poniedziałek, 21 października 2019

Lorgar i Niosący Słowo cz5


https://youtu.be/uzLl2p4RQtE


Ostatnia Wizja

Pierwszym, co zobaczył Lorgar, była nierówna linia horyzontu, którą poznał niemal od razu, jako że to w tym miejscu uczył się przez niemal solarną dekadę, żyjąc pośród ludzi. Znajdował się w srebrnym mieście Tizca, stolicy planetarnej ojczystego świata Tysiąca Synów, na Prospero. Miasto nie było jednak takie, jakim zapamiętał je Lorgar - było zrujnowane. Miejskie iglice były zburzone, a wielkie piramidy zniszczone. Wszędzie wokół walało się pokruszone szkło i zniszczone, miejskie mury.
            Lorgar domagał się od Demona wyjaśnienia mu tego szaleństwa. Ingethel poinformował go, że Tizca miało spłonąć w nadciągającej wojnie. Lorgar przysiągł, że na to nie pozwoli, ale Ingethel ostrzegł go, że miasto musi upaść. Zniszczenie świata Magnusa miało być ostatnim środkiem do jego oświecenia - zdradzony przez Imperatora i własnych braci Prymarcha miał przenieść swoje miasto do Osnowy, by zapobiec jego ostatecznemu zniszczeniu. W Oku Grozy miał zaś wybudować potężny bastion, który miał mu służyć w nadciągającym konflikcie. Miała to być wojna, którą Lorgar zapoczątkuje, ale której nigdy nie będzie prowadzić. Wojna, która miała zanieść prawdę Chaosu całemu Imperium.
            Lorgar przybył, by odnaleźć Bogów. Odnalazł ich, dokładnie tak, jak od zawsze to planowali. Ich oczy były teraz skierowane na rasę ludzką. Bogowie Chaosu mówili do Argel Tal, dokładnie tak, jak teraz mówili do samego Lorgara; ludzkość musi uznać przedstawioną im prawdę na temat rzeczywistości, lub podzielić los Aeldarich.
            Z czystym zdecydowaniem, Lorgar zdał sobie sprawę, że Bogowie Chaosu poszukiwali symboli życia; poszukiwali drogi do zjednoczenia istot Zrodzonych i Niezrodzonych w naturalnej harmonii. Bogowie potrzebowali ludzkości - bez nich nie mogli zdobyć królestwa śmiertelników. Moc Bogów nie miała na razie prawa bytu w materium - w królestwie śmiertelników nie było dość istot czczących Bogów, lub dokonujących wielkich  czynów ku ich chwale. To właśnie dlatego szerzenie ateistycznej Imperialnej Prawdy Imperatora Ludzkości było dla nich tak wielkim zagrożeniem.
            Lorgar poczuł, że Bogowie Chaosu słabo wybrali. Był szczęśliwy i dumny z tego, że to właśnie on poznał Pierwotną Prawdę. Czuł się zaszczycony byciem wybranym przez istoty dość potężne, by uważać je za Bogów w najczystszym znaczeniu tego słowa. Czuł jednak, że nie był jednak dość silny, by zanieść ich światło ludzkości. Nie mógł wygrać wojny z Żywym Bogiem, który zasiadł na Terrańskim Tronie. Ingethel poinformował go, że Lorgarowi była pisana walka do czasu, gdy osiągnie ostateczne zwycięstwo. Lorgar nie był w stanie w to uwierzyć. Miał pod sobą zaledwie sto tysięcy wojowników, co nie wystarczyło na desant na Terrę i obalenie Imperatora.
            Ingethel uspokoił go: w przyszłości miał przyciągnąć więcej wiernych sług, wyzwalając planetę po planecie. Już z dawna przepowiedziano, że gdy tylko Lorgar miał opuścić Oko Grozy, jego Legion nie miał już spędzać całych lat na tworzeniu idealnych światów, czczących Anatemę jako Boga Imperatora. Lorgar miał przełamywać wszelki opór pod swoimi pancernymi butami i przyciągać nowych, wiernych ludzi pod swój sztandar. Niektórym było pisane życie niewolnika na pokładach statków wojennych Legionu. Inni mieli stać się trzodą Prymarchy, pasterza, który miał poprowadzić ich do oświecenia. Wielu z nich wstąpi zaś w szeregi Niosących Słowo i stanie się nowymi Astartes.
            Czując się niepewnie wobec odkrytych przed nim prawd, Lorgar raz jeszcze zapytał Demona, dlaczego to on został wybrany czempionem Bogów. Ingethel odpowiedział, że to musiał być on. Każdy inny Legion umarłby za swojego Prymarchę i oddał życie w obronie Imperium. Imperium było jednak rakiem toczącym cały ludzki gatunek. Nawet jeśli część braci Lorgara odwróci się od Imperium, to będą walczyć o zdobycie Złotego Tronu i poprowadzenie go ku swojej wizji przyszłości. Tylko Niosący Słowo bezinteresownie oddaliby życie za prawdę i samą ludzkość. Wiara i stal muszą stać się jednym. Jeśli ludzkość stałaby się zjednoczonym Imperium zamiast rozproszonym gatunkiem, stałaby się ofiarą szponów i pazurów obcych i gniewu Bogów Chaosu. Tak był zbudowany świat. To, co stało się z Eldarami, zawsze mogło zdarzyć się raz jeszcze.
            Lorgar raz jeszcze przeniósł się o 40 lat w przyszłość, zaledwie kilka solarnych dni po wydarzeniu, które w historii zapisało się jako Upadek Prospero. Magnus padł ofiarą własnej arogancji. Obecne przebywał w najwyższej wieży swojego zniszczonego miasta, na planecie przygotowanej dla niego w Oku Grozy przez Zmieniającego Ścieżki, lamentując nad swoim zniszczonym Legionem i śmiercią swoich nadziei. Chciał jak najlepiej, ale jego ciekawość sprawiła, że w oczach Imperatora był już potępiony.
            Zbyt głęboko i zbyt długo wpatrywał się w ideały, których Imperator nie potrafił podtrzymać. Lorgar poinformował Ingethela, że zamierza porozmawiać z Karmazynowym Królem. Demon ostrzegł go jednak, że nie pozwoli mu na stanięcie przed Magnusem. Nie bacząc na Demona, Lorgar zaczął iść w kierunku wieży swojego brata. Gdy tylko Urizien znalazł się na samej górze i spojrzał w oczy Magnusa, Prymarcha pogodził logikę z emocjami. Wiedział, że patrzy na swojego brata, ale jego twarz była znacznie starsza. W zaledwie czterdzieści lat Karmazynowy Król postarzał się tak, jak gdyby minęło przynajmniej stulecie.
            Magnus nie był zaskoczony obecnością swojego brata, jako że świat, na którym się znajdowali, był pełen dziwów. Zastanawiał się, z jaką wymyślną halucynacją rozmawiał tym razem. Magnus uznał Lorgara za słabą imitację swojego prawdziwego brata, jako że jego oczy nie płonęły ogniem wiary, który rozumiał wyłącznie on i jego synowie. Brakowało mu też jego blizn. Lorgar chciał wyjaśnić Magnusowi, że to wcale nie przywidzenie, a on naprawdę był jego bratem w czasie ostatniej nocy swojej Pielgrzymki. Będąc znużonym całym tym spotkaniem, Magnus wygnał Lorgara ze swojego nowego królestwa bez chwili zawahania.
           
