia adamantium i plastali. Maszyny
marynarki Floty Obrony Terrańskiej wtargnęły na niską orbitę, a ich ogromne
sylwetki zalewały pole bitwy cieniem. Wspomagane przez dane triangulacyjne
przekazane przez Arcymagosa Belizariusza Cawla, statki Mechanicum precyzyjnie
atakowały przeciwnika.
Księżycowy
pył wirował, gdy energie teleportarium zaczęły się aktywować. Jasne światło
rozbłysnęło, a chwilę potem wyłoniły się z niego złote sylwetki Adeptus
Custodes. Przeklinając, czarnoksiężnicy rozkazali swoim nieumarłym wojownikom
zwrócić się do nowych wrogów, ale było już za późno. Poruszając się z
zapierającą dech w piersiach prędkością i umiejętnościami, Custodes wbili się w
szeregi zdrajców.
W
miarę upływu czasu, kiedy pojawiła się pomoc, wojownicy Macragge ponownie dołączyli
do bitwy. Aldrik Voldus wyszedł z wraku prowadząc swoich pozostałych Szarych
Rycerzy i Dreadknights ku heretykom. U jego boku, wciąż żywa Katarinya Greyfax,
dzielnie walczyła odsyłając demony Tzeentcha z powrotem do Osnowy. Korzystając
z momentu, Święta Celestyna przetoczyła się przez szeregi wroga rozcinając ich
swym „Ognistym Ostrzem”. Kapitan Cato Sicarius podążał za nią zbierając za sobą
pozostałych przy życiu Ultramarines, których skierował w stronę walczących
Adeptus Custodes.
W
górze zabrzmiał stłumiony huk silników, który zwiastował przybycie kolejnych
sił Imperium. Żółte kapsuły desantowe uderzały w powierzchnię Luny, a kilka
sekund później z ich wnętrza wyłoniły się oddziały Imperialnych Pięści. Nad
głowami walczących przelatywały żółte Stormraveny i Stormtalony, których broń
przebijała Tysięcznych Synów. Kilka ze statków jednak zostało strąconych kulami
psionicznych czarów, a ich płomienie rozświetliły pole bitwy do czasu, aż nie
dołączyli do szczątków zaściełających powierzchnię Luny.
Pustkę
przecięły również trzy szkarłatno-czerwone Walkirie, na bokach których widniał
znak Adeptus Astra Telepathica. Przebijając się przez eksplozje i chaos ponad
polem bitwy, ich działa zostały wycelowane w odległe miejsce, gdzie Guilliman
nadal walczył ze swym bratem. Fioletowy ogień uderzył w górę odrywając skrzydło
jednego myśliwca i powodując jego eksplozję. Pozostała dwójka zaś zbliżyła się
do kanionu, a kiedy osiedli na podłożu, boczne drzwi otworzyły się.
Podczas
gdy odważni piloci ostrzeliwali Magnusa Czerwonego, dwie grupy Sióstr Ciszy zbliżyły
się do walczących. Wściekły Magnus przetoczył swoją szponiastą dłoń przez
powietrze, telekinetyczną mocą ciągnąc za sobą jeden z okrętów. Obie Walkirie
runęły w dół, ale Siostry Ciszy odskoczyły zwinnie na bok. Magnus spojrzał na
nie wściekle i posłał smugi zielono-żółtego, psionicznego płomienia w ich
kierunku. Czarnoksięska magia jednak wybuchła, zanim dotarła do nich, cofnięta
przez empiryczną martwą strefę, która roztaczała się wokół nietykalnych wojowniczek.
Dostrzegając
w końcu przewagę strategiczną, Guilliman zeskoczył z podwyższenia i wylądował
tuż obok Sióstr Ciszy, wiedząc że osłonią go przez mocami jego brata. Razem,
Prymarcha i Siostry, rzucili się na Magnusa z wyciągniętymi ostrzami.
Demoniczny
Prymarcha wypluł kolejną salwę psionicznej destrukcji i zawarczał z frustracji,
kiedy ponownie nie dosięgnęła celu. Magnus uniósł wzrok ze złością i rzucił się
naprzód, by spotkać wrogów w zwarciu. Dwóch Prymarchów ponownie starło się ze
sobą w walce na śmierć i życie.
Sylandri Veilwalker wyskoczyła w powietrze i jednym
kopnięciem oderwała głowę zdradzieckiego Astartes z Legionu Tysiąca Synów. Odepchnęła
swoją pierwszą ofiarę, a następnie, wykonując skomplikowany piruet, wyrzuciła
psioniczny blask w stronę kolejnego imperialnego zdrajcy. Czciciel Tzeentcha
zawył w panice szarpiąc za hełm i rozrywając go, przez co jego ciało zamarzło w
ciągu kilku solarnych sekund, a oczy pękły wylewając fontannę krwi. Arlekinka
zanuciła pod nosem i posłała przeciwnikom drwiący uśmiech, kiedy lądując
podcięła nogi dwóm kolejnym. Znalazłszy się z powrotem na ziemi, wykonała
skomplikowany ukłon, który posłała swoim towarzyszom.
Veilwalker patrzyła jak jej krewniacy wskakują
niezauważenie na pozycję wroga po przeciwnej stronie krateru. W tak niskich
warunkach grawitacyjnych arlekini mogli wejść na wyżyny swojej zręczności i
wdzięku. Veilwalker ponownie się zaśmiała widząc niezdarne i ociężałe ruchy
walczących Astartes. Wykonując wysokie piruety nad polem bitwy, Sylandri
szukała tego, który nosił Pancerz Przeznaczenia.
Dostrzegła go wśród wraków prymitywnego statku
kosmicznego, kiedy walczył ze swoim monstrualnym bratem, otoczony oddziałem
wojowniczek w złotych zbrojach. Nawet z tego miejsca, sama obecność
Nietykalnych sprawiła, że Sylandri wzdrygnęła się z obrzydzenia. Guilliman i Magnus walczyli ze sobą z
tytaniczną wręcz siłą. Nietykalne robiły co mogły, aby wspomóc Pana Ultramaru w
walce, jednak kilka z nich już leżało martwych pod stopami walczących. Tak czy
inaczej ich zadaniem nie była walka tylko stłumienie psionicznych mocy Magnusa.
Veilwalker wylądowała z wdziękiem, kompletnie ignorując
burzę psionicznych płomieni, które eksplodowały po jej lewej stronie. Demony,
oszołomione przez jej Pole Domina, ciskały zaklęcia tam, gdzie wydawało im się,
że ją widzą. Sylandri, rozglądając się po polu, włączyła komunikacyjną mozaikę
znajdującą się wewnątrz hełmu w celu skontaktowania się z jej Błaznem Śmierci.
„Nadeszła chwila – powiedziała. – Nasze przedstawienie
zostało odegrane, a wrogość braci rozpaliła się na nowo.”
„A więc czas na kurtynę?” – szepnął z uśmieszkiem. –
Oburzenie. Skandal. Wendeta.”
„Tak musi być – przyznała Sylandri. – Przygotuję bramę.
Wróć do reszty. Pozwólmy teraz sprawom potoczyć się własnym rytmem.”
Nie
czekając na odpowiedź, Arlekinka przerwała komunikację. Podbiegła do krateru, z
którego się wynurzyli i wskoczyła do niego. Unikając pojedynczych ciosów, otoczona
księżycowym pyłem niczym śniegiem, ślizgiem zsunęła się w stronę portalu.
Purpurowe światła tryskające z zepsutej bramy Pajęczego Traktu rozświetliły
ciemność. Magnus przeklął portal, Veilwalker jednak uśmiechnęła się chłodno za
swoją maską, bowiem wiedziała już, że Demoniczny Prymarcha jeszcze zapłaci za
swą pychę. Wiedziała, że po drugiej stronie bitwy Błazen Śmierci skontaktuje
się z Guilimanem i wyjaśni mu ich plan. Powie mu, że Magnus może zostać
zniszczony tylko przez wrzucenie jego ciała w zepsutą bramę Pajęczego Traktu.
Wiedziała, że Guilliman im uwierzy.
W
międzyczasie Sylandri musiała przygotować bramę, która obecnie była strzeżona
przez dwóch Czarnoksiężników Chaosu. Veilwalker wyciągnęła szurikenowy
pistolet. Delikatne naciśnięcie spustu, powabny ruch nadgarstka i już mogła
patrzeć jak dwóch Czarnoksiężników zatacza się, gdy pociski trafiły idealnie w
przerwy w pancerzach tak, by przeciąć ich tętnice szyjne. Przeciwnicy rozpadli
się w pył, a Veilwalker pospiesznie zaczęła inkantację. Energie wokół bramy
Pajęczego Traktu pulsowały i drżały, a runy po jej bokach błysnęły, gdy ziemia
się zatrząsnęła.
W
tym momencie walczący półbogowie pojawili się na skraju krateru. Guilliman i
Magnus, obaj mocno ranni, wciąż byli otoczeni przez garstkę Nietykalnych
kobiet. Pan Ultramaru odepchnął Magnusa zamaszystym ciosem Miecza Imperatora,
po czym ciął w klatkę piersiową posyłając tym samym Karmazynowego Króla na
stromy stok. Guilliman skoczył za nim, nie chcąc dać mu nawet szansy na
odzyskanie rezonu. Prymarcha wykorzystywał rezerwy swoich sił, aby przepchnąć
swojego brata w stronę bramy. Veilwalker rozpłynęła się w cieniu, gdy walczący
bracia zbliżyli się do niej. Nie przerwała jednak swoich inkantacji.
Magnus
przywołał śmiercionośną sferę energii Osnowy i cisnął nią na swojego brata. Prymarcha
Tysiąca Synów, odwrócony tyłem do bramy, wyczarował falę telekinetycznej furii
i użył jej do rzucenia masą zwłok Astartes – Lojalistów i Zdrajców – w
pozostałe Nietykalne. Kobiety zniknęły z oczu Arlekinki, a ich energie zgasły,
kiedy zostały pochowane pod makabryczną stertą umarłych. Sylandri, przerywając
inkantację, opuściła głowę w geście szacunku za ich poświęcenie.
Veilwalker
ruszyła naprzód, obawiając się zmiany Aktu Finałowego. Wtem, z rykiem
nienawiści i wściekłości, Guilliman uderzył. Władca Ultramaru rzucił się na swojego
brata, a płonące ostrze zatopiło się głęboko w piersi Karmazynowego Króla.
Złote płomienie buchnęły, a Magnus zawył z bólu. Uwolnił swoje moce w
niekontrolowanym psionicznym wybuchu, którego fala uderzeniowa uniosła się
ponad krater zwalając Sylandri z nóg.
Wybuch
mocy przewrócił Guillimana na plecy i posłał Magnusa z powrotem przez pulsującą
bramę. Sylandri miała jedną szansę, krótką chwilę, w której los mógł zostać
odmieniony. Jednak, z ostatnim słowem inkantacji, roztrzaskała kamień runiczny,
który rozżarzył się w jej dłoni. Brama do Pajęczego Traktu została raz na
zawsze zamknięta. Magnus ryknął po raz ostatni z wściekłości, kiedy zorientował
się, że został odcięty od Luny, swoich wojowników oraz brata i wygnany w
głębiny Wymiaru Labiryntu.
Z prochu w proch
„Bitwa nie jest zakończona, gdy Twój wróg zostanie pokonany. Musi zostać
całkowicie zmiażdżony, a każdy jego ślad i działania wymazane. Jego duch i jego
lud musi być złamany i nie do naprawienia. Tylko wtedy, gdy Twój wróg został
wykorzeniony w całości i spalony ze wszystkich stron historii, wojna jest
zakończona”
– Roboute Guilliman, Kodeks
Astartes
Guilliman
zatoczył się, kulejąc i krzywiąc z bólu pod tlącą się, poczerniałą zbroją.
Brama do Pajęczego Traktu została zamknięta nie pozostawiając żadnego śladu po
jego bracie. Czy Magnus został zniszczony? Guilliman miał taką nadzieję, ale
nie potrafił sobie tego wyobrazić. Nagły plan zwycięstwa Arlekinów był zbyt
prosty, a zniknięcie Magnusa zbyt gwałtowne. Prymarcha obejrzał się na Sylandri,
ale odkrył, że ona też gdzieś się rozpłynęła. Szybkie pytanie na Voxie
ujawniło, że reszta jej trupy również zniknęła, choć nikt nie potrafił
wytłumaczyć jak do tego doszło. Słuchając raportów swoich poruczników,
Guilliman zdał sobie sprawę, że bitwa była bliska końca. Nawet podczas walki z
bratem, Prymarcha starał się myśleć strategicznie i planował kolejne
posunięcia, więc w tej chwili, w ciągu zaledwie kilku sekund, zdołał przegrupować
swoich wszystkich pozostałych przy życiu wojowników.
Po
nagłym przybyciu Adeptus Custodes i Imperialnych Pięści, Krucjacie Terrańskiej
udało się wypędzić Tysięcznych Synów, a demony, które wezwał Magnus również
zniknęły –wygnane wraz z ich panem. Zdrajcy wyczuli ból swojego Ojca i pospieszyli
w stronę krateru, nie wiedząc, że brama została zapieczętowana. Starali się
uciec, ale wtedy Guilliman stanął na ich drodze.
Zmęczony
Prymarcha wyprostował ramiona i podszedł do krawędzi krateru. Wbudowany w jego
hełm auspex pokazał mu, gdzie dokładnie znajduje się reszta Zdrajców. Chociaż
Tysięczni Synowie byli okaleczeni, wciąż mieli siły by przebijać się przez
ostatnie, słabnące już szeregi Skitarii Belizariusza Cawl’a. Prymarcha starł
się ze Zdrajcami pozostawiając za sobą jedynie góry martwych ciał.
Ostatni
Tysięczni Synowie znaleźli się kilkaset terrańskich jardów od krawędzi krateru,
jednak szybko zostali ostrzelani przez siły imperium. Stłumiony grzmot
wystrzałów przeszedł przez Mare Tempestus, a niszczycielska salwa pochłonęła
Tysiąc Synów. W tym samym czasie Aldrik Voldus, Cypher, Greyfax, Belizariusz i
Święta Celestyna zaatakowali strzelając we wrogów od flanki. Miecze
energetyczne prześlizgiwały się przez zbroje niczym noże przez jedwab, a
poprzez chaos dumnie kroczył Prymarcha Ultramarines, który samą swoją
obecnością dawał wszystkim dookoła natchnienie do dalszej walki.
W
końcu bitwa została zakończona. Ostatni ze zdrajców, pozbawieni przywódcy i bez
możliwości ucieczki, zostali szybko rozerwani na części. Wirująca burza
księżycowego pyłu ustabilizowała się, gdy walka ustała. Lojalni wojownicy
uklęknęli wokół Prymarchy, a on pochylił się nad wbitym w ziemię mieczem czując
przerażający ból ciała i duszy.
Świat Tronowy
Po
bitwie na Lunie sprawy szybko uległy zmianom. Nowe statki zlatywały na
powierzchnię księżyca by zutylizować zwłoki Zdrajców, a agenci Inkwizycji i
zespoły Mechanicus Magi Xenotechnologii przeszukiwali pole bitwy. Pierwsi
dwoili się i troili, aby utrzymać wszystko w tajemnicy i izolacji, zaś Ci
drudzy spoglądali jak sępy na dezaktywowaną Eldarską bramę. Guilliman
zignorował ich wszystkich. Pozwolił Konsyliarzowi Imperialnych Pięści na
opatrzenie kilku ran, a następnie nalegał by pozwolono jemu oraz jego
towarzyszom kontynuować krucjatę. Nikt nie był na tyle głupi, by przeciwstawić
się żywemu Synowi Imperatora – tak naprawdę wielu, z wyjątkiem Custodes, nie
potrafiło wydusić nawet słowa w obecności Prymarchy – i dlatego jego żądania
wkrótce zostały spełnione.
Z
pustki wyłonił się ogromny lądownik o niezwykłym wyglądzie. Błyszczące złoto w
surowym świetle słońca przypominało dwugłowy, imperialny symbol Aquilli. Ze skrzydeł
wyskoczyły strumienie ognia, które spowolniły jego zejście i wylądował na
ciężkich szponach tuż za polem bitwy. Wojownicy Adeptus Custodes opuścili rampę
statku i dołączyli do swoich towarzyszy, którzy brali udział w bitwie na Lunie.
Guilliman i jego ocaleli wojownicy przeszli między nimi z wysoko uniesionymi
głowami kierując się do lądownika, którego zadaniem było dostarczenie ich na
Terrę.
Dopiero,
gdy rampa zamknęła się za nimi, a tlen został wtłoczony do pomieszczenia,
Custodes zdjęli hełmy i ukłonili się przed Guilimanem. Kiedy statek zadrżał i
uniósł się znad powierzchni Luny, kapitan Ty Adronitus wyjaśnił, że Guilliman i
jego wojownicy zostaną przetransportowani bezzwłocznie na Ziemię. Wylądują w
porcie Eternity Wall, a stamtąd będą podróżować jako część tryumfalnej parady
prosto do Pałacu Imperialnego. Najwyżsi Lordowie Terry oczekiwali, że Prymarcha
będzie chciał stanąć przed Złotym Tronem.
Guilliman
przystał na te ustalenia. On i jego wojownicy byli już zmęczeni ciągłymi
trudnościami, jakie musieli znosić od chwili wylotu z Macragge. Tak więc, gdy
lądownik przemknął z powierzchni Luny i skierował się w stronę Terry, Guilliman
i jego towarzysze zaczęli przyglądać się sobie nawzajem, próbując zliczyć
wszystkie straty, jakie Krucjata poniosła przez całą drogę. Nie potrafili
jednak oderwać wzroku od zapierających dech w piersiach widoków, których byli
świadkami.
Gdy
statek odleciał od Luny, orbitalne doki i stocznie Księżycowe rozpostarły się
przed nimi w całej swej przemysłowej świetności. Setki okrętów kosmicznych,
tysiące kuźni i platformy rozciągały się przez pustkę nad kredową powierzchną
Księżyca. Sama pustka roiła się od statków kosmicznych i wszelkiego rodzaju
obrony. Rozległe platformy bojowe wisiały groźnie, a na każdej z nich widniały
ogromne Katedry wielkości miasta. Monstrualny okręt Adeptus Ministorum dryfował
w ciemności kosmosu; w jego zimnych, ciemnych salach miliony wiernych zawodziło
modlitwy i samobiczowało się w imię Imperatora. Skanujące urządzenia krążyły po
niebiosach w ogromnej liczbie, rojąc się jak owady wokół ula. Wszystko jednak
było przyćmione przez gargantuiczny, ruchomy fort gwiezdny, który wisiał w
połowie drogi między Terrą, a Luną. Mobilna baza Imperialnych Pięści powróciła
już z Systemu Cadia, aby ponownie czuwać nad Stolicą, jak orzeł na gniazdem.
Daleko
w oddali, na skraju systemu widniał gniewny, czerwony blask Marsa i
towarzyszących mu orbitujących platform, tzw. Żelaznych Pierścieni. Będąc
bliżej Terry Guillimana zaniepokoił widok dryfujących wraków okrętów wojennych,
zarówno imperialnych, jak i tych zdrajców. Wyglądało na to, że bezlitosna wojna
zdążyła już dotrzeć do kolebki ludzkości.
Gdy
kogitatory poinformowały o rozpoczęciu ostatecznego zejścia, na ekranach
pojawiły się obrazy samej Terry. Był to olbrzymi gigant, którego zasoby
naturalne zostały zużyte wiele tysięcy lat temu. Oceany dawno się wygotowały, a
lądy pokryte były niekończącymi się miastami i piętrzącymi w górę kopcami.
Niepoliczalne światła paliły się na całej powierzchni planety, podczas gdy
makrostruktury i statuy filtrowały zatęchłe powietrze Świata Tronowego. W
ciemności wznosiły się iglice kosmo-portów, wśród których roiło się od mas
cherubów, satelit, radiolatarni oraz milionów statków transportowych
Administratum. Z każdej strony wznosiły się konstrukcje z szarego, złotego i
mosiężnego metalu, inkrustowane gotycką architekturą i wysadzane zimnymi,
elektrycznymi światłami. Serwoczaszki i cherubiny, transportowce i barki
wojenne, statki patrolowe Adeptus Arbites i dzwony Ministorum, wszystko to
zawirowało wokół lądownika przesłaniając blaknący mrok kosmosu.
Wreszcie,
transport Guillimana wleciał do doku na specjalną, osadzoną na uboczu platformę
portu Eternity Wall. Wylądowali na podium ze zniszczonego marmuru otoczonego ze
wszystkich stron zahartowanymi i mocno uformowanymi posągami, z których zwisały
płonące kadzidła. Wiele osób zebrało się z każdej strony, chcąc być świadkiem przybycia
Prymarchy. Serwo-chóry wyśpiewały hymny do Imperatora, podczas gdy autopisy
notowały każdą sekundę i każdy gest Guillimana. Dygnitarze Administratum i
Adeptus Terra, stając w jednym tłumie, zmieszali się z bombastycznymi kapłanami
Ministorum i ziemską szlachtą odzianą w krzykliwe stroje. Wszyscy zamarli w
pokłonie, gdy Roboute wynurzył się z transportowca.
Prymarcha
robił co w jego mocy, by się szczerze uśmiechnąć i przyjąć głośne modlitwy z
godnością i szacunkiem. Jednak jego umysł był jak jeden wielki wir – ostatnio
Guilliman widział Terrę przed tysiącami lat, a tam gdzie kiedyś była pracowita,
zaawansowana technologicznie chwała, teraz wszystko zostało pogrzebane w
groteskowych warstwach gotyckiej architektury, przemysłowego bezładu i
makabrycznej religijności.
Uczucie
smutku Prymarchy wzrosło, gdy on i jego sojusznicy zostali przeprowadzeni przez
masy ludzi i przeszli przez przepastną przestrzeń ponurych biur Administratum,
gdzie kolejki składających petycje ciągnęły się na dalekie dystanse. Mężczyźni
i kobiety, młodzi i starzy, wykrzykiwali swoje oddanie i płakali z radości na widok
Prymarchy, ale nawet jego obecność nie mogła wyciągnąć ich ze swoich miejsc w
kolejkach, do których ich przodkowie dołączyli kilkaset lat wcześniej, mając
nadzieję, że ich potomstwo pewnego dnia dotrze do celu.
Guilliman
i jego wojownicy, wciąż w towarzystwie Adeptus Custodes, wynurzyli się z tej
niemożliwie ogromnej budowli, aby znaleźć się na placu pełnym tłumów. Wszędzie
znajdowały się witrażowe okna, z których każde przedstawiało innego Prymarchę.
Guilliman dostrzegł Sanguiniusa z rozpostartymi skrzydłami. Był również dzielny
Wulkan, dzierżący ogromny młot. W końcu, uśmiechając się na widok braci,
Guilliman spojrzał na zniekształcony obraz samego siebie. Otulony światłem,
trzymał w jednej ręce kodeks Astartes, a w drugiej odciętą głowę rogatego demona.
Był przedstawiony jako gigant wśród wielbiących go tłumów. Kiedy tak patrzył to
słowa Fulgrima skierowane do niego podczas parady na Macragge odbijały się
echem w jego umyśle. Cała ludzkość czci go jak żywego Boga, a on nie może nic
na to poradzić.
Guilliman
i jego towarzysze przemierzali niekończące się ulice, drogi tranzytowe i
bulwary oraz uczestniczyli w procesjach. Minęli hordy wędrownych petentów i
kapłanów, bezimienne masy dronów i serwitorów Administratum oraz poszarpane
szałasy, w których biedni i okaleczeni pełzali, jak robactwo w ranie. Miliardy
obserwowały postępy procesji przechadzającej się przez mroczne serce królestwa
Imperatora. Wysokie wieże Pałacu stawały się co raz większe, a kilka godzin
później ogromna budowla zamigotała na horyzoncie. Przez dwa dni Guilliman i
jego sojusznicy podróżowali przez niekończące się tłumy i miejsca otoczone
ponurą grozą. Minęli arkady posągów Imperialnych Świętych, z których każdy z
nich był wielkości Tytana klasy Imperator. Podróżowali pod tytanicznymi
działami orbitalnych silosów obronnych, które przyćmiewały każdą broń, jaką
Guilliman kiedykolwiek widział.
W
końcu dotarli do Pałacu, przechodząc przez oszałamiająco wysoką bramę, na
której wyryto sceny aniołów walczących z demonami. Tam, zsiadając z
transporterów, Guilliman z przyjemnością udał się pieszo w okolice Wewnętrznego
Pałacu. Mijając kolejne bramy i czując się bardziej wyczerpanym przez powrót do
domu, niż kiedykolwiek przed bitwą, Guilliman pojawił się przed ostatnią bramą,
za którą znajdowała się Sala Tronowa samego Imperatora Ludzkości.
Przed Złotym Tronem
Złote
światło przesączało się przez ogromne witraże przedstawiające największe
wyczyny Imperatora. Niezliczone świece płonęły w tej przepastnej przestrzeni wypełniając
powietrze tłustym dymem, a z ust skulonych cherubinów dobiegały hymny. Kadzidła
wypalały się, a echo dzwonów synchronizowało się z głosami Kapłanów Ministorum,
którzy wygłaszali gniewne kazania. Tłumy tech-kapłanów mruczały w tech-lingwie
i kołysały się w kątach przy kogitatorach oraz urządzeniach, zaś pokutujący
szlachcice zwisali w złotych klatkach błagając patrolujących Custodes o litość.
Roboute
Guilliman przeszedł przez procesję, której masy pielgrzymów i petentów wyciągali
drżące dłonie, by dotknąć jego zbroi, kiedy przechodził. Wraz z nim szedł
Kapitan Cato Sicarius, wielki Mistrz Aldrik Voldus, kapitan Adronitus, tajemniczy
Cypher i jego Bracia Bitewni wraz z Belizariuszem Cawlem, Inkwizytor Greyfax i
Świętą Celestyną. Ta ostatnia postać nie była tak bardzo uwielbiana przez
tłumy, jak sam Guilliman, więc odstąpiła na bok, by móc zaoferować wszystkim
swoje błogosławieństwo. Za nimi maszerowali ostatni Bracia Bitewni z Krucjaty
Terrańskiej.
Guilliman
zatrzymał się u podnóża schodów i spojrzał w stalowe oczy Custodes. Ich
przywódca wystąpił naprzód. Trzykrotnie uderzając ozdobną włócznią o górny
stopień i przedstawiając się jako Kalim Varanor, zapytał w Wysokim Gotyku, kto
przybył przed salę tronową Imperatora Ludzkości.
Formalnym
tonem, Kapitan Adronitus przedstawił przywódców Krucjaty Terrańskiej, jednego
po drugim. Został przedstawiony cel Guillimana: audiencja u swojego ojca,
Imperatora. Powietrze pogrążyło się w napięciu, a miliony widzów wstrzymało
oddech, gdy dowódca Custodes zatrzymał wzrok na Prymarsze. Czy Kalim Varanor
podejrzewa zasadzkę? Czy zechce zakwestionować autentyczność Guillimana?
Dowódca
spojrzał na Robouta, a następnie ogłosił swój werdykt. Prymarcha będzie mógł
przejść sam do Sali Tronowej – wszyscy inni będą musieli zaczekać na zewnątrz.
Na
te słowa Cypher zesztywniał, a jego palce zaczęły błądzić w okolicach
pistoletów. Guilliman spodziewał się tej chwili. Zakapturzony Mroczny Anioł i
jego sprzymierzeńcy wywiązali się ze swojej części umowy i dali Guillimanowi
wolność w twierdzy. Mimo to Prymarcha nie był na tyle głupi, by bezgraniczne
ufać tak złowieszczej postaci. Mógł nie rozpoznać Cyphera, ale znał ostrze na
plecach Mrocznego Anioła. Nie mógł pozwolić na to w obecności ojca. Odsuwając
się na bok, Guilliman nakazał strażnikom Custodes zatrzymanie Cyphera i jego
wojowników. Ich obecność była zagadką, którą trzeba było rozwiązać.
Cypher
po raz pierwszy okazał emocje. Zawarczał z gniewu wyrywając pistolety z kabury,
po czym zawahał się przez jedną kluczową chwilę wyraźnie rozdarty pomiędzy
chęcią ucieczki, a pozostaniem. W tej sekundzie Custodes wyciągnęli swoje
włócznie, a Cypher i jego zwolennicy znaleźli się po środku trzeszczących
ostrzy. Powoli, z ponury wyrazem twarzy, Cypher schował broń, a następnie wraz
ze swoimi wojownikami uklęknął przed wszystkimi.
Ze
związanymi nadgarstkami, Mroczni Aniołowie zostali zaprowadzeni do najpilniej
strzeżonego więzienia. Jednak w ciągu zaledwie kilku krótkich godzin solarnych,
Cypher uciekł nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
Na
szczycie schodów, Adeptus Custodes rozstąpili się, by przepuścić Prymarchę.
Guilliman stanął samotnie przed ozdobnymi drzwiami, przytłoczony ich ogromem.
Pojedynczy gong poniósł się echem po komnacie, a pielgrzymom wyrwało się
zbiorowe westchnienie, gdy drzwi zaczęły się otwierać. Powoli i cicho, wysokie
drzwi otworzyły się do środka ukazując jedynie ciemność i wypuszczając mgłę z
tlących się kadzideł. Opary wiły się wokół kończyn Guillimana niczym węże i
rozlewały się po złotych schodach. Prymarcha wziął powolny, głęboki oddech i
wszedł do Sali Tronowej swojego ojca. Drzwi zamknęły się cicho za Guilimanem, a
on sam zniknął wszystkim z pola widzenia.
Minęły
solarne godziny, podczas których wojownicy Krucjaty Terrańskiej stali w
milczeniu przed drzwiami sali Tronowej. Zachwycone mruczenie wśród tłumów
zamieniło się w żarliwą modlitwę, a petenci ruszyli naprzód, by poznać kapitana
Cato Sicariusa oraz Wielkiego Mistrza Voldusa. Święta Celestyna i Inkwizytor
Greyfax wybrały tą chwilę by odejść: pierwsza by szerzyć swoje
błogosławieństwa, a druga by po raz pierwszy od wielu standardowych wieków
zgłosić się do przełożonych z Ordo Hereticus.
