Białe Szramy
“Jeśli nas widzicie, wiecie, że zaprawdę jesteśmy niebezpieczni. Jest to jednak niczym
w porównaniu do sytuacji, w której nas nie widzicie, a jedynie słyszycie nasz śmiech.”
~ powiedzenie Białych Szram
Okrzyk wojenny: “Za Imperatora i Khana!”
Powstanie: I Fundacja
Sukcesorzy: Mroczni Łowcy, Niszczyciele, Władcy Gryfonów, Żelazne Szpony, Wojownicy
Modliszki, Maruderzy, Rampagersi, Słoneczne Jastrzębie, Synowie Jaghataia, Władcy Burzy,
Żniwiarze Burzy
Forteca Klasztorna: Quan Zhou
Barwy: biały i czerwony
Białe Szramy to Lojalistyczny Zakon Kosmicznych Marines i jeden z byłych
Legionów Adeptus Astartes. Znane w całym Imperium ze swojej wysoce mobilnej armii,
Białe Szramy uważane są za mistrzów błyskawicznego uderzenia i doskonale wykonywanej
strategii uderz-ucieknij. Marines tego Zakonu nader wszystko upodobali sobie Motory
Szturmowe Astartes, które traktują jak zmechanizowane rumaki. W porównaniu do innych
Zakonów, Białe Szramy zawierają niezwykle wielką liczbę oddziałów zmechanizowanych.
Ci przerażający wojownicy, naznaczeni wieloma rytualnymi bliznami, walczą z typowym dla
siebie plemiennym barbarzyństwem, wywodzącym się wprost z nomadzkich stepów ich
rodzinnego świata, Chogoris, w Imperium znanego jako Mundus Planus, przynosząc szybką
śmierć wszystkim wrogom Imperium.
Zawzięci, naznaczeni w bitwie Bracia Bitewni Zakonu Białych Szram są
spadkobiercami V Legionu Kosmicznych Marines. Astartes Białych Szram, rekrutowani z
najbardziej barbarzyńskich plemion Dzikiego Świata Chogoris, walczą według starych,
nomadzkich zwyczajów, zaczerpniętych wprost ze swoich stepów. Przeprowadzając
błyskawiczne szturmy przy użyciu swoich pojazdów, Białe Szramy są dla swoich wrogów
niepowstrzymaną falą, a ich serca przepełnia dzika radość, gdy ruszając do boju wykonują
swój słynny okrzyk bitewny.
Tuż po zjednoczeniu ze swoim Prymarchą, szeregi V Legionu zostały zapełnione
nowymi nabytkami prosto z nieustraszonej armii Khana. Tym samym Legion adaptował
tradycje Chogoriańskich ludów stepów. Wkrótce, dzikość plemion zaczęła być przekazywana
nowym pokoleniom Astartes w ich genoziarnie, ale wszelkie negatywne skutki idące za
zwykłym barbarzyństwem były niwelowane przez wpajane rekrutom poczucie honoru i
sprawiedliwości. W czasie Wielkiej Krucjaty, Białe Szramy walczyły z wielką determinacją,
choć na kilka lat bezpośrednio przed wybuchem Herezji Horusa, siły Legionu bardzo
stopniały z uwagi na ich długą kampanię przeciwko Orkowemu imperium w Układzie
Chondax.Historia
W czasach, kiedy oko Imperatora po raz pierwszy zwróciło się poza Terrę, zaczęły
powstawać wielkie armie, mające walczyć w Wielkiej Krucjacie. Nowe oddziały powołał on
częściowo z sił, które zjednoczyły dla niego Terrę w czasie Wojen Unifikacyjnych w późnym
30M. By móc prowadzić siły Krucjaty i zjednoczyć wszystkie, rozbite światy ludzkości pod
jednym sztandarem, Imperator stworzył genetycznie zmodyfikowanych, super-ludzkich
wojowników, tworząc z nich całe Legiony Kosmicznych Marines. Te siły miały służyć jako
grot włóczni jego Wielkiej Krucjaty i zanieść światło Imperialnej Prawdy do najdalszych
krańców galaktyki.
Władcy Wojny
Początków istnienia Legionu Białych Szram można doszukać się już w zapiskach
pochodzących z czasów Wojen Unifikacyjnych, choć wiele z wczesnej historii V Legionu
zwyczajnie nie została spisana, lub zapiski na ten temat zostały zapomniane. Od samego
początku tworzenia Legionów wszyscy Kosmiczni Marines pochodzili z Terry, ale jedynie w
wypadku V Legionu nie było mowy o żadnym “rdzeniu” w składzie osobowym Legionu -
jego rekruci byli dobierani ze wszystkich ludzkich ras, oraz większość z nich miała bardzo
zróżnicowane pochodzenie geograficzne, ale wszystko to zmieniło się już do czasów
Krucjaty Ullanorskiej, pod koniec M30.
Według starożytnych zapisków Białych Szram, Terranie, którzy składali się na V
Legion, oryginalnie nazwany “Łowcami Gwiazd,” pochodzili z różnych miejsc całej planety.
Jak głoszą starożytne zapiski: “(...) jedni skórę mieli koloru drewna na opał, inni zaś byli
bladzi niczym pancerze.” Do czasu rozpoczęcia Wielkiej Krucjaty, Terrańscy Aspiranci byli
zabierani do centrów treningowych Imamdo na Terrze. To właśnie tam przechodzili oni
proces selekcji, a jeśli zostali wybrani, czekał ich test sprawności fizycznej. Dopiero wtedy
rekrutanci byli w stanie określić, czy wybrani wojownicy będą w stanie podołać misji
czekającej Legionistów Kosmicznych Marines.
Każda z kadr była wybierana przez inny, najbardziej odpowiedni Legion. Jeśli
Aspirant okazywał się ekstremalnie obiecujący, często prawa do niego rościł sobie XVI
Legion - późniejsze Wilki Luny, ale jeśli XVI Legion pogardził wskazanym rekrutem, ten
często trafiał do Legionu, którego indywidualne potrzeby wykazywały największe
zapotrzebowanie na właśnie takie osoby w trwającej Krucjacie. Ci Aspiranci, którzy zostali
już wybrani przez swój Legion, byli transportowani do placówki treningowej na Lunie, gdzie
mogli kontynuować trening i naukę przez kolejną dekadę, do czasu, kiedy stawali się dość
godnymi, by przywdziać Pancerz Wspomagany i złożyć śluby Brata Bitewnego ich nowego
Legionu. Kiedy taki Aspirant został już przetransportowany do miejsca koncentracji sił
swojego nowego Legionu, jego terapia genowa i psycho-warunkowanie nabierały tempa, aż
w końcu, pewnego dnia, był implantowany genoziarnem, które czyniło go pełnoprawnym
Bratem Bitewnym.W dniach odnalezienia Prymarchy Białych Szram, Jaghataia Khana, na świecie
Chogoris i jego decyzji zmiany nazwy swojego Legionu, Aspiranci trenujący w Układzie Sol
musieli rozpocząć wstępną orientację na nowy porządek, jaki zapanował w V Legionie.
Rekruci zostali przetransportowani z Luny do innych, poza-planetarnych placówek
treningowych, takich jak wyłączony ze służby Imperialny Okręt Bitewny nad Vhomarl, czy
też na równiny Yyem, gdzie znajdował się czasowo wyłączony ze służby zmechanizowany
szwadron, na Oceaniczny Świat Kail IX, gdzie służbę pełniły specjalistyczne oddziały walki,
lub na orbitę gazowego giganta, Revelet Taredes.
Dla tych, którzy radzili sobie dość dobrze, Chogoriańscy instruktorzy byli pełni
pochwał - czyli zupełnie odwrotnie niż w wypadku surowych nauczycieli Wilków Luny,
którzy na dodatek kontynuowali prowadzenie treningu swoich rekrutów na Terrze. Fizyczne
zmiany, które przechodzili Aspiranci były wielkie, a operacje często bolesne. Dla wybranych
do dołączenia do mistycznych dzikusów V Legionu, kultura Chogoriańskich barbarzyńców
za bardzo różniła się od ich własnej i ciężko było im się przyzwyczaić do tak drastycznych
zmian. Ci Aspiranci musieli nauczyć się Khorchinu, dziwnej mowy mieszkańców Chogoris.
Samo to było sprawdzianem dla wielu z nich - pomimo pogłębiania się ich mentalnej
zręczności, skręcanie języka w tak obce dźwięki stanowiło nie lada wyzwanie. Nie była to
jedynie kwestia wymowy i gramatyki; Korchiński zawierał pewne fleksje i subtelności, które
były obce we wszystkich żywych językach Terry.
Ich nauczyciele rozwinęli swoją własną teorię odnośnie genezy tak wielkich różnic
między językami z Terry a Khorchinem; Chogorianie byli ludem poetyckim. Ich świat był
opustoszały, co rozluźniało wyobraźnię jego mieszkańców i w ten sposób napełniali oni
swoje umysły bardzo rozwiniętym językiem. Byli bardzo wylewni, a nauka Imperialnego
Gotyku nie szła im dobrze. To właśnie kompilacja powyższych powodów miała
zadecydować o problemach z przywyknięciem Terrańskich Astartes i Aspirantów do nowych
obyczajów w ich Legionie. Oczywiście, koniec końców każdy Terranin V Legionu opanował
tą trudną mowę - Bracia uczyli się razem, pochylając się nad gromadami dziwnych literek i
znaków diakrytycznych, przewracając oczami nad zawiłościami w gramatyce języka i
cementując przyjaźń w obliczu łączącej ich niedoli.
Choć początkowo większość Legionów dobierało obiecujących Aspirantów z różnych
miejsc na całej mapie Terry i z innych światów, to kiedy Wielka Krucjata trwała już w
najlepsze, wielu z Aspirantów V Legionu było dobieranych wyłącznie z azjatyckich gromad
rojów na Terrze. Aspiranci o innym pochodzeniu nie godzili się na taką praktykę. Kiedy na
Terrze osiągnięto wymarzone Zjednoczenie, Imperium ogłosiło zakończenie traktowania
swoich obywateli według rasowych i etnicznych stereotypów, tak więc fakt, iż V Legion
wciąż był pogrążony w fizjonomicznych cechach swojego zaściankowego świata budził złość
innych Legionów.
Negatywne emocje ich braci z innych Legionów budziły jednak i inne rzeczy:
archaiczne zwyczaje, powszechna introwersja, a nawet ich wyjątkowość. Co więcej,
szczególną wagę nadawali oni prędkości - Bracia ścigali się ze sobą o to, kto pierwszy stanie
do walki, pierwszy wstanie z łóżka, kto pierwszy będzie gotowy do drogi, kto pierwszy kogo
oszuka, itp.. Było to przeciwne mantrze wpajanej Aspirantom Kosmicznych Marines naTerrze, głoszącej: “Ani kroku wstecz.” Chogoriańscy instruktorzy wpajali zaś swoim
rekrutom maksymę: “Odwrót i powrót.” Kiedy Aspiranci zostawali uznani za wartych
zostania pełnoprawnymi Braćmi Bitewnymi V Legionu, ich stare życie kończyło się. W tym
miejscu porzucali swoje stare imiona i wybierali sobie nowe, zaczerpnięte z mitologii
plemiennej Talskarów, lub z jednego z wielu Khorchińskich almanachów i leksykonów.
Historia Jaghatai Khana
“Wojownicy Chogoris! Bracia Wielkiego Plemienia! Gwiazda łowów wzywa was, czy
nie słyszycie jej? Czerwona krawędź bitwy jest waszym domem, a szacunek wobec
braci waszym sercem. Wedrzyjcie się w piersi wroga niczym ostrze, wytnijcie mu
serce, a poznacie, czym jest spełnienie. Imperator dał nam siłę. W zamian my damy
mu zwycięstwo!
~ Jaghatai Khan, Ostatnia Szarża pod Galathamar
Młodość
Mówi się, że po tym, jak Khan został tajemniczo przetransportowany z Terry przez
Rujnujące Moce, wylądował na planecie w Segmentum Pacificus - Chogoris. Był to świat o
żyznych, otwartych i zielonych równinach, białych szczytach gór i niebieskich morzach. Do
czasów Wielkiej Krucjaty, mieszkańcy planety byli w stanie osiągnąć poziom rozwoju
technologicznego podobny do okresu renesansu na Starej Terrze. W tamtym czasie
dominującym na Chogoris imperium była dobrze zorganizowana feudalna arystokracja, która
podbiła większość planety dzięki dobrze wyposażonej i zdyscyplinowanej armii, składającej
się z ciężkiej kawalerii, pikinierów i arkebuzerów. Ich liderem był Palatyn i w trakcie
swojego życia wygrał wszystkie bitwy, w których brał udział.
Na zachód od imperium Palatyna położona była Pusta Ćwiartka, przestrzenna
równina o niewielu zasobach, która nigdy nie została zdobyta przez armie Palatyna. Miejsce
to było domem wędrujących plemion okrutnych jeźdźców, którzy walczyli ze sobą o ziemie
swoich przodków. Niekiedy dochodziło do inwazji sił Palatyna na Pustą Ćwiartkę, jednak
celem ataku było pozyskanie nowych niewolników, lub zwyczajne polowanie na członków
plemion dla zabawy. To właśnie w tym momencie rozpoczęło się budowanie dziedzictwa
Khana. Został odnaleziony przez Ong Khana, przywódcę małego plemienia, zwanego
Talaskarami, który w postaci młodego Prymarchy ujrzał dar od bogów. Mówi się, że
młodzieniec miał ogień w oczach, co było znakiem rozpoznawczym wielkich wojowników.
Inne plemiona nienawidziły go od samego początku, jako że to właśnie on był pierwszym,
który wyszedł przed szereg nieustannego mordobicia z ideą zjednoczenia wszystkich
uciskanych ludów Pustej Ćwiartki.
Mówi się, że najważniejszym momentem życia Jaghataia była śmierć jego
przybranego ojca z rąk wojowników plemienia Kurayed. Khan już jako młodzieniec stał się
największym wojownikiem swojego plemienia i zebrał oddziały Talaskarów by pomścićśmierć swojego ojca. Jego armia wstąpiła na terytorium Kurayedów i spaliła je do gołej
ziemi, zabijając każdego mężczyznę, kobietę i dziecko na swej drodze. Khan osobiście ściął
głowę przywódcy obcego plemienia i zatknął nad swoim namiotem. To właśnie to
wydarzenie ukształtowało go jako człowieka o zaciekłym honorze, lojalności i
bezwzględności. Od tamtej pory przyrzekł on zakończyć krwawe podboje, zjednoczyć
wszystkie ludy stepów i skończyć z bratnimi walkami.
Khan walczył w setkach bitew przeciwko innym plemionom i pokonał nawet oddziały
łowczych Palatyna. Jaghatai użył swoich militarnych talentów i siły swojej nadludzkiej,
charyzmatycznej osobowości, by zjednać sobie wielu zwolenników. Każde z plemion, które
Talaskarowie podbijali, było siłą włączane do konfederacji. Co więcej, Jaghatai wprowadził
obowiązkową służbę wojskową na czas dzielenia plemion i łączenia ich z innymi, co z
czasem miało zniszczyć różnice między nimi. Jego wojownicy byli niezwykle lojalni, a sam
Khan awansował wartych tego wojowników według ich zasług i umiejętności.
Zdolności Jaghataia pozwoliły mu na zebranie wielkiej koalicji plemion ze stepów,
której celem było zniszczenie Kultu Chaosu, rozrastającego się na cały główny kontynent
planety. W ostatniej bitwie poprowadził on 10,000 konnych wojowników stepu do wielkiej
szarży przeciwko kultystom i ich działom artyleryjskim. Pomimo wielkich strat, szarża
Chogoriańskich plemion zniszczyła swojego wroga. Po bitwie, wielka armia udała się w
pościg za uciekającymi kultystami, dobijając każdego z nich. Następnie, Jaghatai i jego
wojownicy udali się na podbój znanego im świata.
Dziesięć lat po jego przybyciu na ten świat, kiedy plemiona oddaliły się, by przetrwać
nadchodzącą zimę w swoich osadach, Prymarcha podróżował po zboczu góry u boku grupy
swoich zwolenników. Wielka lawina zepchnęła cały oddział w dół góry, zabijając zwykłych
śmiertelników. Jaghatai przetrwał, ale nie był w stanie wspiąć się z powrotem na górę, nim
jego plemię ruszyło bez niego. Lawina zwróciła uwagę oddziału łowczych Palatyna, którzy
niedługo po swoim przybyciu w to miejsce, odnalazł Khana. Okazało się, że oddział był
prowadzony przez syna samego władcy. Wszystko, co zostało po całym oddziale ich
dzielnych wojowników, to jeden, okaleczony jeździec, z głową syna Palatyna u siodła i
wiadomością głoszącą: “Ludy stepów nie należą już do Ciebie.”
Kiedy śniegi stopniały, żądny zemsty Palatyn zebrał wielką armię i stając na jej czele
wyruszył na zachód, by zetrzeć plemiona z powierzchni planety. Nie docenił on jednak siły i
umiejętności Khana i sprowadził ze sobą swoich wysoce zdyscyplinowanych ciężkich
wojowników i arkebuzerów. Okazało się to być jego upadkiem, jako że jego armia nie była w
stanie dosięgnąć lekko opancerzonych wojowników Talaskarów. Nieustanny deszcz strzał
przesiewał szeregi Palatyna. Ostatecznie, wojownicy plemion pokonali wrogą armię, a sam
Palatyn uciekł z pola bitwy prosto do swojej stolicy. Reszta jego armii, nie licząc oddziału
straży przybocznej, została wybita niemal do ostatniego żołnierza. Po bitwie, starsi plemion
zebrali się i nadali Jaghatai Khanowi nowy tytuł: od teraz był Wielkim Khanem Pustej
Ćwiartki.
Tak rozpoczął się długi proces podbijania reszty planety, która posiadała jeden,
rozległy kontynent. To w tym czasie Jaghatai poznał swoich najlepszych przyjaciół -
włączając w to Targutai Yesugei’ego, Qin Xa’na i Hasika - wszyscy oni walczyli u jego bokuw czasie podboju Chogoris i ostatecznie służyli Khagan’owi przez wiele Terrańskich stuleci.
Jaghatai zawsze dawał oblężonym miastom dwa wyjścia - poddanie się, lub totalne
zniszczenie. Większość wybierała padnięcie na kolana, ale wiele z obleganych miast
przestawało istnieć. Ostatecznie, armie Jaghatana dotarły do samego Pałacu Palatyna, gdzie
Prymarcha zażądał głowy Palatyna nabitej na włócznię. Jego żądania posłuchali mieszkańcy
stolicy imperium, którzy zwrócili się przeciwko własnemu władcy by uratować swe życia
przed nieustarszonymi jeźdźcami. Tamtego dnia Jaghatai Khan upiększył swój namiot głową
swojego ostatniego podboju, dokładnie tak samo, jak uczynił to ze swoim pierwszym,
zabitym przeciwnikiem, dwie dekady wcześniej.
Jedynie dwadzieścia lat zajęło mu podbicie największego imperium w historii jego
świata. Tuż po podboju zaczęły rodzić się problemy z rządzeniem tym imperium, czego
niekoniecznie się spodziewał. Jego nomadyczny lud nie miał ochoty na zarządzanie tymi
nowymi, zamieszkałymi ziemiami - chcieli oni żyć według swoich starych tradycji. Od tamtej
pory, lud Talaskarów powrócił na swoje stepy, a Wielki Khan sprawował władzę nad całą
planetą przy pomocy swoich generałów.
Sześć miesięcy później, w 878 r. M30, Imperator Ludzkości pojawił się na świecie w
misji będącej częścią Wielkiej Krucjaty. Khan od razu rozpoznał w nim swojego ojca i
wiedział, że ten człowiek może spełnić jego marzenie, by zjednoczyć gwiazdy nad nimi i całą
ludzkość w jedno, wielkie imperium. W obliczu wszystkich jego generałów, Khan uklęknął
przed Imperatorem i złożył mu hołd. Pod dowództwo oddano mu V Legion Kosmicznych
Marines, Białe Szramy, którego Astartes zostali stworzeni na jego genetyczny obraz.
Większość wojowników Jaghataia wybrała podążenie za swoim przywódcą, stając się
pierwszym pokoleniem Astartes Białych Szram zrekrutowanych z nowego domu Legionu -
Chogoris. Choć w przyszłości Khan zdobył reputację nieustraszonego wojownika i
niezwykłego dowódcy, to w gruncie rzeczy był samotnikiem, nie licząc jego przyjaźni z
Horusem Lupercalem, Lemanem Russem i Magnusem Czerwonym.
Relacje z innymi Legionami
“Nawet jego bracia, Prymarchowie, mało o nim wiedzą. Jego zdolności szermiercze
zaskarbiły mu ich szacunek, nawet jeśli jego samowola budzi ich niepokój. Guilliman nigdy
mu nie ufał. Russ irytuje się w jego obecności. Lorgar brzydzi się nim, jak wszystkimi
dzikusami. Tylko Horus postrzega go takim, jaki jest naprawdę. Są to prawdziwie pokrewne
dusze; są archetypami wojownika, zjednoczonymi więzami militarnego kodu honorowego. W
obliczu ciężkich kajdan Imperium, stają się zaś niecierpliwi.
~ Szramy, Chris Wraight
Najbliższe więzi Jaghatai utrzymywał ze swoimi Prymarszymi braćmi: Horusem
Lupercalem i Magnusem Czerwonym. Z Horusem Khana łączyła miłość do błyskawicznych
szturmów, oraz poczucie wzajemnego zrozumienia i akceptacji. To samo zrozumienie
prawdziwie podzielał jeszcze Magnus, który, podobnie jak Khan, był dla innych Prymarchówwyrzutkiem, podobnie jak sam Jaghatai. Relacja Horusa, Jaghataia i Magnusa w jakiś sposób
przerzuciła się także na wzajemny szacunek Astartes ich Legionów wobec siebie nawzajem.
Kilka z Bractw (kompanii) Białych Szram często było oddelegowywanych do walki u
boku ich kuzynów z Legionu Wilków Luny. Te Bractwa w przyszłości korzystały z
doświadczenia zaczerpniętego z XVI Legionu, łącząc jego doktryny wojenne z własnymi, co
sprowadzało się do bardziej skonsolidowanego podejścia do błyskawicznego uderzenia i
bardziej ujednoliconych standardów hierarchicznych Wilków Luny. Jednakże, dla niektórych
Chogorian te obce pomysły były trudne do zrozumienia. Podobnie, Legion Tysiąca Synów
także z jakiegoś powodu był bliski Braciom z V Legionu. Miłość do wiedzy synów Prospero
i ich radość z odkrywania tajemnic wszechświata sprawiły, że między Legionami powstała
owocna przyjaźń.
Dla kontrastu należy jednak nadmienić, że V Legion nie cieszył się dobrą reputacją u
wielu innych Legionów. Najlepszym przykładem pogardy wobec V Legionu jest stosunek
Gwardii Śmierci i ich tajemniczego Prymarchy, Mortariona. Wiadomo także, że Białe
Szramy nie dogadywały się z Legionem Kosmicznych Wilków. Na przestrzeni mijających lat
Wielkiej Krucjaty, każdy Legion wyrobił sobie swoją własną reputację. W wypadku
przynajmniej części Legionów, ich reputacja pokrywa się. Kosmiczne Wilki były niegdyś
znane z nad wyraz głośno głoszonych tez, iż są oni głównymi egzekutorami Imperialnego
prawa. Kiedy zaś Białe Szramy walczyły u boku innych Imperialnych sił, często siły Legionu
były niesprawiedliwie osądzane z powodu używania przez Legionistów ich rytualnych,
plemiennych oznaczeń i blizn.
Ludzie automatycznie zakładali, że Astartes V Legionu byli dzikusami i nie byli
wcale lepsi od barbarzyńskich wojowników Lemana Russa, wychowanych na Świecie
Śmierci, Fenrisie. Synowie Khana nie chcieli być postrzegani jako dzikusy, jako że
nieustannie dążyli do stania się najbardziej szlachetnymi ludźmi. Na dodatek, samo
porównanie Kosmicznych Wilków do Białych Szram zaogniło ranę w sercu Astartes Białych
Szram, ponieważ dzięki niemu widać było, jak niewielu ludzi w Imperium tak naprawdę
chciało zrozumieć Chogorian. Choć Białe Szramy nie były “egzekutorami,” jak Kosmiczne
Wilki, “pożeraczami światów,” jak berserkowie Angrona z XIII Legionu, lub też nie byli
“doskonali,” jak Dzieci Imperatora, to byli tym, kim byli, nie zaś bezmyślnymi dzikusami.
Nigdy nie żądali oni szacunku od nikogo, a jeśli inne Legiony nie chciały im go
okazać mimo to - była to ich strata. V Legion był szybszy - poruszali się szybciej i szybciej
zabijali. W tajemnicy, Białe Szramy zazdrościły gościom na ich świecie możliwości
ignorowania kogokolwiek, a mimo to odmawiali zmian w swoich zwyczajach i kulturze
Legionu.
Przez tysiące lat istniało wiele Zakonów Kosmicznych Marines. Te Zakony, które
powstały poprzez rozbicie Legionów w wyniku powstania Codex Astartes, mają swoje
korzenie w oryginalnych Legionach, stworzonych do przeprowadzenia dzieła podboju w
Wielkiej Krucjacie. Czerpiąc z historii aż do czasów Epoki Imperium, być może
nieuniknionym jest, by Zakony raz na jakiś czas ścierały się ze sobą - zarówno
metaforycznie, jak i dosłownie.Istnieje wiele przykładów rywalizacji między Astartes, w tym kilka przykładów
otwartej, wzajemnej wrogości. Głęboko zakorzeniony wzajemny antagonizm między
Kosmicznymi Wilkami i Mrocznymi Aniołami jest w Imperium powszechnie znany, ale
istnieje o wiele więcej takich przykładów. Jednym z nich jest rywalizacja między Kruczą
Gwardią a Białymi Szramami, których historia pogardy wobec siebie sięga wieluset lat
wstecz.
Po prawdzie, dziś nie ma już śladu po dawnej wrogości między tymi dwoma
Zakonami, ale samo wspomnienie kilku historycznych bitew zazwyczaj wystarczy, by
wzniecić iskrę niechęci w sercu Kruczego Gwardzisty i Białej Szramy. Jednym z takich
konfliktów był Szturm na Rój Lin-Mei, czy też Ostatni Marsz na Szafirowe Światy.
Najlepszym przykładem ze wszystkich jest zaś Operacja Chronos, w której to świątobliwy
Kapelan Kruczej Gwardii poległ w boju, podczas gdy siły Białych Szram były w okolicy i
miały szansę uratowania mu życia. Ta zła wola powstała dzięki tym i wielu innym
incydentom doprowadziła oba Zakony do sytuacji, w której w czterdziestym pierwszym
milenium patrzą one na siebie z dozą odrazy. Nic nie wskazuje na to, by w mijających latach
cokolwiek miałoby się zmienić.
Wielka Krucjata
Jak piorun z jasnego nieba, nagła wichura z niespodziewanego kierunku - Legion
Białych Szram był nagłą i bezlitosną rzezią wojny. Szybkie akcje, radość z prędkości w
walce i szczęk ostrzy były znakiem rozpoznawczym ich bitew, hartowanych przez cichą i
ukrytą mądrość, którą dostrzegało niewielu. Białe Szramy kwitły w sercu chaotycznej bitwy,
przewidując zmienne koleje losu i płynąc z prądem przeznaczenia, zawsze trafiając wroga
tam, gdzie był najsłabszy, tam, gdzie najmniej się ich spodziewano i zostawiając jedynie
stygnące trupy na drodze swojej uprzedniej szarży. Byli oni tropicielami Wielkiej Krucjaty,
słabym wiatrem, który powiewał przed wielkimi armiami Krucjaty, niszcząc słabych wrogów
i okrutnie raniąc silnych, sprawiając, że postępujący za nimi huragan z łatwością dokańczał
dzieła. Do wielu zwycięstw Imperium w czasie Wielkiej Krucjaty mogłoby w ogóle nie dojść
bez niszczących najazdów tych wojowników.
Styl błyskawicznie szybkiej walki, który tak dobrze służył Khanowi na stepach jego
rodzinnego świata, okazał się być równie efektywny na galaktycznych polach bitew. Białe
Szramy stały się zatem częścią najkrwawszych konfliktów tamtych czasów. Najsłynniejszą
wojną, w której brał udział V Legion, była historyczna Krucjata Ullanorska, wytoczona
przeciwko Orkowemu Imperium Urrlaka Urruka. Białe Szramy i Ultramarines, wspierani
przez Imperialną Armię, siły Mechanicum i Collegia Titanica, wzięły udział w wielkiej
kampanii przeciwko największej koncentracji Orków, jaką w galaktyce spotkało wschodzące
Imperium. W wyniku tego monumentalnego zwycięstwa, Wielki Khan z radością mógł
obserwować, jak Horus Lupercal, największy z Prymarchów i ukochany syn Imperatora,
objął swoje nowe stanowisko jako Mistrz Wojny wszystkich sił militarnych Imperium. Był to
również ostatni raz, kiedy Jaghatai widział Horusa na własne oczy.Wielkie zebranie Prymarchów, dowódców i okrętów wojennych z okazji Triumfu na
Ullanorze rozeszło się. Wielcy oficjele Imperium zaczęli wytyczać nowe kursy, a
rzeczywistość rozświetlała się tysiącem rozbłysków Osnowy. Wielka Krucjata trwała nadal,
choć tym razem dowodził Mistrz Wojny, nie zaś Imperator.
Rada z Nikaei
Tuż przed tym, jak Białe Szramy zostały wysłane na kolejną kampanię, na świecie
Nikaea doszło do zebrania Imperialnego konklawe. Ten wielki synod, który do historii
przeszedł jako Rada z Nikaei, został zebrany z rozkazu samego Imperatora Ludzkości i miał
zdeterminować, czy posługiwanie się psionicznymi mocami było znaczącą wartością, czy
może raczej stanowiło śmiertelne zagrożenie dla ludzkości i samego Imperium.
Pierwszeństwo w odpowiedzialności za stworzenie Librarius Astartes miało trzech
Prymarchów. Rola dwóch z nich została dobrze uwieczniona w oficjalnych historycznych
zapiskach. Byli to Magnus Czerwony z Tysiąca Synów i anielski Sanguinius z Krwawych
Aniołów. Choć to rola Magnusa była najważniejsza w przedsięwzięciu tworzenia Librariusa,
to Sanguinius także wielce się do niego przyczynił, będąc bardziej subtelnym głosem w całej
dyskusji.
Jaghatai od zawsze się z nimi zgadzał. Co więcej, to właśnie on sporządził większość
zasad i formalności, które w przyszłości zostały zawarte w strukturę Librariusów każdego z
Legionów, choć jego imię nie zostało nawet wspomniane na oficjalnych historycznych
rdzeniach pamięci. Wkład w rozwój psionicznych sztuk Kosmicznych Marines Jaghataia
nigdy nie był znany ani w innych Legionach, ani w reszcie Imperium.
W większości, mieszkańcy Imperium uczyli się, że ludzkość wyszła ponad religię i
uprzedzenia. Byli to wyznawcy Imperialnej Prawdy. Dla nich nie istnieli bogowie, a to, co
dla dzikich ludzi zdawało się być magią, dla nich było jedynie rosnącą mocą ludzkiego
umysłu. Z drugiej strony, Chogorianie nigdy nie porzucili swoich starych wierzeń. Lepiej niż
inni pojmowali oni, że Osnowa mogła zepsuć nawet najlepszych - a im większa siła, tym
większe zepsucie.
Na Chogoris, umiejętności władania mocą Osnowy nazywano “Testem Nieba.”
Chogorianie od zawsze wiedzieli o istnieniu Osnowy i niebezpiecznych istot Chaosu
kryjących się wewnątrz To właśnie dlatego ich Prorocy Burzy byli tak potężni. Ich kuzyni z
Legionu Kosmicznych Wilków, Kapłani Run, wypracowali sobie te same źródła ich
elementarnej mocy, choć nigdy otwarcie tego nie przyznali. Ludzkość nigdy nie poznała
prawdy o Osnowie, a spora większość nawet nie wiedziała o jej istnieniu.
Imperator wolał trzymać wiedzę o Osnowie w ukryciu przed społeczeństwem
Imperium, a co więcej, starał się stłumić wszystkich tych, którzy zdążyli tę wiedzę już
posiąść. Khan nie zgadzał się z tym ukrywaniem prawdy, a w szczególności z odmową
Imperatora co do wyjaśnienia swojemu ludowi niebezpieczeństw związanych z Chaosem.
Było to przyczyną niejednej kłótni między ojcem i synem. Punktem początkowym każdej z
ich kłótni była próba odpowiedzi na pytanie - czy można zbudować imperium na kłamstwie?Osnowa nie była tym, za co uważały ją masy ludzkości. Była żywa i niebezpieczna i można
było jej użyć. Imperium było dobrowolnie i z premedytacją ślepe. Na dodatek nigdy nie
chciało patrzeć na to, co tak naprawdę je spajało.
Na początku, Magnus Czerwony nie chciał zintegrować Librariusa do Legionów
Astartes. Chciał on, by każdy ludzki psionik uwolnił swój pełny potencjał i eksplorował cały
zakres swojej bezpiecznej mocy - bez ograniczeń i przewodnictwa. Pozostali Prymarchowie
nie zgodzili się na to, uznając, że tak potencjalnie niebezpieczne zdolności trzeba było
okiełznać. Khan i Anioł zgodzili się zatem, by stworzyć ścisłą strukturę umożliwiającą
kontrolowane posługiwanie się psionicznymi mocami, strukturę, która nakładała limit na
wykorzystywanie przez psioników swojej mocy.
Jak zostało już wspomniane, na Chogoris posługiwanie się tak ezoterycznymi
zdolnościami nazywano chodzeniem po Drodze Nieba. Psionicy, znani jako zadyin arga, byli
uczeni, że jeśli zejdą z tej drogi, Osnowa pożre ich dusze. Chogorianie zawsze wiedzieli, że
posługiwanie się mocami Osnowy wiązało się z dużym niebezpieczeństwem. Kiedy
argument przemawiający za używaniem takich zdolności dotarł na samą górę Imperium,
pojawili się tacy, którzy rozumieli, że przetrwanie Librariusów we wszystkich Legionach
balansowało na ostrej krawędzi. Byli jednak i tacy, którzy myśleli, że Bibliotekarze byli
zwykłymi czarownikami, których należało spalić, oraz tacy, którzy uznawali ich za wciąż
wzrastających w moc bogów. Żadna ze stron nie mogła osiągnąć zwycięstwa w debacie nad
psionikami, jeśli Imperium miało się rozwijać. Koniec końców okazało się jednak, że to
“łowcy czarownic” zwyciężyli tę batalię.
Kiedy Karmazynowy Król, stojąc przed całym zgromadzonym synodem przemówił w
obronie posługiwania się mocą Osnowy, a nawet psionicznym czarnoksięstwem, postąpił o
jeden krok za daleko. Nigdy nie zrozumiał, jak wielki strach wzbudził tymi słowy u
obecnych. Jeśli tylko zdołałby się powstrzymać i pojąć, że jego Legion wymagał reformacji,
oraz że jego Bracia Bitewni muszą być na przyszłość bardziej ostrożni w posługiwaniu się
psioniką, cała Rada mogłaby wyglądać zupełnie inaczej.
Zamiast tego, mówił on o wiedzy i potędze i sprawił wrażenie, jakby miał się za
jakiegoś proroka. Ostatecznie, gdy konklawe miało się ku końcowi, Prorok Burzy Targutai
Yesugei, w tamtym czasie młodszy Bibliotekarz Legionu Białych Szram, przedstawił
zgromadzonym trzecią opcję wykorzystania psionicznych zdolności przy jednoczesnym
zachowaniu lub obaleniu Librariusów Legionów.
Wyjaśnił on, że w samym byciu psionikiem nie ma nic całkowicie złego. Jeśli
człowiek posiadający dar psioniki zostanie odpowiednio wytrenowany, mógłby posługiwać
się swoją mocą jak każdą inną bronią, jednocześnie będąc traktowany z szacunkiem, nie zaś
doświadczając jedynie otwartej wrogości. Yesugei tłumaczył, że ludzcy psionicy mogą być
rygorystycznie trenowani by zdobyć przewagę nad wrodzonymi zdolnościami i przysłużyć
się Imperium w wypełnieniu jego misji galaktycznego podboju. Z elitarną kadrą
wytrenowanych psioników-specjalistów lojalnych wyłącznie Imperatorowi, galaktyka mogła
zostać sprowadzona na kolana z łatwością. Yesugei uważał także, że psionicznego
czarnoksięstwa należało zakazać, jako że prowadzi ono do kontaktu z istotami z Osnowy,
których zepsucie było zbyt wielkim zagrożeniem.Sąd Imperatora nad Radą z Nikaei był surowy, co w dużej mierze było wynikiem jego
złości na Magnusa za posługiwanie się zakazanym czarnoksięstwem pomimo usilnego
ostrzegania go przed tym przez samego Imperatora całe dekady wcześniej. Imperator odrzucił
zaproponowany mu przez Bibliotekarzy Białych Szram kompromis. Z wyłączeniem
odpowiednio wyszkolonych, kontrolowanych i sankcjonowanych Nawigatorów i Astropatów,
których Imperium potrzebowało do przetrwania, Legiony Kosmicznych Marines miały nigdy
więcej nie posługiwać się mocami psioników, a ich Librariusy miały zostać rozwiązane.
Nakazał on swoim Prymarchom pośpiech w wykonaniu jego rozkazu i zakazał im
korzystania z darów swoich Legionistów-psioników. Wszyscy Bibliotekarze Astartes
otrzymali zakaz posługiwania się swoimi mocami. Rada uchwaliła także powstanie nowego
stanowiska w Legionach Kosmicznych Marines - Kapelana, który miał dbać o
podtrzymywanie wartości Imperialnej Prawdy w Legionach.
Jaghatai doszedł do wniosku, że Karmazynowemu Królowi nie powinno się było dać
przemawiać. To Khan powinien był tam być, powinien był stać tam u boku swoich braci,
Anioła i Magnusa. Nikt nie powinien osądzać go o bycie czarnoksiężnikiem. Gdyby był tam
Prymarcha, który stanąłby w obronie instytucji Librariusa, być może uspokoiłoby to
zebranych i zmieniło ostateczny wynik Rady.
Jaghatai nie mógł pojawić się na Nikaei, ponieważ walczył w tym czasie w Układzie
Chondax. Choć Khan zastanawiał się nad porzuceniem rozkazu Horusa i opuszczeniem
Chondax, to i on i Prorok Burzy Yesugei wierzyli, że będzie to krótka kampania, jako że ich
jedynym wrogiem mieli być zielonoskórzy stanowiący pozostałości Orkowego imperium z
Ullanoru. Być może inni Prymarchowie mieliby Horusowi za złe, że otrzymali rozkaz ubicia
paru xenos - nie było to bowiem prestiżowe zajęcie - ale Khan radował się. Było to
polowanie, które pojmował bardzo dobrze: szarża kawalerii na otwartym polu, uderzenie na
ofiarę, która nie zna pojęcia kapitulacji i nie użala się nad sobą. Z Jaghataiem obecny był
niemal cały jego Legion, którego Astartes wygłodniale wyczekiwali okazji do polowania.
Dziesiątki statków wypełniły pustkę w przestrzeni kosmicznej, a każdy z nich wypełniony
był wojownikami jego hordy.
Herezja Horusa
“Nie wystarczy jedynie odebrać przeciwnikowi życia - trzeba mu także odebrać jego
bezpieczne przystanie, sojuszników, domy i ukochanych. Trzeba zniszczyć wszystkich, na
których mu zależy, cały ich dobytek i dopiero wtedy stanąć przed osamotnionym, nagim
wrogiem w ciemności. Zabierzcie mu wszystko, co ma i spalcie z czystej przyjemności uczucia
prochu między palcami i nie traktujcie tego jako nic więcej, aniżeli sam początek.”
~ Przypisywane Jaghatai Khanowi
Legenda Legionu rosła wraz z rozwojem wypadków Herezji Horusa, kiedy to Białe
Szramy walczyły na setkach światów przez ponad dziewięć standardowych lat przeciwko
Zdradzieckim Legionom i ich siłom Chaosu. Niepodobnie wielu innym Prymarchom,
Jaghatai nigdy nie rozmyślał nad zdradą Imperatora na rzecz Rujnujących Mocy. Taki kurs
byłby bowiem ekstremalnie niehonorowy, jako że Imperator nigdy nie uczynił krzywdy jegosynom, oraz także dlatego, że Jaghatai głęboko wierzył w cel przyświecający Imperatorowi,
którym było zjednoczenie całej rasy ludzkiej pod jednym władcą, tak, by to ludzkość stała się
dominującym gatunkiem Drogi Mlecznej.
Kiedy wieści o zdradzie Horusa i wydarzeniach w Układzie Istvaan dotarły do Floty
Ekspedycyjnej Białych Szram, od kilku ostatnich lat Legion Jaghataia walczył w kampanii
karnej przeciwko Orkom w Układzie Chondax. Rogal Dorn, Prymarcha Legionu
Imperialnych Pięści wezwał ich do obrony ojczystego świata ludzkości przed Zdrajcami i
stawienia się na Terrze tak szybko, jak to tylko możliwe. To właśnie w czasie ich kampanii
na Chondax Jaghatai otrzymał informację o ataku Legionu Kosmicznych Wilków na
Prospero.
Te raporty głosiły, że Russ stał się buntownikiem, doprowadzonym przez swoją
nienawiść do Magnusa do zniszczenia jego rodzinnej planety i Legionu Tysiąca Synów.
Raporty głosiły także, że Magnus zginął w walce z rąk samego Wilczego Króla. Jednak z
powodu efektów działania Burzy Osnowy, stworzonej rękami Niosących Słowo w trakcie
bitwy o Calth, astropatyczna komunikacja była niemal niemożliwa do odczytania, a
większość znanych Imperium traktów przez Osnowę - niemożliwa do pokonania. Co więcej,
Astropaci floty Białych Szram kontynuowali swoją interpretację astropatycznych wiadomości
we wzajemnie sprzeczny sposób.
Opóźnienie i oszustwo na Chondax
Dla Białych Szram wszystko zaczęło się w Układzie Chondax, tuż po zakończeniu się
długiej i brutalnej kampanii przeciwko Zielonoskórym - to właśnie wtedy do floty Białych
Szram zaczęły docierać pierwsze przesłanki o tym, że w Imperium coś jest nie tak. Jednak
wtedy brakowało jeszcze istotnych szczegółów i autentyczności - nie były to raporty, a
proste, astropatyczne wiadomości o wątpliwym pochodzeniu. W tamtym czasie każdą
wiadomość przychodzącą z Osnowy łatwo było zignorować, jako że burzące się moce
Empireum wzmagały się z każdym dniem, zniekształcając wszelkie wiadomości
przechodzące przez Osnowę. Mimo to, Khan miał ciężkie serce i nie dawało mu to spać. Czuł
on, że Mistrz Wojny stał nad przepaścią. Wkrótce, do jego floty zaczęły dobiegać sprzeczne
raporty od samego Prymarchy Rogala Dorna, który nawoływał Białe Szramy do powrotu na
Terrę, gdzie Legion miał wzmocnić obronę Świata Tronowego u boku Imperialnych Pięści i
Kosmicznych Wilków Lemana Russa, którego sam Khan podejrzewał o zdradę Imperium.
Wszystko zmieniało się szybko, zniekształcone pod wpływem sprzecznego
odczytywania wiadomości przez Astropatów i wybuchów komunikacyjnych: pierwsze
raporty głosiły o zdradzie Lemana Russa, następne o zdradzie Mistrza Wojny, który na drogę
buntu miał jakoby zabrać ze sobą kilka innych Legionów; Białe Szramy otrzymały rozkaz
wzmocnienia sił Legionu Alfa pod Adraxxes; Ferrus Manus zabił tego pawia, Fulgrima; Mars
toczyła otwarta rebelia. Niektóre z przetłumaczonych raportów, które wyszły prosto z
Osnowy, nosiły ślady świadczące o tym, że zostały wysłane całe solarne miesiące wcześniej,
inne zaś sprawiały wrażenie, jak gdyby pochodziły zaledwie sprzed kilku godzin.Choć Mistrz Wojny rozkazał Białym Szramom sprowadzenie sprawiedliwości na
Legion Kosmicznych Wilków, Khan nie mógł uwolnić siły swojej zemsty na Lemanie
Russie, dopóki nie uzyska więcej szczegółowych informacji. Khan miał przed sobą całą
potęgę V Legionu. Jego horda była gotowa do uderzenia, jednak nikt w całej galaktyce nie
był w stanie mu wskazać, kto był prawdziwym wrogiem Imperium i wszystkiego, co mu
drogie.
Koniec końców, z Jaghataiem skontaktował się sam Leman Russ, który dopiero co
powrócił znad płonącego Prospero. Flota VI Legionu zebrała się w Mgławicy Adraxxes, by
wylizać rany po ostatniej kampanii, kiedy niespodziewanie jej okręty zostały zaatakowane
przez siły Legionu Alfa. Horus rozkazał XX Legionowi zaatakowanie osłabionych
Kosmicznych Wilków.
Legion Alfa od dawna pielęgnował nienawiść względem Kosmicznych Wilków, a w
szczególności ich Prymarchy, za jego otwarty krytycyzm wobec doktryny militarnej ich
Legionu, polegającej na oszustwach, manipulacjach i matactwach, dzięki którym Legion
osiągał wielkie zwycięstwa. Siły Legionu Alfa wyczuły wielką okazję w uwidocznieniu
swojej wyższości nad aroganckimi Wilkami z Fenrisa.
Choć Khan nie czuł niechęci wobec Kosmicznych Wilków, odmówił angażowania się
w ten konflikt dopóty, dopóki nie będzie w stanie przebić się przez nawarstwiające się
sprzeczne raporty jego Astropatów. Dopóki nie był pewny, kto był sojusznikiem a kto
wrogiem, kto prawdziwie zdradził Imperatora, a kto wciąż był lojalny, nie mógł wybrać
żadnej ze stron. Życząc swojemu bratu powodzenia, Jaghatai zdecydował się szukać swoich
odpowiedzi gdzie indziej.
Kiedy Flota Białych Szram przygotowywała się do opuszczenia Układu Chondax, jej
okręty spotkały się z wielką flotyllą Legionu Alfa. Białe Szramy nie były w stanie
jednoznacznie określić liczebności ich sił. Okręty XX Legionu nie odpowiadały na wezwania
komunikacyjne i trzymały się na krańcu Układu, gromadząc coraz więcej okrętów wokół
siebie. Pomimo wszelkich starań ze strony floty Khana, flota Legionu Alfa milczała.
Wszystkie okręty Białych Szram otrzymały rozkaz nie eskalowania sytuacji i wstrzymania
ognia do momentu, gdy flota Khana nie zostanie ostrzelana pierwsza. Wojownicy V Legionu
mieli uformować perymetr integralności i nie pozwolić na zbliżenie się żadnemu okrętowi
XX Legionu do rdzenia sił floty Legionu Białych Szram.
Kiedy Khagan podjął decyzję o wykonaniu przez jego Astartes kolejnego kroku,
kordon Legionu Alfa pozostał niemal nieruchomy - jego jedność została zaburzona jedynie
przez małe dostosowanie swoich okrętów do dwóch bliźniaczych linii obronnych. Każdy
ruch uczyniony przez Białe Szramy był odtwarzany w odbiciu lustrzanym Legionu Alfa -
było to niczym wielka gra luster. Choć Legion Alfa nie stwarzał realnego zagrożenia, nie
były to zagrania czysto przyjacielskie. Nie można było temu zaprzeczyć, ale mimo to, Khan
wciąż wstrzymywał rozkaz ataku. Niewiele ponad kilka godzin później, do floty Khana dotarł
kolejny raport: Russ i jego dzikusy raz jeszcze nie wykonały wydanego im rozkazu. Teraz
wszystkie poprzednie wydarzenia zdawały się być o wiele bardziej złożone.
Wszelkie sprawy jeszcze bardziej skomplikował Astropatyczny Chór Białych Szram,
kiedy ich umysłów zaczęły dobiegać wiadomości prosto z Terry, od Rogala Dorna - BiałeSzramy miały natychmiast porzucić wszelkie obecne działania, rozkazy i operacje i udać się
na Terrę, gdzie czeka ich wyjaśnienie i dalsze instrukcje. Znaczenie wiadomości było jasne, a
jej pochodzenie jednoznaczne.
V Legion otrzymał rozkaz zignorowania wszystkich zobowiązań, w szczególności zaś
ślubów złożonych Mistrzowi Wojny, który został ogłoszony Zdrajcą Imperium wraz ze
wszystkimi Legionami, które odpowiedziały na jego wezwanie do rebelii. Khan nie był
poruszony stawianymi mu żądaniami. Poczuł, jak głęboko w jego duszy otwierają się stare
rany - chłodny gniew wiecznie ignorowanego syna. Białe Szramy zawsze były ostatnim,
powiadamianym o czymkolwiek Legionem.
W tamtym momencie Khan ujrzał szerszy obraz strategiczny - Legion Alfa nie chciał
walczyć z Białymi Szramami, nie chciał też, by Khan do nich dołączył. Chcieli zasiać w nim
zwątpienie, utrzymując siły V Legionu w Układzie Chondax i sprawić, by Legion zaczął
stawiać niekończące się pytania - Legion Alfa wiedział, że zasłona tajemnicy powoli się
unosiła, a kolejne raporty i wiadomości wkrótce przedostaną się przez Osnowę. Synowie
Alphariusa byli manipulatorami - chcieli, by Białe Szramy usłyszały wezwanie Dorna.
Legion Alfa celowo utrzymał flotę V Legionu nad Chondax do czasu otrzymania przez flotę
rozkazu od Dorna.
Z jakiegoś nieznanego powodu, Legion Alfa chciał, by Białe Szramy powróciły na
Terrę. Khan nie miał jednak zamiaru, by ktokolwiek dyktował mu kurs, nawet, jeśli
wiadomość pochodziła prosto od Dorna z Terry, gdzie Legiony miały rozedrzeć się na
strzępy. Jaghatai nie chciał zostać zapamiętany jako niszczyciel bratnich Legionów. Jego
Białe Szramy nie były niczyimi niewolnikami. V Legion był hordą Jaghataia Khana i nie
przyjmował rozkazów od nikogo innego. Nie traktowali oni słów obcych jako prawda, jako
że byli zdani wyłącznie na siebie, tak jak zawsze w przeszłości. Jeśli gdzieś w tym całym
szaleństwie była jakaś prawda, to musieli odszukać ją sami, nim wydadzą osąd.
Dłuto
Jaghatai rozkazał swojej flocie przygotowanie się do natychmiastowego opuszczenia
Układu. Wzdłuż całego, szerokiego pola bitwy, Eskortowce Białych Szram ruszyły niczym
jedna siła, poruszając się w kierunku otaczającej ich floty Legionu Alfa niczym jeden, wielki
obraz. Wewnętrzna komunikacja floty została zamknięta, a nadchodzące komunikaty
zablokowane - ich wróg miał szansę zrozumieć przekaz. Wszystko, co teraz padnie z ich ust,
zostanie zignorowane. Białe Szramy skoordynowały swoje ruchy do przeprowadzenia
znanego tylko w ich Legionie manewru zao (w Niskim Gotyku nazywanym Dłutem) - cała
flota odpowiedziała na jeden, krótki rozkaz z okrętu flagowego Khana, Miecz Burzy.
Każdy okręt w służbie Imperium był inny. Sekrety ukryte w sercach ich reaktorów
były zazdrośnie strzeżone przez władców Czerwonej Planety i nie dopuszczano do nich
nikogo z zewnątrz. Każdy Prymarcha domagał się innych preferencji swoich okrętów w
czasie ich konstrukcji: Corax chciał, by jego okręty były tak ciche, jak to możliwe, Vulkan
pragnął, by jego flota była jak najbardziej wytrzymała, a Fulgrim pragnął, by jego statki były
piękne. Prymarchowie znali wiele sposobów na ominięcie standardowej struktury dowódczejImperium - mogli naginać zasady, uzyskać dostęp do ukrytych kości pamięci, czy
korumpować Magosów Mechanicum. W mijających latach Wielkiej Krucjaty doszło więc do
tego, że każda flota każdego Legionu powoli nabierała własnego, odmiennego od reszty
Legionów charakteru dzięki nieustannym modyfikacjom i modernizacjom. W przypadku
Białych Szram, jedyną zmianą, której Khan kiedykolwiek zażądał od Tech-kapłanów i
jednocześnie jedyną wartością, którą od zawsze uważał za najważniejszą w bitwie, była
prędkość.
Techmarines V Legionu spędzili całe solarne dekady nad ulepszaniem mocy
reaktorów i poszukiwaniem sposobów nad zwiększeniem manewrowości każdego ze swoich
okrętów do stopnia dalece wykraczającego poza standardową tolerancje klasycznych
Imperialnych statków. Za ten nieustanny pościg za zwiększeniem szybkości poruszania się
okrętów, Białym Szramom przyszło jednak ponieść pewną cenę: kapitanowie artylerii
pokładowej składali raporty o zmniejszonym zasięgu Lanc. Powszechnie wiadomo też było,
że statki Białych Szram nie mogły przewozić tak wielu oddziałów, ani tak wielu kapsuł
desantowych, co ich ekwiwalenty z innych flot, ale te i podobne czynniki nie liczyły się dla
Legionu tak bardzo, jak możliwość podtrzymania tradycji zaczerpniętych z równin Chogoris.
Pod rozkazami Khagana, Legion nie pokazywał pełnej mocy swoich
zmodyfikowanych silników poza aktywną strefą wojny. Jako że tak niewiele Legionów
kiedykolwiek walczyło u boku Białych Szram, specjalizacja ich okrętów nie była znanym w
galaktyce faktem, nie licząc kilku spekulatywnych raportów tu i tam, mówiących o
wydłużonej obudowie silników, ekstrawaganckiej formacji pędników, czy powiększonych
liniach paliwowych. Wszystkie te modyfikacje stworzyły szereg niezwykle szybkich okrętów
wojennych, wśród których były największe behemoty galaktyki, oraz najbardziej smukłe
okręty zwiadowcze.