Próba Bogów

            Lorgar raz jeszcze otworzył oczy na Shanriath. Gdy podnosił się z piasku, ujrzał swojego demonicznego przewodnika. Ingethel wydawał się umierać. Demon zużył większość swojej słabnącej siły na uratowanie Lorgara przed czarnoksięstwem Magnusa. Lorgar chciał wiedzieć, dlaczego jego brat nie chciał z nim rozmawiać.
            Ingethel odpowiedział mu, że Magnus stał się narzędziem w rękach Tzeentcha, Zmieniającego Ścieżki. Magnus padł ofiarą własnej ignorancji i manipulacji, a mimo to nieustannie wierzył, że to on jest manipulatorem. Niektórych dowódców ludzkości można skusić obietnicą ambicji i dominacji, ale inni, tacy jak Magnus, musieli być zmanipulowani w taki sposób, by byli gotowi doświadczyć i zaakceptować prawdę.
            Lorgar zapytał Demona, którym rodzajem przywódcy jest on sam. Ingethel odpowiedział, że Prymarcha jest wybrańcem panteonu, jako że tylko on przybył do potęg Chaosu w poszukiwaniu ideałów dla dobra jego własnego gatunku. Podobnie jak we wszystkich rzeczach, Lorgar i tu wykazał się bezinteresownością.
            Przekonany wizjami Demona, Lorgar chciał znać swój los w nadchodzącej wojnie o przetrwanie ludzkości. Ingethel przekazał mu, że gdy tylko zdrada stanie się w galaktyce wszechobecna, będzie miał nieskończenie wiele okazji, by dopiąć swego. Jedne wersje przyszłości były bardziej prawdopodobne niż inne. Demon ostrzegł Lorgara, że żadna istota nie może poznać swojej przyszłości. Mimo to, na świecie nazwanym Shrike, jeśli Lorgar przerwałby kłótnię Magnusa Czerwonego z Lemanem Russem, istnieje pewna możliwość, że Lorgar zostałby zabity w ich pojedynku. Gdyby zaś wzniósł oręż przeciwko swojemu bratu, Coraxowi, w bitwie, której ten nie był w stanie wygrać, Lorgar niemal na pewno miał zginąć w walce.
            Odpychając od siebie informacje na temat wyborów, których nie będzie musiał podejmować jeszcze przez wiele lat, Lorgar zapytał Demona, dlaczego tak właściwie powrócili na ten świat śmierci. Umierający Ingethel wyjaśnił, że nie miał tego w zamiarze, ale zużył resztki swojej mocy na wyciągnięcie Lorgara z komnaty Magnusa z pełną siłą. Intencją Demona nie było pokazanie Lorgarowi tego świata raz jeszcze.
            Coś innego ich tam sprowadziło. Coś silnego. Wydaje się, jak gdyby to jeden z Bogów Chaosu pragnął sprawdzić Lorgara pod kątem jego przyszłej służby w charakterze śmiertelnego czempiona Chaosu. Ingethel zbeształ Lorgara za myślenie, że wybraniec panteonu może opuścić Królestwo Chaosu bez przejścia sprawdzianu Bogów. Zadecydowano, że Bogowie Chaosu kolektywnie wybiorą jednego reprezentanta, który osądzi wartość Prymarchy w służbie Mrocznym Mocom.
            Bogowie Chaosu to jednak istoty zmienne w swoich postanowieniach. Jeden z Bogów złamał umowę, chcąc przetestować Lorgara w walce ze swoim własnym sługą. An’ggrath Niezwiązany zmaterializował się z okrzykiem godnym prawdziwej bestii. Krwawy Bóg Khorne naruszył porozumienie między Bogami i wysłał do walki najsilniejszego ze swoich Krwiopijców, Strażnika Tronu Czaszek, który miał sprawdzić prawdziwy zapał Lorgara. Nie mając innego wyboru, Lorgar był zmuszony do obrony i stoczenia walki z potężną istotą. Ostatecznie, Lorgar wyszedł z pojedynku zwycięsko, został jednak ciężko ranny.
            Upadając na kolana w wyniku jego niezwykłego zwycięstwa, Prymarchę czekała teraz walka o życie. Swoimi słabnącymi płucami wdychał przesiąknięte zapachem krwi powietrze. Słaniając się na słabych kolanach, Prymarcha usłyszał pojedynczy głos. Chwilę później usłyszał następny, podobny do pierwszego, ale mniej przejrzysty. Lorgar podniósł głowę i spostrzegł przybycie kolejnej, skrzydlatej istoty - był to groteskowy, latający potwór o dwóch, sępich głowach i zwiędłych skrzydłach.
            Kreatura poinformowała Prymarchę, że reprezentował wszystkich czterech Bogów Chaosu, którzy przybyli by osądzić Lorgara. Istota przedstawiła się jako Kairos Tkacz Losu, Wyrocznia Tzeentcha. Władca Zmian przybył, by postawić przed Lorgarem ostateczny wybór: Lorgar mógł w tej chwili zdobyć osobistą chwałę, lub podążyć za swoim boskim przeznaczeniem. Ten moment prawdy mógł nadejść wiele solarnych dekad w przyszłości, w czasie niesławnej Bitwy o Calth. To właśnie tam Lorgar miał dokonać najważniejszej decyzji w swoim życiu: stoczyć walkę ze swoim bratem, Roboutem Guillimanem, zabić go i zdobyć poczucie satysfakcji oraz szacunku swoich innych braci. Czyniąc to musiał się jednak liczyć z tym, że przegra nadchodzącą wojnę z Imperatorem. Jeśli jednak zdecydowałby się na oszczędzenie Guillimana i pogardzenie osobistą chwalą, odniósłby wielką porażkę w starciu z jego Ultramarines, którzy skrzywdzili jego Legion na Khur, ale z tym wydarzeniem wiązała się zwiększona szansa na całkowite oświecenie ludzkości.
            Prymarcha musiał dokonać wyboru. Musiał zdecydować, czy będzie stał między swoimi braćmi jako istota równa im samym, walcząc z żądzą zemsty w sercu, czy będzie pracował w imieniu Bogów i zasmakuje w osobistej hańbie w zamian za jeszcze większe zwycięstwo. Choć zazwyczaj dwie głowy Tkacza Losu były zwrócone w dwie różne strony, jedna z nich mówiła tylko prawdę, a druga tylko kłamstwa, w tym wypadku Większy Demon powiedział Lorgarowi: “Wszystko, czego się dowiedziałeś, jest prawdą.” Zostawiając otumanionego Prymarchę nad tą kłopotliwą zagadką, Tkacz Losu oddalił się i zniknął w eterze.
            Lorgar zwrócił się do Ingethela i zapytał go, co z tego, czego dzisiaj się dowiedział faktycznie było prawdą. Demon odpowiedział: “Wszystko. Albo nic. Lub być może coś pomiędzy.” Demon pokazał mu to, co chcieli pokazać mu Bogowie, ale Lorgar miał tego dość. Pragnął, by Ingethel pokazał mu to, czego sam chciał doświadczyć. Ingethel zgodził się. Wyczuł, że Bogowie mu na to pozwalają.
            Lorgar wiedział już, co musi uczynić, by zapewnić sobie zwycięstwo. Poznał los galaktyki, w której nikt nie przeciwstawił się kłamstwom Imperatora. Teraz, Prymarcha życzył sobie odwiedzić inne światy w Oku Grozy. Jeśli właśnie odnalazł bramę do raju i piekła z ludzkich mitologii, to chciał zobaczyć jeszcze więcej. Lorgar chciał zobaczyć różne możliwości istniejące na tych zmiennych światach, chciał zobaczyć to, co Osnowa miała do zaoferowania ludzkości, jeśli miał zdecydować się na pomoc Bogom w zjednoczeniu świata duchowego ze światem materialnym.
            Ingethel był w stanie pokazać mu to wszystko. Lorgar miał jednak jedno, ostatnie życzenie nim powrócił do świata śmiertelników. Była jedna rzecz, którą musiał zobaczyć w pierwszej kolejności. Chciał poznać odpowiedź na pytanie, co by się stało, gdyby Siły Chaosu przegrały nadciągającą wojnę z Imperium.

Pierwotna Prawda

            Ta “prawda” zmieniła Lorgara i jego Niosących Słowo na zawsze. Prymarcha i jego Legion zostali wystawieni na działanie Rujnujących Mocy Chaosu. XVII Legion był pierwszym Legionem Astartes, w którym powoli zaczęło szerzyć się zepsucie, pierwszym Legionem, który czcił Bogów Chaosu i pierwszym, który zdradził Imperatora w sercach jego wojowników. Lorgar i Niosący Słowo spędzili ostatnie lata Wielkiej Krucjaty na próbach oświecenia ludzkości prawdą duchowej natury Stworzenia, posługując się manipulacją i podstępem by sprowadzić dziewięciu Prymarchów na drogę Chaosu, tak, jak chcieli tego ich Bogowie. Ich celem priorytetowym stał się zaś sam Horus.
            Gdy stało się jasne, że ludzkość nie mogła zostać oświecona przez Chaos bez wcześniejszego odciągnięcia jej siłą od fałszywej Imperialnej Prawdy Imperatora, Lorgar dobrowolnie pomógł doprowadzić do wydarzeń, do których doszło na Istvaanie III, Istvaanie V i do wybuchu samej Herezji Horusa. Gdy Horus otwarcie zbuntował się przeciwko Imperatorowi, Niosący Słowo byli jednym z pierwszych Legionów, które wsparły jego sprawę. Światy, które w przeszłości podbili od dnia opuszczenia Oka Grozy przez Lorgara także dołączyły do sprawy Zdrajców. Ich populacje od lat potajemnie czciły Rujnujące Moce, jeszcze w czasach Wielkiej Krucjaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK

  20% rabatu na ręcznie robioną biżuterię z kodem CZYTAWOJTEK klikasz w link i 20% jest twoje :) Ty cieszysz się super cacuszkami i dodatkow...