https://youtu.be/iAiKss3jvNg
Troll-Drzewo
(autor Daimon X)
Trolldrzewa,
określane przez Normsenów, również pod terminami Drzewoludów, Drzewokrwistych,
były reliktami minionej ery. Norsmeni nie znali pochodzenia tychże stworów,
wiedzieli jedynie, iż ów starte jak świat monstra poprzedzały swym istnieniem
rasę ludzką, przypuszczalnie nawet starsze istoty pokroju elfów oraz
krasnoludów, swym rodowodem i długowiecznością dorównując nawet potężnym Smokom
i innym behemotom przemierzającym świat u zarania jego dziejów. Nie znany jest
rodowód drzewoludów ongiś pełniących rolę pasterzy drzew w lasach i borach
Norski. Można się jedynie domyślać, iż Trolldrzewa były spokrewnione z
Drzewcami zamieszkującymi Stary Świat czy mistyczny Ulthuan. Jeśli było w tym
ziarenko prawdy, to Trolldrzewa były bardziej prymitywnym, oraz agresywnym
odłamem bądź podgatunkiem, Drzewców z innych części znanego
świata.
Typ – Relikt
Status – Wymarłe
Natura – Istoty
neutralne, nie związane z Chaosem, lecz niezwykle agresywne o głęboko
zakorzenionych skłonnościach terytorialnych.
Znani naturalni
wrogowie – Ludzie, zważywszy na agresję i wrodzony terytorializm, Trolldrzewa
mogły rywalizować o swe terytoria z innymi pierwotnymi stworami. Brak jednak na
to namacalnych dowodów.
Miejsce
występowania – Dawniej cała Norsca, w latach schyłku gatunku, najdziksze leśne
ostępy Norsci.
***
„Drzewiej Sagi
głosiły, iż było wiele stworzeń jak Trolldrzewo, czyhających w
najdzikszych ostępach lasów Norsci. Wytoczyły wojnę pierwszym ludziom,
wyrzynając ich bez litości, gdy śmiertelnicy poszukiwali drewna na budowę swych
osad oraz łodzi. W swej desperacji, ludzie wołali o pomoc bogów, wówczas
potężny Tchar, przyniósł im dar ognia, dzięki któremu śmiertelni byli zdolni
podjąć bój z „Drzewokrwią”. Ogniem i toporem Norscanie oczyścili krainę z
Drzewokrwistych, przejmując bory i lasy na swą własność. Nieliczni
Drzewokrwiści którzy przetrwali pogrom, wycofali się do najstarszych,
najbardziej niedostępnych zakątków puszczy, aby rozpamiętywać nad wiktorią
ludzi, pozwolić, aby wspomnienie porażki podsycało jątrzącą się w ich sercach
pragnienie zemsty. Jedni z największych herosów których imiona wymieniano w
Sagach, unieśmiertelnili swe czyny oraz przydomki, ścinając niedobitki z pośród
Drzewokrwi, a przy użyciu ich drewnianych kości, zbudowali swe sale miodów
pitnych/miodne dwory i piwiarnie. Z czasem opowieści o Trolldrzewach poczęły
zanikać z ludzkiej pamięci. W ostateczności przy życiu pozostało jedynie jedno
Trolldrzewo. Ostatni przedstawiciel gatunku, przetrwał, ostał się jako ostatni,
gdyż był najpotężniejszym, najbardziej monstrualnym przedstawicielem swego
gatunku. Wielu śmiałych wojów odważyło się, aby wkroczyć w ostępy boru
Trolldrzewa, tylko po to, by umrzeć straszliwą śmiercią, ich wnętrzności i
strzępy ich ciał odnajdywano rozciągnięte na gałęziach na skraju boru. Każdy
człowiek który wkroczył w granice dziedziny Trolldrzewa, przywoływał śmierć,
każdy człowiek który zabrał drewno z udręczonego lasu, sprowadzał zagładę na
swą rodzinną osadę oraz wszystkich którzy w niej zamieszkiwali. Ponieważ
Trolldrzewo wyruszało ze swego boru, aby pomścić ścięte drzewa.” – Z klechd i
podań Norsmenów o Drzewokrwistych.
„Odgłosy ciężkich
kroków i łamanych gałęzi wzmagały się, stały się wyraźnie słyszalne dla drwali
pracujących na przecince. Można było odczytać lęk na twarzach ludzi,
gramolących się we wszystkich kierunkach w poszukiwaniu kryjówki, lecz żaden z
ludzi nie wrzeszczał, nie wydał z siebie żadnego odgłosu czy krzyku trwogi.