Pałac
Imperialny nie miał naturalnych cykli dnia i nocy, a niebo Terry ginęło wśród
miazmaty sztucznego światła i wirujących chmur zanieczyszczeń. Lumisfery w
Pałacu przyciemniały tworząc sztuczne wrażenie nocy. Petenci kulili się przy niewielkich
źródłach światła, wciąż intonując modlitwy za Prymarchę. Wielu z nich kładło
się na stosach wyświechtanych szmat, podczas gdy Ultramarines nadal czuwali u
podstawy schodów, oczekując powrotu ojca.
Dopiero,
gdy lumisfery ponownie się rozświetliły zapowiadając nowy dzień, drzwi w końcu
się otworzyły. Gęsta mgła wylała się z zewnątrz, a z zimnego blasku wyłonił się
Roboute Guilliman.
Wyraz
twarzy Prymarchy był nieodgadniony, kiedy schodził po schodach, aby dołączyć do
swoich wojowników. Tłumy krzyczały z przerażenia i lęku, błagając Guillimana o
oświecenie. Zamiast tego Guilliman zebrał wokół siebie swoich Astartes i
polecił dowódcy Varanorowi, zbliżenie się. Prymarcha zażądał natychmiastowego
zgromadzenia Wysokich Lordów Terry, stwierdzając, że zamierza powrócić do
swojego stanowiska w tej czcigodnej radzie. Roboute Guilliman ponownie zostanie
Lordem Dowódcą Imperium.
O
swoim spotkaniu w Sali Tronowej powiedział tylko tyle, że dostał odpowiedzi,
których oczekiwał. Było wiele do zrobienia, ponieważ zagrożenie ze strony
Chaosu nieustannie wzrastało, ale Guilliman wiedział, co należy zrobić.
Podczas
następnych dni Prymarcha cały czas był w centrum wydarzeń. Zwrócił się do
Wysokich Lordów w Senatorium Imperialis, domagając się osobistego mandatu
Imperatora, gdy siłą usunął kilku z nich i zastąpił ich wybranymi przez siebie
osobami. Guilliman ostrzegł Lordów przed „mknącym mrokiem”, strasznym
zjawiskiem Osnowy, które nawet teraz pożerało galaktykę. Wojna z Mrocznymi
Bogami wkraczała w nową fazę, bardziej desperacką i zgubną niż kiedykolwiek w
historii ludzkości. Wielka Rozpadlina została otwarta.
Rosnąca
fala astropatycznego cierpienia, która docierała już do Terry, potwierdzała
słowa Prymarchy. Cadia była dopiero początkiem. Od spustoszonego Sektora Fenris
i zaatakowanego przez orków Armageddonu, do systemów Attila i Balor – wszyscy
poczuli pazury chaosu i nowe szczeliny Osnowy dzielące pustkę. Całe sektory
Imperium pogrążyły się w ciemności, podczas gdy inne donosiły o napadach hord
zielonoskórych, agresywnych flot Tau lub nieśmiertelnych Nekronów. Heretyckie
kulty Chaosu i zbuntowani Psionicy jednoczyli się w miliardach, a każdy świat
imperialny wydawał się teraz palić w ogniu niekończącej się galaktycznej wojny.
Roboute
Guilliman przysiągł jednak, że nie skuli się za murami Terry i nie będzie
czekał, aż kaci ludzkości przyniosą śmierć pod jego drzwi. Wyjdzie zaś między
gwiazdy i spotka się z wrogiem w imieniu Imperatora, tak jak robił to zawsze.
Imperium zjednoczy się na nowo w obliczu wzajemnej anihilacji i podejmie walkę
z mutantem, zdrajcą, xeno i heretykiem. Tak rozkazał Roboute Guilliman, a tym
samym, nawet gdy burze Osnowy szalały, a Astronomican usiłował przebić się
przez ich czarne chmury, ogromne armie i armady zostały podniesione w liczbie
nie widzianej od czasów Wielkiej Krucjaty, która utworzyła Imperium dziesięć
tysięcy lat wcześniej.
KRUCJATA INDOMITUS
Atakujący: Imperium Człowieka
Obrońca: Chaos i różne siły xenos
Przywódca atakujących: Roboute Guilliman
Przywódca obrońców: Abbadon Profanator i inni
Data: około 999.M41 – około 111. M42 (zniekształcenia czasowe
powodują, że wszystkie daty są niedokładne)
Skala: Galaktyka
Scena: Droga Mleczna
Siły atakujących: Zakon Primaris, Astra Militarum, Flota Imperialna,
Adeptus Custodes, Siostry Ciszy, Imperialne Pięści i inne zakony Adeptus
Astartes
Siły obrońców: różne siły chaosu oraz xenos
Straty atakujących: Nieznane, liczone w milionach
Straty obrońców: Nieznane, liczone w dziesiątkach milionów
Status: Zwycięstwo Imperium
Krucjata Indomitus
Krucjata Indomitus była trwającą kilka stuleci,
imperialną krucjatą prowadzoną przez Lorda Dowódcę Imperium – Robouta
Guilliman’a, w okresie znanym jako Noctis Aeterna (łac. „wieczna noc”) na
początku 42. Tysiąclecia. Jej celem była obrona i odzyskanie tych rejonów Imperium
Człowieka, które były zagrożone przez rosnące Siły Chaosu i groźby xenos,
takich jak Orkowie, Tau, Drukharii i Tyranidzi. Krucjata trwała na początku
drugiego wieku 42. Tysiąclecia i zakończyła się bitwą pod Raukos. Guilliman,
podczas wiekopomnego przemówienia, ogłosił zakończenie krucjaty, jednocześnie
rozpraszając jej członków po całym Imperium, w celu umocnienia innych światów,
które od tamtego momentu zostały zasilone przez nowe zakony Adeptus Astartes.
Po krucjacie, Imperium zdołało się ustabilizować przed
nadchodzącym, nieuchronnym upadkiem w obliczu niezliczonych zagrożeń.
Zakończenie krucjaty wciąż nie było ostatecznym zwycięstwem nad siłami, które
nadal dążyły do eksterminacji rasy ludzkiej. Po formalnym zakończeniu krucjaty,
Guilliman wrócił do Królestwa Ultramaru. Spotkał tam swojego brata, Prymarchę
Mortariona, Demonicznego Księcia Nurgla, który pragnął dołączyć Ultramar do
kolekcji światów podlegających Panu Zarazy, które zostały zajęte podczas tzw.
„Wojen Plagi”.
Historia
Gdy wybiła najczarniejsza godzina, a los Imperium wydawał
się być na łasce wrogów, pojawiło się pojedyncze światło – samotna latarnia po
środku pogrążonej w ciemności galaktyce. Było to wybawienie, które Roboute
Guilliman nazwał Krucjatą Indomitus – zgromadzenie ogromnej koalicji sił
imperialnych, które podjęły walkę z wrogiem i przyniosły odłamek nadziei setkom
oblężonych planet.
Druga bitwa
o Terrę
Po upadku Notcis Aeterna i powstaniu Wielkiej Szczeliny,
obywatele wielu imperialnych światów patrzyli z przerażeniem na to co jeszcze
może zstąpić z gwiazd. Jednak nie wszyscy byli zastraszeni, niektórzy starali
się opuścić odizolowane planety i ponownie połączyć się z resztą Imperium. W
następstwie najgorszych Burz Osnowy, które na zawsze zapisały się na kartach
historii, przeprowadzono kilka ekspedycji, w tym Krucjatę Aquilla, jako próbę
odzyskania Sektora Donlarów. Niewiele z tych przedsięwzięć jednak odniosło
sukces, a niektóre, jak niefortunna Krucjata Charona, okazały się
katastrofalne.
Podczas gdy Mrok otulił całe segmenty galaktyki, Roboute
Guilliman doskonalił strategię na Świętej Terze. Po zakończeniu Krucjaty
Terrańskiej Prymarcha stanął przed Złotym Tronem, co pozwoliło mu w końcu
odnaleźć w sobie poczucie celu. Niedługo po tym, jak Najwyżsi Lordowe Terry
ogłosili go Lordem Dowódcą Imperium, Guilliman zebrał siły i zwołał potężną
armadę. Kiedy siły Krucjaty Indomitus zebrały się, włączając w to nowych
Primaris Marines, operacja Guillimana została przerwana przez demoniczne sługi
Boga Khorna, które wynurzyły się z nagłej Burzy Osnowy. Podczas, gdy wielu
wpadało w panikę, Prymarcha sam poprowadził kontratak w tzw. Drugiej Bitwie o
Terrę. Nikt nie mógł stanąć naprzeciw Płonącego Miecza Imperatora, a razem z
Adeptus Custodes, Siostrami Ciszy i wieloma kompaniami Ultramarines zagrożenie
płynące od Khornistów zostało rozgromione a demony odesłano z powrotem do Empireum.
Zgromadzenie
Na Terze, część Adeptus Custodes i Sióstr Ciszy
zobowiązali się dołączyć do nowej Krucjaty pod przywództwem Guillimana. Nie
byli jednak sami – na Marsie, Arcymagos Dominus Belisariusz Cawl otworzył swoje
zapieczętowane krypty, ukazując owoce jego najdłuższej pracy – zakon „Założenie
Ultima”. Cawl dołączył do krucjaty razem ze swoim frachtowcem
„Zar-Quaesitorem”, czyli okrętem klasy ark-mech, który na swoim pokładzie
posiadał ogromną liczbę wciąż zahibernowanych żołnierzy Primaris Marines.
Arcymagos na swój pokład wziął również kilka armii Skitarii i Legio Cybernetica
oraz Rycerzy z Domu Taranis. Z powodu licznych Burz Osnowy, zasięg
astropatycznych chórów Terry został znacznie zmniejszony, jednak mimo to wielu
lojalnych obrońców Imperium otrzymało wezwanie i dołączyło do Krucjaty. Były to
przede wszystkim szeregi sił Astra Militarum i wiele Zakonów Astartes. Nikt
jednak nie zgłosił się szybciej, niż zdumiewające Imperialne Pięści. Aby
przetransportować wszystkich chętnych żołnierzy Imperium, przybyła połowa
dostępnej imperialnej Floty Marynarki Wojennej. Później, w drodze do wielu
miejsc, do Krucjaty dołączyły dodatkowe siły, które połączyły się, chyląc głowę
przed żywą legendą, którą był Prymarcha Ultramarines.
Niesienie światła Imperatora
Astronomicon
wciąż był niestabilny, więc członkowie Krucjaty Indominus ryzykowali tylko
krótkimi lotami przez Osnowe, czyszcząc system za systemem. Tam, gdzie można
jeszcze było ocalić świat, Guilliman wysyłał całą potęgę swoich armii. Hordy
demonów zostały wyparte z Gathalamor, Systemu Drogos i świata Tallarna. Cała
ludność Ofelli VII została uwolniona od zniewolenia przez Tyrana Niebieskiego
Płomienia, niestety Większy Demon uciekł przed sprawiedliwością. Splugawiona
Bestia, która pochłonęła Caster, starła się w bitwie z samym Prymarchą i mimo
że potwór górował nad Guilimanem, to właśnie Syn Imperatora wyszedł z bitwy bez
szwanku. Samo słowo, które niosła Krucjata, wystarczyło, by stłumić bunt na
Necromundzie.
Zanim siły Imperium dotarły do Catachanu, wszyscy
wyznawcy Mrocznych Bogów zostali pokonani przez lokalne pułki Astra Militarum.
Krucjata zatrzymała się tam, aby wzmocnić siły i odpocząć przed kolejną
wyprawą. Pomimo ciężkich strat, które były owocem poprzednich bitew, gdy
Krucjata wylatywała z Catachanu, sama w sobie liczyła więcej osób, niż na
początku, kiedy opuszczała Terrę.
Gdy Krucjata Indomitus realizowała swoje cele poza Terrą,
najgorsze skutki działania Noctis Aeterna były już dostrzegalne w wielu
sektorach. Mimo że Burze Osnowy wciąż wypływały z Wielkiej Szczeliny, Światło
Imperatora powoli wypalało bezkształtny mrok, który „zatopił” południową część
galaktyki. Wielu obywateli, którzy przeżyli okrutny ucisk demonicznych
oprawców, dostrzegło korelację między tymi dwoma zdarzeniami. Ci, którzy
dostrzegli Prymarchę, szeptali, że widzieli samego Imperatora a legendy ze
złotego wieku po raz kolejny zaczęły krążyć pomiędzy zwykłymi cywilami. Chóry
astropatów niosły wesołą nowinę, napełniając nadzieją ludzi na planetach,
których losy dotychczas były przesądzone.
Jednak
nie wszystko kończyło się triumfem i chwałą. Krucjata dotarła do wielu światów,
których nie można już było ocalić. Tam, gdzie nie było nadziei, Guilliman szukał
zemsty. Nie dało się ocalić Świata Kopca Bhundara przed toczącym go spaczeniem,
ale po wypaleniu oczyszczającym ogniem, skażenie z Osnowy nie rozprzestrzeniało
się dalej. Demoniczne rytuały, odprawiane na szczycie ruin Świątynnego Świata
Gloriphii, nie zostały tylko powstrzymane, ale wręcz unicestwione, tworząc
koryta rzeczne wypełnione demoniczną krwią. Jednak nie wszyscy mogą zostać
pomszczeni. Walka w pewnym momencie spadła na Secundus Terra, gdzie Krucjata
została zwabiona przez podstępny Legion Alfa. Chociaż było to bolesne,
Guilliman podjął trudną decyzję, by wycofać się i ominąć cały system
Primagenesis – nie chciał wpędzać krucjaty w długą i męczącą wojnę, która była
poza priorytetowym celem. Dalsza eksploracja Krucjaty potwierdziła, że wciąż istnieją
systemy gwiezdne, w których niepoliczalna ilość obywateli Imperium pozostała w
niewoli Mrocznych Bogów. Była to gorzka i smutna rzeczywistość dla Robout’a
Guillimana, wiedział bowiem że jeżeli nawet zostawi część swojego zakonu
Ultramarines, nie będzie miał możliwości uratowania wszystkich tych ludzi.
Nasiona nadziei
Gdy Krucjata Indomitus przeniknęła w głąb galaktyki,
Arcymagos Cawl nie zaniechał swojej pracy. Zamknięte w labiryntowych ładowniach
Zar-Quaesitora, tysiące Pierwszych Primaris Marines – niektórzy z zupełnie
nowych Zakonów, a inni wyznaczeni jako wzmocnienie istniejących – zostali
przebudzeni ze stazy i przygotowani do dołączenia do walki. Na porytym bliznami
walki Świecie Rynn, przybycie Krucjaty pomogło przełamać demoniczne legiony
Księcia Rhaxora. Po zakończeniu walk, wojownicy Szkarłatnych Pięści byli
zszokowani widokiem Prymarchy, tak samo Primaris Marines, których skład
genetyczny był bliski ich Prymarchy, Rogalowi Dornowi. Za swój surowiec Cawl
wybrał wojowników z Terry, zabierając ich kilku, zaraz po tym, jak Imperator stworzył
oryginalne Imperialne Pięści. Rzeczywiście, niektórzy Primaris byli trzymani w
stazie od czasów Wielkiej Krucjaty a kilku z nich pamiętało jeszcze widok
samego Rogala Dorna.
Wielu mistrzów zakonnych powitało swoich braci Primaris,
chętnie przyjmując ich do swych szeregów. Inni zaś patrzyli na nich jak na
stworzenia, z podejrzliwością lub jawną wrogością, twierdząc że praca
Imperatora nigdy nie powinna zostać powielona przez zwykłych śmiertelników.
Na szczęście, elitarni strażnicy Imperatora – Adeptus
Custodes – wystąpili naprzód, aby wstawić się za Cawlem. Stwierdzili, że pomysł
powstania Primaris Marines, był wolą Imperatora. Jako „Heraldowie Złotego
Tronu” towarzyszyli krucjacie Guillimana a ich obecność pomogła, nawet
najbardziej tradycjonalnym Zakonom, zaakceptować wojowników Primaris w swoich
szeregach. W końcu nikt nie powinien odrzucać daru prosto z ręki samego
Imperatora Ludzkości.
Członkowie Krucjaty wielokrotnie widzieli sceny, kiedy Primarinsi,
członkowie Zakonu Założycieli Ultima, zostawali dołączani do innych zakonów.
Było to niczym spotkanie braci, rozdzielonych w chwili narodzin. W czasach
Wielkiej Ciemności, siła nowych, „transludzkich” wojowników została przyjęta z
ulgą. Takie niezwykłe spotkania powtarzały się na wielu światach Astartes, w
tym: Chogoris, Ultramarze i Baal’u, gdzie Krucjata przybyła wspomóc Synów
Sanguiniusa, którzy dzielnie stawiali czoła Tyranidzkiej Flocie Lewiatan. Było
to w czasie, który został nazwany „Dewastacją Baala”.
Pomimo licznych sukcesów i przebrnięcia przez nękający
galaktykę Mrok, Krucjata Indomitus powoli zaczęła się kruszyć. Kiedy ogromne
ładownie Zar-Quaesitora zostały w końcu opróżnione, Arcymagos Cawl wycofał się.
Miał on o wiele więcej sekretnych krypt, które wymagały aktywacji w celu
ukończenia tworzenia Założenia Ultima. Po wdrożeniu, nowe Zakony Primaris, na
cześć wygranej, pozostali na Światach Astartes a niekiedy nawet zasiedlały nowe
planety, które miały stać się ich centralnymi ośrodkami. W ten sposób, Krucjata
nie tylko uwolniła liczne światy spod tyranii Mrocznych Potęg, ale także
wzmocniła ich obronę przed kolejnymi atakami, które z pewnością, prędzej czy
później, nadejdą. Ostatecznie, Roboute Guilliman nie mógł już dłużej zwlekać z
odpowiedzią na niepokojące sygnały, płynące prosto z jego własnego domu –
Królestwa Ultramar, który był ponownie oblegany. Wszystkie ich triumfy były
zaledwie przebijającym się przez mrok, snopem światła. Liczne kampanie nie
mogły dotrzeć do wszystkich zagrożonych planet – jednak był to dopiero
początek. Powiada się, że to właśnie Krucjata Indomitus dała ludzkości nadzieję
na przetrwanie i siły do dalszej walki.
Krucjata Indomitus osiągnęła swój ostateczny cel o świcie
drugiej dekady 42 Millenium. W następstwie zwycięstwa nad Raukos, Guilliman
postanowił zakończyć krucjatę w takim sam sposób, jak zrobił to Imperator na
Ullanorze. Podczas ceremonii obecnych było 20 000 Primaris Marines,
40 000 zwykłych Astartes, 3 zakony Sióstr Bitwy, Legiony Skitarii, Tytani,
Imperialni Rycerze, Adeptus Custodes, Siostry milczenia i dwa miliony kobiet
oraz mężczyzn wchodzących w szeregi Astra Militarum wraz z całą flotą.
Prymarcha ogłosił swoją decyzję o rozproszeniu krucjaty po całym Imperium, a
następnie zwrócił się z prośbą o pomoc Królestwu Ultramar, które było oblegane
przez siły Zdradzieckiego Legionu Mortariona – Straż Śmierci, sługi Nurgla.
Znane Kampanie
·
Bitwa o
Lwią Bramę – Roboute Guilliman pokonał ogromny, demoniczny atak sił
Khorna na Pałac Imperatora. Po bitwie pod Bramą Lwa, niekiedy zwaną
nieoficjalnie „Drugą Bitwą o Terrę”, Najwyżsi Lordowi Terry zorientowali się,
że żadne miejsce w Imperium nie jest bezpieczne przed napaścią ze strony
Arcy-wroga.
·
Dewastacja
Baal’a – dzięki pojawieniu się Krucjaty Indomitusa, Krwawe Anioły
odniosły sukces przy odpieraniu ataku Floty Lewiatan, na ich ojczystym świecie
Baal. Pozostała część tyranidzkiej floty jest w dużej mierze pochłaniana przez
Burze Osnowy i wielki atak demonów Khorna, prowadzony przez starożytnego
przeciwnika Legionu Krwawych Aniołów – Krwiopijca Ka’bandha.
·
Bitwa pod
Raukos – bitwa pod Raukos była dwuetapowym atakiem na świat
108/Beta-Kalapalus-9.2 i szczelinę, znaną jako „wąwóz Raukos”. Siły lojalistów
szybko pokonały sprzymierzone Legiony Zdrajców – w tym Głosicieli Słowa i
Czarny Legion. To zwycięstwo oznaczało koniec Krucjaty Indomitus i początek
udziału Robouta Guillimana w Wojnach Plagi.
Bitwa pod Lwią Bramą
Data: późne M41/wczesne M42
Lokalizacja: Terra
Rezultat: Zwycięstwo Imperium
Siły Imperium pod
przywództwem Robouta Guilimana oraz Kapitana Trajanna Valorisa:
– Primaris
Marines
– Adeptus
Custodes
– Siostry
Ciszy
– Szarzy Rycerze
– Gwardia Imperialna
Straty: Duże, przynajmniej 2.000 Custodes
Siły Chaosu pod
przywództwem krwiopijców Khorna:
– 88 demonicznych kohort
Straty: Nieznane
Bitwa
o Lwie Wrota, znana również jako Bitwa o Lwią Bramę lub nieformalnie jako Druga
Bitwa o Terrę, była drugim poważniejszym atakiem na Terrę od czasu utworzenia
Imperium. Odbywająca się ponad dziesięć tysięcy lat po pierwszym oblężeniu,
nagła, ale krótka inwazja Chaosu miała miejsce podczas XIII Czarnej Krucjaty.
Po
zniszczeniu Cadii i zmartwychwstaniu Roboute’a Gulimana, narodziła się Wielka Rozpadlina.
Ta nowa, katastrofalna łza w rzeczywistości podzieliła większość Imperium i
sprawiła, że podróż przez Osnowę oraz komunikacja Astropatyczna były niemal
niemożliwe. Z Wielkiej Szczeliny wylały się Siły Chaosu, które pochłonęły wiele
światów. Terra, miejsce narodzin ludzkości i stolica Imperium, również poczuła
gniew Bogów Chaosu. W świetle przesłoniętego przez „Ciemność” Astronomicanu,
Burze Osnowy mogły teraz tworzyć się bezpośrednio nad samą Terrą.
Szaleństwo
wkrótce wybuchło na powierzchni Terry. Zatrzymanie międzygwiezdnego transportu
sprawiło, że wiele dzielnic w zatłoczonych miastach pokryło się głodem, a wiele
innych zostało pokonanych przez mroczne energie, które płynęły przez planetę
zamiast światła Astronomicanu. Siły Arbitratorów i Gwardii Imperialnej nie były
w stanie poradzić sobie z tą niestabilnością. Nawet oddziały uderzeniowe
Custodes i Imperialnych Pięści nie były w stanie odeprzeć fali napierającej na
mury Pałacu. Widząc co nadchodzi, imperialny dowódca, kapitan Trajann Valoris
wezwał Siostry Ciszy i poprosił o pomoc Tytana.
Khorne,
nieświadomy planów swoich braci-bogów i spragniony udowodnienia swojej
wyższości, uderzył w Terrę. Kultyści Chaosu i ich sługi, które opanowały tereny
miast Terry, przeprowadzały masowe mordy i składały ofiary z gwardzistów,
ofiarowując serca Bogu Krwi. Burze Osnowy otworzyły się nad niebem Terry, z
którego wylało się osiemdziesiąt osiem demonicznych kohort. Demoniczna horda
natychmiast przeniosła się do Pałacu Imperialnego i zaatakowała Bramę Lwa. Mimo
dziesięciu tysięcy lat bezczynności, obrońcy Pałacu wciąż potrafili stawić
opór, jednak nie byli w stanie w nieskończoność powstrzymywać demonicznego
przypływu. Lwia Brama prawdopodobnie upadłaby, gdyby nie nowo odrodzony Roboute
Guiliman , teraz Lord Dowódca Imperium. Świeżo po walce z Magnusem Czerwonym w
bitwie pod Luną, Guiliman poprowadził kontratak wraz z Primaris Marines,
zwykłymi Astartes, Adeptus Custodes oraz Siostrami Ciszy z Luny. Udało się im pokonać
siły Chaosu zanim dotarły do Bramy Wieczności. Khorne był tak wściekły, że
ośmiu Krwiopijców, którzy prowadzili atak, zostało całkowicie zatraconych.
Choć
kapitan Trajann Valoris poprowadził blisko cztery tysiące Custodes do bitwy, to
ponad ich połowa została zabita przez demony. Bitwa o Lwią Bramę była
imperialnym zwycięstwem, ale mimo to wstrząsnęła Lordami Terry, którzy w końcu
zdali sobie sprawę, że stolicy nie można już uważać za nie do zdobycia.
Dewastacja Baala
Atakujący: Tyranidzka Flota Lewiatan
Obrońcy: Krwawe Anioły/Krwawy Legion Khorne
Dowódca atakujący: Swarmlord
Dowódcy Obrońców:
– Dante, dowódca Krwawych Aniołów
– Kapitan Raxiatiel (zabity w bitwie)
– Kapitan Zedrenael (zabity w bitwie)
– Kapitan Sendroth (zabity w bitwie)
– Mistrz Zakonny Gabriel Seth
– Kronikarz Scaraban
– Mistrz Zakonny Ercon z Krwawych Ostrzy
– Mistrz Zakonny Erden Cleeve ze Złotych Synów (zabity
w bitwie)
– Mistrz Zakonny Follordark z Wysokich Aniołów (zabity
w bitwie)
– Mistrz Zakonny Kaan z Karminowych Ostrzy (zabity w
bitwie)
– Sierżant Hajjin z Karminowych Ostrzy
– Castellan Zargo (zabity w bitwie)
– Mistrz Kuźni Quaeston z Pijących Krew
– Prymarcha Roboute Guilliman
– Krwiopijec Ka’Bandha
Data: około 999.M41 (trwające anomalie
uniemożliwiły podanie precyzyjnej daty)
Skala: Obrona planety
Miejsce: Baal
Siły atakujących:
– Flota Lewiatan
– setki tysięcy statków ula
– miliony tyranidzkich bio-form
Siły obrońców (około
29 000 Kosmicznych Marines):
– Krwawe
Anioły
– “Flesh
Tearers”
– Pijący Krew
– Karminowe Ostrze
– Angels Encarmine
– Anioły Excelsis
– Krwawe Miecze
– Straż Charcica
– „Sable Brotherhood”
– Anioły Światła
– „Flesh Eaters”
– Rycerze Krwi
– Złoci
Synowie
– “Angels
Penitent”
– “Sanguine
Host”
– Chwalebne Anioły
– Płonąca Krew
– Bracia z Jaradu
– Krwawe Skrzydła
– Czerwone Skrzydła
– Anioły Cynoberu
– Legion Potępionych
– Exsanuinators
– siły Primaris Marines z Krucjaty Indomitus
– Krwawy Legion Khorna
– 21 Barek Bitewnych
Straty atakujących: całkowite wyeliminowanie wszystkich
tyranidzkich bio-form.
Straty obrońców: co najmniej pięciu Mistrzów
Zakonnych i trzy Zakony.
Status: pyrrusowe zwycięstwo Imperium
Dewastacja
Baala, zwana także Bitwą o Baal to, jak dotychczas, największe starcie z Flotą Lewiatan
na ojczystym świecie Krwawych Aniołów. Bitwa toczona około 999.M41 była częścią
Trzeciej Wojny Tyranidzkiej oraz jedną z kluczowych bitew Krucjaty Indomitus. Z
powodu czasowych zniekształceń, spowodowanych powstaniem Wielkiej Szczeliny,
dokładna data bitwy cały czas jest kwestionowana; z punktu widzenia czasu
Terry, walka mogła trwać wiele ziemskich lat, jednak dla jej uczestników trwała
zaledwie kilka solarnych tygodni.
Mimo
ciężkich strat, Krwawe Anioły i ich sojusznicy ostatecznie zwyciężyli, nie
tylko ze względu na szybką interwencję ze strony Krucjaty Indomitus, ale
również dlatego, że w momencie powstania Wielkiej Szczeliny, starożytny wróg
Krwawych Aniołów – Krwiopijec Ka’Bandha – poprowadził ogromny legion demonów Khorna przeciwko
Wielkiemu Pożeraczowi na Baal Prime. Podczas gdy Krwawe Anioły, ich
sprzymierzeńcy oraz Primaris Marines z Krucjaty Indomitus oczyścili Baala z
inwazji Tyranidów, demony zniszczyły znajdujące się na orbicie największe skupisko
pozostałych form życia xenos. Demony pozostawiły jedynie górę tyranidzkich
czaszek w kształcie ośmioramiennego symbolu Ka’Bandha.
Przyczyny
ten interwencji, przeprowadzonej przez jednego z największych sług Khorn’a
pozostają nieznane, a przede wszystkim wielce niepokojące dla Krwawych Aniołów.
Historia
W ostatnich dniach 41M, największa
zarejestrowana w dziejach flota Tyranidów, zstąpiła na Baala, ojczystą planetę
Astartes z zakonu Krwawych Aniołów oraz na jej bliźniacze księżyce – Baal Prime
i Baal Secundus. Bitwa, która musiała zostać stoczona, okazała się najkrwawszą
i najdroższą bitwą w całej szlachetnej historii synów Sanguiniusa.
Tarcza Baala
Informacje o zniszczeniu Osłony
Cryptan dotarły do Baala w roku 998.M41. Dowódca Dante bezzwłocznie wprowadził
w życie plany obrony macierzystego świata Krwawych Aniołów, pomimo braku wielu
oddziałów szturmowych, które były już pochłonięte walką z mniejszymi flotami
Lewiatana w „Czerwonej Bliźnie”.
Tymczasem
obrona Baala i jego księżyców została wzmocniona; niepokonane fortece wznosiły
się ponad piaski a braki wojowników zostały uzupełnione przez inne Zakony.
Jednak wciąż nie wydawało się to wystarczające, ponieważ zbliżająca się flota
była praktycznie niepoliczalna a wróg w niewytłumaczalny i zatrważająco szybki
sposób uczył się słabości swojej ofiary.
Wiedząc,
że konsumpcja Systemu Cryptus otworzy bramy do niepowstrzymanej tyranidzkiej
inwazji na Baala, dowódca Dante podjął działanie. Na czele potężnej siły
uderzeniowej, zwanej później Kampanią Cryptus, która składała się z 1. i 2.
Kompanii Krwawych Aniołów, Brata Corbulo, Kapitana Kareana i głównego
Kronikarza Mephistona, Dante udał się do Systemu Cryptos. To potężne wsparcie,
które dzięki szybkiej interwencji dotarło na czas, wyzwoliło tamtejszych
imperialnych obrońców i pozwoliło uniknąć całkowitej katastrofy. Jednak
nadchodząca wojna, która nastąpiła niebawem była niewiarygodnie brutalna,
zarówno dla imperium, jak i dla xeno.
Krwawe
Anioły zostały ostatecznie zmuszone do uwolnienia Magnowitrum, czyli
starożytnej broni rasy Nekrontyrów. Z jej pomocą unicestwili cały System
Cryptus wraz z pędzącą na niego flotą Splinterów. Dante wiedział, że
Tyranidzi zostali zwolnieni, ale nie
zatrzymani. Nakazał więc swoim żołnierzom powrót na Baala – chciał by jego
Legion walczył o przetrwanie na swoim macierzystym świecie.
Desperackie środki
W
pierwszych dniach 999.M41 System Baal został wzmocniony jak nigdy dotąd.
Odpowiadając na wezwanie Dante’go, na Baal przybyło kilka uzupełniających
Zakonów a floty Krążowników i Barki Bojowe zaczęły gromadzić się wokół Baala i
jego księżyców. Mimo to, gdy puste ekrany Auspex zapłonęły czerwonym światłem,
zwiastującym pojawienie się run kontaktowych, a szeroka na dziesięć tysięcy
kilometrów fala chityny i obcych ciał wbiła się w system Baala, wydawało się
mało prawdopodobne, aby ta obrona wystarczyła.
Gdy
Tyranidzi poczęli się zbliżać, dowódca Dante i jego najbliżsi porucznicy
autoryzowali procedury, które w innych czasach byłyby nie do pomyślenia. Cenne
rezerwy geno-ziarna Krwawych Aniołów zostały usunięte z krypt a następnie
przetransportowane na ściśle chroniony okręt.
W tym
samym czasie, tysiąclecia tradycji zostały odrzucone na bok, gdy Legion
Krwawych Aniołów zaczął gromadzenie wszystkich zdolnych ludzi do obrony, nawet
tych, którzy pochodzili z koczowniczych plemion Baal Prime i Baal Secundus. Młodzi
ludzie zostali uzbrojeni, a następnie przewiezieni do Arx Angelicum. Tam
utworzyli garnizony obronne, których siła miała na celu powiększenie potęgi
Synów Sanguiniusa. Co najmniej czterdzieści tysięcy młodych ludzi zebrało się w
ten sposób ze świadomością, że jeżeli przeżyją, z pewnością udowodnią, że są
godni wstąpienia w szeregi Zakonu Astartes. Jednakże o ludziach z plemion,
którzy przeżyli, mówi się niewiele. Mieli być tylko masą, która będzie w stanie
powstrzymać mniejsze natarcie Tyranidów. Żaden z Astartes nie oczekiwał, że
ludzie Ci przetrwają nadchodzący horror. Wiedząc, że los jego Zakonu, a być
może także samego Imperium, spocznie na obronie Baala, Dante wysłał wezwanie do
wszystkich Zakonów Uzupełniających: powiedział o zbliżającej się zagładzie
macierzystego świata ich ojca, Sanguiniusa. Na tą wieść wszyscy przybyli nieść
pomoc Krwawym Aniołom; począwszy od okrutnych „Flesh Tearers” do szlachetnych
Pijących Krew. Pojawili się nawet dzicy wojownicy Karminowych Ostrzy. Każdy
Brat Bitewny był niezbędny w zbliżającej się wojnie, ponieważ nadchodząca flota
Tyranidów była większa od tych, które zostały kiedykolwiek zarejestrowane w
bazach danych Imperium.
Nie
chcąc dać Tyranidom całkowitej supremacji bez walki, dowódca Dante nakazał
swoim okrętom uderzenie na wroga i spowolnienie ich postępu. Setki tysięcy
bio-statków, w gromadach tak grubych, że flota inwazyjna wydawała się jednym
wielkim organizmem o wielu kończynach, skierowała się ku Baalowi. Obronna flota Krwawych Aniołów spotkała się z
nimi na czele. Ponad sto czerwonych okrętów synów Sanguiniusa uderzyło w
mięsiste, Tyranidzkie statki a lance i pokładowe bronie przedzieliły ciemność
swoją furią. Zerwane bioodpady, posoka i wnętrzności zamarzały w bezlitosnej
dla każdej rasy, próżni. Niebo nad Baalem wybuchło gwałtowną burzą ogniową, gdy
statki Astartes uderzyły w sam środek nadciągających Tyranidów. Waleczność
imperialnych jednak okazała się zbyt słaba.
Bojowe
Barki i krążowniki Kosmicznych Marine były pojedynczo izolowane i niszczone przez
organiczne pociski i otaczane rojami mniejszych bio-statków. Wchodząc w orbitę
Baala i jego księżyców, statki Lewiatana zaczęły wypuszczać do atmosfery chmary
zarodników i organicznych transportów. Kiedy walka toczyła się jeszcze w
próżni, obrońcy Baala wyczekiwali pierwszych fal Tyranidów, zajmując pozycje
pośród fortyfikacji wybudowanych jeszcze za czasów Herezji Horusa, które
zostały odkopane i odbudowane. Baal i jego bliźniacze księżyce zostały
przekształcone w zabójcze pola, usiane artyleryjskimi redutami oraz
krzyżującymi się strefami ognia.
Dziesiątki
bio-statków Tyranidów zostało zmasakrowanych a setki tysięcy wojowniczych
organizmów zabito, zanim jeszcze zdążyły zobaczyć napromieniowane piaski Baala.
A jednak, Krwawe Anioły zostały odepchnięte a każde mniejsze zwycięstwo niosło
swój własny rachunek w martwych Braciach Bitewnych. Wkrótce, gdy wojna w
kosmosie kończyła się porażką obrońców, Tyranidzi wyłonili się z ciemności zza
piaszczystych wydm a Krwawe Anioły stanęły twarzą w twarz z pełną furią inwazji
Tyranidów. Na Baal, Baal Prime i Baal Secundus, zarodniki Mycetic przesłoniły
całe niebo. Cień osiadł jak całun wokół Systemu Baal, dławiąc wszelką dalszą
nadzieję na przetrwanie. Synowie Sanguiniusa stali samotnie w obliczu
nadchodzącego huraganu śmierci.
Przeciwko Roju
Kilka pierwszych tyranidzkich rojów,
które miały dokonać lądowania na planecie, zostało zatrzymanych przez
artyleryjskie bombardowania oraz ostrzał z bolterów. Jednak z każdą mijając
chwilą, co raz więcej zarodników napływało z orbity a ich wybrzuszone formy
pękały, by wypuszczać w wir walki nowych wojowników. Przy dziesiątej fali
ziemia była ledwo widoczna pod stukotem chitynowych ciał. Wśród tego dywanu z
bio-form wyrosły kolosalne kreatury, wokół których zaczęły zbierać się
pomniejsze roje. Tuż za napierającą masą można było dostrzec potężną istotę,
która obserwowała strategię Krwawych Aniołów i kierowała swoich krewnych z
przebiegłością zrodzoną podczas trwających eony działań wojennych. Swarmlord,
zwiastun Umysłu Ula, został zrodzony na nowo, aby zapewnić upadek Krwawych
Aniołów.
Tyranidzi
wylewali się z nieba w coraz większej liczbie. Ich zarodniki uderzały jak
piekielne strąki nasion dostarczając regularnie nowych wojowników. Lasery
orbitalne i statki regularnie strzelały w hordy xenos, w niektórych regionach
siejąc tak rozległą masakrę, że purpurowa posoka padała jak deszcz prosto na
obrońców. Mimo to fale Tyranidów zdawały się nie mieć końca. Zarodniki spadały
bez przerwy, podczas gdy Gargulce i Harpie płynęły między nimi, plując kwasem,
który żywym ogniem pochłaniał Astartes.
Na
Baalu i jego księżycu zwłoki xenos piętrzyły się i tworzyły ohydne zaspy, mimo to
wrogowie nadal nacierali metr po metrze naprzód. Kolonia Upadłego Anioła, w
której Krwawe Anioły zgromadziły wszystkich ludzi, stała się krwawym ołtarzem a
jej obrońcy masakrowani byli lawiną chitynowych ciał i ostrych szponów. Gabriel
Seth i jego berserkowie prowadzili kontratak, ale ich zwycięstwa nie
przychodziły bez kosztów.
W tym
samym czasie, w innych miejsca Baal Secundus, Karminowe Ostrza utrzymywały pozycję,
bronili się z dziką zawziętością i nadzieją, że ktoś w końcu usłyszy
astropatyczne wezwanie i prośbę o pomoc dla synów Sanguiniusa. Na Baal Prime
sytuacja niestety była o wiele gorsza, ponieważ Tyranidzi włączyli do walki
swoje najpotężniejsze rezerwy.
W
ciągu kilku solarnych tygodni, potomkowie Sanguiniusa odparli dziewiętnaście
fal tyranidzkich ataków walcząc z odwagą i umiejętnościami, które uhonorowały
pamięć o ich Ojcu. Pijący Krew walczyli ramię w ramię z Aniołami Encarmine,
tworząc krąg ostrzy i bolterów. Zaś szturmowcy z Krwawych Aniołów wskoczyli do
serca roju, polując na największe i najdziksze stwory.
Na
pustyni, zmasowane formacje czołgów i artylerii Adeptus Astartes starły się z
szarżującymi Carnifexami w miażdżącym, wirującym wirze metalu i mięsa. Solarne
tygodnie trwały a ciała Tyranidów piętrzyły się z zapierającą dech prędkością,
jednakże Synowie Sanguiniusa w końcu zaczęli upadać, ponieważ ich linie obrony
były łamane i przytłaczane jedna po drugiej. Odwaga, jak i obrona Baala, nie
mogła już trwać długo. Z każdym kolejnym atakiem xenos upadało co raz więcej
Braci Bitewnych. Pięciu Mistrzów Zakonnych oddało życie, by powstrzymać
napływające fale, ale z biegiem czasu ofiara ta zdawała się być niepotrzebna.
Baal był gotowy na upadek.
Otwarcie Wielkiej Rozpadliny
Właśnie w tej ciemnej dla Baala
godzinie, w galaktyce doszło do erupcji empirycznej energii oraz Burz Osnowy,
podczas których powstała Wielka Rozpadlina. Niebo nad Baalem zapłonęło
eterycznym ogniem a wewnątrz pobudzonych głębin Immaterium, starożytne, wrogie
istoty skierowały swoje spojrzenia na materialne królestwo.
Walka
na księżycu Baal była wyjątkowo okrutna. W pewnym momencie rzeczywistość
przedarła się a zapach siarki i płonącej krwi wypełnił powietrze. Z ryczącym
chórem uwielbienia dla Krwawego Boga Khorne’a, demoniczne legiony wypłynęły z
rozszerzającej się szczeliny. Na ich czele stanęła istota stworzona z
najczarniejszych koszmarów. Było to nietoperzo-podobne, skrzydlate monstrum,
które w jednej z pazurowatych pięści dzierżyło topór z runą zaś w drugiej
kolczasty bicz. Powstał Ka’Bandha, Krwiopijec Khorne’a. Żaden przeciwnik nie
był bardziej znienawidzony przez synów Sanguiniusa, ponieważ tysiące
terrańskich lat wcześniej, podczas kampanii Signus, Ka’Bandha wzbudził w nich
Czerwone Pragnienie – genetyczną klątwę, która spustoszyła cały Legion.
Legiony
demonów Krwiopijca runęły na Tyranidów a krew xenos rozlewała się po piaszczystych
ziemiach tworząc rzeczne korytarze. Ka’Bandha, machając swoją przerażającą
bronią, kroczył przez szaleństwo bitwy, zbierając niszczycielskie żniwo.
Obrońcy,
dowodzeni przez Mistrza Zakonnego, Gabriela Setha, wycofali się. Dzięki
poświęceniu Rycerzy Krwi, mogli wejść na pokład swoich statków i uciec,
ponieważ Baal Prime został opanowany przez potworności, wciąż napływające z
Osnowy. Gdy wojownicy Setha odlatywali, widzieli jak Rycerze Krwi rzucają się w
bezmyślną walkę, całkowicie spowici szaleństwem Czarnej Furii.
Na
orbicie Baala, tysiące bio-statków Floty Lewiatan zostało wessanych do Osnowy.
Wkrótce pozostały tylko wciągnięte przez przyciąganie grawitacyjne Baala,
płonące resztki wypatroszonych statków.
Poniżej
powstałego piekła, dowódca Dante poprowadził swoich kilku pozostałych wojowników
do Arx Angelicum – twierdzy-klasztoru Krwawych Aniołów. Sam czas padł ofiarą
szalejącego empirycznego szaleństwa – wydawało się, że wojna trwała przez
ziemskie lata. Być może upłynęły tylko solarne godziny lub dni. Być może były
to lata solarne w porównaniu do reszty galaktyki. Wśród energii Osnowy, synowie
Sanguiniusa i bestie Lewiatana walczyły w kierunku wzajemnej anihilacji.
Największa
fala Tyranidów uderzyła w obronę Arx Angelicum, łamiąc ją ostatecznie. Trzech
Mistrzów Zakonnych poległo samotnie w bitwie pod Kopułą Aniołów. Obrońcy
walczyli dalej, posunęli się nawet do otworzenia bramy Wieży Amareo. Jeśli
Krwawe Anioły miały umrzeć, zamierzali zrobić to w bitwie i na własnych
warunkach.
Naprzód
kroczył Swarmlord. Wyczerpany i pełen żalu Dante przebijał się przez masę ciał
swoim Toporem Mortalis. Starł się z monstrum i obaj, pod płonącym niebem
walczyli do czasu aż Dante, krwawiąc z tuzina śmiertelnych ran, odciął głowę
Swarmlordowi.
Gdy
Dante upadł, a jego pogrążeni w rozpaczy wojownicy próbowali dotrzeć do jego
leżącego ciała, niebo wreszcie się oczyściło. Burza minęła, a tam, gdzie
jeszcze do niedawna znajdowały się statki Tyranidów, nie pozostało ani jedno
naczynie xenos. Na ich miejscu zaś znalazły się majestatyczne imperialne okręty
Krucjaty Indomitus.
Zbawienie
Baala nie nastąpiło jednak szybko i bez kolejnych kosztów. Wiele imperialnych
żyć zostało straconych w obronie planety i jej księżyców. W międzyczasie wiele
ponurych sekretów, skrytych w linii genetycznej Krwawych Aniołów, zostało odsłoniętych
przed oczami Prymarchy Ultramarines.
Baal
i Baal Secundus zostały oczyszczone przed końcem solarnego miesiąca. W walce
udział wzięli Primaris Marines, odziani w barwy Krwawych Aniołów. Na Baal Prime
zaś nie potrzeba było żadnego wysiłku, bowiem księżyc został całkowicie
oczyszczony z życia przez niespodziewaną „pomoc” wysłannika Khorna.
Poszczególne
skupiska organizmów uciekały w stronę radioaktywnych piasków Baala. Wiele
słonecznych miesięcy zajęłoby im polowanie i wyeliminowanie wszystkich, ale
Baal został w końcu uratowany. Ciężko ranny, ale wciąż żywy dowódca Dante
uklęknął i pochylił głowę przed Prymarchą Guilimanem. W Dante i ocalałych
Krwawych Aniołach, Guiliman rozpoznał szlachetnego ducha i migotliwy płomień z
czasów wspaniałej przeszłości Imperium. Dar, jaki im przekazał był potężny:
formacje Primaris Marines, wywodzące się z linii krwi i geno-ziarna samego
Sanguiniusa.
Po
setkach tysięcy bio-statków nie było żadnego śladu. Gabriel Seth i jego ostatni
żyjący wojownicy uniknęli kataklizmu uwolnionego przez otwarcie Wielkiej
Rozpadliny a demony zniknęły z powrotem w Osnowie, pozostawiając za sobą
złowieszcze góry z tyranidzkich czaszek. Były to niesłychanie wysokie
zigguraty, które utworzyły zniesławiony, ośmioramienny symbol Ka’Bandhy.
Następstwa
Po klęsce Lewiatana, Krwawe Anioły
zaczęły odbudowę. Zapasy ich geno-ziarna zostały przywrócone i zamknięte w Arx
Angelicum. Kilka tysięcy ludzi zostało włączonych do Zakonu, a Ci którzy z
powodzeniem znieśli transformację, byli wcielenie do nietypowych Kompanii
Zwiadowczych pod przywództwem Dantego. Wielki, bluźnierczy herb Ka’Bandha
został ostrzelany z orbity i ostatecznie zniszczony.
Bitwa pod Raukos
Data: ~111.M42
Miejsce: wąwóz Raukos
Rezultat: Zwycięstwo Imperium
Siły Imperium pod przywództwem Robouta Guillimana:
– Ultramarines
– Zakon Aurora
– Srebrne Czaszki
– Nieskończeni Synowie
– Gwardia Imperialna
– Flota Imperialna
– Siostry Bitwy
– Skitarii
– Legio Metalica
– Siostry Ciszy
– Adeptus Custodes
Straty: nieznane
Siły Chaosu pod nieznanym przywództwem:
– Głosiciele Słowa
– Czarny Legion
– Żelaźni Wojownicy
– Panowie Bólu
– kultyści
– ponad 4 Wielkie Krążowniki
Straty: pełne unicestwienie
Bitwa
pod Raukos była ostatnią bitwą krucjaty Indomitus.
Była
to jedna z wielu bitew, przeprowadzonych przez Robouta Guilimana podczas
Krucjaty Indomitus. Planem Prymarchy było wyeliminowanie sił chaosu wokół
strategicznie istotnego wąwozu Raukos. Aby zapobiec przywołaniu empirycznych
posiłków przez Flotę Chaosu, wysłano statki z Siostrami Ciszy, które
zablokowały im dostęp do Osnowy. Następnym aktem Guilimana było wysłanie
Kosmicznych Marines za linie wroga, aby dostarczyć wsparcie na
108/Beta-Kalapus-9-2.
Gdy
wszystkie niezbędne siły zostały rozmieszczone na planecie, flota Guilimana poczęła
natarcie na flotę chaosu. Imperialni byli nie tylko lepiej prowadzeni ale mieli
też przewagę liczebną. Guiliman, po szybkim uporaniu się ze zdrajcami, wszedł
na orbitującą Świątynię Niosących Słowo. Dzięki całej sile Floty Imperialnej,
stacja szybko została zniszczona.
W
międzyczasie na 10/Beta-Kalapus-9-2 był prowadzony atak orbitalny przez
Primaris z Nieskończonych Synów. W pierwszej fali wrogów towarzyszyli im
zwyczajni Astartes ze Srebrnych Czaszek. Astartes wylądowali na „kompleksie
fortecy”, która była obstawiona przez Żelaznych Wojowników. Pierwszymi siłami,
które uderzyły na powierzchnię, były zrzucone z orbity oddziały Primaris
Marines. Dotarli na dach fortecy Żelaznych Wojowników, aby zneutralizować
baterie przeciwlotnicze i pozwolić kolejnym falom zrzutów pójść w ich ślady.
Dostarczono ciężkie pojazdy, takie jak Repulsory, a także Tytany z Legio
Metalica. To szybko przytłoczyło siły zdrajców a twierdza upadła pięć godzin po
zlikwidowaniu obrony powietrznej.
W
następstwie zwycięstwa nad Raukos, Guiliman postanowił rozproszyć Krucjatę
Indomitus po całym Imperium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz