cz4 - https://www.youtube.com/watch?v=SWogGdFQKJc
cz5 - https://youtu.be/vsc_-FGxT0M
Wampirze Włości – apendyks
Żyjąca
Śmierć
Wśród
opuszczonych, zniszczonych miast i zapomnianych dzikich ostępów Sylvani, swe
leże znalazło pradawne zło. Zło nieuśpione, lecz czynne, poruszające, wijące
się, wskrzeszające dawno umarłe armie i hodujące legiony martwych,
wynaturzonych bestii. Ta ciemna moc emanuje, ściąga ku sobie inne plugawe
istoty mroku. Wampirzy lordowie gromadzą się w nocy, wśród przewróconych ruin i
zbezczeszczonych gajów tej nieszczęsnej krainy. Po torfowiskach
i wrzosowiskach kroczą istoty ciemności, które przez tysiąclecia
nawiedzały ludzkie koszmary, żyjąc jedynie wśród legend i podań. Wyrwały się one
bowiem ze swych starożytnych kopców i mauzoleów. W mrokach nocy,
pozbawionych nawet światła gwiazd, słychać szuranie kości o kości, jęki
bez słów i stukot zardzewiałego pancerza. Nieżywy gospodarz milcząco posuwa się
naprzód, dołącza do innych, razem tworzą przypływ zmartwychwstałych ciał,
napędzany nekromantyczną magią i nieśmiertelną wolą swego.
Żywe
trupy budzą strach oraz odrazę w sercach wroga, ponieważ ich istnienie jest
pogardą, zbrodnią przeciwko samej naturze, jak i rozumowi. Kohorty niestrudzonych
żołnierzy bezlitośnie niszczą tych, którzy ośmielą się im przeciwstawić.
Potworne bestie napędzane magią, a także nienawiścią miażdżą wszystkich i
wszystko na swojej drodze. Nieśmiertelni rycerze, jak też arystokraci z
niezachwianą pewnością siebie, wręcz dumą, prowadzą nieskończone armie śmierci
do boju. Ci, którzy należą do armii umarłych, wkrótce powstają ponownie –
dokładnie tam, gdzie kiedyś padli od miecza nieprzyjaciela. Wrogowie i
sojuszniczy stoją teraz razem, będąc jedynie drgającymi marionetkami zwłok w
rękach chorobliwego diabła.
Nieumarli
Władcy
W tym świecie zmarli nie
odchodzą na spoczynek tak łatwo. Wszelacy nekromanci próbujący uciec od swojej
ludzkiej śmiertelności, szukają zakazanej wiedzy na antycznych stronach
przeklętych ksiąg i manuskryptów. Całe armie zabite na zdradliwych, dosłownie
nieludzkich dziczach Pustkowi Chaosu nie leżą już w ziemi jak dawniej. Hordy
grasantów i łupieżców północy powracają raz jeszcze na ziemie południa,
pchani tym razem nie wolą Mrocznych Bogów, lecz wampirzego lorda. Niestety nie
tylko mieszkańcy Kislevu i Imperium Sigmara doznają tej zgrozy, bowiem przed
nieumarłymi legionami nie uchowają się nawet norksiańskie plemiona, ich dawni
bracia. W Sylvani odziane w brud i zarazę zwłoki drapią oraz gryzą drogę z
błotnistej ziemi, atakując nieostrożnych podróżników. W dalekiej Nehekharze, w
stęchłych od stuleci kryptach martwych szlachciców rabusie zamarzają
w przerażeniu, gdy słyszą nikły ruch w ciemności. Nie wiedzą tego jeszcze,
jednakże za nim góruje mroczna postać Nagasha, Arcynekromanty, który
w dawnych czasach rywalizował potęgą z samymi bogami.
Wampirzy Hrabiowie
Mity i
legendy od zawsze towarzyszyły śmiertelnym istotom tego świata, nie tylko
ludziom. A tymi stworzeniami owianymi ich największą liczbą są zdecydowanie
wampiry. Od opowieści z mroźnych krain Naggaroth, przez podania z
pustynnej Nehekhary, po folklor zwykłych obywateli Imperium kończąc, jak świat
długi i szeroki wszystkie inteligentne rasy słyszały o tych stworzeniach nocy.
Od niepamiętnych wręcz czasów krwiopijcy postrzegani jako potworni zjadacze
mięsa, charyzmatyczni panowie i damy oraz przerażający generałowie
niezliczonych fal umarłych. Najpotężniejsi z szeroko rozumianych nieumarłych –
Wampirzy Władcy - zostali stworzeni wiele tysięcy lat temu przez spożycie
przerażającego eliksiru i rytuał, tak obrazoburczy iż samych Bogów Chaosu napa
obrzydzeniem.
Mimo iż
dzieci Nagasha są fizycznie silniejsze, szybsze i odporniejsze od zwykłych
ludzi, to nie w tych cechach kryje się ich prawdziwa potęga i wyższość.
Największe zagrożenie spowodowane jest siłą woli i ambicją jaką przejawia
wampir. To właśnie ambicja pcha te istoty do zyskiwania coraz to większej mocy,
poznawania nowych zaklęć, uczenia się nowych technik walki, strategii i
polityki. To płomień pasji, którego brak zarówno wśród żywych jak i martwych.
Obdarzone tak nienaturalnymi
mocami wampiry wskrzeszają zmarłych bohaterów dawnych epok nadając im władzę
nad armiami nieumarłych, aby Ci nękali świat żywych. Pomimo szczerej nienawiści
jaką wampiry darzą ludzi oraz polowań jakie sobie na nich urządzają,
niejednokrotnie pomiot nocy spotkać można wśród zwyczajnego społeczeństwa.
Przybierają wtedy postacie arystokratów, lub zamieszkują zmurszałe cytadele na
skraju cywilizacji.
Wszystkie
wampirze bestie były kiedyś ludźmi, z własnymi nadziejami, marzeniami i co
ważniejsze rodzinami. Nie zważając na fakt, iż ślady emocji i uczuć wciąż
mieszkają w ich zepsutych sercach, Pocałunek Krwi przekształcił wszystkich w
monstra, bez wyjątku. Ich niegdyś skromne aspiracje zostały pochłonięte przez
Zło oraz przekształcone w pragnienie podboju i panowania nad wszystkimi
śmiertelnikami. Elfami, ludźmi, krasnoludami, orkami, nawet nad wyznawcami
Mrocznych Potęg Chaosu. Lecz prawdę mówiąc wampiry wciąż nie mogą zapomnieć o
swoim przeszłym życiu, dawnym rodowodzie i dziedzictwie. Dlatego właśnie ich
imiona i symbole heraldyczne są umieszczane na tarczach i sztandarach
zmarłych wojowników. Mimo wszystko wampiry nadal są dumnymi stworzeniami kultywującymi
tradycje swych rodzin. Stworzeniami, które rozkoszują się terrorem i strachem.
Niezależnie od tego, czy jest to potężny czarnoksiężnik, czy wspaniały
wojownik, nieśmiertelne istnienie wampira jest przypieczętowane wiecznym
pragnieniem większej mocy i światowej dominacji.
Ta nieśmiertelna
ambicja została zmaterializowana podczas Wampirycznych Wojen. Niesłynnych
konfliktów, w których przez ponad sto lat znienawidzeni von Carsteinowie z
Sylvanii bez przerwy rzucali wyzwanie Imperium Sigmara, dowodząc hordami zwłok,
których podobnej liczby nie widziano od czasów starcia Nagasha i Młotodzierżcy.
Trzej kolejni wampiry patriarchowie von Carsteinów powstawali, by złamać
ludzkiego ducha walki i cisnąć na kolana Stary Świat. Vlad, Konrad
i ostatecznie Mannfred - każde z tych imion stanowiło wyjątkowe i tak samo
śmiertelne zagrożenie. Pod dowództwem wampirzych lordów fale zombie, legiony
szkieletów i nieprzebrane zastępy innych behemotów śmierci nieustannie oblegały
miasta Imperium. Podzielone przez najazdy i zwyczajną ludzką chciwość Imperium
zostało niemalże opanowane, a przez to zniewolone przez wolę krwiopijców.
Tylko i wyłącznie dzięki ofiarnej walce żołnierzy oraz kilku niezwykłych
bohaterów udało się odrzucić siły Zła z powrotem do niezbadanych ostępów Sylvani.
Von Carsteinowie zostali
ostatecznie pokonani, rozbici w bitwach o Altdorf i pod Hel Fenn, lecz
uporczywe pogłoski jakoby ostatni z wielkich hrabiów, Mannfred von Carstein,
zbiegł cało pojawiają się na ziemiach Strilandu i Averlandu po dzień dzisiejszy.
Opowieści te mówią, że już od stuleci czeka na moment, w którym Imperium znów
będzie słabe i wrażliwe jak za czasów Trzech Imperatorów. Wtedy to raz jeszcze
zapadnie ciemność, a armie Sylvani ponownie powstaną, większe niż kiedykolwiek
wcześniej.
Ostatnimi czasy podróżnicy
coraz częściej opowiadają o spotkaniach z martwymi istotami. Niedzielni
poszukiwacze przygód i zwyczajni rabusie wyruszają do krypt w środku nocy, aby
nigdy nie wrócić. Całe przygraniczne wsie są plądrowane i niszczone, nikt jednak
nie znajduje ciał.
Krwawy
Pocałunek
Sposób w
jaki to śmiertelnik zamienia się w wampirzego potwora, podlega wielu
spekulacjom i domysłom. Niektórzy uważają, iż wampirem trzeba się urodzić, inni
iż tylko wampir może stworzyć innego wampira. Proces ten znany jest wśród
mieszkańców Imperium z grubsza jako Krwawy Pocałunek, Pocałunek Krwi, Mroczne
Przebudzenie czy Krwawe Wniebowstąpienie. Przemiana ta ma być prowadzona w
taki sposób, by jakkolwiek zainicjować
wymianę krwi między wampirem, a śmiertelnikiem. W taki przynajmniej sposób
królowa Nepheratem rozprzestrzeniała klątwę wampiryzmu w Lahmii. Pocałunek Krwi
jest szalenie skrytym i bardzo osobistym aktem, być może unikatowym każdego
wampira z osobna. Bardzo trudno jednak dowiedzieć się czegokolwiek więcej,
bowiem wampirzy monarchowie rzadko spowiadają się śmiertelnikom.
Wampirze
Wojny
Rządy
von Carsteinów
Daleko
zza wschodnimi granicami Strilandu, u podnóży Gór Krańca Świata, w cieniu
potężnych szczytów leży Sylvania. Kraina ponurych wzgórz, pełna zdradzieckich
wrzosowisk i milczących lasów spowitych mgłą, gdzie próżno usłyszeć
chociażby śpiew ptaków. Jest to doprawdy odrzucająca ziemia, z daleka unikana
przez wszystkich rozsądnych podróżników. Najbardziej zapomniana ze wszystkich
imperialnych prowincji. Żaden zdrowy na umyśle człowiek nie odważyłby się wejść
w te ostępy po zmroku, a żaden rycerz czy zmęczony pielgrzym nigdy nie
przyjąłby schronienia w ponurych, gnijących kasztelach lokalnych watażków
górujących nad obumarłą ziemią. Gdy zapada noc ci nieliczni chłopi mieszkający
w plugawych wioskach zamykają drzwi i pieczołowicie zabijają okna, a także
wieszają na żaluzjach czosnek i posypują próg domu solą, coby odstraszyć demony
ciemności.
Dla mieszkańców
Strilandu i Averlandu opowieści o niebezpieczeństwach czyhających
w Sylvani krążą niemalże od zawsze. Podróżując po przygranicznych ziemiach
są spore szanse, że w różnego rodzaju zajazdach, karczmach i zamtuzach spotkać
można przynajmniej jednego barda, poetą czy artystę, który prezentować będzie
sztukę w jakiś sposób związany z tamtymi mrocznymi terenami. Jak brutalne i
straszliwe historie by oni nie przekazywali, możemy mieć pewność, że coś bardzo
podobnego miało tam miejsce. W rzeczy samej Sylvania to kraj, w którym
niespokojne duchy oraz źli czarownicy bezustannie kroczą w świetle księżyców
poszukując zagubionych dusz i ciał do swych kolekcji. Nad tymi wszystkimi
istotami mroku ciągle czuwają Wampirzy Hrabiowie.
Wiatry Magii w Sylvani
wieją silnie, bardzo silnie zważywszy na stopień dewastacji tamtejszego
krajobrazu. Twierdza wampirzej szlachty zostały zbudowane szczególnie złych
miejscach. Masowych grobowcach, różnorakich katakumbach, pobojowiskach i
przecięciach żył mocy. W obliczu takiego zła nawet znani z okrutnej przemocy i
poczucia obowiązku poborcy podatkowi Stirland noszą amulety pobłogosławione
przez Kapłanów Morra i Sigmara, pobierając daninę i prowadząc interesy. Ilekroć
hrabia elektor Alberich Haupt-Anderssen zmusza ich
do zebrania podatków od chłopstwa i arystokracji Sylvani, ci zawsze wyruszają w
co najmniej pięćdziesięcioosobowych grupach.
Szaleństwo Otto von
Draka
(od 1797
do 2000 roku Imperialnego Kalendarza)
Paskudny, ciemny los całej tej krainy
został przypieczętowany w chwili gdy Vashanesh, znany teraz jako Vlad von
Carstein objął władzę w Sylvani. Stało się to podczas pewnej burzowej nocy
kiedy Otto, ostatni z szalonych hrabiów rodu von Drak, przeklinając bogów, że
nie ma męskiego spadkobiercy, aby kontynuować swoją spuściznę zmarł w swym
łożu, w zamku Drakenhof. Otto był okrutnym człowiekiem, lubującym się w nabijani
chłopskich głów na pale, przy chociażby najmniejszym afroncie w jego stronę.
Zamiłowanie von Draka do alkoholu było wręcz nienormalne. Miarka przebrała się
kiedy to całkowicie pijany ubzdurał sobie, iż jest nowym wcieleniem Sigmara.
Zaczął nawet krążyć po lokalnych świątyniach, żądając należnego mu trybutu. Po
tym występku szlachta jego dworu przestała go szanować, autorytet hrabiego
zniknął, a Sylvania rozpaliła się ogniem wewnętrznych walk.
Gdy rodzina z
nieukrywaną niecierpliwością wyczekiwała na ostatni oddech suzerena, Otto
poprzysiągł, że raczej poślubi swoją córkę - Isabellę – najczarniejszemu
demonowi, zamiast oddać ją swemu znienawidzonemu bratu Leopoldowi. Otto bowiem
do tej pory odmówił ręki swej córki każdemu ważniejszemu szlachcicowi w Sylvani,
gdyż z szczerością gardził nimi wszystkimi. Niestety z kolei żaden mężczyzna
spoza granic ziem von Draka nie chciał poślubić jego dziedziczki. I kiedy
Isabella von Drak uklękła przy łóżku śmierci swego ukochanego ojca, wciąż nie
miała męża.
Na zewnątrz trwała
szaleńcza burza, grzmoty przygłuszały szloch służek, a błyskawice rozdzielały
oślepiającym światłem ciemność nocy. Victor Guttman, wiekowy już kapłan
Sigmara, który został wezwany do przeprowadzenia obrzędu ostatniego
namaszczenia, padł na ziemię. Z hałasu burzy przebywających w zamku
dobiegł dźwięk kół i walących kopyt. Czarny powóz ciągnięty przez cztery
potężne rumaki zatrzymał się przed bramą twierdzy. Po chwili ciężka ręka
uderzyła w drzwi potężnym, dzwoniącym w uszach ciosem. Dumny głos domagał się
wejścia.
Przybycie Vlada von
Carsteina
(rok 2000 Imperialnego Kalendarza)
Mosiężna brama zamkowa otworzyła się, a
skrzypienie starych zawiasów niknęło w huku burzy, lecz żadnej z żołnierzy nie
zdążył chociażby ruszyć się ze swego miejsca, tym bardziej sięgnąć po kołowrót.
Nieznany gość stanął w wejściu w całej swej okazałości. Wszystkie strażnicze
psy, jak jeden mąż przestały ujadać i czmychnęły w różne kąty dziedzińca.
Nieznajomy był wysoki, niepokojąco przystojny, o szlachetnym profilu. Nikt nie
zatrzymał go przed udaniem się do wnętrza warowni. Maszerował bezpośrednio do
komnaty hrabiego. Ciszę panującą wewnątrz sali przerwało pukanie do drzwi.
Drżący sługa je otworzył i przedstawił szlachcica umierającemu von Drakowi.
Gość przedstawił się z wielkim szacunkiem, tak dla hrabiego i jego córki,
całkowicie ignorując przy tym Leopolda oraz odpowiadając tylko i wyłącznie na
pytania Otto. Akcent przybysza był obcy, być może z Kislevu, albo jeszcze
dalszych krain. Podał się za Vlada von Carsteina i wręcz wyrecytował swoje
szlacheckie tytuły. Oburzony Leopold chciał zaprotestować, ale Vlad uciszył go,
twierdząc, że przybył tylko po to, by zaoferować swoje usługi „obecnemu”
hrabiemu elektorowi. Jako zapłatę zażądał rękę Isabelli, która bez przerwy
patrzała na niego. Otto spoglądając w zimne, martwe oczy szlachcica, zaczął
żałować swojej pochopnej przysięgi, mimo wszystko udzielił błogosławieństwa.
Kapłan Guttman został niedługo potem
ocucony i poinformowany o zaistniałej sytuacji. Ten po chwili przygotowań
zorganizował Vladowi i Isabelli ceremonię ślubną, tuż przed łóżkiem hrabiego.
Niemal natychmiast po wypowiedzeniu ostatniego z rytualnych słów Otto von Drak,
hrabia elektor Sylvani zmarł, pozostawiając córkę, rodzinny majątek i tą krainę
pod wodzą Vlada von Carsteina. Pierwszym aktem nowego hrabiego było wypchnięcie
niepotrzebnego już wujka Isabelli, Leopolda
von Draka, przez okno najwyższej wieży zamku Drakenhof.
Dla szlachty Sylvani Vlad
wydał się równie ekscentryczny i dziwaczny jak stary Otto. Nigdy nie jadał w
obecności służby. Nigdy nie wyjeżdżał z warowni za dnia. Odprawił starego
kapłana Sigmara z posługi na dworze i zakazał mu powracać do miasta. Po tym
nikt nigdy więcej nie widział Victora Guttmana. Za przykładem kapłana wkrótce
wielu innych starych służących zostało zwolnionych, a ich miejsce zajęli
tajemniczy nieznajomi, z wyglądu bardzo podobni do Vlada. Jednak mimo wszystko
nowy hrabia wydawał się mniej uciążliwy niźli poprzednik, więc mieszkańcy
Sylvani wrócili do swych codziennych spraw, ignorując zakapturzonych i dziwacznych cudzoziemców, którzy często
odwiedzali zamek. Lata bezwzględnych rządów von Draków nauczyły ich, by nie
kwestionować czynów tych ważniejszych od siebie. Jedyne, co bezpośrednio
dotyczyło niższych klas, to to, że przynajmniej nowy hrabia nie przeprowadzał
bezsensownych egzekucji, ani nie żądali wygórowanych kaprysem podatków.
Nikt również nie wątpił w
waleczność von Carsteina. Kiedy to słynna kompania Bernhoffa Rzeźnika
przyjechała do Drakenhoff i zażądała hołdu od lokalnego władcy, Vlad bez
większych problemów dosłownie zmasakrował przywódcę najemników. Nie skończyło
się na jednym trupie, ponieważ hrabia przystąpił następnie do uboju całej
bandy. Walczył samotnie, gdyż jego straż obserwowała pełna zachwytu nad tym co
potrafi ich nowy przełożony. Popularność von Carsteina stała się wtedy tylko
kwestią czasu. W całej Sylvani ze strachu i szacunku przestrzegano nowego
prawa, a winnych karano równo i bez litości.
Uzdrowienie Isabelli i Sylvani
(rok 2000 Imperialnego Kalendarza)
Kilkanaście dni po rzezi w
Drakenhoff, do uszu Vlada dotarły złe wieści. W liście przywiezionym mu przez
sługi zapisano, iż Isabella von Carstein zachorowała na nieuleczalną chorobę.
Jeden z nadwornych lekarzy, który non stop
opiekował się hrabiną, stwierdził, że jej serce niedługo się zatrzyma,
co oczywiście oznaczałby śmierć. Vlad nie był w stanie przyjąć to do
wiadomości. Nalegał, aby lekarze coś zrobili. Po licznych próbach, które zawsze
kończyły się porażką, hrabia uznał, iż należy sięgnąć po środki ostateczne.
Odprawił uczonych z swej służby, twierdząc, że zaopiekuje się Isabellą własnymi
rękami, z dużo lepszym skutkiem. Trzy dni później dziewczyna pojawiła się przed
swoim zmartwionym ludem, mówiąc, że została całkowicie wyleczona przez swego
męża. Była jednak nienaturalnie blada i wychudzona. Podobnie jak Vlad zaczęła
opuszczać swoje komnaty tylko i wyłącznie po zmroku, a najlepiej podczas pełni.
Początkowo żaden z ważniejszych
możnowładców i baronów Sylvani nie zwracał uwagi na polecenia nowego hrabiego.
Jeśli to w jakiś sposób zaniepokoiło Vlada, ten nigdy nie dał tego po sobie
poznać. W odpowiedzi von Carstein zaczął traktować swoich podkomendnych niczym,
chłopska rodzina traktuję świnię, którą tuczą po to by przeznaczyć ją na ubój.
Z czasem niesmak po dziesięcioleciach rządach szalonego Otto zanikł, a nowy
porządek został przyjęty przez wszystkich władców, oprócz tych najbardziej
paranoicznych i uprzedzonych względem obcego hrabiego. Po kilku miesiącach na
ziemiach Sylvani zaczęły się dziać niecodzienne i niepokojące rzeczy. Młodzi
mężczyźni i kobiety zaczęli znikać w środku nocy. Problem ten nie dotyczył
jedynie wsi, gdyż nawet mieszczanie i pomniejsi szlachcice padali ofiarą
nienazwanego licha. Niektórzy z podróżników opowiadali o spotkaniu na
granicy z Stirlandem i Averlandem z najprawdziwszymi żywymi trupami, których
liczba rosła z nocy na noc. Niedługo potem doszło do pierwszych ataków. Na
początku były to małe siły, które przychodziły tylko po tych, którzy nie zamierzali
uznać autorytetu hrabiego. Chłopi, mieszczanie, rycerze, nawet szlachcice w
swych zamkach nie mogli się czuć bezpiecznie. Jeśli jakiś zbuntowany
sylvanijczyk mimo wszystko uciekł ze szponów nieumarłych, szybko padał ofiarą
dziwnego wypadku, oczywiście zawsze losowego.
Tylko ci, którzy przysięgali bezwzględną
wierność Vladowi von Carsteinowi, wydawali się odporni na te rabunki. Wkrótce
niegdyś zbuntowani szlachcice Sylvani stawali dosłownie w kolejce, po to
by oddać hołd hrabiemu. W zaledwie niespełna dziesięć lat Vlad zyskał
silniejszą i stabilniejszą kontrolę nad niesforną Sylvanią, niż
jakikolwiek inny hrabia elektor przed nim. Wśród szeptów pojawiały się również
takie opinie, że za to co Vlad dokonał, powinien zostać wybrany na kolejnego Imperatora.
Co więcej, w powszechnej opinii von Carsteinowie byli tak starożytną rodziną,
że mogli ukazać swoją linię od czasów samego Sigmra i powstania Imperium
Człowieka.
Pokolenia później Vlad i
Isabella von Carstainowie nadal rządzili tamtymi ziemiami, będąc niezmienionymi
przez lata. Równie piękni, równie sprawni i równie trzeźwi na umyśle.
Początkowo mało kto zwracał uwagę na ich długowieczność. Życie chłopów zawsze
było nędzne i krótkie, a szlachta zawsze cieszyła się znacznie dłuższą
żywotnością, tym bardziej musiał hrabia elektor, z całym swoim bogactwem i
wpływami. Lecz jedna kobieta zasiała ziarno niepokoju wśród gawiedzi. Była to
najstarsza mieszkanka Dracenhoff, która zarzekając się na Sigmara i Ulryka
opowiadała o tym, że z chwilą wstąpienia na tron Sylvani von Carsteina, jej
babka była jeszcze małą dziewczynką. Po czasie nawet najgłupsze chłopstwo
zaczęło przypuszczać, że nie wszystko było takie, jakie się wydawało.
Rozpowszechniająca
się niczym zaraza pogłoska, jakoby hrabiowie byli jakimiś rodzaju czarnoksiężnikami,
przyciągnęła uwagę Łowców Czarownic. Ci w liczbach dotąd niespotykanych
przemierzali krainy Sylvani w poszukiwaniu mrocznych sił. Tych, którzy
postanowili zbadać samych von Carsteinów, już nigdy więcej nie widziano.
Żadnych śladów, żadnych raportów w magistracie, żadnych dowodów. Gorsze
czasy miały dopiero nadejść. Tajemnicza choroba, która po raz pierwszy dotknęła
Isabellę von Carstein, dotknęła teraz inne rodziny szlacheckie spokrewnione
krwią z von Drakami.
Po
pewnym czasie na każdym zamku w Sylvani można było spotkać długowiecznego,
bladego z wyglądu, bezlitosnego w swoich rządach i stroniącego od światła
słonecznego arystokratę. Również liczba znikających ludzi stała się coraz
bardziej zauważalna i odczuwalna. Sylvańskie świątynie Sigmara, Taala i Ulryka
zostały zamknięte dekretem von Carsteina, a kapłani Morra zostali wypędzeni z
tych ziem. Zmarli przestali być pieczołowicie doglądani, a ciała potrafiły
walać się całymi kilometrami wzdłuż głównych dróg, w rowach, kanałach, dołach.
Na granicy z Stirlandem ustawiono ponure punkty obserwacyjne, a niewielu
miało pozwolenie na wejście czy opuszczenie Sylvani.
Kiedy pod koniec roku 2000 straszliwa
katastrofa nawiedziła stolicę Ostermarku – Mordheim – Vlad szybko zareagował.
Wielki zielony meteor spaczenia zniszczył prawie że połowę miasta,
a liczne odłamki surowej, materialnej magii zaśmiecały ruiny. Gdy
potencjalni pretendenci do imperialnego tronu wysłali liczne siły najemników,
aby splądrować resztki miasta i przejąć
to nowe źródło mocy, tak samo jak Vlad wysłał legiony ciemnych stworów. Wielka
gra o tytuł Imperatora się rozpoczęła. Armie wyruszyły ze swych koszar,
szpiedzy rozpoczęli przemierzać kraj, a machiny zostały wprawione w ruch. W
chaosie zrujnowanego miasta, każdy zdobył coś dla siebie. Minie jednak ponad
dekada, zanim dziwne nasiona zebrane z tego zepsutego miejsca przyniosą
jakiekolwiek owoce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz