https://youtu.be/-cNjQes_a6o
Powstanie Ludzkości (-250 r. IK do -1 r. IK)
Po stracie kilku głównych miast, w
Królestwie Krasnoludów doszło do największego w historii tego ludu exodusu.
Choć bardzo je to bolało, Krasnoludy w całych Górach Krańca Świata porzucały
swój starożytny dom na rzecz podróży na zachód. Te ekspedycje, prowadzone przez
członków klanów z Karaku Ośmiu Szczytów, Karak Azgal i Karak Drazh wywalczyły
sobie drogę przez gęsty las Starego Świata i zatrzymały się dopiero w Górach
Szarych. Tam zgromadzone klany miały szansę na odbudowę utraconego
społeczeństwa i to tam powstały ich nowe twierdze. To właśnie w tym czasie
powstały Karak Norn i Karak Izor z ich kopalniami pełnymi depozytów miedzi i
żelaza. Choć ich nowe Karaki nie były tak bogate jak te w Górach Krańca Świata,
to przynajmniej wciąż były dość bezpieczne, by wieść w nich życie.
Po
pewnym czasie, Krasnoludy zaczęły odnawiać stare szlaki handlowe, które miały
połączyć i utrzymać komunikację między twierdzami w Górach Szarych a tymi,
które wciąż istniały w Górach Krańca Świata. W miarę przemierzania przez posłańców
kolejnych gęstwin Starego Świata, wkrótce nawiązano kontakt z konfederacją
ludzkich plemion, których przodkowie osiedlili się na tych terenach po wybuchu
Wojen z Goblinami. Dowiedziano się również, że ludzie dzielnie stawiali opór
Goblinom w walce o kontrolę nad lasami i nizinami. Z czasem coraz więcej
Krasnoludów zaczęło dostrzegać sojuszników w ludziach w ich walce ze
wzrastającym zagrożeniem ze strony Zielonoskórych. Krasnoludy zrobiły więc
wszystko co w ich mocy, by zachęcić prymitywne plemiona ludzkie do dalszej
walki, rozpoczynając z nimi handel, nawiązując relacje i wymieniając się bronią
i dobrej jakości pancerzami. Jednak nawet z pomocą Krasnoludów, powoli stawało
się dla nich jasne, że ludzie zaczynali powoli przegrywać tę wojnę.
Niezależnie
od tego, czy to przeznaczenie czy też interwencja Bogów, więzy przyjaźni, które
oplotły przeznaczenie ludzi i Krasnoludów tego historycznego dnia miały
przetrwać po kres świata. Kupiecka karawana, w załodze której podróżował sam
Wielki Król Kurgan Żelaznobrody, wpadła w pułapkę w trakcie drogi z
Karaz-a-Karak do Gór Szarych. Armia Orków, która zaatakowała karawanę była
ogromna i choć Krasnoludy dzielnie stawiały opór, a ciała Zielonoskórych można
było układać stosami, gwardziści króla polegli, a sam Kurgan został wzięty w
niewolę. Szczęśliwie dla zaatakowanych Krasnoludów, terytorium przez które
przejeżdżali było własnością plemienia Unberogenów, walecznego i wojowniczego
ludu, który nieustannie prowadził wojnę celem oczyszczenia własnych ziem z
Orków. Prowadzeni przez potężnego księcia-wojownika, Sigmara Młotodzierżcę,
syna ich ówczesnego wodza, Unberogenowie dopadli Orków z dziką furią w oczach.
Ta
jedna bitwa miała być punktem zwrotnym w historii całej rasy ludzkiej. W
wynikłej walce, Kurgan Żelaznobrody stał się świadkiem pojedynku między ludzkim
księciem a Hersztem Vagrazem Niszczycielem Głów. Mimo wielkiej siły młodego
księcia, każdy cios jego brązowego miecza odbijał się od pancerza Orka, a każdy
cios Orkowego płonącego topora zwiastował jego nieubłaganą śmierć. Żelaznobrody
zerwał pęta zawinięte wokół jego dłoni i wywalczył sobie drogę prosto do
namiotu Vagraza, gdzie Orkowy wódz trzymał swoje zrabowane Krasnoludom łupy.
Pośród wielu drogocennych przedmiotów leżał młot Ghal Maraz, Rozgniatacz Czaszek.
Kurgan
rzucił młot w stronę Sigmara, przeklinając Orków każdą znaną Krasnoludom
klątwą. Sigmar chwycił starożytną broń i to właśnie wtedy losy tego starcia
odwróciły się. Sigmar zaatakował Orka potężnymi uderzeniami młota, a wściekłość
jego ciosów sprowadziła bestię na kolana. Ostatnim ciosem, Sigmar rozgniótł
czaszkę Herszta Orków na krwawe odłamki. Był to wielki wyczyn, nawet jak na
wojownika dzierżącego broń wykutą przez Krasnoludy. Po zakończeniu się bitwy i
przegonieniu Zielonoskórych, Sigmar próbował oddać młot Wysokiemu Królowi. W
tym momencie doszło do tak historycznego wydarzenia, że w annałach ludzi i
Krasnoludów próżno jest szukać innych, tak wyniosłych i tak bardzo godnych
zapamiętania momentów. W tym momencie, między Krasnoludami z Karaz Ankor i
ludźmi z ziem na zachód od gór doszło do wykucia niemożliwych do przerwania
więzi przyjaźni. Król Kurgan Żelaznobrody podarował starożytny młot Ghal-Maraz
Sigmarowi.
Było
to również unikatowe wydarzenie w historii samej broni; moc Ghal-Maraz jest
prastara i starożytna nawet dla Krasnoludów. Mówi się, że ta broń posiada
własną wolę i aktywnie wybiera tych, którzy są dość godni, by nieść ją w
bitwie. W rzeczy samej, jak postanowił los, młot musiał należeć do Sigmara od
zawsze i jedynie czekał aż ten pewnego dnia uniesie go i zawładnie nim. Król
Krasnoludów przyjrzał się młodemu, ludzkiemu księciu i dostrzegł w nim siłę,
honor, odwagę i szlachetne serce i od razu wiedział, że Ghal-Maraz naprawdę
należał do niego. Poza tym uznał, że starożytna broń runiczna była odpowiednim
wynagrodzeniem za uratowanie życia Krasnoludzkiego Króla. Od tamtego momentu,
Krasnoludzkie narody i klany Unberogenów łączył najserdeczniejszy sojusz.
Dzięki
swojej nowej, niesamowitej broni, Sigmar rozpoczął kampanię na rzecz
zjednoczenia ludzkich plemion w walce z niepowstrzymanymi hordami
Zielonoskórych. Gdy Kurgan Żelaznobrody powrócił przed swój tron w
Karaz-a-Karak, wkrótce dla wszystkich stało się jasne, że Zielonoskórzy byli
już niemal niepowstrzymani. W czasach trwania kampanii Sigmara, Krasnoludy
wewnątrz swoich górskich królestw padły ofiarami inwazji niepodobnej niczemu,
co przetrwały od dni przybycia Chaosu. Utrzymując hordy Zielonoskórych z daleka
tak dobrze jak tylko był w stanie, Sigmar ostatecznie zdołał zjednoczyć ludzkie
plemiona w jedną, zjednoczoną siłę i nie mógł tego zrobić w lepszym momencie.
Wysłannicy
Króla Kurgana Żelaznobrodego przybyli z wieściami na temat Orkowej hordy o tak
monumentalnych rozmiarach, że nie mogły się z nią równać żadne wcześniejsze
inwazje razem wzięte. Ich zjednoczona siła maszerowała w stronę dziś
legendarnej Przełęczy Czarnego Ognia z zamiarem ostatecznego zniszczenia
zarówno Krasnoludów, jak i ludzi. Sigmar nie mógł na to pozwolić. Wezwał
wszystkich swoich braci-królów do złotej halli Króla Siggurda na wielki wiec,
który przeszedł do historii jako Rada Jedenastu. Tam, królowie debatowali na
temat tego, jak podejść do tego apokaliptycznego zagrożenia. Niektórzy z
obecnych władców zdawali sobie sprawę, że jedyną drogą było zjednoczenie wszystkich
ludzkich armii w jedną, wielką hordę, oddając dowodzenie nad wszystkimi
wojownikami ludzkich plemion w ręce Sigmara. Inni nie byli skłonni do
porzucania własnego autorytetu na rzecz obcego króla i pozostali w opozycji.
Między zgromadzonymi wodzami wkrótce doszło do poważnych kłótni. Sigmar,
dostrzegając, że jedyna szansa ludzkości na przetrwanie właśnie wymyka mu się z
rąk, zamknął usta wszystkim zgromadzonym jednym słowem. Ogłosił, że było mu
wstyd na widok spierających się ludzi, podczas gdy inne, słabsze rasy w tej
samej chwili maszerowały zjednoczone w jednym celu: zniszczenia rasy ludzkiej.