Kiedy okręty Białych Szram zaczęły się poruszać, Legion Alfa zareagował. Utrzymali
integralność swojego kordonu, strzegąc dróg do najbliższego nadającego się do skoku w
Osnowę miejsca. Luka między flotami powoli się zamykała. Formacja Legionu Alfa
reagowała dokładnie tak, jak miała reagować blokada, utrzymując sztywną sieć okrętów w
rezerwie. Ich ruchy były ostrożne, jak gdyby pragnęły utrzymać impas przez tak długo, jak to
tylko możliwe. Kiedy dwa pierwsze rzędy okrętów znalazły się w zasięgu swoich Lanc, po
raz pierwszy od początku tej cichej wojny, Białe Blizny zauważyły nadchodzący komunikat
Vox, pochodzący z wrogiego okrętu - komunikat został zignorowany.
Legion Alfa miał swoją szansę. Kiedy lampka na komunikatorach Vox na okrętach
Białych Szram zgasła, Legion Alfa otworzył ogień w stronę swoich byłych braci. Na całej
długości frontu, okręty Białych Szram zaczęły przedzierać się przez linię Legionu Alfa, ale
jego flota utrzymywała blokadę. Legion Alfa stosował klasyczną formację obudowy,
przedstawioną im przez samego Khana. Standardowym manewrem wyrwania się z tej sieci
był atak wszystkimi siłami na jak największej powierzchni blokady w próbie zmuszenia
przeciwnika do cofnięcia się i rozluźnienia blokady w skoncentrowanym ogniu. Taki rozkaz
nie mógł zostać wydany lekką ręką - Khan wiedział, że wynik starcia będzie niszczący dla
obu stron i jedynie znani agresorzy galaktyki, tacy jak Leman Russ i Angron,przeprowadziliby taki manewr z uśmiechem na ustach. Legion Alfa najwidoczniej sądził, że
Khan nie był aż takim ryzykantem i koniec końców okazało się, że miał rację.
Awangarda Białych Szram zaczęła driftować wokół własnej osi, cofając się w stronę
studni grawitacyjnej Chondax. Wyglądało to tak, jak gdyby nieostrożni dowódcy podjęli
próbę wyrwania się z kordonu, będąc przekonanymi, że nie mają szans. Cel ich cofania się w
wielkim drifcie nabrał sensu, kiedy niebo rozświetliły strzały z laserów. Mimo to,
poszczególne wymiany ognia zostały ograniczone do minimum. Nie wystrzelono żadnych
torped, nie wysłano żadnych szwadronów myśliwców. Dwie ściany pomniejszych okrętów
wojennych zmagały się z dziwacznym ściskiem ograniczonego okrucieństwa.
Na całej długości zmagań, pozycje V Legionu zaczęły się załamywać w obliczu
stabilnej, profesjonalnej presji, wywoływanej przez przeciwnika. Statki Białych Szram
łamały swoją formację, starając się zasłonić własne flanki i pozostawiając dziury w ścianie
ofensywnej. Straż przednia V Legionu była bez szans - ich walka przypominała walkę z
wiatrem na Altak, na Chogoris - ich impet został złamany.
Kiedy chronograf każdego okrętu floty Białych Szram wskazał 0, horda Khana
ruszyła niczym jeden mąż, a każdy statek ustawił swoją prędkość na maksimum. Cała
sytuacja zmieniła się całkowicie, kiedy statki Khana błyskawicznie ustawiły się w jedną
formację, umożliwiającą jej szturm na pełną skalę. Okręty Białych Szram przybrały nowe
trajektorie i zaczęły pędzić z pełną symetrią i gracją, zmieniając standardowe wzory
manewrowe znane Legionowi Alfa, w ustawienie o pojedynczym wektorze szturmu.
Najprawdopodobniej, Legion Alfa nigdy wcześniej nie doświadczył tak wielkiego
mistrzostwa strategicznego.
Najlepsi oficerowie armady Imperium nie byliby w stanie przeprowadzić takiego
manewru w mniej niż pięć solarnych minut i potrzebowaliby do tego setek poprawek kursu i
wielu solarnych godzin przygotowań. Białe Szramy uczyniły to wszystko w zaledwie pięć
sekund. Cała flota Khana tworzyła teraz wielki grot włóczni. Wszystkie statki Eskortowe
wystrzeliły w tym samym momencie, tworząc wielki pocisk ognia, który stworzył lukę w
blokadzie. Ich nagłe przyspieszenie i skoncentrowanie uderzeń Lanc na dryfujące na ich
drodze okręty zaowocowało ich zniszczeniem. Dodatkowo, trzy wielkie Niszczyciele
Legionu Alfa znalazły się w potrzasku Khana, niezdolne do wycofania się przed
szarżującymi Białymi Szramami. Wkrótce cała flota Alphariusa mogła podziwiać ogień
plazmy, wystrzeliwane z wielką precyzją torpedy i na sam koniec - trzy wielkie kule ognia,
które po nich zostały.
Coraz więcej okrętów Białych Szram wyłaniało się po drugiej stronie wraków
wrogich okrętów, nurkując i wykonując korkociągi. Wszystko było rzucone na jedną kartę:
flanki V Legionu były odsłonięte i podatne na wrogi atak, jako że każdy okręt Khana był
skoncentrowany na tym, co leżało przed nim.
Kordon Legionu Alfa był teraz zagrożony i niemal całkowicie złamany, a ich statki
były niemal bezradne w walce z wielką kolumną okrętów, niszczącą wszystko na swojej
drodze. Ich okręt flagowy był jeszcze wolniejszy, niezdolny do poruszania się z prędkością
okrętów Białych Szram. Miecz Burzy wynurzył się na sam przód Dłuta, napędzany przez
swoje monstrualne, płonące silniki plazmy, znajdując się w otoczeniu roju Eskortowców.Ciężkie okręty Legionu Alfa z drugiego szeregu Kordonu starały się zablokować mu drogę,
pospiesznie formując linię obrony, ale ich ruchy były niezwykle niezdarne.
Wszędzie wokół flagowca V Legionu, inne okręty Białych Szram prowadziły
nieustanny ogień z dział laserowych, plazmowych i przy pomocy salw torped w szybkiej,
intensywnej kolumnie czystego zniszczenia. Dłuto przebiło się przez kordon, tworząc wyłom
w najsłabszym punkcie. Cała formacja - zwarta, długa i szczupła niczym rzucany oszczep -
uciekła na otwartą przestrzeń. Legion Alfa nieudolnie starał się przegrupować w obliczu
katastrofy, gromadząc okręty z drugiego końca kordonu niczym ośmiornica, przyciągając
swoje długie macki.
Straty nie były krytyczne, ale nagły szturm osłabił ich formację i zniszczył spójność,
którą budowali z tak wielkim trudem. Szturm Białych Szram nie zwolnił, a wręcz przeciwnie
- teraz, kiedy potrzeba prowadzenia ognia minęła, ich okręty jeszcze przyspieszyły. Kiedy
planety Układu Chondax oddalały się z każdą sekundą, na horyzoncie wciąż mieniły się
zniszczone okręty Legionu Alfa. Wkrótce okręty Białych Szram dotarły do punktu, z którego
mogły bezpiecznie skoczyć w Osnowę, co też uczyniły, zostawiając za sobą
zdezorganizowanego wroga, pogrążonego w chaosie.
Poszukiwanie odpowiedzi
Białe Szramy rozumiały, że sam los stał przeciwko nim. W jakiś sposób Burze
Osnowy wokół Chondax były najwyraźniej rozgrywane przez tajemniczą, zewnętrzną siłę.
Choć sterowanie Osnową wymagało wielkiej mocy lub potężnych urządzeń o starożytnych i
nieznanych korzeniach, to było to możliwe. W poszukiwaniu odpowiedzi na ważne, dręczące
Khana pytania, rozkazał on swoim Legionistom skierowanie się do samego źródła jednej z
Burz, w nadziei na odnalezienie architekta toczącego Imperium chaosu. Niestety, jedyną
duszą, którą Khan był w stanie zobaczyć w trakcie swojej podróży przez Osnowę, był
Magnus Czerwony, jedyny z jego braci, któremu Jaghatai kiedykolwiek tak naprawdę ufał.
Jeśli Magnus wciąż żył, to wszystko wciąż mogło być uratowane. Jeśli był martwy,
wtedy Imperium było skończone. Białe Szramy wytyczyły kurs na Prospero. Kiedy Miecz
Burzy wyrwał się z Osnowy na granicy Układu Prospero, systemy jego okrętów wojennych
uzyskały dostęp do łączących je sieci i jak jeden mąż ruszyły w stronę łuku Augura. W
trakcie podróży Białych Szram przez cały Układ, nie odebrano żadnego sygnału Vox, nie
napotkano żadnego transportowca i nie znaleziono żadnej sygnatury energetycznej. Główny
układ gwiezdny swojego Sektora powinien mieć tysiące okrętów zawieszonych w przestrzeni
kosmicznej, lub przynajmniej jego przestrzeń powinna zawierać ślady chemicznych resztek
ze spalania ich paliwa, ale drogi łączące punkt wyjścia okrętów Khana z Osnowy z samym
Prospero był zupełnie czysty.
Wkrótce rodzima planeta Tysiąca Synów pojawiła się na radarach floty Khana.
Rozmyty obraz rozświetlił się życiem, nabierając ostrości, kiedy Serwitorzy przystosowali
radary do silników logicznych. Planeta była całkowicie ciemna. Prospero było niegdyś
klejnotem, jasną kulą o kolorze Terrańskiego świtu, opasane odcieniami lilii i podświetlanym
przez lśniące czapy lodowe. Z przestrzeni kosmicznej wydawał się być naturalnie piękny,nietknięty przez przemysłowy boom, który zamienił Terrę w szarą, spowitą w betonie i
żelazie planetę. Teraz Prospero przybrało zaś barwę spalonego węgla drzewnego. Wiry
dryfujących chmur, grubych i mrocznych, podobnych do tych, które niegdyś przemierzały
Ullanor, pokrywały zniszczoną powierzchnię planety. Kiedy flota Jaghataia dostała się na
orbitę, Khagan poinstruował swoje okręty do zablokowania świata i przygotowania się do
desantu. Jeśli jego statki wykryłyby cokolwiek, co nosiło Fenrisiańskie symbole, miały to bez
zastanowienia zabić.
Do czasu, gdy Miecz Burzy dosięgnął geostacjonarnej orbity stolicy planetarnej,
Tizca, w sercu Khana nie było już miejsca na wątpliwości. Atmosferyczne raporty wciąż
napływały, coraz lepiej uświadamiając Białe Szramy co do tego, co zaszło na planecie.
Musiała tu mieć miejsce znaczna aktywność tektoniczna. Ślady wskazywały również na
wystąpienie wielkiego zanieczyszczenia atmosferycznego, wykraczającego poza ludzką
tolerancje. Te dwa czynniki wskazywały na wielkie bombardowanie z samej orbity, po
którym doszło do wstrząsów powierzchni planety. Toksyny w szerokim spektrum były tu
wszechobecne w zabójczych ilościach, a ekstensywny wulkanizm rozdzierał strefę
równikową planety. Coś w wyższych partiach atmosfery - masywne pole eteru -
powstrzymywało Białe Szramy przed wysłaniem pojazdów lub Kapsuł Desantowych. Świat
umierał z niewiarygodną szybkością. Nie można było uśmiercić całego świata bez wstrząsów
wtórnych. Niezrażony Khan postanowił teleportować się na powierzchnię Prospero. Było
jednak jasne, że zakłócenia topograficzne mogły sprawić, iż pozyskanie Prymarchy z
powierzchni świata będzie niemożliwe, nie wspominając już w ogóle o kontakcie przez Vox.
Jaghatai i dwunastu jego najlepszych Terminatorów, keshigów, wyruszyli mimo to.
Kiedy Prymarcha i jego wojownicy eksplorowali zrujnowaną stolicę planetarną
Prospero, zaobserwowali scenę zniszczenia, rozdzielającą mroczne niebo. Całe miasto
zabrzęczało płonącym metalem. Sensory Pancerza Khana zebrały informacje odnośnie
powierzchni wokół niego: powierzchnia świata była wciąż rozgrzana w wyniku zagłady, jaka
spotkała Prospero. Wszystko zwyczajnie zginęło - wszystkie biblioteki, repozytoria, arkana.
Jeśli Kosmiczne Wilki prawdziwie tego dokonały, to być może ich przechwałki nie były
jedynie pustymi słowami. Khan poinstruował swoich wojowników co do przeszukania jaskiń
pod miastem. To właśnie tam miały zacząć się ich poszukiwania Karmazynowego Króla.
Wewnętrzny Wróg
Niektórzy spośród dowódców Khana byli członkami Lóż Wojowników, zamkniętych
bractw wojowników istniejących poza formalną strukturą Legionów Kosmicznych Marines.
Powszechnie wiadomo było, że Imperator potępiał takie instytucje, uważając, że były one
niebezpiecznymi kultami opartymi o starożytne zabobony. Mimo to, popularność Lóż rosła w
niemal wszystkich Legionach - nawet w Legionie Białych Szram. Wielu Terrańskich
wojowników V Legionu, oraz część ich Chogoriańskich braci brała udział w tajnych
aktywnościach Lóż. Ich członkowie uważali, że Khagan był zbyt wolny co do podjęcia
decyzji odnośnie wyboru strony trwającego konfliktu, który podzielił Legiony. Loże
dokonały już wyboru. Czas ich objawienia się właśnie nastał, w związku z czym, niczymjeden mąż ruszyli, działając cicho i skutecznie. Prowadzeni przez cenionego przez braci
Hasika Noyan-Khana, członkowie Loży Wojowników zadeklarowali swoją lojalność
Horusowi. Pozostawali w kontakcie z posłami Horusa już od czasów kampanii na Chondax.
Pod nieobecność Khana, Hasik Noyan-Khan dowodził jego okrętem flagowym i
sprawował pieczę nad flotą Legionu. Między poszczególnymi okrętami armady zaczęli
przemieszczać się Astartes, przygotowujący zamach stanu. Odkrywszy podejrzane ruchy
Hasika i jego konspiratorów, Shiban Khan, dowódca Bractwa Burzy, zwrócił uwagę
Jemulana Noyan-Khana na to, że dowódca hordy, Hasik, stanowił część raka toczącego serce
ich Legionu i poinformował go o ich ukrytych planach. Niezdolny, lub niechcący mu
asystować Jemulan nie dał wiary tym oskarżeniom i nakazał Shibanowi powrót na swój okręt
do czasu otrzymania nowych rozkazów. Jemulan nie cieszył się tak dobrą reputacją w
Legionie jak Hasik i nie był z jego ludźmi od czasu jego powstania, w wyniku czego nigdy
nie był blisko ze swoim Prymarchą - być może niekiedy oczekiwał zbyt wiele. Będąc
ponownie na swoim okręcie, Kalijan, Shiban Khan zdał sobie sprawę, że nie potrafi
bezczynnie czekać na rozwój wypadków. Nakazał całemu swojemu Bractwu przygotowanie
się do działania. Mieli odebrać inicjatywę szykującym się do skoku zdrajcom i stawić czoła
temu szaleństwu, nim zarazi się nim cały Legion.
Nowe Zagrożenie
Na Prospero nie było łatwo dowiedzieć się, co spotkało opalowe miasto ze szkła
Magnusa. Khan przedostawał się przez warstwy szaro-srebrnego pyłu, obserwując ciężkie
niebiosa rozdarte nad poczerniałymi skorupami starych struktur. Błyskawice nie przestawały
rozświetlać nieba nad północnym horyzontem. Keshig Terminatorów Khana podążał jego
śladami. Cały oddział stąpał tak ostrożnie jak on, a ich białe pancerze sprawiały wrażenie, że
ruiny przemierzają duchy w ciemności. Jaghatai nie chciał w to w pełni uwierzyć. Jego
uczucia względem Lemana Russa zawsze były mieszane - z jednej strony czuł szacunek
względem postaci tak wielkiego wojownika, z drugiej zaś drażniły go jego przechwałki i
samozwańcza wyjątkowość. Jednak zupełnie inną rzeczą było doświadczenie jego czynu i
ujrzenie pełnej prawdy świadectwa gwiazdomówców (Astropatów) Białych Szram. Khan
odnalazł tę leżącą u jego stóp prawdę, która w rzeczy samej okazała się niezwykle gorzka.
Kiedy mały oddział wojowników coraz bardziej zagłębiał się w ruiny miasta, jego wojownicy
znaleźli się w pobliżu świątyń kultów. Badając pobliski obszar, Khan usłyszał niemożliwe do
pomylenia, buczące dźwięki, jednoznacznie kojarzące się z lotem zmasowanych insektów.
Choć na całym badanym obszarze nie było żadnych śladów życia, Khan czuł nieodparte
wrażenie czyjejś obecności.
Prymarcha nakazał swoim wojownikom wyłączenie auto-sensorów i poleganie na
własnym wzroku. Dopiero wtedy, po wyłączeniu specjalnych funkcji detekcyjnych wizjerów
w ich hełmach, Białe Szramy ujrzały je: połyskujące w widmowych spektrach niebieskich i
białych barw, stawonogie, uskrzydlone i masywne. Były ich tuziny, wznoszące się w niebo w
niemal całkowitej ciszy, jak cienie wyłaniające się z grobów. Były to zniszczone istoty,
powykręcane i zgarbione, dwa razy większe niż Terminatorzy przed nimi. Kiedy tylkowzniosły się w niebo, zaczęły swój gwałtowny lot, chwiejąc się, jak gdyby były ślepe i
wygłodniałe. Khan od razu rozpoznał te podłe stwory - były to Psychneueiny - przebiegłe
stwory z Osnowy, przyciągane do rzeczywistości przez mentalne emanacje skrzywdzonego,
okrutnie zranionego lub objawiającego po raz pierwszy swoją moc psionika, którego umysł
atakują w obscenicznej próbie złożenia jaj swojego potomstwa. Te kreatury od wieków były
plagą Prospero, pożerając umysły śmiertelników. Tysiąc Synów aktywnie polowało na te
bestie, spychając je w dzikie obszary, z daleka od jasnych spirali miast. Teraz, jak wszystko
inne, pozostały z nich tylko duchy - pozostałości żywych horrorów, którymi niegdyś były.
Jednak w przeciwieństwie do całej reszty zniszczonej fauny planety, istoty te zachowały
swoją starą, złą wolę.
Białe Szramy szybko zorientowały się, że ich fizyczna broń nie czyni szkody
spektralnym insektom, a ich ostrza przecinają ich stawonogie formy nie czyniąc im szkód.
Ich jedyną przewagą było to, że istoty te były ślepe, ale mimo to wciąż mogły wyczuć swoją
ofiarę. Kiedy Psychneuniny atakują, zginają ciało i prą uzbrojonym w żądło odwłokiem
naprzód. Świecące groty ich największej broni z łatwością przebijają się przez Terminatorski
ceramit. Krzyki agonii wypełniły powietrze, kiedy bryłowata materia została wessana przez
półprzezroczyste żądła potworów. Niezdolny do zwalczenia tych upadłych istot, Khagan
nakazał swoim wojownikom odwrót. W trakcie walki z napierającym wrogiem, ziemia pod
stopami Jaghataia zaczęła się rozstępować, świadcząc o niesamowitych zniszczeniach,
jakiego na planecie dokonało nieustanne bombardowanie orbitalne Kosmicznych Wilków.
Prymarcha upadł z dużej wysokości. Pogrzebany na wysokość klatki piersiowej w gruzach
wielkiego miasta, w pierwszym odruchu Khan starał się skomunikować ze swoim Keshigiem
na powierzchni. Jedyną odpowiedzią były jednak zakłócenia komunikatora. Podnosząc się z
kupy gruzu, Jaghatai odkrył, że znalazł się w dziwnym, podziemnym świecie pełnym
otworów ściekowych i wielkich pieczar, które w każdej chwili mogły odkryć przed nim coś
jeszcze większego. Przybył na planetę w poszukiwaniu jaskiń. I w końcu je znalazł.
Jedyny Ocalały
Mistrz keshigu, Qin Xa, nakazał swoim ludziom odwrót, jako że nie byli oni w stanie
zwalczyć nowego zagrożenia. Stojąc w oszołomieniu na widok tych okropieństw, część
wojowników nie zareagowała od razu. Pomimo ich ekstremalnego poziomu
zdyscyplinowania, zostawienie Khagana na własną rękę było dla nich niewykonalne.
Wojownicy cofali się po ciężkim terenie, starając się unikać kontaktu z Psychneuinami
najlepiej jak mogli i dotrzeć do przepaści, w której zniknął ich Prymarcha. Wszelkie ich
próby były od początku skazane na porażkę. Keshig przegrupował się i uciekł w stronę
zbombardowanego placu. Potwory leciały jednak tuż za nimi. Wkrótce, ostatni przetrwali
keshigianie znaleźli się w pułapce i utworzyli przerywaną linię obrony. Nagle wszyscy
poczuli statyczny wzrost potężnej mocy. Zaledwie kilka sekund później, całą zajmowaną
przez nich komnatę wypełniło jasne światło. Stwory z Osnowy, złapane w maelstrom
rażącego, purpurowego ognia, zwyczajnie się rozpadły.Odwracając się, by zobaczyć, co było źródłem płomieni, Qin Xa poczuł świeży
przypływ mocy tuż za nim. Jego ramiona znieruchomiały, zamknięte w uścisku przez
tajemniczą siłę. Wielki ciężar wstąpił mu na jego podwójne serce, spowalniając jego reakcje.
Bolter przywarł mu o piersi i wtedy stanęła przed nim postać w karmazynowym pancerzu.
Jego hełm tworzyły złote płyty Pancerza Wspomaganego Mark III, archaicznego i
stylizowanego ikonografią Tysiąca Synów. Keshigowi przedstawił się jako Arvida, członek
IV Zgromadzenia Legionu i członek Kultu Corvidae. Był ostatnim ocalałym bratem swojego
oddziału. Kiedy tylko zwrócił Astartes możliwość poruszania się, wyprowadził
Terminatorów z daleka od zagrożenia ze strony insektów z Osnowy.
Arvida wyprowadził ocalałych keshigów przez ruiny miasta, aż znaleźli się w
zrujnowanej, wielkiej sali audiencyjnej. Białe Szramy zaczęły wypytywać Sierżanta Tysiąca
Synów o to, od jak dawna przemierza ruiny świata. Arvida odpowiedział im, że przybył na
Prospero już po jego zniszczeniu i że nie mógł udzielić im żadnej wartościowej odpowiedzi
co do tego, co stało się z jego planetą. Co do tego, jak długo przebywał w ruinach miasta - nie
miał bladego pojęcia, jako że jego wewnętrzny chronometr Pancerza Wspomaganego uległ
zniszczeniu w walce. Rozumiał on, że Białe Szramy chciały odnaleźć swojego Prymarchę,
ale wszelkie ich próby były daremne. Ich genetyczny ojciec był w stanie zwalczyć
Psychneueiny, jako że został stworzony do walki z nimi. Oni zaś musieli czym prędzej
uciekać z tego ogarniętego zniszczeniem świata i, jak twierdził Arvida, zabrać go ze sobą.
Qin Xa nie zamierzał jednak poddać się tak łatwo i podjął jeszcze jedną próbę odnalezienia
Prymarchy. Arvida przychylił się do jego życzenia, ale zażądał, by poczekali jeszcze chwilę,
do czasu, aż wydobrzeje z jego ostatniego starcia ze stworami z Osnowy. Cały oddział
potrzebował jego psionicznych umiejętności, jeśli którykolwiek z nich miał przetrwać
nadchodzące starcie.
Jastrząb Wojny i Karmazynowy Król
Jaghatai dzielnie parł przez nowo odkryte tunele. Pomimo kilku prób odnalezienia
drogi z powrotem na powierzchnię, był w stanie iść tylko w dół. Psychneueiny nie podążyły
za nim, ale całkowity brak ruchu wokół niego drażnił nerwy. Ostatecznie tunel, którym szedł,
doprowadził go do większej komnaty. Była ona ogromna - jej sklepienie skrywał mrok.
Ściany, pnąc się w górę zaokrąglały się, tworząc auditorium poorane pasmami rud
metalicznych surowców. Wzdłuż ścian leżały mosiężne, zniszczone lub zużyte narzędzia.
Pod pyłem i stertą metalu leżały ludzkie ciała. Mistrz keshigu miał rację - na Prospero nie
było już życia. Khan był głupcem przybywając tu, zaś nawet większym głupcem dlatego, że
na powierzchnię planety przybył osobiście. Spoglądając na makabryczną komnatę wokół
niego, wyczuł niespokojny, delikatny ruch w pyle pod jego stopami. Przed nim zamigotał
upiorny zarys chłodno płonącej postaci. Wzrostem, istota górowała nad Khanem, dokładnie
tak, jak zwykła robić to za życia. Jego twarz nie zmieniła się, choć jej ekspresja wskazywała
na wielkie zmęczenie i zdezorientowanie. Jego jedyne oko nie skupiało wzroku, choć w
przeszłości jego spojrzenie było bezlitosne.Khan milczał stojąc w miejscu, kurczowo trzymając się swojego ostrza. Jego pozycja
obronna była niepotrzebna. Kiedy postać przemówiła, jej głos pozbawił Khana resztek
wątpliwości. Zjawa była jego bratem, Magnusem Czerwonym, Karmazynowym Królem. Na
początku Jaghatai nie chciał wierzyć w dowód dostarczony mu przez zmysły. Duch wyjaśnił
jednak, że był jedynie szczątkami dawnego siebie - snem czegoś, co dawno zostało
zniszczone. Choć Khan miał wątpliwości co do tej istoty, duch Magnusa wyjaśnił mu, że nie
był samym Magnusem w dosłownym sensie, a jego duchową esencją. Cień jego brata
kontynuował, tłumacząc, co Khan spotkał na zniszczonym świecie, mówiąc mu, że to zemsta
ich ojca zamieniła jego świat w ruinę, że to wszystko przez złamanie edyktu Imperatora.
Magnus wyznał Jaghatai’owi, że Imperator miał rację od samego początku -
powstrzymywanie swoich synów przed odkrywaniem mocy czarnoksięstwa było całkowicie
słuszne. Dodał jednak, że Khan nigdy nie musiał handlować nad losem swojego Legionu z
mocami z Osnowy, jak on sam, by zapewnić przetrwanie swoim Astartes. Prawdą było
jednak, że wszyscy w Imperium zostali oszukani. Wielki Ocean nigdy nie był łagodny i
konspirował przeciwko ludzkości od ich pierwszego poznania. Im większa jest dusza, tym
większe istnieje dla niej niebezpieczeństwo. Horus był największą z dusz, w której
zainteresowanie pokładały moce z Osnowy i to on najbardziej upadł. Horus został pożarty
przez Osnowę. Jego ciało pękało, korodując jego esencję, podgryzając jego rozum od środka.
Byli jednak i inni - Kapelan Erebus, ich brat Lorgar z Niosących Słowo - ale mimo wszystko
to zawsze śmiertelnik podejmował ostateczną decyzję - czy powita on niszczące obietnice ze
strony Empireum, czy też nie.
Magnus starał się ostrzec Imperatora - to była jego zbrodnia. Karą zaś było
zniszczenie jego Legionu i jego rodzinnej planety. Wszystkiemu winna była zaś duma. Ta
sama duma, która pochłonęła Horusa. Rujnujące Moce oczekiwały i obserwowały i zdawały
sobie sprawę z tego, czego nie dostrzegali Prymarchowie - jedynie Prymarchowie byli w
stanie zniszczyć innych Prymarchów. Tylko oni mogli sprowadzić zniszczenie na całe
Imperium, ponieważ wszystko inne zostało już zniszczone. To właśnie te istoty Lorgar
nazwał “Bogami Chaosu,” lub Pierwotnym Niszczycielem. Dla większości Prymarchów,
którzy nie zdają sobie z tego sprawy, losy wielkiej, galaktycznej wojny zostały już zawiązane
i jedynie przeznaczenie kilku z nich wciąż się chwieje. Wszyscy oni byli ze sobą powiązani -
wszyscy oni mieli zabić własnego brata. Khan był zaś jednym z ostatnich. Bogowie Chaosu
nie wiedzieli, którą drogą podążyć mają Białe Szramy. Żaden z wielkich bogów tego nie
wiedział i właśnie w ten sposób Białe Szramy skupiły na sobie wzrok całej galaktyki.
Jaghatai Khan nigdy nie wybierał stron. Stanąłby do walki ze wszystkimi naraz, gdyby
musiał. Ale cień Magnusa wyjaśnił mu, że istniały tylko dwie drogi, którymi mógł podążyć -
mógł ukryć się w tym, co zostało z Imperium jego ojca i starać się powstrzymać Horusa
przed wyłamywaniem kolejnych drzwi, albo mógłby wybrać zapamiętanie Horusa takim,
jakim był zawsze, stanięcie po jego stronie i wspólne sprowadzenie terroru na beztroskie
Imperium. Pierwsza opcja była bardziej moralna, ale druga także miała swoje zalety.
Kiedy Jaghatai zaczął wypytywać Magnusa, gdzie leży jego lojalność, cień wyjaśnił,
że możliwość jego wyboru była ograniczona. Lepiej od wszystkich wiedział on, co czekało
po drugiej stronie. Przejście na stronę Chaosu okazało się być niszczące dla KarmazynowegoKróla, który niestrudzenie pracował przez stulecia, by tego uniknąć, ale ich ojciec nie należał
do ludzi wybaczających. Magnus spalił mosty łączące go z Imperatorem. W zasadzie,
wszystkie one spłonęły same, kiedy Magnus złamał pieczęcie tajemnicy Imperatora -
Pajęczego Traktu ludzkości - w próbie telepatycznego ostrzeżenia go przed zdradą Horusa.
Khan coraz mniej wierzył, że postać stojąca przed nim naprawdę jest jego bratem. Khagan
przybył na Prospero, by odnaleźć przyjaciela. Cokolwiek się tu stało, myślał, że Magnus
doradzi mu, co zrobić w zaistniałej sytuacji. Pomimo to, Magnus wciąż chciał wiedzieć,
czyją stronę wybierze Jaghatai. Prymarcha zastanawiał się nad odpowiedzią, jako że
osobiście wierzył, że choć Horus był zepsuty mocami Chaosu, to Imperator był tyranem.
Khan poinformował Magnusa, że nie wybierze żadnej ze stron. Magnus jednak nie
odpuszczał - powiedział swojemu bratu, że to niemożliwe. Prędzej czy później będzie musiał
stanąć po jednej z dwóch stron, oraz że następnym razem, kiedy się spotkają, będą wrogami
bądź sojusznikami. Jaghatai wciąż miał wybór. Magnus błagał swojego brata, by dokonał
słusznego.
Prymarcha Białych Szram wyraził swoje głębokie ubolewanie z powodu swojej
nieobecności podczas odbywania się Rady na Nikaei u boku Magnusa i Sanguiniusa. Khan
wyjaśnił mu, że ich brat Horus specjalnie wysłał go w tym czasie na długą kampanię, jako że
nie wierzył on w przypadki. Magnus machnął tylko ręką i kazał mu się skupić na przyszłości.
Choć Magnus uważał Jaghataia za wrażliwca, to przyznał, że przynajmniej zawsze mówi
prawdę. Kiedy wymiana zdań między braćmi doszła do końca, Khan powiedział, że dostał to,
po co tu przyszedł. Magnus zawsze był jego przyjacielem. W zapadłej ciszy Prymarchowie
patrzyli na siebie z oczekiwaniem. Jaghatai wiedział, co musi zrobić. Z ostatnim słowem
pożegnania, Jaghatai uderzył Magnusa mieczem na odlew. Zjawa rozbiła się na tysiące
kawałków przypominających złamane szkło. Nagle ściany jaskini wokół niego sprawiały
wrażenie zupełnie pustych, pozbawionych czyjejkolwiek obecności. Khan spuścił głowę.
Przynajmniej - jak pomyślał - prawda była teraz znana. Teraz, kiedy Zdrajca został
zdemaskowany, mógł dokonać wyboru. Teraz mógł pełnić swoje obowiązki i wydać wojenny
okrzyk. Mimo to, Khan nie był w stanie się ruszyć. Był zdruzgotany - jego wielki sen legł w
gruzach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz