sobota, 7 września 2019

Kosmiczne Wilki cz11 (Upadek Prospero cz4)





https://www.youtube.com/watch?v=59BvRZyxAbA

Gdy Ahriman dotarł do wnętrza Piramidy Photepa powitał go straszliwy widok śmiertelnie
przerażonych cywilów i wycieńczonych żołnierzy Straży Iglic. Poranieni, poparzeni, w oczach mieli
jedynie paniczny strach albo bezdenną pustkę. Podobni byli bardziej podobni do zwierząt, którym
udało się tymczasowo uciec przed ścigającą je Sforą niż do ludzi. Co gorsza wiedzieli o tym że ich
bezpieczna przystań w przybytku Magnusa była jedynie tymczasowa. Za plecami Ahrimana do
bezpiecznego schronienia spływali pozostali z Tysiąca Synów. Ich niegdyś wspaniałe, karmazynowe,
zdobione złotem pancerze pokryte były wyglądającą niczym żałobny całun, szaro-czarną warstwą
sadzy, popiołu, błota, wody i krwi (no prawie jak ultrasmerfy na Calth). Wyglądało na to, że przed
śmiercią z rąk Kosmicznych Wilków uszło ledwo ponad tysiąc braci. Dławiąc rodzącą się w duszy
rozpacz Ahriman ruszył na poszukiwania Amona. Ten przekazał mu skrzynię, która otwarła się pod
dotykiem pierwszego kapitana. To co ujrzał w środku zaparło mu dech w piersi (i przynajmniej jedno z
serc wprawiło w stan przedzawałowy) - była to niemożliwie stara księga w czerwonej, popękanej od
wieku oprawie. Od pierwszego wejrzenia wiedział z czym ma do czynienia - była to Księga Magnusa,
tworzony przez Prymarchę zbiór wiedzy o Osnowie i czarnoksięskich sztukach. W tym momencie żal
dławiący pierś Ahrimana stał się po tysiąckroć większy bowiem zrozumiał że jego ukochany ojciec nie
liczył na ujście z życiem z pojedynku z Wilczym Królem. Niedługo później, w tłumach wypełniających
Piramidę Photepa, Ahriman znalazł część starszych stopniem członków Tysiąca Synów, wśród nich,
poza Amonem, znaleźli się choćby Hathor Maat czy Sobek. Ku swej zgrozie kapitan odkrył też, że w
czasie zaciekłej walki wielu z jego braci, nie wiedzieć czemu, uległo Przemianie Ciała (teraz powinien
rozlec się pierzasty rechot Tzeentcha). Dziesiątki Astartes zostały z miłosierdzia dobite, bowiem nie
było sposobu przy zahamować postęp mutacji, nie mówiąc już o jej wyleczeniu.
Kiedy Magnus przywrócił czas do normalności ruszył w stronę swojego brata by swoją ofiarą
kupić bezcenny czas dla swoich synów. Dwaj półbogowie zwarli się na grobli w straszliwym boju, od
którego zależał los całej bitwy o Prospero. Wściekłe byłskawice wystrzeliły z podłoża i oddzieliły
walczących Prymarchów od reszty sił Vlka Fenryka i Custodes nieprzebytą zaporą huczącej
elektryczności. Uparty, zajadły, uosabiający dzikość Fenrisa Wilczy Król zalewał Magnusa gradem
ciosów, z których każdy zdolny był zmiażdżyć normalnego legionistę. W końcu zdobiony rogami

napierśnik Karmazynowego Króla poddał się nawale uderzeń i popękał. Mgnienie oka później Magnus
zaatakował Russa strumieniem zimnoniebieskiego ognia, który skruszył wspaniały jego pancerz i
podpalił misternie plecioną grzywę. Ostrze Mjalnara raz po raz mknęło ku Karmazynowemu Królowi z
zabójczymi intencjami i za każdym razem napotykało opór wspaniałego, złotego topora mocy, a
każdemu ich spotkaniu towarzyszył snop błyskawic i huk gromu. Była to walka godna bogów z
pradawnych terrańskich legend. Ciosy, zastawy, zwody, finty i piruety łączyły się w epicki taniec
śmierci, z którego wyjść miał tylko jeden z tancerzy. Był to pojedynek toczony na każdej płaszczyźnie
- fizycznej, mentalnej i duchowej - a każdy z Prymarchów wkładał wszystkie swe, niemal
nieograniczone, siły w dążenie do jednego celu - zniszczenia przeciwnika.
Używając całej swej czarnoksięskiej potęgi Magnus zalał Russa potężnymi uderzeniami
spowitych w ogień i błyskawice telekinetycznych pięści, jednak Wilczy Król był Prymarchą więc
jedynym skutkiem było jeszcze mocniejsze rozpalenie jego furii. Zalew niematerialnych ciosów w celu
rozjuszenia Russa mógł też być celowym działaniem mającym na celu osłabienie jego obrony,
ponieważ niedługo później pięść Magnusa dosięgła piersi jego brata. Wspaniały fenrizjański
napierśnik skruszył się od potężnego uderzenia a odłamki strzaskanych ceramitowych płyt wbiły się w
jedno z serc Wilczego Króla. W odpowiedzi Russ z przyprawiającym o mdłości trzaskiem skruszył
ramię Magnusa na tysiąc kawałków jednak znów odsłonił się na atak. Ten przyjął postać złożonego z
czystych myśli ostrza, które wystrzeliło z drugiej ręki Karmazynowego Króla i wbiło się głęboko w
stworzoną wcześniej wyrwę. Zniszczyło ono ostatecznie poharatane serce Russa i wyszło z jego
pleców (no miał ciężarówkę farta że przy okazji Rudy nie zajechał go w kręgosłup). Wilczy Król zawył
z bólu, zaś do jego ryku błyskawicznie przyłączyły się głosy towarzyszących mu fenrizjańskich wilków.
Wielkie, kudłate bestie o potężnych pazurach i ogromnych zębach w kilku susach doskoczyły do
Magnusa, a ich kły wpiły się głęboko w jego nogi. Ich pomoc jednak nie zdała się na wiele -
Karmazynowy Król jednym ciosem pięści wbił w ziemię łeb czarnego wilka, przy okazji krusząc jego
czaszkę, białego zaś zerwał przy pomocy telekinezy i cisnął go daleko w szeregi nieprzyjaciół. Starcie
boskich istot trwało, ukryte przed spojrzeniami innych w chmurze błyskawic i ognia. W pewnym
momencie walczących zalał rozbłysk czarnego światła i dał się słyszeć potężny ryk pogrążonego w
niewyobrażalnych mękach Lemana Russa. Niemal sparaliżowany i oślepiony przez ból Wilczy Król
ciął na ślepo swym wspaniałym ostrzem mrozu i chyba sam Tzeentch poprowadził jego rękę. Miecz
uderzył w najstraszniejszy oręż Magnusa (a przy okazji chyba jego najsłabszy punkt) - jedno, jedyne
oko. Ten momentalnie zatoczył się do tyłu przyciskając zdrową rękę do najświeższej rany. Jego ciało
przeszywane było strumieniami regenerującej energii jednak proces regeneracji nie miał się
zakończyć. Sponiewierany i skrwawiony Wilczy Król był Fenrizjaninem, wilkiem w ludzkiej skórze, i
dostrzegłszy nadarzającą się okazję wykorzystał ją. Całą swoją masą uderzył wprost na Magnusa i
objął go wpół. Rycząc z wysiłku podniósł swego brata nad głowę, a wszystkie spojrzenia spoczywały
na nim gdy opuszczał Karmazynowego Króla wprost na swoje ugięte kolano. Kręgosłup Magnusa
Czerwonego został skruszony z przyprawiającym o mdłości trzaskiem, a wraz z nim pękło serce
każdego z legionistów Tysiąca Synów.
Triumfalne wycie Lemana Russa przetoczyło się wśród zaległej ciszy. Magnus opadł
bezwładnie na ziemię zaś Wilczy Król uniósł Mjalnara by wymierzyć zdrajcy ostateczną karę. Sam
Magnus zbierając resztki swych sił zwrócił głowę w stronę Piramidy Photepa a jego zmasakrowane
oko napotkało Ahrimana, jego ukochanego syna. Słabnącym głosem zdołał wykrztusić z siebie “Oto
mój ostatni dar...”. Ostrze miecza pomknęło w dół jednak zanim osiągnęło swój cel ciało
Karmazynowego Króla rozpłynęło się w nicość pod wpływem straszliwych zaklęć. Ahriman sapnął gdy
potęga nieznanego mu dotychczas rozmiaru wypełniła jego członki. Wiedział co ma czynić. Jego ręce
zacisnęły się na jadeitowym skarabeuszu umieszczonym na napierśniku jego pancerza. Wiedział o
tym klejnocie wszystko, tak samo jak wiedział wszystko o podobnych mu klejnotach w pancerzach
swoich braci, a przepływająca przez Ahrimana moc rozlewała się na każdego z Tysiąca Synów.
Ukochane przez Karmazynowego Króla Tizca zostało wyrwane z materialnej rzeczywistości i
podróżując przez Osnowę trafiło do nowego domu w Oku Terroru - trafiło na Planetę

Czarnoksiężników. Magnus poświęcił ostatnie siły by za cenę dusz swojej i Tysiąca Synów ratować
resztki XV Legionu i bezcenną wiedzę zgromadzoną na Prospero.
Poświęcając swą materialną formę Magnus został wyniesiony do postaci Demonicznego
Księcia, wolnego od ograniczeń rzeczywistego świata i swej śmiertelności. Przybrał postać wielkiego,
czerwonego humanoida spowitego światłem gwiazd i poświatą nieograniczonej mocy. Z jego pleców
wyrastały dwa potężne skrzydła po których pełzał pochodzący z Osnowy ogień. Jak na ironię dary
Tzeentcha w pełni spadły również na XV Legion, chociaż nie w takiej postaci jakiej oddający mu się
na służbę mogliby się spodziewać. Objawiły się one w pełnym, lub nawet jeszcze mocniejszym,
powrocie gnębiącej Tysiąc Synów Przemianie Ciała, która groziła przemianą w pomioty chaosu
wszystkich pozostałych przy życiu legionistów i dokończeniem straszliwego dzieła rozpoczętego
przez Vlka Fenryka na Prospero. Przerażony Ahriman zebrał wokół siebie kabałę najpotężniejszych
Bibliotekarzy swego Legionu i z jej pomocą odprawił potężny demoniczny rytuał nazwany później
Pieczęcią Ahrimana. Zaklęcie zatrzymało szalejące mutacje jednak Tysiąc Synów zapłacił za to
straszliwą cenę - ciała braci nieposiadających uzdolnień psionicznych obróciły się w pył, a ich
pancerze magiczną siłą zaspawały się więżąc w środku ich dusze. Pogrążyli się oni w stanie wiecznej
nieśmierci, przerażającej egzystencji nieśmiertelnych automatów. Posiadający magiczne uzdolnienia
legioniści z kolei posiedli moce i umiejętności o jakich nawet nie śmieli kiedyś marzyć. Widząc co
stało się z jego ukochanym Legionem Magnus zapłonął wściekłym gniewem, jednak w głębi czuł
satysfakcję z tego jak wielką wiedzę posiedli jego synowie. Tym niemniej, w czasie konfrontacji z
Ahrimanem i jego kabałą, Karmazynowy Król niemal zabił swojego ukochanego niegdyś syna, a
spełnieniu jego morderczych zamiarów zapobiegła jedynie bezpośrednia interwencja Tzeentcha.
Zamiast śmierci Ahriman i jego poplecznicy zostali wygnani z Planety Czarnoksiężników i dostali
nakaz wiecznej podróży przez galaktykę w poszukiwaniu zrozumienia i wiedzy o prawdziwej naturze
Chaosu.
Krwawe żniwo karnej ekspedycji sięgnęło solidnie ponad 30 milionów dusz, a niemal całość
stanowili cywilni mieszkańcy Prospero. Według oficjalnych danych Imperium z populacji planety nie
przetrwał nikt. Tak naprawdę jednak przetrwało kilkanaście - kilkadziesiąt tysięcy ludzi - w większości
byli to ci, którzy rozproszeni byli po rozległych przestrzeniach Imperium oraz garstka tych, którym
udało się opuścić Prospero z którąś z nielicznych grup Tysiąca Synów. Sam Legion został uznany za
całkowicie zniszczony i nie pojawiał się w imperialnych zapiskach aż do momentu Oblężenia Terry w
czasie Herezji Horusa. Jednak i tym razem oficjalne zapiski nieco rozminęły się z prawdą nawet
pomijając przeniesienie resztek Tizca na Planetę Czarnoksiężników. Co prawda elementy XV Legionu
nie znajdujące się na Prospero w czasie uderzenia ekspedycji karnej miały zostać zniszczone zanim
dotarłyby do nich wieści o tym co zaszło. Dwa tysiące Astartes z Dziewiątego Bractwa zostało wybite
w swych obozach przez przydzielonych do tej samej ekspedycji Ultramarines, zaś na Maktor VIII 300
weteranów z Siódmego Bractwa zostało pozostawione na pewną śmierć przez towarzyszące im
Imperialne Pięści, a były to jedynie najbardziej znane przykłady. Wiadomo o jedynie dwóch
przypadkach w których bardziej znaczące oddziały Tysiąca Synów uszły przed imperialną
sprawiedliwością. Pięć tysięcy Astartes z Czwartego Bractwa na wieść o zniszczeniu Prospero
porzuciła szeregi Wielkiej Krucjaty i rozpłynęła się wśród gwiazd podobnie kontyngent kilku tysięcy
braci obecny w ramach pradawnej umowy na świecie-kuźni Zhao-Arkhad.
Siły ekspedycji karnej poniosły nieco mniej dotkliwe straty jednak nadal były one znaczące i
sięgnęły 49 000. Najwięcej ofiar poniosły Kosmiczne Wilki - pchani do walki wściekłą furią Russa
toczyli najkrwawsze walki co kosztowało życie 25 000 Astartes. Do tego dołączyło kilka tysięcy
zaginionych, głównie z Trzynastej Wielkiej Kompanii (tia, zaginionych… wulfenów… Russ pewnie
schował ich do szafy albo coś podobnego). Poniesione ofiary stanowiły większość stanu VI Legionu
przez co w chwili wybuchu Herezji Horusa kilkanaście solarnych miesięcy później nadal byli oni w
trakcie uzupełniania swoich szeregów. Dalszym ograniczeniem ich aktywności, przynajmniej na
początku Herezji był fakt poniesienia ogromnych kosztów w amunicji i wyposażeniu. Na ołtarzu
zemsty Imperatora swe życia złożyło również 23 000 żołnierzy Armi Imperialnej, a kilka jednostek

zostało nawet rozwiązane z powodu poniesionych strat. Siły Legio Custodes i Sióstr Ciszy poniosły
zdecydowanie najmniejsze straty jednak w odniesieniu do początkowej liczebności ich kontyngentów
nadal były znaczne. Do strat Legio Custodes trzeba doliczyć również fakt naruszenia mitu o ich
niezniszczalności - w czasie walk nie były odosobnionymi przypadki pokonania Custodes przez
zwyczajnych Marines. Co bardziej spostrzegawczy zauważyli też z jaką łatwością Opiekunowie
pokonywali Astartes w walce i w sercach wielu z nich pojawiła się myśl czy aby właśnie nie ich
zniszczenie było przyczyną stworzenia Legio Custodes.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK

  20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK klikasz w link i 20% jest twoje :) Ty cieszysz się super cacuszkami i dodatkow...