Jacy by nie byli zlęknieni, żaden z nich, nie chciał być zapamiętany jako ten,
który ostrzegł Trolldrzewo. Gałęzie trzeszczały i skrzypiały, aż w końcu
zdawało się jakby cały las zaczął się poruszać. Całe drzewa trzęsły się i
poczęły wyginać na boki w oszalały sposób, jak gdyby leśną gęstwiną targały
porywy wichury. Ziemia drżała pod ciężkimi krokami masywnych stóp, dudniąc
niczym uwertura wygrywana na tytanicznych bębnach. Nie było imaginacją lecz
niesamowitą rzeczywistością, gdy drzewa na granicy przecinki, odgięły na boki
swe pnie i korony, rozstąpiły się umyślnie, aby ułatwić potworowi opuszczenie
leśnej gęstwiny. Bestia wygramoliła się naprzód na wszystkich czterech
kończynach, niczym ogar monstrualnych rozmiarów. Jej ogromne cielsko pokryte
było korą, spękanym, pociętym zsiwiałym od wieku oplotem, pomarszczonym i
poprzecinanym bruzdami niczym skóra na ciele starego człowieka. Gdy stwór
wydostał się w końcu na otwartą pozbawioną drzew przestrzeń, podźwignął się na
swe tylne odnóża. Stając na nogach przyjął wówczas sylwetkę podobną
istocie ludzkiej tyle, że zbudowanej z drewna aniżeli z ciała. Paszcza
potworności umieszczona mniej więcej na połowie wysokości torsu stwora,
przyjęła formę rozcięcia wypełnionego ostrymi drzazgami, w miejscu zębów,
wyrastającymi z przypominających, żółty mech dziąseł. Za oczy istoty służyły
dwie otchłanie w których wnętrzu płonęło coś przypominającego bagienne
płomienie. Z ogromniastych barków wyrastały potężne ramiona poczwary, z których
to znowu zwisały przypominające gałęzie, cierniste wyrostki. Każde ramie
zakończone było dłońmi z zakrzywionymi drewnianymi paluchami, zwieńczonymi na
końcach sękatymi pazurami. Drewniany potwór był wysoki na sto pięćdziesiąt
stóp, nie posiadając nawet czegoś co można by nazwać głową, wyrastającą ponad
jego masywne barki. Nawet najwyższe drzewa w borze, były karłami w porównaniu z
gigantycznym Drzewokrwistym. Wyłącznie poprzez czołganie się w leśnej gęstwinie
potwór był zdolny do skrycia się w czeluściach kniei.
Wulfrik poczuł jak
włosy na jego karku stają dęba, gdy Trolldrzewo rzuciło na jego postać
spojrzenie swych płonących oczu. W ów spojrzeniu była mądrość, bezczasowa,
nieludzka, lecz była to mądrość która zgniła, wypaczyła się za sprawą
nienawiści i samotności. Trolldrzewo zaprzestało swej kontemplacji nad postacią
Wulfrika, spojrzało w kierunku pni po wyciętych drzewach, stosów po wypalonych
gałęziach i kotłach w których gotowała się woda. Pomimo tego, iż rozpadlina
służąca za paszczę potwora nie poruszyła się, drzewolud wydał z siebie długie
przeciągłe wycie, udręczony krzyk bólu i żałoby. Wulfrik oczekiwał, iż
Trolldrzewo skupi się na wypalonych i powalonych drzewach. Zamiast tego potwór
zawrócił w jego kierunku, jego ślepia zwęziły się do wąskich, ćmiących
żarzących się szpar. Powoli, niezdarnie monstrum uniosło w górę jedno ze swych
olbrzymich ramion.
‘Uważajcie!’
Ryknął Wulfrik, spychając z drogi Vilglundr’a. Król, od gramolił się pomiędzy
głazami, po usianej kamieniami glebie, w tej samej chwili w której szponiasta
łapa Trolldrzewa rąbnęła o glebę, niedaleko miejsca w którym się znajdował.
Szpony wbiły się głęboko w klif, odrywając spory jego kawał, gdy cofnęło swe
ramię. Kaszląc od pyłu jaki wzbił się w powietrze w wyniku uderzenia pięści
drzewoluda, krwawiąc z pociętej skalnymi odłamkami twarzy, Wulfrik uderzył w
potwora. Lecz ostrze jego miecza pękło wgryzając się w sękate łapsko
Trolldrzewa, z rany wypłynęło kilka strug czerwonego soku roślinnego, w szybkim
tempie wypełniając głęboką bruzdę powstałą w wyniku ciosu.
‘Teraz! Teraz!’
Zawył Wulfrik, na wyrąbisku za plecami bohatera zaroiło się od Norsmenów.
Wylegli z krzaków i zarośli otaczających zrąb, ciskając w Trolldrzewo toporami
i siekierami. Monstrum obróciło się w kierunku gawiedzi w chwili w której
ostrza wbiły się w jego nogi i plecy, wyrywając przy tym drzazgi i strzępy
kory. Wojownicy zaczęli pohukiwać i wykrzykiwać zawołania bitewne w kierunku
olbrzyma, pierzchając przed nim, gdy ruszył w ich kierunku. Jeden nieszczęśnik,
wolniejszy od reszty swych kamratów krzyknął gdy Trolldrzewo pochwyciło go w
uścisk swych szponów. Drewniane paluchy zatrzasnęły się na sylwetce,
szamotającego się wojownika, miażdżąc go na papkę swym mocarnym uściskiem,
następnie rzucając zmaltretowanymi, krwawymi resztkami w kierunku ziemi.
‘Dobrze! Oto
chodzi!’ Wyszczerzył się Wulfrik, gdy obserwował jak potwór podąża śladem
pierzchających Sarl’ów. ‘Jeszcze trochę, ty durny, bezrozumny
przeklętniku’
Trolldrzewo
przyśpieszyło kroków, gdy pochyliło się nad ściganymi wojownikami, nabierając
tempa z każdą chwilą kontynuowania pościgu. Monstrum stało się niczym żywa
lawina. Okrzyki ludzi zamieniły się we wrzaski trwogi, gdy drzewolud zaczął
doganiać umykające przed nim postacie. Nagle, stopa potwora przebiła się przez
warstwę wciąż pokrytych liśćmi gałęzi rozłożoną nad dołem, którego
wykopanie zajęło ludziom Wulfrika cały nieboski dzień. Płomienne spojrzenie
Trolldrzewa rozbłysło w ferii zdumienia, a paszcza rozwarła się w
nieodgadnionym grymasie, gdy potwór runął przed siebie. Wielka chmura pyłu
wzbiła się nad wilczym dołem, gdy drzewolud rąbnął swym cielskiem o dno
wykrotu. W tym samym momencie z krzaków i zarośli okalających brzegi potrzasku,
wybiegła kolejna fala Norsmenów, każdy nowo przybyły dźwigał ze sobą sploty
ciężkiego łańcucha. Zaszarżowali wprost na przewrócone monstrum, ciskając w
jego kierunku toporami, dzidami i harpunami zakończonymi karbowanymi grotami, w
trzasku pękającego drewna, oręż wbił się w korowatą skórę potwora. Do drzewca
każdej z broni przytroczony był łańcuch. W krótkim czasie w cielsku drzewoluda
znalazł się tuzin ostrzy, obciążonych metrami łańcucha sporządzonego z
masywnych ogniw. Trolldrzewo ciskało się na boki, próbowało powstać, lecz jego
szarpanina napięła łańcuchy, przytroczone do masywnych głazów, część z kamieni
została wyszarpnięta ze skrywających je zarośli. Część Sarli, zawyła z trwogi na
ów pokaz, potwornej siły drzemiącej w Trolldrzewie. Inni klęli i złorzeczyli na
upór stwora ruszyli, by zarzucić na jego barki kolejne stalowe pęta,
podczepione do kolejnych głazów. Ewentualnie olbrzymia masa stali i kamienia
wiążąca Trolldrzewo do gleby stała się zbyt wielka dla z pozoru niespożytej
witalności i siły monstrum. Zmagania i szamotanina potwora stały się
sporadycznymi podrygami, gdy monstrum przesuwało nieznacznie swe cielsko w
przód i w tył. Kilku wojowników znajdujących się zbyt blisko stóp bestii
została rozszarpana na kawałki, gdy uderzyły w nich grube korzenie wyrastające
z cielska Drzewokrwistego. Norsmeni pojęli w myk, aby trzymać się z dala od
tylnych odnóży stwora. Zamiast tego zaczęli wskakiwać na grzbiet potwora,
poczęli rąbać go toporami i siekierami, łamiąc i druzgocąc jego korę za pomocą
młotów i szpikulców. Wulfrik postąpił wzdłuż dołu, spojrzał w błyszczące ślepia
Trolldrzewa. Czuł żal, iż nie był wstanie stanąć do walki z potworem na nieco
równiejszych warunkach. To był, by zaiste niezrównany bój wyśpiewywany w
przyszłych sagach. Mógł żałować tegoż stwora, starożytnego ponad swą erę,
zapomnianego, czającego się w zakątkach świata który przeminął. Lepiej było
zginąć podążając za jakimś celem, aniżeli trwać, będąc zagubionym i samotnym. Z
nikim kogo można, by kochać, bez nikogo kto mógł, by odwzajemnić to kochanie.
Heros spoglądał jak oczy Trolldrzewa zamigotały, mrugnęły gwałtownie, cielskiem
stwora targnął ostatni spazm. Po czym monstrum znieruchomiało, wyzionęło ducha.
W chwili w której umarło Trolldrzewo w powietrzu zawisła niewytłumaczalna aura
smutku, żal który oznaczał przemijanie czegoś czego nikt już nigdy nie ujrzy.
Minęło trochę czas nim Sarlowie otrząsnęli się ze swej melancholii oraz ogromu
czynu którego właśnie dokonali. Osiągniecia którego zdobyli pokonując pierwotną
bestię. Okrzyki radości rozniosły się nad okolicą, pośród leśnej kniei.
Niketórzy wychwalali Viglundr’a. Większość skandowała imię Wulfrik’a.
‘Ostrożnie z tuszą
bestii!’ Rozkazał Wulfrik, gdy okrzyki i wiwatowanie przeszło w szmer
zadowolenia, optymizmu i lekkie pohukiwania.
‘To drewno należy
do mnie! Rozszczepię czerep każdego człowieka który zacznie się nad nim
znęcać!.’
Wulfirk uśmiechnął
się, gdy ludzie poczęli wspinać się po truchle Trolldrzewa, tym razem nie w
celu zabicia go, lecz pocięcia go na użyteczne kawałki. Niczym rzeźnicy w
trakcie polowania, cieśle, drwale i szkutnicy, gramolili się po cielsku
monstra, aby za pomocą pił i toporów podzielić zewłok na kawałki. Drewniane
cielsko Trolldrzewa miało posłużyć jako żebra nowego Morskiego Kła, jego
kręgosłup stanie się kilem, okrętu Wulfrika.
‘Dostałeś swego
potwora.’ Rzekł Viglundr, gdy dołączył do Wulfrika stojącego nieopodal ciała
Trolldrzewa…’” – „Fragment Sagi o Wulfriku, wypadki z łowów i triumfu nad
ostatnim Trolldrzewem”
Z rozkazu Wulfrika
Wędrowca, drewno pozyskane z ciała ostatniego Trolldrzewa posłużyło do
skonstruowania kadłuba nowego „Morskiego Kła”, zaczarowanego drekkar’a, długiej
łodzi Norsmenów. Tenże okręt miał być szczytem sztuki szkutniczej Norsmenów z
klanu Sarl, szybki niczym Morski-wyrm i potężny jak Behemot z głębin. Okręt
miał na swym pokładzie czterdzieści trzy ławy dla wioślarzy, stępkę drekkaru
wykonano z kręgosłupa Drzewokrwistego, wysoki maszt okrętu sporządzono natomiast
z jednej ze stóp drzewoluda. Z masztu powiewały żagle, wykonane z wełny na
których to materii, szamani i czarownicy Sarl’ów wyrysowali mistyczne runy,
które miały zapewniać pomyślne wiatry oraz przychylność bóstw północy.
Niewiele tego wprawdzie,
lecz to całkiem ciekawy stwór. Na wiki czy lexicanum brak artykułu o tejże
potworności, dlatego postanowiłem go napisać od podstaw opierając się o
"Wulfrika" C.L. Werner'a , także to żadne fan-fiction jakby się kto
dowalał, iż nigdzie nie ma o tym artykułu, gdyż dosłownie nie ma go spisanego
po angielsku. Trolldrzewo było jedynie napomknięte w artykule o Wulfriku. Lubię
takie smaczki lore'u, to voilà. Niech inni też coś z tego mają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz