czwartek, 30 maja 2019

Mekaniaki (Mekboyz) cz1




Jo żem jezd Mekiem a to oznadża żem rozwionzujem problymy. Niii, ni takie problymy jak “czym jizd
pinkno” bo to idzie pod tum gupiom kilo-zofiem. Jo rozwionzujem problymy pragtydżne jok no tyn
pszykuad “Jak jo mam pofszczymać tego wrydnego ludzia coby mi nowyj dziury w dupie ni zrobił?”.
Odpofiedziom jezd “DAKKA”... a.. że niby ni dziaua? TO CZEBA WINCYJ DAKKA!!!!


nieznany mek rozprawiający o egzystencjalnych problemach nad kuflem gżybowego piwa


To nojlypsza szczylba którom żem zrobieł. Kupa lufów coby była cholernie szczelajoncofa!!! Tyko ta
luwa tutej ni szczyla bo to je spalak, tyn je paloncy. A jeżdże nabóje zom ekspo… eskplo… ZOG…
WYBUCHAJOM!!! A tyn szycisk, ło tyn tutej, to je najlypsze… co un robi? un, yyyy, un… Nah, to je
nidz fodzu. Ni musiż sprafdzać co łun robi… tag naprafdem… NI WDZISKEJ GOOOO!!!


ostatnie słowa Mekchopaka Nazdakki Boomsnika

Mekchopaki, mekaniaki czy po prostu meki to kolejny cud inżynierii genetycznej pradawnych
jaszczurek a tym samym przedstawiciele Dziwakuf. Każdy ork posiada zaprogramowaną na poziomie
genetycznym podstawową wiedzę z zakresu hmmmm… techniki. Jeżeli dostanie do łapy kawałek kija
i z grubsza kanciasty kawałek żelastwa to będzie w stanie sklecić rembaka jednak kiedy przychodzi
do zbudowania czegoś bardziej skomplikowanego jak gnat czy szczelba konieczne jest już
skorzystanie z usług meka. Stanowiące dziwaczne połączenie inżyniera i szalonego naukowca
mekaniaki są rzemieślnikami budującymi dla orków absolutnie wszystko - od najważniejszego w
kulturze zielonych uzbrojenia i sprzętu wojennego przez środki transportu po sieci energetyczne, czyli
w zasadzie robią wszystko z wyłączeniem kibli i kanalizacji (tylko i wyłącznie dlatego że zieloni ich nie
potrzebują). Pochodzenie technicznych talyntuf meków nie zostało nigdy ostatecznie potwierdzone -
według snutych teorii może to być skutek sztywnego zaprogramowania na poziomie genetycznym
albo wynik nieświadomego potencjału psionicznego zielonoskórych. Pozostaje też możliwość że o
rozwoju kariery danego chopaka jako mekaniaka decyduje czysty przypadek albo zwykłe
zainteresowanie mechanicznym szpejem. Chopaki widząc że jeden z nich zaczyna dłubać przy czymś
bardziej skomplikowanym mogą zacząć gadać między sobą że “tyn to chyba mekiem zuozdanie”. W
przypadku każdej innej rasy efekt byłby znikomy, natomiast u zielonych dzieje się istny cud. Szpej
który chopak próbował sklepać do kupy młotkiem i który według wszelkich prawideł rzeczywistości
powinien się rozlecieć albo wybuchnąć działa tak jak zakładał jego tfurca. Od tego momentu plotki o
nowym meku zaczynają coraz szerzej krążyć po obozie zaś nowy dziwak odkrywa kolejne, nieznane
sobie wcześniej zdolności a jego łeb wypełnia się pomysłami na wszelkiego rodzaju ustrojstwa
(najlepiej te które robią dużo hałasu i dakka). Sami orkowie mają jednak takie rozważania głęboko w
dupie i są przeszczęśliwi z tego że mają swoich meków którzy klecą dla nich wszystko czego
potrzebują. Ważne w społecznościach zwykłych orków mekaniaki nabierają krytycznego znaczenia
dla band szypciorów, które zaopatrują oni w coraz to nowe, wymyślniejsze i co najważniejsze szybsze
pojazdy.
Liczebność otaczających mekaniaka orków również ma kluczowe znaczenie w kwestii tego co
jest on w stanie zbudować czy wymyślić. Tam gdzie orków jest stosunkowo niewiele mekchopak z
bidą jest w stanie wyklepać coś więcej niż szczelba ewentualnie motur albo cienszarufa. W miarę jak
orków wokół przybywa we łbie meka zaczynają lęgnąć się pomysły na bardziej skomplikowane i
nieskończenie bardziej kreatywne maszyny. Maszyny które na pierwszy rzut oka nie mają
najmniejszego prawa przetrwać w jednym kawałku nie wspominając o prawidłowym działaniu. Jednak
jak to u orków wszystkie niedomagania kompensuje wiara - skoro zieleni wierzą że dany szpej będzie
działał i jest ich odpowiednio dużo to tak po prostu będzie i szpej nie ma innego wyboru jak zadziałać
zgodnie z intencjami wyklepującego go młotkiem mekaniaka. W zasadzie jedynym wymaganiem jest
to że aby coś zadziałało mek od początku musi mieć wizję jak to coś będzie działać (w starym lore
wystarczyła bodajże sama wiara odpowiedniej ilości orków co teoretycznie powodowało że ork mógł
strzelać z banana jak z boltera pod warunkiem że odpowiednio dużo orków w to wierzyło).
Zmieniające się ilości energii WAAAGH! stanowią też największy problem każdego z meków. Kiedy

orków wokół jest dużo nie stanowi to nadmiernego problemu. Prawdziwe komplikacje pojawiają się
kiedy w wyniku niełaski Gorka i Morka dziobakowy walec ogniem bolterów zamieni większość hordy w
zielonkawe obłoki rozpylonej krwi i zarodników a to co pozostanie wprasuje pancernymi buciorami w
glebę. W takiej sytuacji energii WAAAGH! zaczyna delikatnie mówiąc brakować więc i orkowe
maszyny przestają działać stając się tym czym są naprawdę - skleconymi naprędce stertami złomu.
Innym czynnikiem wpływającym na potencjał mekaniaka jest jego wielkość bo typowo po
orkowemu “winksze je lypsze”. Tak jak doki rosną w wyniku kolejnych udanych zabiegów tak meki
swój wzrost zawdzięczają kolejnym cudownym maszynom napełniającym serce swojego tfurcy wielką
satysfakcją i zadowoleniem. Oczywiście nie bez znaczenia pozostaje też kwestia wpierdzielu tu i
ówdzie spuszczanego nie do końca usatysfakcjonowanym zielonym, którym na przykład eksplodujący
mekowy gnat przemodelował mordę wywalając większość zembuf albo urwał łapsko. Łapsko, do
którego były właściciel był bardzo przywiązany, a w miejscu którego znajdował się kolejny jakże
fascynujący twór pokręconej mekowej fantazji. Jeżeli mekowi uda się odrzucić reklamację
odpowiednią ilością pałowania i kopów w dupę, to jak na orka przystało wypełniająca go adrenalina,
szczęście i zadowolenie z prawdziwie orkowego życia powodują jego gwałtowny wzrost. Gdy
mekaniak zbuduje wystarczającą ilość sprzętu i przeżyje odpowiednio dużo odrzuconych reklamacji
rośnie na tyle że zaczyna być duszym mekiem a jego łeb wypełnia się NAPRAWDĘ wspaniałymi
pomysłami. Jak w przypadku pozostałych, obdarzonych wyjątkowymi talentami dziwakuf zdarza się
że prawdziwie ambitny duszy mek postanowi pozbyć się herszta i zająć jego miejsce. Kiedy
tylyportofany w górne partie atmosfery boss zakończy swą egzystencję z mokrym plaśnięciem,
ciosami mekowego megapancyrza zostanie zamieniony w buro-zieloną breję czy uruchomi
niespodziankę jakże podstympnie wmontowaną w jego gnata, duszy mek może przejąć jego rolę
stając się Mekbossem.
Meki wszelkiego rozmiaru stanowią kluczowy element bandy każdego szanującego się
herszta dla którego budują cały potrzebny sprzęt. Wyposażone są w cały arsenał topornych kluczy,
młotków i śrubokrętów dopasowanych do pokrytego odciskami łapska właściciela i otoczone małą
armią grotowych przydupasów zbierających cały dostępny w okolicy złom albo rozkradających co
tylko mogą z pojazdów pokonanych wrogów. Spowite wyziewami z pieców, mgiełką rozpylonego oleju
i dymem z cygar, z zebranego szpeju wszelkiej maści i pochodzenia, przy pomocy dużej ilości walnięć
ciężkim młotkiem, wyklepują to czego akurat zażądał herszt albo za co zapłacił inny ork (w przypadku
herszta też w zasadzie można powiedzieć o zapłacie - w końcu nie rozwalił mekowego łba). Szpanyry
zalewają wrogów powodzią ognia ze snazzgnatów chociaż te powinny rozpaść się albo wybuchnąć
po pierwszym strzale. Stompy prą przed siebie pomimo tego że powinny zawalić się pod własnym
ciężarem, a salwy ich potężnych dział dostarczają zielonym kupę radochy zmiatając całe zastępy
gitów, chociaż według wszelkich prawideł wszechświata swoim odrzutem powinny zdmuchnąć
kroczącą kupę złomu. Orkowe okręty radzą sobie w pustce w sposób nie odstający nadmiernie od
okrętów innych ras pomimo tego że powinny zostać rozerwane na strzępy samym uruchomieniem
silników. Bumbofce i myźlifce latają i w walce powietrznej stanowią godnego przeciwnika dla swoich
imperialnych odpowiedników pomimo tego że zostały one zrobione jedynie z myślą żeby zabrać na
pokład jak najwięcej dakka. Bzdurne i niepotrzebne podzespoły jak choćby system podtrzymywania
życia nie są brane pod uwagę (zieloni i tak nie wiedzą że w kosmosie nie da się oddychać więc nie
zawracają sobie tym łbów) a takie pierdoły jak maksymalny udźwig, stosunek ciągu do masy czy
obciążenie powierzchni nośnej nawet nie przewinęły się przez mekowy łeb (prawdopodobnie gdyby
mekaniak próbował zrozumieć te pojęcia doznałby poważnego wypadku albo eksplodowałaby mu
czacha). Oczywiście zdarza się również że nawet cała góra WAAAGH! nie jest w stanie
skompensować marnej roboty meka i jego najnowszy wynalazek dość szybko kończy swój żywot w
wielkiej kuli ognia. Jednak tak długo jak eksplozja nie zagrozi życiu bossa mekaniak jest relatywnie
bezpieczny a i urzeczone fajerwerkami chopaki w większości są w stanie mu wybaczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK

  20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK klikasz w link i 20% jest twoje :) Ty cieszysz się super cacuszkami i dodatkow...