Sigmar
błagał zgromadzone siły różnych plemion by nie stawały do boju z Orkami i
Goblinami tak jak czyniono to w przeszłości: walcząc w odosobnieniu od innych plemion,
odmawiając użyczenia pomocy sąsiadom i wspomagając ich wyłącznie wtedy, gdy
zbliżało się poważne zagrożenie - to mogło na nich wszystkich sprowadzić
wyłącznie śmierć. Jego głos świadczył o wielkim szale, w jaki wpadł ten wielki
wojownik. Sigmar wezwał wszystkie ludzkie plemiona do zjednoczenia się i
stanięcia do walki ramię w ramię z Krasnoludami, nazywając to próbą dla nowego,
odrodzonego narodu. Jak zapisano w Księdze Początków, ostatnimi słowami Sigmara
podczas Rady Jedenastu było głośne wezwanie: “Na wojnę!”, na co odpowiedziano mu okrzykiem tak głośnym, że
usłyszeć je miały Krasnoludy toczące walkę na Przełęczy Czarnego Ognia.
Jak
uczy historia, armia Sigmara dotarła na miejsce w najlepszym do tego momencie,
jako że Orkowie właśnie zdołali przebić się przez mur, który Król Kurgan
nakazał zbudować wszerz Przełęczy. Prowadząc odważną szarżę z rydwanu Siggurda,
Wodza Brigundian, Sigmar uderzył na Zielonoskórych niczym sam Bóg Ulrik. Impet
ludzkiej szarży zatrzymał postęp Orków i Goblinów, a następnie cofnął ich
wojska. Krasnoludy dostrzegły w tym swoją okazję do ataku i dokonały szarży ze
wszystkich swoich pobliskich fortów i wież, uderzając prosto na flanki
Zielonoskórych. Strach zaczął szerzyć się w szeregach wrogów, a jego linie
zaczęły się załamywać - Zielonoskórzy uciekali. Ich dowódca, Herszt Urgluk
Krwawy Kieł zebrał jednak swoich najdzielniejszych wojów i ruszył do
kontrataku. Jego siły wdarły się głęboko w ludzkie linie, gdzie on sam stanął
twarzą w twarz z Sigmarem i jego świtą.
Sigmar
i Herszt Orków stanęli do pojedynku na śmierć i życie, podczas gdy Siggurd i
jego Brigundczycy starli się z Czarnymi Orkami z jego straży przybocznej. Młot
starł się z tasakiem, gdy Ork i człowiek starali się zdobyć nad sobą przewagę.
Po niemal godzinie walki, Sigmar zabił Herszta potężnym, podwójnym ciosem,
najpierw łamiąc mu dłoń, w której Ork trzymał swój tasak, a następnie
rozgniatając jego czaszkę. Śmierć dowódcy Orków oznaczała również śmierć jego
armii - Zielonoskórzy załamali się i rzucili do panicznej ucieczki. Rzeź, która
czekała ich rasę była przerażająca; oto armie ludzi i Krasnoludów uderzyły na
swoich najbardziej znienawidzonych wrogów. Mówi się, że na całym świecie nigdy
nie doszło do zgromadzenia w jednym miejscu tak wielkiej ilości kruków, które
ucztowały na niepochowanych ciałach Zielonoskórych w Przełęczy Czarnego Ognia.
Tamtego dnia zginęło tak wiele Orków i Goblinów, że minęło ponad tysiąc lat,
nim Zielonoskórzy zdołali raz jeszcze zgromadzić siłę podobnych rozmiarów.
Wraz
z pokonaniem Orków na Przełęczy Czarnego Ognia, bezpieczeństwo ziemi Dwunastu
Plemion było niekwestionowane. Królowi Marbadowi wyprawiono pogrzeb godny
największych bohaterów - zasłużył na to za uratowanie Sigmarowi życia w punkcie
kulminacyjnym bitwy. Na stos pogrzebowy wynieśli go królowie wszystkich plemion
i jego własny następca. Tamtego dnia uratowano nie tylko rasę ludzką, ale i
naród Krasnoludów. W serdecznej podzięce, Król Kurgan Żelaznobrody przysiągł,
że Alaric zajmie się stworzeniem dwunastu wspaniałych ostrzy w darze dla
Imperium Ludzkości i na znak wiecznej przyjaźni między ich ludami. Te ostrza
miały stać się znane w przyszłości jako dwanaście Runicznych Kłów, które po
dziś dzień dzierżone są przez Hrabiów Imperium. Po bitwie, sława Sigmara
rozeszła się na cały kontynent. To na kowadle wojny i w ogniu bitwy jego sen o
zjednoczonym imperium urzeczywistnił się. Ludzie z dwunastu plemion stanęli w
jednej linii jako bracia, a dzięki poznaniu prawdy o ich wspólnym wrogu, stare
zawiści między plemionami wyparowały. W ich miejscu pojawiły się twarde niczym
żelazo więzi braterstwa. Dzięki temu zwycięstwu, królowie i ich współplemieńcy
padli na kolana jeszcze w przełęczy, na przesiąkniętej krwią ziemi, przyjmując
Sigmara jako swojego nowego władcę.
W
rok po bitwie na Przełęczy Czarnego Ognia, w Reikdorfie miało miejsce uroczyste
wydarzenie. Ar-Ulrik, wysoki kapłan Kultu Ulrika nałożył koronę ze złota i
kości słoniowej, które stanowiły dar od Krasnoludów, na głowę Sigmara, nadając
mu tytuł Imperatora Ludzkości przed zgromadzonymi przedstawicielami ludzkich
plemion. Wówczas uklęknęli przed nim wodzowie plemion, którzy przysięgli
braterstwo sobie nawzajem i złożyli hołd Imperatorowi Sigmarowi oraz
nowonarodzonemu Imperium Ludzkości.
Era Srebra: Rekonkwista i Rozwój
Nastała
nowa era rozwoju. Wielu Krasnoludów przeprowadziło się do nowo tworzonego
Imperium, a handel między nizinami a górami rozkwitł w epokę dobrobytu,
wynalazków i podboju dawno utraconych ziem. Była to epoka w historii
Krasnoludów, którą wielu z przedstawicieli tej rasy nazywa Erą Srebra. Choć ich wrogowie znacznie osłabli, ziemie Imperium
wciąż były nękane przez Zielonoskórych, Zwierzoludzi i potwory, a wszystkie
ludzkie plemiona potrzebowały broni do walki z nimi. Co jeszcze ważniejsze,
ludzie byli gotowi zapłacić w złocie za każdy wykuty przez Krasnoludy miecz.
Dzięki stabilizacji zachodnich ziem i zamknięciu Przełęczy Czarnego Ognia,
Krasnoludy mogły podjąć próbę odbicia Gór Krańca Świata. Kolumna po kolumnie
ciężko-opancerzonych wojowników maszerowała z ich wielkich twierdz w kampaniach
podboju niewidzianych od dni świtu ich historii.
Krasnoludy
nieustępliwie oczyszczały kolejne obozowiska Orków w górach, tunele z obecności
Nocnych Goblinów, legowiska Skavenów i potworów. Cena była jednak niezwykle
wysoka, jako że każdy krok, każda zdobyta jaskinia, tunel i górska przełęcz
była okupiona niezastąpioną, krasnoludzką krwią. Mimo to, determinacja
Krasnoludów sięgnęła zenitu, a każdy skrawek terytorium odebrany Zielonoskórym
był warty tego zachodu. W wysoce tradycjonalistycznym społeczeństwie
Krasnoludów doszło także do jeszcze jednego, wiekopomnego wydarzenia. W Erze
Srebra doszło do rewolucji przemysłowej; Krasnoludzcy naukowcy mieli nadzieję
na znalezienie sposobów na zastąpienie tajemnic i wspaniałości wielu sztuk raz
na zawsze utraconych przez ich rasę na początku Wojen z Goblinami.
Stopniowo,
tradycyjna broń, jak na przykład kusze i katapulty były zastępowane nowszym i
bardziej śmiercionośnym arsenałem, niosącym śmierć za pomocą czarnego prochu.
Krasnoludy chętnie sięgały po bomby fuzyjne, broń palną i budzące trzęsienie
ziemi działa. Dzięki niestrudzonej pracy Gildii Inżynierów, broń czarnoprochowa
była rozwijana i nieustannie ulepszana. Niemal każdego dnia dochodziło do
wyprodukowania czy przetestowania nowych prototypów (nawet biorąc pod uwagę, że
niektóre z prototypów musiały przejść przez setki lat eksperymentów, nim w
końcu Gildia je zaakceptowała). Transport i handel również były rozwijane -
najważniejszymi wynalazkami tej epoki były pierwsze pociągi i pancerniki.
Techniki kopalniane zostały zrewolucjonizowane dzięki nowym, zasilanym parą
urządzeniom, które pozwoliły Krasnoludom kopać na niespotykaną dotychczas
skalę. Wszystkie twierdze Krasnoludów zostały ostatecznie zaopatrzone w
olśniewające linie dział, które były w stanie niszczyć całe armie, sprawiając,
że umocnienia Krasnoludów stały się niemal niemożliwe do zdobycia. W czasach,
gdy potęga Krasnoludów była tylko cieniem swojej dawnej chwały, te innowacje
decydowały o dalszym rozwoju ich rasy.
Krasnoludy
szybko przekonały się, że rasa ludzi była o wiele bardziej niezawodna i o wiele
bardziej przypadła im do gustu niż dwulicowe Elfy. Mimo to, Krasnoludy mają
naturę malkontentów i znajdą powód do narzekania dosłownie we wszystkim. Otóż
jak sami zaobserwowali, ludzie raczej nie żyli zbyt długo, nie byli w stanie
uwarzyć dobrego piwa i mieli mnóstwo małych słabości, tworzących długie litanie
niedociągnięć, na temat których każdy Krasnolud byłby w stanie wygłosić monolog
trwający całe godziny. Istniały i jednak pewne o wiele bardziej problematyczne
kwestie. Krasnoludy zauważyły u niektórych ludzi nienasyconą żądzę władzy i
chwały. Gdy tacy ludzie wychowywani są w odpowiedni sposób, mogą być z nich
odważni i szlachetni dowódcy. Jednakże niektórzy z tych, którzy pragnęli
władzy, padali ofiarami podszeptów zwiastujących im łatwiejszą drogę do celu -
padali ofiarami podszeptów Chaosu. Jako rasa, ludzkość była o wiele bardziej
podatna na zwodnicze słowa mrocznych potęg, a ich ciała można było o wiele
łatwiej zepsuć. Najmądrzejsi pośród nich z uwagą słuchali ostrzeżeń Krasnoludów
i opowieści tej starszej rasy o tym, jak blisko pożarcia świata były niegdyś
moce Chaosu.
W
swoich podróżach na daleką północ, Krasnoludy natknęły się na dzikie ludy
Norsów i Kurgan. Na wschodzie spotkali Hungów i również ich trafnie uznano za
sługi Mrocznych Bogów. Czempioni tych plemion rośli w siłę pod bluźnierczymi
wpływami czystego Chaosu, które ciągle się rozrastały. Nawet w samym Imperium
pojawiały się już pierwsze oznaki duchowo złej woli.
Pomimo
wzrastającej świadomości w społeczeństwie Krasnoludów, że od teraz będą one
musiały trzymać swoich własnych sojuszników na oku, raz po raz kontyngenty
Krasnoludów wspomagały Imperium w jego wojnach. To nie kto inny a Gruflok i
jego oddział Zabójców z Karak Kadrin pozbyli się Ogthuga ‘Kropnego, Giganta o
niespotykanych rozmiarach. Krasnoludy z Karak Norn stoczyły u boku wojsk
Imperium całą, trwającą sto lat wojnę o linię graniczną z Bretonnią, a
poszczególne oddziały z Zhufbaru przegoniły armie Ogrów z Moot przy nie mniej
niż dwunastu okazjach. W czasie Wampirzych Wojen, Krasnoludy walczyły w
niezliczonych starciach, z których najsłynniejszym po dziś dzień pozostaje
bitwa o Las Głodu i Nocne Oblężenie Zamku Templehof. Krasnoludy wspierały Imperium
także na wiele innych sposobów. Ludziom przekazano Krasnoludzką technologię, co
do której której Gildia Inżynierów uważała, że była wiedzą bezpieczną dla
ludzkiej rasy. Ludzkość nauczono kucia prawdziwej stali, a ich alchemikom
przekazano recepturę wytwarzania czarnego prochu. Naturalnie, Krasnoludy
przekazały też ludziom niezliczone przepisy na mniej wodniste piwo i
architektoniczne sztuczki, dzięki którym budowle stawiane przez ludzi miały się
więcej nie zapadać i stać dłużej niż zaledwie kilkaset lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz